tag:blogger.com,1999:blog-41323669956976389292024-03-18T10:10:29.442+01:00KrimifantamaniaKryminalnie. Fantastycznie. Po polsku, po niemiecku... po ludzku.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13288597971236265936noreply@blogger.comBlogger399125tag:blogger.com,1999:blog-4132366995697638929.post-72220808151288523862017-01-23T09:13:00.003+01:002017-01-23T09:13:56.032+01:00Deutscher Krimipreis 2017 - mamy laureatów!<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
No i wszystko wiadomo! W piątek przyznano doroczną nagrodę za najlepszy kryminał wydany w Niemczech w roku 2016. Przypadek chciał (a może wyczucie), że obie zwycięskie powieści już czytałam. Oto oni:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
W kategorii kryminałów rodzimych:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipYFwgQt5NcvQ3CfZlf6GBgn3VPGAlkmWHUvBK-F0nc2BdmfNHl623ZeIpZVZ-NF2M8LF9nMH4g_i_ag_fVnuTLn_2tOL_RVm15LE7pzxbENNcM79DrxmebSoDd_kdfqH4R6sQgL0zifg/s1600/2017.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipYFwgQt5NcvQ3CfZlf6GBgn3VPGAlkmWHUvBK-F0nc2BdmfNHl623ZeIpZVZ-NF2M8LF9nMH4g_i_ag_fVnuTLn_2tOL_RVm15LE7pzxbENNcM79DrxmebSoDd_kdfqH4R6sQgL0zifg/s1600/2017.jpg" /></a></div>
<br />
<br />
<b>Max Annas "Die Maurer" (Mur)</b><br />
<br />
Jest to bardzo powieść niezwykle kompaktowa, gęsta, niemal kameralna (gdyby nie dość krwawy showdown, który nie jest ani trochękameralny ). Rzecz dzieje się w RPA, w jednym z typowych, przypominających twierdzę osiedli dla zamożnych białych. Czarnoskóry student Moses, wracający od profesora, nie ma szczęścia. Zepsuł mu się samochód, padły baterie w komórce, a jedynym miejscem, gdzie mógłby wezwać pomoc, jest położone tuż obok <i>Gated Community</i>. I w ciągu paru chwil z szukającego pomocy studenta staje się zwierzyną, na którą polują ochroniarze z osiedla. Na tym samym osiedlu tym samym czasie przebywają inni intruzi: Thembikosi i Nozipho, para złodziejaszków, która w rabowanym domu natrafia na ślady całkiem innej zbrodni.<br />
<br />
Jeden z jurorów napisał o tej książce tak: "Annas ma godny podziwu talent pakowania przemyślnej intrygi w skoncentrowane, odchudzone i wciągające thrillery. Z wielką klasą zagęszcza południowoafrykańskie społeczeństwo wraz jego rasowymi konfliktami w miejscach, gdzie te konflikty można poddać wnikliwej autopsji."<br />
<br />
A ja potwierdzam. Świetna. Choć bardzo, bardzo nietypowa. I raczej nieobecna na listach bestsellerów.<br />
<br />
Kategoria międzynarodowa:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmz6RPkXoluPfJWV1HwYM5yHf7A8qure24mv6FrqR0IJeo19GaK03LZN-fvaN6BxoM4KuzsLkp6xW1-Fi5pmfmUcttxMa-EHXw_Rd9kuqcIbCIOEKYbmBNXq5AGSoJ2Wn5V7FhrOshhBs/s1600/2017-in-1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmz6RPkXoluPfJWV1HwYM5yHf7A8qure24mv6FrqR0IJeo19GaK03LZN-fvaN6BxoM4KuzsLkp6xW1-Fi5pmfmUcttxMa-EHXw_Rd9kuqcIbCIOEKYbmBNXq5AGSoJ2Wn5V7FhrOshhBs/s1600/2017-in-1.jpg" /></a></div>
<br />
<b><br /></b>
<b>Donald Ray Pollock "Die himmlische Tafel" (The Heavenly Table)</b><br />
<br />
Georgia, 1917. Farmer Pearl Jewett chce ubóstwem na ziemi zasłużyć na miejsce przy niebiańskim stole, a jego trzej synowie biedują wraz z nim, czy tego chcą, czy nie. Po śmierci ojca trzej młodzi mężczyźni muszą radzić sobie sami. I wzorem bohaterów z trzeciorzędnych westernów wyruszają w świat, by rabować, uciekać, kryć się i zabijać.<br />
<br />Juror uzasadnia tak: ""Niebiański stół Pollocka jest suto zastawiony. To jest wielka literatura: naszpikowana ludzkimi tęsknotami, przepełniona gorzkim komizmem i niesiona speptyczną moralnością, która rozpoczyna się od żarcia".<br />
<br />
Nie wiem, ile w tej powieści kryminału, a ile westernu i soczystej powieści osadzonej na południu Stanów, ale wiem jedno: ten misz-masz gatunków jest przedni, a wykonanie mistrzowskie.<br /><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8UGuKdUXsYNn1okWPPnrpre89uAm_Fg6iTv0K6vxI0w2V1C0_mHmgEMqPUGacVTzb3J0YSIVcg3V-E-e4-j5XZo4BRHqkGjqCbKZ2ciPtmFMcmirIiVA3zSmyGNGT_Fir_CzEXLYs6dA/s1600/IMG_0946.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8UGuKdUXsYNn1okWPPnrpre89uAm_Fg6iTv0K6vxI0w2V1C0_mHmgEMqPUGacVTzb3J0YSIVcg3V-E-e4-j5XZo4BRHqkGjqCbKZ2ciPtmFMcmirIiVA3zSmyGNGT_Fir_CzEXLYs6dA/s400/IMG_0946.JPG" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Krimifantamania z autorem w listopadzie 2016 <br />(nie powiem, co my tu sobie wymieniamy...)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJEDqYKybANX437j3qck13JejtDTGSC20qlf7q5QaqlzZYC5-PjRp7S-cvpii3RrgtD5ZR_UAmclf45ejUrxPuYA80_ptSsO-0LoW2ay5wI0Vg3NGBN0QtoXi-4MDy-Iw0uDbUCp9tqz0/s1600/DSC02884.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJEDqYKybANX437j3qck13JejtDTGSC20qlf7q5QaqlzZYC5-PjRp7S-cvpii3RrgtD5ZR_UAmclf45ejUrxPuYA80_ptSsO-0LoW2ay5wI0Vg3NGBN0QtoXi-4MDy-Iw0uDbUCp9tqz0/s400/DSC02884.JPG" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pollock zadedykował :-)</td></tr>
</tbody></table>
A tu pozostali wyróżnieni, czyli miejsca 2 i 3 w obu kategoriach:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqBiyw5CHuGYM4ibXusClZxxmFlTcEdhYYjPPxpJfbODL7KQSpeg4QQh8o0yZ2mBCMSZzeDP0ptMkr6bjU5ENTfmwykNr-mAGmt8wgLLQXikUL0wcGb06AR3BDXzIiCCurbxC0kNjfavo/s1600/2017-na-2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqBiyw5CHuGYM4ibXusClZxxmFlTcEdhYYjPPxpJfbODL7KQSpeg4QQh8o0yZ2mBCMSZzeDP0ptMkr6bjU5ENTfmwykNr-mAGmt8wgLLQXikUL0wcGb06AR3BDXzIiCCurbxC0kNjfavo/s200/2017-na-2.jpg" width="125" /></a> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj35p3hREiq8PpuCjBPCaVPEp6tMjGuvnhU2hGIY-ml0BE0U_Ob7OZfZ_rxBzIHHmiDe89m4zVq2oDP04_eU_vsFu5np3JkBXBXqasMKuV4TT6ohiGiIgqbZ07qykkTzNG4oKgYtamoE1g/s1600/2017-na-3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj35p3hREiq8PpuCjBPCaVPEp6tMjGuvnhU2hGIY-ml0BE0U_Ob7OZfZ_rxBzIHHmiDe89m4zVq2oDP04_eU_vsFu5np3JkBXBXqasMKuV4TT6ohiGiIgqbZ07qykkTzNG4oKgYtamoE1g/s200/2017-na-3.jpg" width="133" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
2. Simone Buchholz: „Blaue Nacht“ (Niebieska noc)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
3. Franz Dobler: „Ein Schlag ins Gesicht“ (Cios w twarz)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnQnuL2hWQVKNR3d3pneQHCnZb1pv8dIFKAgv2qxdjRIPTOgYM7eqveG2luiwifdFueunLUxnJW4vL4CUosOI7C5HEh0Z601fYnW0NquKF8yCx41RG5oQ-ioQlWraNlK5rNXgO28KDJgo/s1600/2017-in-2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnQnuL2hWQVKNR3d3pneQHCnZb1pv8dIFKAgv2qxdjRIPTOgYM7eqveG2luiwifdFueunLUxnJW4vL4CUosOI7C5HEh0Z601fYnW0NquKF8yCx41RG5oQ-ioQlWraNlK5rNXgO28KDJgo/s200/2017-in-2.jpg" width="128" /></a> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikWH6LjNYNnGH_ueC4ljW4jdSxjrIJakockBkROqfCJ_5ZTXx9P1n5VSxoSZDJH1WE0qPaaHeFbPNAx9ET1pFHjOZBAJmPRCOO_grQ_9ycRcqm8VqCtiurveKD_VSfBWgw4rLnpQRUBOE/s1600/2017-in-3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikWH6LjNYNnGH_ueC4ljW4jdSxjrIJakockBkROqfCJ_5ZTXx9P1n5VSxoSZDJH1WE0qPaaHeFbPNAx9ET1pFHjOZBAJmPRCOO_grQ_9ycRcqm8VqCtiurveKD_VSfBWgw4rLnpQRUBOE/s200/2017-in-3.jpg" width="119" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
2. Liza Cody: „Miss Terry“ („Miss Terry“) </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
3. Garry Disher: „Bitter Wash Road“ („Bitter Wash Road“) </div>
<br />
Wybór jest jak zwykle subiektywny (nagrodę przyznaje jury złożone z krytyków, literaturoznawców i księgarzy wyspecjalizowanych w literaturze kryminalnej), ale wyraźnie widać jedno: jurorzy nie sugerują się słupkami sprzedaży i trendami. Zastanawia, że w przypadku laureatów zagranicznych mamy wyłącznie przedstawicieli rynku anglosaskiego, i nie są to nazwiska bardzo komercyjne, znane i czytane na całym świecie. I choć wielu czytelnikom wybór ten wyda się kontrowersyjny albo dziwaczny, to ja dostrzegam w tym pewną konsekwencję: to wszystko są kryminały z tym nieokreślonym "czymś", czego tak bardzo szukamy i tak rzadko znajdujemy. Czasem jest to setting, czasem bohaterzy, czasem błyskotliwe pióro. Trudno to uchwycić, a jeszcze trudniej nazwać. Każda z tych książek stanowi żywy dowód na to, że kryminał już dawno przestał być gatunkiem poślednim czy trywialnym, za to coraz bardziej zadomawia się nurcie głównym, a niekiedy nawet na najwyższych literackich półkach.<br />
<br />
I jakoś tylko kłuje refleksja, jak bardzo ta nagroda różni się od naszych polskich wyróżnień kryminalnych...<br />
<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13288597971236265936noreply@blogger.com47tag:blogger.com,1999:blog-4132366995697638929.post-48620705023134297862017-01-11T12:01:00.001+01:002017-01-11T12:01:19.712+01:00Cixin Liu "Die drei Sonnen" (The Three-Body Problem) - czyli jak zdradzić ludzkość (i czemu to robić)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEie49itr6GIQ5mp82Ez__FEA-Zetb6-v8qmUAqUK1MYGU00EhKhwZTpNDliCx9b_YzeR13i51ZAhs71Cjv7DcmcYAlGiOxS45UVUKVxEINCQBSpdEAA508gz6EqzFHX8nENo5RrxycgvOA/s1600/cixin.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEie49itr6GIQ5mp82Ez__FEA-Zetb6-v8qmUAqUK1MYGU00EhKhwZTpNDliCx9b_YzeR13i51ZAhs71Cjv7DcmcYAlGiOxS45UVUKVxEINCQBSpdEAA508gz6EqzFHX8nENo5RrxycgvOA/s400/cixin.jpg" width="263" /></a></div>
<br />
<br /><blockquote class="tr_bq">
Wydawnictwo: Heyne<br /> Tytuł oryginału: 三部曲《三体》<br />Tłumaczenie z chińskiego na niemiecki: Martina Hasse<br />Data wydania 12.12.2016<br />Liczba stron: 587<br />Cena: € 14,99 </blockquote>
<div>
<div>
Pierwszą przeczytaną przeze mnie w tym roku książką jest rzecz dość egzotyczna (nie pamiętam, kiedy ostatnio czytałam coś chińskiego autora), która w dodatku okazała się małą sensacją. "The Three-Body Problem" zafascynowała Baracka Obamę i Marka Zuckerberga, narobiła szumu na światowych rynkach wydawniczych, zdobyła Nagrodę Hugo i w ciągu tygodnia od wydania w Niemczech wspięła się na prestiżową listę bestsellerów Spiegla, co już samo w sobie jest niezwykłe, zważywszy, iż mamy do czynienia z literaturą science fiction, przez wielu nadal traktowaną pobłażliwie i niszowo. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Wszystkich, którzy w tym momencie odwrócą się od tej notki z niechęcią, bo "czegoś takiego" nie czytają, pragnę zapewnić, że spore fragmenty tej powieści mają więcej wspólnego z historią niż futurologią, a jej niezwykły setting jest na tyle atrakcyjny, że może stanowić satysfakcjonującą lekturę nawet dla tych, którzy zazwyczaj o statkach kosmicznych, bitwach na laserowe miecze itepe nie czytają. Zarazem muszę też ostrzec, że jeśli ktoś chciałby mimo wszystko zmierzyć się z tym wyzwaniem, powinien posiadać choćby rudymentarną wiedzę z dziedziny fizyki, a nawet matematyki, a przynajmniej cień gotowości, by tejże liznąć (śmiałkowie zaś będą mogli nie tylko polizać, ale i obeżreć się do syta, gdyż w książce zawarto właściwie małe wprowadzenie do fizyki kwantowej). </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Ci, którzy gdzieś na okładce czy w omówieniach wyczytali, że chodzić tu będzie o historię o pierwszym kontakcie z pozaziemską cywilizacją, dość długo poczekają na pierwszą wzmiankę o Obcych. Opowieść zaczyna się bowiem całkiem niesajensfikszynowo, w Chinach, w okresie szalejącego brutalnie terroru rewolucji kulturalnej. Astrofizyczka Ye Wenije staje się świadkiem zakatowania na śmierć własnego ojca, również naukowca, zadenucjowanego przez zagorzałych partyjnych funkcjonariuszy. Sama też staje się ofiarą czystki, choć o włos unika śmierci. Skazana na banicję, trafia do tajnej bazy militarnej, w której prowadzi się nasłuch wrogich wywiadów. Już sama droga, jaką Ye pokonuje, by z dotkniętej sankcjami i zdegradowanej badaczki zostać zdrajczynią ludzkości i przywódczynią przypominającą sektę organizacji, jest fascynująca, ale Liu wymaga od czytelnika (i daje mu) znacznie więcej. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Wymaga przede wszystkim refleksji. O kondycji ludzkiej cywilizacji w ogóle, o granicach nauki, o samotności, o rozczarowaniu, zdradzie i woli walki, która rodzi się, choć nie ma nawet najmniejszej szansy na zwycięstwo. Wymaga też myślenia. Prawdziwego wysiłku intelektu, użycia maksymalnego potencjału umysłu i wyobraźni, by przełamać ograniczenia znanych nam wymiarów. Chce również, byśmy zagłębili się w wykreowany świat pewnej fabularnej gry, której jedynym celem jest rozwiązanie znanego problemu trzech ciał, nad którym głowili się matematycy i znawcy mechaniki klasycznej. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
A wszystko to podaje z różnych perspektyw czasowych i osobowych; Ye Wenije jest tylko jedną z narratorek, swoją historię snuje również fizyk i specjalista od nanotechnologii Wang Miao, a także sami Obcy. Liu to cofa się w przeszłość, to wybiega dalego w przyszłość, to prowadzi do fikcyjnego świata gry, a czytelnik pojmuje coraz więcej z ogromu nieprawdopodobnego dylematu bohaterki i tragedii całej ludzkości. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Czyli co, rewelacja? Nie do końca. To nie jest książka, którą połyka się w jeden weekend. Jeśli naprawdę chce zrozumieć się pewne przedstawione tutaj zagadnienia, a nie tylko prześliznąć się po ich powierzchni, może okazać się konieczne powracanie do niektórych fragmentów, czytanie ich raz po raz, brnięcie przez długie strony teoretycznych dywagacji, co nie każdemu się spodoba. Trud ten zostanie wynagrodzony efektem "aha!", ale jest to trud niemały. I jest coś jeszcze, co mnie tu uwierało: antropozofizacja obcych. Jak każdy myślący człowiek i miłośnik fantastyki w szczególności, wyobrażam sobie pozaziemską cywilizację jako coś, czego... właśnie nie można sobie wyobrazić. Obcość Obcych musi być nieogarnięta, tak bardzo niespójna z ludzkim postrzeganiem świata, z naturą człowieka, jego kulturą, nie mówiąc o języku, że nie sposób szukać tu zbieżności z tym, co znamy i rozumiemy. Tymczasem Liu przedstawia Obcych jako nieco bardziej rozwiniętą, trochę inną wersję nas (choć nigdzie nie znajdziemy ich opisu). Fragmenty, w których opisuje ich reakcję na odkrycie Terrestrian, czyli nas, ich rozmowy (!), łącznie z typowo humanoidalną komunikacją nonwerbalną, ich emocje, wydały mi się nieco naiwne. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
"The Three-Body Problem" raczej nie jest kamieniem milowym literatury fantastycznej, choć niewątpliwie jest dziełkiem frapującym, wartym lektury. Tym bardziej więc cieszy informacja, że Rebis planuje wydanie powieści w tym roku. A tak w ogóle, to jest to pierwsza część trylogii. I dobrze. </div>
<div>
<span style="color: #333333; font-family: arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.8667px; text-align: center;"><b><br /></b></span></div>
<div>
<span style="color: #333333; font-family: arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.8667px; text-align: center;"><b>Pierwsze zdanie:</b> "Atak Czerwonego Zjednoczenia na kwaterę główną Kompanii 28 Kwietnia trwał od dwóch dni</span><span style="color: #333333; font-family: arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px; text-align: center;"><span style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">.</span><span style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">"</span></span><span style="color: #333333; font-family: arial, serif; font-size: 14px; text-align: center;">*</span></div>
<div>
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; line-height: 22.875px;">
<div style="font-size: 14px;">
<b style="line-height: 22.8667px;">Gdzie i kiedy:</b><span style="line-height: 22.8667px;"> Chiny i </span>planeta Trisolaris, od 1967 roku do dziś </div>
<div style="font-size: 14px;">
<b>W dwóch słowach:</b> jesteście robactwem</div>
<div>
<div style="line-height: 22.8667px;">
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8594px;">
<b>Dla kogo: </b>dla fizyków i astronomów, dla rozczarowanych ludzką cywilizacją i fanów inteligentnej literatury</div>
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8594px;">
<b style="line-height: 22.8594px;">Ciepło / zimno: 85</b><span style="line-height: 22.8594px;">°</span></div>
<div style="line-height: 22.8594px;">
<span style="line-height: 22.8594px;"><span style="font-size: xx-small;"><i>* Przekład mój na podstawie przekładu niemieckiego </i></span></span></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13288597971236265936noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-4132366995697638929.post-77847778919243321042016-11-06T09:52:00.000+01:002016-11-06T09:52:09.801+01:00Anne Tyler "Dziewczyna jak ocet. Poskromienie złośnicy" - a ja lubię ocet<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAtt-558bn2eak-JYVeplX16o8g_rQ4hQZ3LmpNF9itC7phNB_lFiI76vMzAQyDHyKvugLT5tiBl5pUEicS2K54aoFqj_Dn6g_oNcgoBVURHC44kB6ubk32eVEgXozsevtkKnifmZjkJM/s1600/jak+ocet.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAtt-558bn2eak-JYVeplX16o8g_rQ4hQZ3LmpNF9itC7phNB_lFiI76vMzAQyDHyKvugLT5tiBl5pUEicS2K54aoFqj_Dn6g_oNcgoBVURHC44kB6ubk32eVEgXozsevtkKnifmZjkJM/s400/jak+ocet.jpg" width="257" /></a></div>
<br />
<blockquote class="tr_bq">
Wydawnictwo Dolnośląskie<br />Tytuł oryginału: Vineagar Girl. The Taming of the Shrew rotold<br />Tłumaczenie: Łukasz Małecki<br />Data premiery: 15.06.2016<br />Liczba stron: 240<br />Cena: 37 zł</blockquote>
<div style="background-color: white; color: #333333; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;">
<span style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px; text-align: center;"><div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">O projekcie szekspirowskim zapewne słyszała już większość
regularnie czytających. Można się spierać o sens pisania na nowo opowieści
wielkiego dramatopisarza, choć nie można zaprzeczyć, że mają one charakter
uniwersalny, a i obecność wśród uczestników projektu zacnych nazwisk stanowi
niejaką zachętę, nie mówiąc o ciekawości, jak z zadanym tematem poradzą sobie
współcześni pisarze.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Anne Tyler wzięła na tapetę „Poskromienie złośnicy”,
komedię, która w dzisiejszych czasach, gdy aranżowane małżeństwa w zachodnich
społeczeństwach należą do przeszłości, wydaje się nieco anachroniczna. Autorka
poradziła sobie z przekuciem tego wątku na potrzeby projektu całkiem zgrabnie –
aranżowane małżeństwa może w zachodnich cywilizacjach już nie występują, ale
fikcyjne małżeństwa zawierane dla pozyskania statusu pobytu w bogatych krajach
Europy lub w USA już tak. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Doktor Battista, lekko zwariowany i odrealniony naukowiec
samotnie wychowujący córki (wychowujący, dobre sobie, wszak starsza, Katherine,
ma już trzydziestkę, mimo to nadal mieszka z ojcem i młodszą siostrą), popada w
trudną sytuację. Otóż jego wyjątkowo utalentowany asystent, cudzoziemiec Piotr
Szczerbakow, bez którego dalsze prowadzenie projektu badawczego będzie
niemożliwe, znajduje się o krok od deportacji – ot, kończy mu się wiza. By
zapobiec zawodowej katastrofie, Battista wpada na szalony (choć w jego oczach
jedynie słuszny) pomysł, by wyswatać własną córkę z zagranicznym asystentem i
tym samym upiec na jednym ogniu dwie pieczenie: małżeństwo rozwiązałoby problem
dalszego istnienia projektu i trudnej córki, która jakoś nie kwapi się do tego,
by usystematyzować swoje życie osobiste. Pomysł to iście szatański, i z góry
zapowiadający wystąpienie całego szeregu trudności, nieporozumień, konfliktów i
pomyłek – czyli znakomicie wróżący tej powieści. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Sama postać Katherine udała się znakomicie, choć ja sama nie
określiłabym jej mianem „dziewczyny jak ocet”, na to jej relacje z otoczeniem
były mimo wszystko zbyt układne. Katherine, pracująca w przedszkolu, jednak
najlepiej czująca się w samotności, odnajdująca spokój i ukojenie w kontakcie z
przyrodą, z upodobaniem kopiąca w grządkach i zagonach, jest nieodrodną córką
swego ojca, i jak on, jest trochę nie z tego świata. Nieprzystosowana,
powiedzielibyśmy dzisiaj. Nie do końca żyjąca zgodnie z oczekiwaniami
społeczeństwa, dziwna, niekontaktowa. I z miejsca budząca sympatię. Podobnie
zresztą jak jej oponent, równie cudaczny asystent Szczerbakow, który na skutek
niedoskonałej znajomości języka i tubylczych kulturowych kodów nieustannie
popełnia słowne i sytuacyjne gafy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Jest w tym wszystkim wielki potencjał na świetną komedię i
rzeczywiście, są tu sceny, które wywołują uśmiech na ustach czytelnika.
Znakomite jest zderzenie dwóch odmiennych kultur, świetne są językowe wpadki i
drobne nieporozumienia, jakie doskonale zna z autopsji każdy, kto jako tako
opanował język, jednak nie do końca zna językową rzeczywistość i próbuje radzić
sobie w obcym kraju. I to chyba największy plus tej książki. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Mniej udany jest finał, opowiedziany po łebkach, w naprędce,
jakby autorce zabrakło pary na coś więcej, a cała historia na siłę musiała
znaleźć jakieś zakończenie. Wydaje się, że można było zrobić z tego więcej.
Opis na okładce sugeruje również, że esencją tej opowieści jest pytanie, czy
współczesna, niezależna kobieta jest w stanie poświęcić się dla mężczyzny. Ja
tutaj nie znalazłam ani niezależnej kobiety, ani poświęcenia dla mężczyzny.
Jest to raczej historia nieprzystosowania, odmienności i poszukiwania własnej
drogi w społeczeństwie, które oczekuje od nas podążania utartymi szlakami i
określonych, z góry ustalonych zachowań. I miłości takiej właśnie dwójki
odmieńców – miłości nieoczekiwanej i nieoczywistej, ale jednak miłości. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Krotochwilna, sympatyczna opowieść, zostawiająca jednak po
sobie pewne uczucie niedosytu.</span><span style="font-family: arial, serif;"><o:p></o:p></span></div>
</span></div>
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;">
<span style="font-family: arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.8667px; text-align: center;"><b><br /></b></span></div>
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;">
<span style="font-family: arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.8667px; text-align: center;"><b>Pierwsze zdanie:</b> "Kate Battista pracowała w ogrodzie, kiedy w kuchni zabrzęczał telefon</span><span style="font-family: arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px; text-align: center;"><span style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">.</span><span style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">"</span></span></div>
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.875px;">
<div style="font-size: 14px;">
<b style="line-height: 22.8667px;">Gdzie i kiedy:</b><span style="line-height: 22.8667px;"> Baltimore, współcześnie</span></div>
<div>
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">
<b>W dwóch słowach:</b> kwaśno-słodka</div>
<div style="line-height: 22.8667px;">
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8594px;">
<b>Dla kogo: </b>dla fanów Szekspira, osób śledzących aktualne literackie wydarzenia, miłośników komedii sytuacyjnych</div>
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8594px;">
<b style="line-height: 22.8594px;">Ciepło / zimno: </b><span style="line-height: 22.8594px;">76</span><span style="line-height: 22.8594px;">°</span></div>
</div>
</div>
</div>
<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13288597971236265936noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4132366995697638929.post-26248082626481904822016-10-27T15:20:00.002+02:002016-10-27T15:20:26.084+02:00Mamut jesienny<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvmyMUCKhYB5NHOQXlB8nP_OPFamI4Gsn_WjJ_qd5NwW82u0F72nCNEKmLg7DxDaIpohk_zu_85Tk35rZviDG0ALBx3YwS4TFvaGXqh60KH3_QGDVlA1UQrJE1pv6VaXCadOAJ2GFzlqM/s1600/DSC02879.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvmyMUCKhYB5NHOQXlB8nP_OPFamI4Gsn_WjJ_qd5NwW82u0F72nCNEKmLg7DxDaIpohk_zu_85Tk35rZviDG0ALBx3YwS4TFvaGXqh60KH3_QGDVlA1UQrJE1pv6VaXCadOAJ2GFzlqM/s400/DSC02879.JPG" width="400" /></a></div>
<br />
Mamut jesienny upolowany. Pora na gromadzenie zimowego tłuszczyku, toteż i zwierz tłuściejszy, nóżki ma krótsze, za to samarkę pokaźną. Jak zwykle pokazuję tylko mamuta namacalnego, bowiem te wirtualne to normalnie już co drugi dzień mi wlatują do domu, takie lekkuchne są, frywolne, rozbrykane. Ale co wam tam będę wirtualne mamuty pokazywać. Mamut ma być wielki, ciężki, ma mieć swoją woń i teksturę.<br />
<br />
No to przystąpmy do rozbierania tuszki.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1gRdTmbttvAkL0OfOqPhqXU1Me4A1j1zgi28diaz4GhhkKC6Cr_SLFMgw0yWitoEFuuaYp7qzOJ4mC3wB7SJdi8p1Rw2RnlgSUuKPyexs8tIpY8ZD1bGn1plg1wapKy7Uu0LENTefWec/s1600/DSC02880.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1gRdTmbttvAkL0OfOqPhqXU1Me4A1j1zgi28diaz4GhhkKC6Cr_SLFMgw0yWitoEFuuaYp7qzOJ4mC3wB7SJdi8p1Rw2RnlgSUuKPyexs8tIpY8ZD1bGn1plg1wapKy7Uu0LENTefWec/s400/DSC02880.JPG" width="400" /></a></div>
<br />
Na pierwszy ogień niech pójdzie sadło i łapy. Tak się jakoś złożyło, że to sami polscy kryminaliści, i same jesienne nowości: i nowy Czubaj, i kupiona zupełnie w ciemno "Aorta" (brzuszna!), jest kolejna Szczupaczyńska, wyczekana nowa Fryczkowska i równie wyczekany Chmielarz. A wszystko to w barwach rzeźniczych, purpura z bielą, wymieszana z szarościami. Pozytywnie zaznaczyć należy brak romantycznych okładkowych dziewoi, no, chyba że panią Szczupaczyńską wliczymy do wspomnianego nurtu i przymkniemy oko na nóżki pomykające po schodach osiedla marzeń. Sama nie wiem, na którą z tych lektur cieszę się najbardziej. Gdyby nie niebezpieczeństwo, że z kretesem poplączę wątki, bohaterów i trupy, do bym czytała w koło macieju, po pół godzinki każdej.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgliDEdHInNu_Okkt7S69WtExC59sVUGfGV7JU2hVxysrfuXTtvMdfTXMJayjKrhItmpPY7kFGgqGeOUWot-psGe_hrtCDvk_7nP56Pbw1QFUjnQ-ZQy-x8EgW8cUuJcVkfFOurtyg0z6o/s1600/DSC02881.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgliDEdHInNu_Okkt7S69WtExC59sVUGfGV7JU2hVxysrfuXTtvMdfTXMJayjKrhItmpPY7kFGgqGeOUWot-psGe_hrtCDvk_7nP56Pbw1QFUjnQ-ZQy-x8EgW8cUuJcVkfFOurtyg0z6o/s400/DSC02881.JPG" width="400" /></a></div>
<br />
Nie samym sadłem człowiek żyje, trzeba też coś zrobić dla intelektu. Tym razem grzbiet, ogonek i łepetynka wyszły bardzo światowo, a ja po części rzuciłam się na nowości (<i>Ostatnie słowo</i> i <i>Sympatyk</i>), po części zaś uzupełniłam braki, dorzucając książki, które zawsze chciałam przeczytać, ale zawsze coś stawało mi na przeszkodzie. Przy czym Ulicka jest częścią planowanego przeze mnie projektu, o którym wkrótce napiszę trochę więcej, i który powoli zaczyna się konkretyzować, a nawet stawać się ciałem. Zwróćcie uwagę na japoński ogonek. Jakoś mnie tak wzięło na japońszczyznę i zamierzam co nieco zgłębić współczesną japońską literaturę.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj754D-IR1WWQts82xTO30GiD7r2hdEwtri4lBgYepTNk6u89-A4xH5cumEGGzs4gHRRMfwYVOvPzxznI2ToGLCND32ghbD4qnklHngg4RqoVt4wR5BzNETeFyjwRpqJWxP_PwBy4vOLVg/s1600/DSC02882.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj754D-IR1WWQts82xTO30GiD7r2hdEwtri4lBgYepTNk6u89-A4xH5cumEGGzs4gHRRMfwYVOvPzxznI2ToGLCND32ghbD4qnklHngg4RqoVt4wR5BzNETeFyjwRpqJWxP_PwBy4vOLVg/s400/DSC02882.JPG" width="400" /></a></div>
<br />
I na koniec serduszko, czyli coś, na co cieszę się najbardziej. Zbiór wywiadów Adama Pluszki z tłumaczami zatytułowany finezyjnie "Wte i wewte". Jest Świerkocki, jest Cholewa, jest Łukasiewicz i Braiter, właściwie niemal cały współczesny tłumacki panteon. Niektóre z wywiadów już czytałam na łamach dwutygodnika.com, ale tu jest ich więcej, tu można do nich wracać - i chłonąć. Polecam nie tylko tłumaczom. A właściwie wszystkim, którzy czytają. I to nie tylko przekłady.<br />
<br />
Tak, wiem, ten mamut to zapchajdziura. Ale pomyślałam sobie, że zapcham tę ziejącą już dziurę w blogu, prowizorycznie chociaż, byle do końca miesiąca. Bo po dedlajnie będzie... kolejny dedlajn, ale to dopiero pod koniec grudnia. A w międzyczasie, zanim koniec grudnia zacznie się zbliżać wielkimi krokami, wprawiając mnie w postępującą panikę, zamierzam uraczyć was paroma recenzjami (nie wszystkie będą pozytywne, o nie!), a także wspomnianym już projektem, w którym upraszać się będzie o wasze wielkie wsparcie. Ale szczegóły to już po dedlajnie. A teraz idę pieścić. Mój przekład, oczywiście, a wy co sobie myśleliście?...<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13288597971236265936noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-4132366995697638929.post-12501816902507397032016-09-01T17:19:00.000+02:002016-09-01T17:19:00.736+02:00Henning Mankell "Włoskie buty" czyli stary człowiek i morze<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgheX2QEEqoKuPg5yG6iE-jnNbDrKRpOgC7yCItgp7OYxbDRT2TJybUwqPTLp341FPvu6PwBi487u2C_joBkbPJ3-yeZi7QBQtK16zQS0cK3TFlcnd-RDTXTR9Tr7t2HLiGCPmnx2FqCok/s1600/wloskie-buty.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgheX2QEEqoKuPg5yG6iE-jnNbDrKRpOgC7yCItgp7OYxbDRT2TJybUwqPTLp341FPvu6PwBi487u2C_joBkbPJ3-yeZi7QBQtK16zQS0cK3TFlcnd-RDTXTR9Tr7t2HLiGCPmnx2FqCok/s400/wloskie-buty.jpg" width="255" /></a></div>
<br />
<blockquote class="tr_bq">
Wydawnictwo: WAB<br />Tytuł oryginału: Italienska skor<br />Tłumaczenie: Ewa Wojciechowska<br />Data wydania: 11.09.2013<br />Liczba stron: 348<br />Cena: 39,90 zł</blockquote>
<br />
Już pierwsze zdanie tej powieści zdradza sporo o tym, co czeka czytelnika. Tak, będzie tu o samotności i o chłodzie. Jeśli wziąć do tego tytuł - z czym się kojarzą włoskie buty? Z fantazją, niepraktycznością, szczyptą szaleństwa - to właściwie będziemy już mieli wyjaśnienie tej książki.<br />
<br />
Henning Mankell wyprowadził kryminał z cienistej doliny, w której gatunek ten przez dziesięciolecia krył się w szmirowatym półmroku, i sprawił, że nie wstyd przyznawać się do niego nawet na salonach. Ustanowił standardy skandynawskiego mroku i już chyba na zawsze kojarzony będzie właśnie z nim. A przecież cykl z Wallanderem był ledwie częścią jego twórczości, choć to właśnie on przyniósł mu sławę i pieniądze. Napisał znacznie więcej niż tych kilka kryminalnych tomów, sporo pisał o Afryce, która stała się dla niego drugą ojczyzną. W Polsce ten "inny" Mankell jest niemal nieznany.<br />
<br />
O czym więc pisze Mankell, jeśli nie pisze o Wallanderze lub Afryce? O samotności, chłodzie i włoskich butach. Frank Welin, emerytowany chirurg, mieszka samotnie na szkierze, skalistej wysepce u wybrzeży Szwecji. Jego życie sprowadza się do zapisywania w dzienniku nieistotnych szczegółów dotyczących pogody, codziennych kąpieli w morzu (zimą w przeręblu) i zwykłych rutynowych czynności. Jest stary, zgorzkniały, pusty w środku. Już nie czeka na coś, co jeszcze się wydarzy. Właściwie nie czeka już na nic, może poza śmiercią. Aż pewnego zimowego dnia na lodzie skuwającym jego wysepkę pojawia kobieta. Niczym zjawa z przeszłości. I Welin początkowo rzeczywiście bierze ją za zjawę, za iluzję, jaką płata mu własny umysł. A jednak Harriett, stara, schorowana kobieta z balkonikiem odnalazła go naprawdę. I wypełniła pustkę codzienności zgaszonego starca zamętem. I szczyptą szaleństwa.<br />
<br />
Harriet jest kobietą, którą Welin kiedyś kochał, i którą z niezrozumiałych przyczyn porzucił. I nigdy do niej nie wrócił. Teraz, po latach, kiedy to ona odnalazła go na odludziu, stary chirurg z równie zniezrozumiałych powodów wita zmiany, jakie niesie jej powrót i udaje się w szaleńczo-groteskową podróż. Wyprawa ta okaże się przedsięwzięciem smutnym, rozpaczliwym, ale i osobliwie fascynującym i wniesie w pustelnicze życie Welina jeszcze większe zmiany, przed którymi stary odludek nie będzie ani potrafił, ani chciał się obronić.<br />
<br />
Wspaniała jest ta przemiana, jaka zachodzi w Fredriku. Przypatrywanie się zamrożonej duszy, wystawionej na działanie ożywczego słońca, jest wciągające jak śledzenie oznak budzącej się z zimowego letargu przyrody. Z fascynacją patrzymy, jak wytrącony z codzienniej rutyny Welin ulega niezwykłej kobiecie, spełnia jej obietnicę i zmuszony zostaje do rozliczenia się z własną przeszłością. Opowieści tej nie sposób odmówić pewnego magnetyzmu. I tylko na samym jej końcu odczujemy pewien dyskomfort, kiedy okaże się, że autor przez cały czas prowadził nas za rękę, nie pozwalając ani na moment zboczyć z wytyczonego przez niego szlaku. Tu i ówdzie poustawiał też drogowskazy z wielkimi napisami, niepozostawiające wątpliwości, dokąd mamy się udać. A czasem nawet stał na rozdrożu i machał ręką, żeby wybrać właściwą odnogę. A ja lubię sobie pobłądzić i samej odnaleźć właściwą drogę. A niekiedy lubię skręcić na bezdroża. Lub pójść pod prąd. Bo kto powiedział, że jest tylko jeden właściwy szlak?<br />
<br />
Tak, włoskie buty są czymś finezyjnym, szalonym, cholernie niepraktycznym na skalistej szwedzkiej wysepce zimą. Te robione na miarę są piękne, mają miękką maślaną skórkę i są tak wygodnie, że nie wcale nie czuć ich na stopach. Ale bywa, że są trochę kiczowate.<br />
<br />
<br />
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" style="background-color: transparent;" /></a><span style="font-family: arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.8667px; text-align: center;"><b>Pierwsze zdanie:</b> "Zawsze czuję się bardziej samotny, kiedy jest zimno</span><span style="font-family: arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px; text-align: center;"><span style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">.</span><span style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">"</span></span></div>
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.875px;">
<div style="font-size: 14px;">
<b style="line-height: 22.8667px;">Gdzie i kiedy:</b><span style="line-height: 22.8667px;"> szwedzki szkier, współcześnie</span></div>
<div>
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">
<b>W dwóch słowach:</b> skandynawski splin</div>
<div style="line-height: 22.8667px;">
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8594px;">
<b>Dla kogo: </b>dla spragnionych skandynawskiej, przygnębiającej samotności, wielbicieli powieści drogi i włoskich butów</div>
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8594px;">
<b style="line-height: 22.8594px;">Ciepło / zimno: </b><span style="line-height: 22.8594px;">72</span><span style="line-height: 22.8594px;">°</span></div>
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8594px;">
<span style="line-height: 22.8594px;"><br /></span></div>
</div>
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13288597971236265936noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-4132366995697638929.post-45511750048709896402016-08-27T17:02:00.002+02:002016-08-27T17:02:41.305+02:00Till Raether "Fallwind" (Wiatr upadku) - o dobrym i złym wietrze<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2NI6jTJz-aWrd4ky0HUUBOmFk4u4cgHxg4-7LfdNtQfz6CZcGSIwhmob9cgi7Tynok-qQ8OSLT62QY1Suea5apEMto9tvfTZ0kwn3pHVLWoHEV7pxdH4I9eYTeX381mmrxsR_72T83Ow/s1600/Fallwind.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2NI6jTJz-aWrd4ky0HUUBOmFk4u4cgHxg4-7LfdNtQfz6CZcGSIwhmob9cgi7Tynok-qQ8OSLT62QY1Suea5apEMto9tvfTZ0kwn3pHVLWoHEV7pxdH4I9eYTeX381mmrxsR_72T83Ow/s400/Fallwind.jpg" width="256" /></a></div>
<br />
<br /><blockquote class="tr_bq">
Wydawnictwo: rowohlt polaris<br />Seria: Adam Danowski tom 3<br />Data wydania: 22.07.2016<br /> Liczba stron: 480<br />Cena: 14,99 €</blockquote>
<div>
<br /></div>
<div>
Niedobrze jest być nadwrażliwcem. Kiedy cierpisz na szczególną postać sensoryzmu, polegającą na tym, że twój umysł, charakteryzujący się obniżonym progiem wrażliwości, nie radzi sobie z napływem bodźców, masz przechlapane. Jeśli w dodatku jesteś policjantem i twój pracodawca zna diagnozę tłumaczącą twoje dziwne zachowania w niektórych sytuacjach, masz przechlapane podwójnie. Jeśli o diagnozie dowiedzieli się koledzy i za twoimi plecami, a niekiedy i prosto w twarz pogardliwie mówią o tobie "mimoza", nie masz właściwie po co żyć.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Właściwie to ten pomysł na postać nie powinien funkcjonować. Masowe wyposażanie śledczych kryminalnych w rozmaite ułomności, dysfunkcje, felery i handicapy sprawia, że czytelnik tęskni już za zwyczajnym policjantem, który ma jakiś dom, rodzinę, trochę tylko niezwykłą pracę i koniecznie wielkie serce. Przesada, myśli. Hołdowanie modzie na dziwaczność. A jednak. A jednak coś jest w tej postaci, że wreszcie, po dwóch średnio udanych, przeładowanych wątkami tomach, zaczyna się czuć do tego balansującego na grani między normalnością a autyzmem faceta coś w rodzaju zrozumienia, a niekiedy wręcz sympatii. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
W trzecim tomie serii z Adamem Danowskim (nie, nasz śledczy nie jest Polakiem, nie ma nawet polskich korzeni, a jeśli już, to tkwią gdzieś bardzo głęboko i nawet sam autor ich jeszcze nie dostrzegł) wyrusza z Hamburga na północ, do chłostanej morskimi wiatrami pipidówy. Jego wyjazd właściwie jest pretekstowy, po tym, jak w dwóch poprzednich powieściach Danowski zawalił właściwie wszystko, co mógł zawalić i zadarł z każdą ważną personą w hamburskim policyjnym aparacie. Jego nowe zajęcie - profiling - ma go odsunąć od "żywego" śledztwa i tym samym chronić jego wrażliwą psychikę, a jednocześnie, o czym oczywiście nie mówi się oficjalnie, odstawić na boczny tor, gdzie nie będzie już mógł tyle bruździć. I Danowskiemu jest z tym wcale dobrze. Przybywa więc do Friederikenburga, niewielkiej miejscowości nad Morzem Wattowym, gdzie życie toczy się w osobliwym rytmie natury, w takt przypływów i odpływów. Miejscowa policja zgłosiła zapotrzebowanie na stworzenie profilu zabójcy i gwałciciela kobiety. Jej ciało, znalezione u stóp nieczynnej latarni morskiej, wykazuje obecność środka odurzającego wykorzystywanego w weterynarii, znaleziono również ślady nasienia. I żadnego punktu zaczepienia, DNA sprawcy nie widnieje w żadnych rejestrach. Danowski sporządza profil, zaleca przeprowadzenie masowego testu DNA wśród tubylców i właściwie prawie już wyjeżdża, ale... coś go przed tym powstrzymuje. Może świadomość, że odwala nikomu niepotrzebną fuszerkę, a może jego nieżyjąca od wielu lat matka, która w ostatnim czasie nie odstępuje go na krok, a może coś innego. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Jest w tej powieści coś, co strasznie lubię. Taki rodzaj ironii, także autoironii (bo Danowski dysponuje całkiem pokaźną jej dozą), który sprawia, że w pozornie zwyczajnych scenach, postaciach i wątkach dostrzegamy pewien ukryty wymiar. Czasem będzie to dyskretna gra słów, czasem jakaś maleńka puenta na wygaszeniu sceny, czasem jakieś trafne spostrzeżenie na pograniczu absurdu. I za każdym razem to małe coś wywołuje uśmiech na twojej twarzy, i poczucie, że ten facet, który właściwie tylko pisze kryminały, nie tylko ma niezwykły dar obserwacji rzeczywistości, nie tylko jest zamaskowanym filozofem i poetą, ale w dodatku nadaje na tych samych falach co ty. I jeszcze wie, jak opowiedzieć o wyobcowaniu, samotności, odrzuceniu.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Mniej tutaj karkołomnych, niepotrzebnie poplątanych scen i wątków, które spokojnie mogły wyjść spod pióra amerykańskiego scenarzysty, więcej refleksji, spokojnego tempa i logiki. Raether odszedł od szpiegostwa i światowych spisków i udał się w kierunku skandynawskim, gdzie króluje mroczna, nordycka atmosfera, gdzie zbrodnia czyha w zakamarkach umysłów najbliższych i wcale nie jest spektakularna, drastyczna ani krwawa. I tylko na tym zyskał. Odnoszę wrażenie, że tutaj autor jest bardziej sobą, a jego bohaterowie plastyczniejsi, prawdziwsi i choć nadal dziwni, to w ten sympatyczny, ujmujący sposób. Wielki plus należy mu się za znakomitą konstrukcję powieści - nie sądziłam, że rozpoczęcie od finałowej, kulminacyjnej sceny wcale nie okaże się strzałem w stopę. I jeszcze większy plus za wyważenie. Rzadko czyta się kryminały, gdzie napięcie, tempo i tło są tak doskonale wybalansowane. A intryga tak naprawdę wcale nie jest taka ważna. Ważne jest, co jest pod nią. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" style="background-color: transparent;" /></a><span style="font-family: arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.8667px; text-align: center;"><b>Pierwsze zdanie:</b> "Budząc się, myślał o martwych kobietach</span><span style="font-family: arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px; text-align: center;"><span style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">.*</span><span style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">"</span></span></div>
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.875px;">
<div style="font-size: 14px;">
<b style="line-height: 22.8667px;">Gdzie i kiedy:</b><span style="line-height: 22.8667px;"> Friederikenburg nad Morzem Północnym, współcześnie</span></div>
<div>
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">
<b>W dwóch słowach:</b> skóra słonia</div>
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">
<b style="line-height: 22.8594px;">Dla kogo: </b><span style="line-height: 22.8594px;">dla miłośników morza, wiatru, ukrytej ironii i bohaterów, którzy są inni niż inni</span></div>
<div style="line-height: 22.8667px;">
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8594px;">
<b style="line-height: 22.8594px;">Ciepło / zimno:</b><span style="line-height: 22.8594px;"> 74</span><span style="line-height: 22.8594px;">°</span></div>
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8594px;">
<span style="line-height: 22.8594px;"><br /></span></div>
<div style="line-height: 22.8594px;">
<span style="line-height: 22.8594px;"><span style="font-size: xx-small;">* Tłumaczenie własne.</span></span></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13288597971236265936noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4132366995697638929.post-61992764413612434452016-08-20T11:27:00.000+02:002016-08-20T11:27:06.022+02:00Tony Parsons "Mit Zorn sie zu strafen" (Gniewem ich karać) - i pokarało...<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg93J_ViMohxAFVjWID6tIFnxW8mKdRXAhCTKbpgIQMwawb6jErCemoIAxmMZsHmzMPg7HcU0f6KRx5KCkj9XLJFDfmY6-juRXCnSOgDUZ4TsWjZpC2L5h71GDYH8D8-ZHDKNDpkx3XsoE/s1600/parsons.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg93J_ViMohxAFVjWID6tIFnxW8mKdRXAhCTKbpgIQMwawb6jErCemoIAxmMZsHmzMPg7HcU0f6KRx5KCkj9XLJFDfmY6-juRXCnSOgDUZ4TsWjZpC2L5h71GDYH8D8-ZHDKNDpkx3XsoE/s400/parsons.jpg" width="256" /></a></div>
<br />
<br />
<blockquote class="tr_bq">
Wydawnictwo: Bastei Lübbe<br />Seria Detective Max Wolfe 2<br />Tytuł oryginału: The Slaughter Man<br /> Tłumaczenie na niemiecki: Dietmar Schmidt<br /> Data wydania: grudzień 2015<br />Liczba stron: 317<br />Cena: 14,99 euro</blockquote>
<div class="annoBindings">
Przyznam, tak, mam słabość do procedurali. Dobrze napisana klasyczna powieść kryminalna, osadzona w realiach współczesnego wielkiego miasta, wierność detalom, wgląd w pracę policji, bez upiększeń, nagość faktów, do tego wiarygodnie skonstruowana postać śledczego i zbrodnia, najlepiej niespektakularna, ale obnażająca mroczne zakątki ludzkich umysłów - i już. Nie trzeba wiele. Łatwo mnie złapać na lep takich perspektyw. Gorzej, gdy przynęta nęci mnie do towaru nie pierwszej świeżości.</div>
<div class="annoBindings">
<br /></div>
<div class="annoBindings">
A przy tym trzeba trzeźwo skonstatować, że dobrych procedurali jest coraz mniej. To, co jeszcze kilkanaście lat temu stanowiło trzon gatunku, teraz staje się rzadkością, rozmydlone mdłymi "thrillerami psychologicznymi", w których autorzy skupiają się nie na śledztwie, lecz na skomplikowanych, a jakże, przerażających i możliwe jak najbardziej dramatycznych przeżyciach bohatera - a właściwie najchętniej bohaterki, wszak czytelnicy tego gatunku to w większości kobiety, i to tak po czterdziestce. Ze świecą dziś szukać takich jak Harry Bosch, John Rebus, czy inny Harry, kontrowersyjny Harry Hole. Obrodziło zaś rozmaitymi "dziewczynami", zaginionymi w pociągu i odnalezionymi w ogniu. Czy trzeba się zatem dziwić, że jak ta spragniona dżdżu kania wychwytuję wszystko, co choć trochę przypominałoby wielkie, niezapomniane kryminalne serie?</div>
<div class="annoBindings">
<br /></div>
<div class="annoBindings">
I wydawałoby się, że seria z detektywem Maxem Wolfem spełni wszelkie pokładane w nią oczekiwania. Wyrazisty śledczy, na tyle "normalny", by pokochać go bez przeszkód, i dość pokręcony, by nie wywoływać mdłości. W dodatku ma słodką córeczkę Scout, którą wychowuje samotnie, ponieważ jej matka złą kobietą była i odeszła do innego, by z innym zachodzić w ciążę. Co ja mówię, ma w dodatku przesłodkiego pieska, o którego troszczy się z chwytającym za serce oddaniem. Nie od dziś wszak wiadomo, że dobrze rwie się laski na dzieci i szczenięta. Ale dość złośliwości, pan detektyw ma potencjał i sprawne pióro mogłoby wykreować go na obiekt wzdychów i pożądań większości czytelniczek kryminałów. </div>
<div class="annoBindings">
<br /></div>
<div class="annoBindings">
Jest też i Londyn. Dla wielu miasto magiczne, miejsce ukochane przez artystów, gwiazdy, rozmaitych awangardowych pokręceńców, tygiel kultur, kolebka i tak dalej. Idealny setting dla kryminałów. Kolejne źródło, z którego można czerpać bez końca.</div>
<div class="annoBindings">
<br /></div>
<div class="annoBindings">
A więc detektyw i miejsce akcji - dwa wielkie plusy, które powinny zadziałać na korzyść powieści. Weźmy pod lupę samą zbrodnię. A ta jest z gatunku tych drastycznych. W sylwestrową noc zgładzona zostaje cała rodzina: ojciec, matka (dodatkowo brutalnie zgwałcona), dwoje nastoletnich dzieci. I dopiero po kilku godzinach od odkrycia jatki okazuje się, że nigdzie nie ma ciała trzeciego, dziecka, czteroletniego Bradleya. Śledztwo zmierza więc nie tylko w kierunku schwytania brutalnego zabójcy, ale i odnalezienia dziecka. Prędko wychodzą na jaw niepojęte szczegóły masakry - rodzinę wymordowano przy pomocy urządzenia do uboju bydła. Tak, Tony Parsons lubi zbrodnie krwawe, krzykliwe, szokujące. Nie inaczej było w pierwszym tomie tej serii, wydanym przez Albatrosa pod adekwatnym tytułem "Krwawa wyliczanka". Mamy więc nietypowe narzędzie zbrodni. Pierwsze, co się nasuwa, to sprawdzenie, czy kiedyś ktoś i zamordował w taki sposób. I bingo. Zamordował. A nawet odsiedział karę i niedawno wyszedł na wolność. Policja skupia się na osobie "rzeźnika"... I tu zaczynają się schody. Londyńska policja przypomina zgraję nieporadnych amatorów, a jej poczynania, żenująco idiotyczne i irytująco dyletanckie, pociągają za sobą jedną katastrofę za drugą. Autor uznał widać, że zbuduje napięcie pakując swych śledczych w coraz to gorsze tarapaty, zaś dzielnego detektywa Wolfe'a poddając coraz to bardziej nieprawdopodobnym próbom, z których, oczywista, wychodzi z niewielkim tylko szwankiem, jako ten Chrystus z martwych powstały, by karać złoczyńców tytułowym gniewem. I pięściami oraz pazurami, bo broni palnej jakoś w brytyjskiej policji nie mają. Litościwie pominę milczeniem scenę, w której czwórka nieuzbrojonych śledczych pakuje się do gniazda wyjątkowo agresywnych pedofili (sic!), nie mogąc oczywiście zaczekać na przybycie jednostki specjalnej. Podobnych jest tu więcej, a każda kolejna wywołuje coraz większe zdumienie i konsternację (really?!...). </div>
<div class="annoBindings">
<br /></div>
<div class="annoBindings">
Jeśli dodamy do tego niewymowny patos, z jakim samotnie wychowujący tatuś przekonuje czytelników o swej nieskończonej miłości do córeczki (i pieska), to spokojnie możemy przyznać sobie medal za wytrwałość. Złoty! Bo doczytaliśmy do końca. I nawet nie rechotaliśmy podczas sceny wychodzenia z grobu (dosłownie. Ale przecież nie będziemy spoilerować).</div>
<div class="annoBindings">
<br /></div>
<div class="annoBindings">
<br /></div>
<div class="annoBindings">
<br /></div>
<div class="annoBindings">
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" style="background-color: transparent;" /></a><span style="font-family: arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.8667px; text-align: center;"><b>Pierwsze zdanie:</b> "Chłopca obudził krzyk ojca</span><span style="font-family: arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px; text-align: center;"><span style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">.*</span><span style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">"</span></span></div>
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; line-height: 22.875px;">
<div style="font-size: 14px;">
<b style="line-height: 22.8667px;">Gdzie i kiedy:</b><span style="line-height: 22.8667px;"> Londyn, współcześnie</span></div>
<div>
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">
<b>W dwóch słowach:</b> napięcia i przegięcia</div>
<div style="line-height: 22.8667px;">
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8594px;">
<b>Dla kogo: </b>dla miłośników Londynu, dobrego tempa i mało prawdopodobnych procedurali</div>
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8594px;">
<b style="line-height: 22.8594px;">Ciepło / zimno:</b><span style="line-height: 22.8594px;"> 31</span><span style="line-height: 22.8594px;">°</span></div>
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8594px;">
<span style="line-height: 22.8594px;"><br /></span></div>
<div style="line-height: 22.8594px;">
<span style="line-height: 22.8594px;"><span style="font-size: xx-small;">* tłumaczenie moje na podstawie tekstu niemieckiego</span></span></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13288597971236265936noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-4132366995697638929.post-39499334856874965632016-08-10T16:49:00.001+02:002016-08-20T10:18:47.702+02:00Denise Mina "Die tote Stunde" (Martwa godzina) - zimno i ponuro w Glasgow<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBQWPVEC5o8fHk7oxVRM6IstHLHE6RqqVP0NZU4SeJAYyR5kRMZOc5iYiZh9qMqQK4Qhyy_dXH4ZjDShyexLkvvxSzOS_tGdY4s4ahpjtOIEdXc0iHmmZMiMQSA8Juj-fskjKe4IAG0Uo/s1600/mina.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBQWPVEC5o8fHk7oxVRM6IstHLHE6RqqVP0NZU4SeJAYyR5kRMZOc5iYiZh9qMqQK4Qhyy_dXH4ZjDShyexLkvvxSzOS_tGdY4s4ahpjtOIEdXc0iHmmZMiMQSA8Juj-fskjKe4IAG0Uo/s400/mina.jpg" width="251" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<blockquote class="tr_bq">
Wydawnictwo: Heyne<br />
Tytuł oryginału: The Dead Hour<br />
Tłumaczenie na język niemiecki: Heike Schlatterer<br />
Data wydania: 13.06.2016<br />
Liczba stron: 448<br />
Cena: € 9,99</blockquote>
<div>
<br /></div>
<div>
W 1984, roku orwellowskim, miałam czternaście lat. Żyłam tym, czym zwykle żyją nastolatki, pierwszą miłością, szkołą, pierwszymi poważnymi lekturami (swoją drogą, pamiętacie, co czytaliście w wieku czternastu lat?). I choć to były lata po stanie wojennym, komuna, kojarzona już teraz tylko i wyłącznie z uciśnieniem, szarością i beznadzieją, to nie mam wrażenie, bym była nastolatką nieszczęśliwą. Się żyło. Się kochało. Się marzyło. Się chwytało szczęście, ulotne i kruche. Wszystko było możliwe, a świat czekał na to, by go poznać, okiełznać, przeżyć. Choć nie to nie był Zachód, dla wielu z nas równoznaczny z rajem. Nie Szkocja. Nie Glasgow.</div>
<div>
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMwNKoQD4PqnSAD5MM60pd4qnjVYS-mF1_9UciZ7Evh17ujt3FTo7ltfbdQJKploqeAa3CvJPcs9ta-ACL5FnKFkQXr29AuD8CKiwOJPqWTNPcWtYIi0nEEzTWtg3Ul4zCoejv1PBTcag/s1600/Mina+pol.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMwNKoQD4PqnSAD5MM60pd4qnjVYS-mF1_9UciZ7Evh17ujt3FTo7ltfbdQJKploqeAa3CvJPcs9ta-ACL5FnKFkQXr29AuD8CKiwOJPqWTNPcWtYIi0nEEzTWtg3Ul4zCoejv1PBTcag/s200/Mina+pol.jpg" width="126" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wydanie polskie, WAB 2009, <br />
tłum. M. Świerkocki</td></tr>
</tbody></table>
<div>
Ten sam rok, Glasgow właśnie. Dwudziestojednoletnia Paddy Meehan jest starsza ode mnie o siedem lat. Dużo. Inny świat, inny wiek. Choć przecież też jest młoda, bardzo młoda. Czy jest szczęśliwa? Czy chwyta szczęście, ulotne i kruche? Raczej nie. Raczej próbuje stawiać czoła szarej i beznadziejnej rzeczywistości, która z rajem niewiele ma wspólnego. Margaret Thatcher u szczytu swej władzy, żelazną ręką ściska gospodarkę, szaleje bezrobocie, gospodarka jest na skraju zapaści, tysiące robotników trwają w bezczynności i marazmie, czekając, aż kryzys kiedyś może się skończy. Internet, telefonia komórkowa, portale społecznościowe to science fiction. Paddy pracuje dla lokalnej gazety "Scottish Daily News", jeździ po mieście na nocnej zmianie, słucha policyjnego radia i podąża tropem drobnych przestępstw, wypadków, samobójstw, by opisać je nazajutrz w kronice kryminalnej. Przy odrobinie szczęścia trafi się jej zabójstwo. Wtedy będzie mogła napisać artykuł na trzysta słów. Nie zwolnią jej. Paddy jest jedyną osobą w jej licznej rodzinie, która w ogóle ma jeszcze źródło dochodów. Jest gruba. I ma romans z żonatym mężczyzną. I siostrę, która marzy o tym, by wstąpić do zakonu. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Interwencja jak wiele innych: sąsiedzi wzywają policję, zaalarmowani krzykiem. Wszystko wskazuje na kolejny przypadek przemocy domowej. Kiedy Paddy dociera na miejsce, jest już tam policja. W drzwiach stoi mężczyzna, elegancki, spokojny, opanowany. Uspokaja, mówi, że to drobna kłótnia, konflikt został już zażegnany. Paddy dostrzega w środku kobietę. Jest zalana krwią. Ich spojrzenia spotykają się, kobieta nieznacznie kręci głową. Na odchodnym mężczyzna wciska Paddy pięćdziesięciofuntowy banknot, sugerując, że wiadomość o incydencie nie powinna znaleźć się na łamach gazety. Kiedy nazajutrz młoda dziennikarka dowiaduje się o martwym ciele kobiety, znalezionym pod tym adresem, wie, że popełniła błąd. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Wyrzuty sumienia zagłusza, próbując naświetlić sprawę zbrodni. A nie ma łatwo. Do pokonania jest seksistowskie środowisko kolegów dziennikarzy, irytująca rodzina, skorumpowana, niechętna policja. Gruba i wiecznie zmęczona dziewczyna nie ma nadprzyrodzonych zdolności ani szczęścia, a jednak ma w sobie jakiś napęd, coś, co pozwala jej brnąć naprzód, wymijać rafy, zawijać od czasu do czasu do bezpiecznych przystani, i ruszać dalej swą drogą w świecie, w którym nie wynaleziono jeszcze feminizmu. Trudno jej kibicować, trudno odnaleźć w tej szarej mgle jakiś przebłysk nadziei, coś, czego warto by się uchwycić. Historię Paddy poznajemy na przemian z losami siostry zamordowanej kobiety, niegdyś prześlicznej Kate, teraz już tylko zeszmaconej, przeżartej kokainą ćpunki. I ten jej świat, ta jej droga, jest jeszcze bardziej mroczna, mglista i pozbawiona światła. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Nie jest to lektura, która podniesie na duchu. Jako kryminał książka zdaje egzamin na tróję, intryga nie jest ani szczególnie ciekawa, ani wymagająca, ani trzymająca w napięciu. Jeśli jednak potraktować tę powieść jako bilet na podróż w czasie, to okaże się w pewien sposób interesująca. Portret Glasgow lat osiemdziesiątych może okazać się egzotyczny dla młodszych, urodzonych po tym czasie, portret środowiska dziennikarzy równie frapujący. Plusy przydzielamy za bohaterkę, obrażaną, wyszydzaną i niedocenianą, a jednak potrafiącą odnaleźć się w tym męskim, bezkompromisowym świecie. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" /></a><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , serif; font-size: 14px; line-height: 22.8667px; text-align: center;"><b>Pierwsze zdanie:</b> "Paddy Meehan siedziała wygodnie na tylnym siedzeniu samochodu</span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px; text-align: center;"><span style="font-family: "arial" , serif;"><span style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">.*</span></span><span style="font-family: "arial" , serif; font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">"</span></span></div>
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; line-height: 22.875px;">
<div style="font-size: 14px;">
<b style="line-height: 22.8667px;">Gdzie i kiedy:</b><span style="line-height: 22.8667px;"> Glasgow, 1984</span></div>
<div>
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">
<b>W dwóch słowach:</b> gorzka i zimna</div>
<div style="line-height: 22.8667px;">
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8594px;">
<b>Dla kogo: </b>dla zaciekawionych portretem Szkocji lat osiemdziesiątych, nostalgików</div>
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8594px;">
<b style="line-height: 22.8594px;">Ciepło / zimno:</b><span style="line-height: 22.8594px;"> 72</span><span style="line-height: 22.8594px;">°</span></div>
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8594px;">
<span style="line-height: 22.8594px;"><br /></span></div>
<div style="line-height: 22.8594px;">
<span style="line-height: 22.8594px;"><span style="font-size: xx-small;">* Tłumaczenie własne na podstawie przekładu niemieckiego.</span></span></div>
</div>
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13288597971236265936noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-4132366995697638929.post-75594533647824273202016-08-06T15:04:00.000+02:002016-08-06T15:05:26.383+02:00Håkan Nesser "Die Lebenden und Toten von Winsford" (Żywi i umarli w Winsford) - kobieta, pies i ich tajemnice<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGt5TJe0bb26TKgc7onHU0KR5-7jBvP7LpfaXLNueaYlICgead51qP0FcEvUvBYN3DeuWfVpUC_ZdqLfBL-I_Ik9xxyeMz3FjkKf19KpCBDcUJu-N3TJbfNYIxFdaDXUatquvAPaLD_lI/s1600/die+lebenden.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGt5TJe0bb26TKgc7onHU0KR5-7jBvP7LpfaXLNueaYlICgead51qP0FcEvUvBYN3DeuWfVpUC_ZdqLfBL-I_Ik9xxyeMz3FjkKf19KpCBDcUJu-N3TJbfNYIxFdaDXUatquvAPaLD_lI/s400/die+lebenden.jpg" width="250" /></a></div>
<br />
<blockquote class="tr_bq">
Wydawnictwo: btb<br />
Tytuł oryginału: Levande och döda i Winsford<br />
Tłumaczenie na niemiecki: Paul Berf<br />
Data wydania: wrzesień 2014<br />
Liczba stron: 464<br />
Cena: 19,99 euro</blockquote>
<br />
Mgła ściele się na wrzosowiskach, przenika przez ubranie, wkrada się w każdy zakątek, ścina chłodem ciało i kości, rozprasza mdłe światło. Ziemia stapia się z niebem, skądś z daleka dochodzi dziwne, metaliczne zawodzenie (wiatr?, pies?), na ustach i w duszy gromadzi się sól... Czujecie to? Południowo-zachodnie krańce Anglii, ten klimat, baskervile, heathclify i tak dalej. Nie, to nie angielska powieść z dreszczykiem, to najprawdziwszy "skandynaw", Håkan Nesser.<br />
<br />
Nesser, filozof wśród kryminalnych autorów, coraz bardziej zbacza z klasycznych kryminalnych ścieżek i coraz bardziej ulega fascynacji tym nieodgadnionym elementem ludzkiej psychiki, który popycha nas do działań czasem niekonwencjonalnych, czasem niewytłumaczalnych, a niekiedy wręcz zbrodnicznych. I zboczenie to wychodzi mu, trzeba przyznać, znakomicie.<br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-nHYNkIWUR_lQjBctBaL7VCKGjmHrALWX-TNJSlMwQz7E-pW3uOxMWaWMa2JpYtuSlvnkrYzG5ZVhhRIU5mN6e1IvvM0VhPHWKNMX8yhbis2ZACO-9ReAu7k_15e92pQ4rMUTwF3KPBg/s1600/nesser.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-nHYNkIWUR_lQjBctBaL7VCKGjmHrALWX-TNJSlMwQz7E-pW3uOxMWaWMa2JpYtuSlvnkrYzG5ZVhhRIU5mN6e1IvvM0VhPHWKNMX8yhbis2ZACO-9ReAu7k_15e92pQ4rMUTwF3KPBg/s200/nesser.jpeg" width="128" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Okładka polskiego wydania</td></tr>
</tbody></table>
Oto w tej mgle, na granicy zmroku, pojawia się w niewielkiej osadzie na skraju angielskich wrzosowisk kobieta z psem. Jest cudzoziemką, później dowiadujemy się, że pochodzi ze Szwecji. Co ją sprowadza na to odludzie w listopadzie, gdy w okolice te nie zapuszczają się nawet najbardziej zatwardziali turyści? Ucieka? Szuka schronienia? Przed kim? Lub przed czym? Maria Anderson, niegdyś popularna prezenterka telewizyjna, teraz już tylko zmęczona kobieta z psem, wynajmuje na pół roku samotną chatę. Całymi dniami spaceruje z psem po wrzosowiskach, od czasu do czasu zachodzi do miejscowego pubu, ciekawskim mieszkańcom wsi opowiada, że jest złaknioną ciszy i spokoju pisarką, która w odosobnieniu chce zająć się pracą nad najnowszą książką. Krok po kroku dowiadujemy się, że nie jest to prawda. I że prawda ma coś wspólnego z mężem, którego nie ma u jej boku (dlaczego?), pisarzem i wykładowcą literatury. A także z pewnym incydentem na plaży w Międzyzdrojach. Prawda, która okazuje się szokująca i banalna zarazem.<br />
<br />
I choć ta prawda zaszokuje, to nie o szokowanie tutaj chodzi. Jest to opowieść nieśpieszna, opierająca się na subtelnej grze nastrojów i domysłów, a jednocześnie znakomity psychologiczny portret głównej bohaterki, postaci niejednoznacznej i frapującej. Napędem nie jest tu nawarstwienie wydarzeń, wolty i spętlenie wątków, tylko tajemnica. Nie potrzeba akcji, drastycznych scen, by poczuć dreszcz emocji. Nie to jest ważne, co nazwane, lecz to, co niedopowiedziane. Powieść ta czerpie z tego, co pozostaje w ukryciu. Nesser zaskakuje jako autor nie tylko doskonale operujący zagadkami, atmosferą, ale i słowem. I czyni to z takim wysublimowaniem, z tak wielkim literackim kunsztem, że chciałoby się, by ta opowieść nigdy się nie skończyła. Tak, jako jeden z nielicznych w tym gatunku ewoluuje, wychodzi poza szablony, przełamuje stereotypy.<br />
<br />
Jest rzeczą sporną, czy w ogóle mamy tu do czynienia z kryminałem. Na pewno nie w klasycznym tego słowa znaczeniu. I dobrze, bo nie po raz pierwszy okazuje się, że najlepsze powieści powstają ze skrzyżowania gatunków, na pograniczu, w miejscu niezdefiniowanym i nieokreślonym. Nie etykietka jest zresztą istotna. Ważne, że Nesser opowiedział w tej książce świetną historię. I jak to zrobił. Chapeau bas.<br />
<br />
Książka ukaże się wkrótce w wydawnictwie Czarna Owca.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" /></a><span style="color: #333333; font-family: "arial" , serif; font-size: 14px; line-height: 22.8667px; text-align: center;"><b>Pierwsze zdanie:</b> "</span><span style="text-align: center;"><span style="color: #333333; font-family: "arial" , serif;"><span style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">Wczoraj postanowiłam przeżyć swojego psa*.</span></span><span style="color: #333333; font-family: "arial" , serif; font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">"</span></span><br />
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; line-height: 22.875px;">
<div style="font-size: 14px;">
<b style="line-height: 22.8667px;">Gdzie i kiedy:</b><span style="line-height: 22.8667px;"> Exmoor, wrzosowiska południowo-zachodniej Anglii, Sztokholm, współcześnie</span></div>
<div>
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">
<b>W dwóch słowach:</b> kobieta i pies</div>
<div style="line-height: 22.8667px;">
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8594px;">
<b>Dla kogo: </b>dla miłośników subtelnego napięcia, wyrafinowanych psychogramów, mrocznej, niesamowitej atmosfery i kryminałów z literackimi aspiracjami</div>
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8594px;">
<b style="line-height: 22.8594px;">Ciepło / zimno:</b><span style="line-height: 22.8594px;"> 98</span><span style="line-height: 22.8594px;">°</span></div>
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8594px;">
<span style="line-height: 22.8594px;"><br /></span></div>
<div style="line-height: 22.8594px;">
<span style="line-height: 22.8594px;"><span style="font-size: xx-small;">* tłumaczenie za wydaniem polskim</span></span></div>
</div>
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13288597971236265936noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-4132366995697638929.post-66834921966433583642016-08-02T15:14:00.000+02:002016-08-02T15:14:07.603+02:00Gilly Macmillan "Dziewięć dni" - stary koszmar, nowa odsłona<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaP-MekHHQ4O_waVDiC8GefckMIGGGNzT3i4YeCWhsPNtFRsqIa2ufhpPL7TvE7S9L3084Tb-0phoUIe06HNaw8dWZmSN7sKZ2eO7MrfTKbwaXdUSDBT7IrPUzvHrl_4B2Yjm9GNJly4I/s1600/dziewi%25C4%2599%25C4%2587.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaP-MekHHQ4O_waVDiC8GefckMIGGGNzT3i4YeCWhsPNtFRsqIa2ufhpPL7TvE7S9L3084Tb-0phoUIe06HNaw8dWZmSN7sKZ2eO7MrfTKbwaXdUSDBT7IrPUzvHrl_4B2Yjm9GNJly4I/s400/dziewi%25C4%2599%25C4%2587.jpg" width="250" /></a></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br />
<blockquote class="tr_bq">
Wydawnictwo: Świat Książki<br />
Tytuł oryginału: Burnt Paper Sky<br />
Tłumaczenie: Tomasz Wyżyński<br />
Data premiery: 02.03.2016<br />
Liczba stron: 516<br />
Cena: 36,90 zł</blockquote>
</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Motyw uprowadzenia dziecka w literaturze kryminalnej jest zgrany do granic możliwości. Był już wałkowany w milionach wariantów, od przodu, od tyłu, na łzawo, na hardkorowo, mistycznie, psychologicznie, patetycznie - może tylko komediowo nie sprawdza się zbyt dobrze, wszak tematyka poważna i nie nastraja do śmiechu. Wydawałoby się zatem, że nic nowego w tej materii wymyślić się nie da. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
I słusznie. Debiutancka powieść Gilly Macmillan nie jest odkrywcza. Nie wnosi żadnego novum, ani nie zadziwia innowacyjnością. Tylko kto powiedział, że musi?... Wszystko to już było - odpowiecie. Po co czytać coś, co już setki autorów przeżuło na swój sposób? Szczerze? Nie wiem. Tak jak nie potrafię odpowiedzieć, po co czytamy w ogóle. Bo na to pytanie każdy odpowie inaczej, i nawet ta sama osoba, zapytana dziś, jutro i za dziesięć lat, za każdym razem odpowie inaczej. Bo czasem czytamy, żeby przeżyć coś nowego, czasem zaś, by wciąż na nowo doznawać tych samych emocji. Czasem, by wczuć się w sytuację innych, a czasem, by skonfronotować własne przeżycia z fikcją. By nauczyć się czegoś nowego, ale i spojrzeć na własną prawdę innymi oczami. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Powieść "Dziewięć dni" niewątpliwie wstrząśnie każdą matką, opowiada wszak historię zaginięcia ośmioletniego Benedicta Fincha i jest tym samym dopełnieniem ich najgorszych koszmarów. Matka Bena, Rachel, wychowująca go samotnie po niedawnym rozwodzie z ojcem chłopca, Johnem, spuściła go z oka tylko na chwilę, pozwoliła wybiec naprzód podczas spaceru w lesie, popuszczając tym samym niewidzialną linę, na której każda matka prowadzi swoją latorośl, dając jej mniej lub więcej swobód. I Ben zniknął. I nie wrócił ani tego wieczora, ani w nocy, ani na następny dzień. Oczywiście uruchomiona zostaje cała typowa w takich wypadkach machina policyjno-medialna, przeszukanie lasu, śledztwo, przesłuchania, apele do ludności.<br />
<br />
I choć jest to powieść kryminalna, to jednak autorka nie przekuwa jej w typowy procedural. Owszem, jest dochodzenie, ale Macmillan skupia się na przeżyciach matki, a także, co równie interesujące, na doznaniach głównego śledczego Jima. I tak naprzemiennie zanurzamy się w dwóch różnych koszmarach: tym matczynym, rozpaczliwie-emocjonalnym, i tym mniej oczywistym, policyjnym, desperacko-empatycznym. Wątki te śledzimy dodatkowo z dwóch perspektyw czasowych, co pozwala na wielość domysłów i hipotez, frapujące zawieszenia akcji i niebanalne doświetlenie sytuacji. Autorka nie ogranicza się przy tym do sportretowania targanej skrajnymi emocjami matki, wszystkich etapów jej konfrontacji z tragedią, od poczucia winy, poprzez furię, smutek, aż po bezsilność i pustkę. Jej bohaterowie noszą w sobie coś więcej, mają drugą twarz, niepokojącą, obcą i nieznaną bliskim. </div>
<div>
<br />
Byłam wdzięczna autorce, że nie uległa pokusie nadmiernego zapętlenia wątków, że zachowała umiar w zwrotach akcji, w finale nie wywróciła wszystkiego na siłę, byle zaskoczyć, byle zaszokować. Tu gra się <i>piano. </i>Emocjonalnie, poruszająco, ale realistycznie. Tak wiele można było tu zepsuć. A z takim wyczuciem, elegancko i taktownie wybrnięto z bagniska ludzkich dramatów. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" /></a><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , serif; font-size: 14px; line-height: 22.8667px; text-align: center;"><b>Pierwsze zdanie:</b> "W oczach innych często nie jesteśmy tym, za kogo się uważamy</span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px; text-align: center;"><span style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">.</span><span style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">"</span></span></div>
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;">
<div>
<b style="line-height: 22.8667px;">Gdzie i kiedy:</b><span style="line-height: 22.8667px;"> Bristol, listopad 2013</span></div>
<div>
<div style="line-height: 22.8667px;">
<b>W dwóch słowach:</b> emocjonalna i emocjonująca</div>
<div style="line-height: 22.8667px;">
<div style="line-height: 22.8594px;">
<b>Dla kogo: </b>dla matek, tych aktualnych i potencjalnych, dla szukających skrajnych emocji i cichych tonów, dla czujących głęboko</div>
<div style="line-height: 22.8594px;">
<b style="line-height: 22.8594px;">Ciepło / zimno:</b><span style="line-height: 22.8594px;"> 78</span><span style="line-height: 22.8594px;">° </span></div>
</div>
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13288597971236265936noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-4132366995697638929.post-91355437441868001822016-07-26T17:51:00.001+02:002016-07-26T17:57:06.041+02:00Gard Sveen "Ostatni pielgrzym" - czyli o tym, czy droga zawsze jest celem<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyylmgNideUSWmIdkttVLF6owt5hEQWuePiPM99JFsNVOU_e1cybEb-1LIaHx5fs01al85ntv9b8iXKNA43M2nVVOfgr0wm8b11xr55fmGN1lxoOD10LW50YkOKMdMo0VMoZsM2FfEeeY/s1600/ostatni_pielgrzym01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyylmgNideUSWmIdkttVLF6owt5hEQWuePiPM99JFsNVOU_e1cybEb-1LIaHx5fs01al85ntv9b8iXKNA43M2nVVOfgr0wm8b11xr55fmGN1lxoOD10LW50YkOKMdMo0VMoZsM2FfEeeY/s400/ostatni_pielgrzym01.jpg" width="251" /></a></div>
<blockquote class="tr_bq">
<br />
Wydawnictwo: Media Rodzina<br />
Seria: Gorzka czekolada<br />
Tytuł oryginału: Den siste pilegrimen<br />
Tłumaczenie: Tadeusz Wojciech Lange<br />
Data premiery: 16.10.2015<br />
Liczba stron: 544<br />
Cena: 39,90 zł</blockquote>
<div>
Są takie książki, które w ogóle nie chcą podobać się czytelnikowi. Nie mizdrzą się, nie kokietują, nie uwodzą. Nawet nie szokują, nie wstrząsają, nie wywołują odrazy. Nie, po prostu ani ziębią, ani grzeją. Wprowadzaja w stan doskonałej obojętności. Jest to najgorsze, co można wywołać u czytelnika. Już lepiej niech wkurzają. Ale obojętność?...<br />
<br />
Tymczasem "Ostatni pielgrzym", książka, która z definicji nie powinna pozostawiać obojętnym, przez wyjątkowo długi czas wszelkie emocje czytelnika trzyma w stanie przewlekłej hibernacji. Nie grzeje, nie ziębi. Po prostu się ciągnie strona za stroną, holując przez kolejne napoczęte i niezakończone wątki. Holuje na dwóch płaszczyznach czasowych: z jednej strony mamy porozgrzebywane historie z czasów tuż po zakończeniu drugiej wojny światowej, mętne, niejasne i trudne do powiązania z teraźniejszością. Z drugiej strony jest zbrodnia współczesna i wyjątkowo antypatyczny śledczy, Tommy Bergmann.<br />
<br />
Zwykle nie daję czytanym książkom tak wysokiego kredytu zaufania, jak w przypadku "Ostatniego pielgrzyma". Jeśli coś mnie w książce irytuje, drażni, uwiera lub zwyczajnie nudzi, rezygnuję, dobrze wiedząc, że czasem trzeba poczekać, pozwolić opowieści się rozwinąć. Trudno, mój czas też jest cenny. Szkoda mi go na książki złe, nieudane, czy choćby tylko nietrafione. Nie wiem, co sprawiło, że ta powieść nie podzieliła losu licznych innych, porzuconych w tym roku "arcydzieł". Na pewno nie główny bohater, który, podobnie jak sama powieść, wcale nie chce się podobać czytelnikowi. Facet pod czterdziestkę, świeżo po rozstaniu z partnerką, którą kocha, a jakże, ale też regularnie leje, bo, jak sam mówi, "nie panuje nad sobą". I już nawet nie przemawia na jego korzyść fakt, że się wstydzi, że żałuje, że sobą za to gardzi. Ani to, że jest wyjątkowo nieustępliwym policjantem, typem zawziętego teriera, który, kiedy złapie trop, nie popuści, dopóki zwierzyna nie drgnie ostatni raz w jego szczękach, spływając krwią. Nie dla niego zatem mozolnie brniemy przez kolejne strony.<br />
<br />
Może więc dla Agnes, głównej postaci tej drugiej, wojennej opowieści?... Piękna, młoda, gotowa na wszystko, a jednak kompletnie nieprzygotowana do zadania, do którego ją szkolono. Pół Angielka, pół Norweżka, działaczka norweskiego ruchu oporu, mająca infiltrować środowisko nazistów i robić wszystko to, co w czasie wojny robiły kobiety-szpiedzy. Nie żadna tam Mata Hari, tylko kobieta rozdarta pomiędzy namiętnością do oficera prowadzącego, niewiarą w sens tego co robi i paraliżującym lękiem przed wsypą. Postać tragiczna, choć jest to tragizm zupełnie inny niż to, co znamy z polskiej literatury okupacyjnej. Tak, Agnes, choć nie zaskarbia sobie sympatii, jest przynajmniej bohaterką, której losy magnetyzują.<br />
<br />
I kiedy tak mozolimy się nad tymi przeplatanymi wątkami, niezdecydowani, czy przerwać tę mękę, czy zacisnąć zęby i trwać dalej w tej gęstej jak mdła zawiesina historii, nie zauważamy, że oto minęliśmy półmetek. I że historia ta, której początek tak bardzo nas znużył, zaczyna się do nas lepić, owijać, i już się nie chce odczepić. Tu i tam poszczególne ząbki zaczynają się zaczepiać i tworzyć dość skomplikowany, choć słabo naoliwiony, zgrzytliwy i zacinający się mechanizm, któremu nie można odmówić pewnego uroku. Tak, to nie jest zła historia. Powiem więcej: jest piękna, nawet jeśli nie jest to uroda pozbawiająca tchu, oślepiająca.<br />
<br />
Znamienne jest to, że nie ma tu postaci czysto szlachetnych, kryształowo czystych i szwarccharakterów. Są ludzie trochę zagubieni, wyśmiewani chichotem historii i smagani wiatrami wojennej zawieruchy. Szarzy, zwykli, normalni. Bez tego patriotycznego zadęcia, wyssanej z mlekiem matki misji zbawiania ojczyzny i świata, bez spiżowego błysku. Jakże inaczej pisze Sveen o rodzimym ruchu oporu niż polscy autorzy. Na koniec złoczyńcy poniosą zasłużoną karę, choć to nie wymiar sprawiedliwości ją wymierzy.<br />
<br />
I tak oto uciążliwa pielgrzymka, jaką się okazała lektura tej książki, zakończyła się o wiele lepiej, niż jej pierwsze kilometry. Czasem długi marsz się opłaca, nawet jeśli efektem uboczym są otarcia, bąble i odciski.<br />
<br />
I jeszcze końcowa szpila: czasem trzeba tu przymknąć oko na pewne zgrzyty (wszak była mowa o słabym naoliwieniu mechanizmu). Bo zdarza się, że na stronicach powieści ktoś musi "paść za Führera", na podwórku bawi się "kilka somalijskich dzieci", a kawę podaje kobieta "rodem z Turcji". Nic więc dziwnego, że komuś "głowa zatrzęsła się w czymś, co mogło być tylko płaczem".<br />
<br />
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" /></a><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , serif; font-size: 14px; line-height: 22.8667px; text-align: center;"><b>Pierwsze zdanie:</b> "Dopiero po zaparkowaniu samochodu przed dużą willą z bali młoda pomoc domowa uzmysłowiła sobie, że bramę wjazdową zastała otwartą</span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px; text-align: center;"><span style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">.</span><span style="font-family: "arial" , serif;"><span style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">"</span></span></span><br />
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;">
<div>
<b style="line-height: 22.8667px;">Gdzie i kiedy:</b><span style="line-height: 22.8667px;"> Oslo, Sztokholm, Berlin, II wojna światowa i 2003</span></div>
<div>
<div style="line-height: 22.8667px;">
<b>W dwóch słowach:</b> mozolna i piękna</div>
<div style="line-height: 22.8667px;">
<div style="line-height: 22.8594px;">
<b>Dla kogo:</b> dla cierpliwych i lubiących historie wojenne ze szpiegami w tle</div>
<div style="line-height: 22.8594px;">
<b style="line-height: 22.8594px;">Ciepło / zimno:</b><span style="line-height: 22.8594px;"> 71</span><span style="line-height: 22.8594px;">° </span></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13288597971236265936noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4132366995697638929.post-47697223849394643032016-07-20T15:33:00.001+02:002016-07-20T15:33:29.842+02:00Jens Lubbadeh "Unsterblich" (Nieśmiertelni) - who wants to live forever?...<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEha999nttZvmrV6hWS14RMtpx1B84BWoYwnEINLqCzvKNLUJxY_8MPf_Yhf3gOjmon-LSD-Q_SYu25MBnKx-ySrL_EjWsUKtEqRjoAgFXT6FCjUOEQmf4V6rybocG8P7ILyCudQgq9Jn0c/s1600/Lubbadeh_JUnsterblich_171215.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEha999nttZvmrV6hWS14RMtpx1B84BWoYwnEINLqCzvKNLUJxY_8MPf_Yhf3gOjmon-LSD-Q_SYu25MBnKx-ySrL_EjWsUKtEqRjoAgFXT6FCjUOEQmf4V6rybocG8P7ILyCudQgq9Jn0c/s400/Lubbadeh_JUnsterblich_171215.jpg" width="263" /></a></div>
<br />
<br /><br /><blockquote class="tr_bq">
Wydawnictwo: Heyne<br />Data wydania: 11.07.2016<br />Liczba stron: 448<br />Cena: 14,99 euro</blockquote>
<br />
Na początku utrwalaliśmy nasze podobizny. Nieporadne, skreślone węglem na śnianie jaskini, nietrwałe. Później nauczyliśmy się oddawać realistyczne detale, rzeźbić nasze sylwetki i malować rysy twarzy. Potem nadeszły czasy fotografii - najpierw czarno-białej, potem kolorowej. I film. Dawaliśmy się filmować, utrwalaliśmy obraz i dźwięk. Uwiecznialiśmy gesty, ruchy, przelotny wyraz twarzy, migotanie spojrzenia. A gdyby tak możliwe stało się uwiecznienie całego człowieka, wszystkiego co przeżył, co powiedział, co zrobił? Jak wyglądał? Jak myślał?<br />
<br />
Jens Lubbadeh poszedł za tym odwiecznym marzeniem człowieka. I pokazał nam świat, w którym stało się to możliwe - stworzenie doskonałej kopii człowieka, jego wirtualnego klona, cyfrowej symulacji, kompilacji jego całej osobowości. Świat zasiedliły doskonałe hologramy umarłych, nie do odróżnienia od ich nieżyjących oryginałów. Michael Jackson wciąż nagrywa nowe albumy. Marlene Dietrich gra w filmach Larsa von Triera. A prezydentem Stanów Zjednoczonych znowu został J. F. Kennedy.<br />
<br />
Ben Kari jest pracownikiem koncernu Fidelity i zajmuje się certyfikowaniem "Wiecznych". Uwierzytelnia ich osobowości, pilnuje, by wirtualne ludzkie kopie były jak najbardziej autentyczne, najbardziej zbliżone do oryginału. Lubi swą pracę, wszak dzięki niej może jednocześnie hołdować swej pasji - starym hollywoodzkim filmom. I dzięki niej "uwiecznił" już niejedną wskrzeszoną osobowość. Wszystko zmienia się pewnego dnia w 2044 roku, kiedy znika Marlene Dietrich. I jest to wydarzenie absolutnie niemożliwe, bo "Wieczny" wielkiej diwy filmu zniknąć nie ma prawa - jest przecież "tylko" komputerowym kodem, ciągiem zapisanych na serwerach koncernu Immortal sekwencji zerojedynkowych. A jednak. I to Ben Kari, jako ten, który certyfikował Marlene, wysłany zostaje do Berlina, żeby wyjaśnić sprawę zniknięcia gwiazdy.<br />
<br />
Ten futurystyczny thriller nie byłby thrillerem, gdyby poszukiwania zaginionej aktorki nie zapoczątkowały lawinowych wydarzeń, które rzucą zwyczajnego bohatera w wiry, otchłanie, brudne odmęty i bagna - niektóre czysto wirtualne, inne jak najbardziej realne. "Unsterblich" jest bez wątpienia szybkim akcyjniakiem, i to z całym bagażem towarzyszącym zwykle temu gatunkowi. A bagaż, jak wiadomo, jest nieporęczny i ciąży. Bagaż stereotypów szczególnie. Nie uniknął go również i Jens Lubbadeh, wyposażając Kariego w piękną, a jakby tego było mało, również i mądrą oraz nieustępliwą kobietę, która odegra w misji szeregowego pracownika niebagatelną rolę. To nie jedyny stereotyp, po którym ślizga się autor i jego bohaterowie. Nawet niespodzianki i nieoczekiwane zwroty akcji pojawiają się we właściwych momentach, psując nieco moment zaskoczenia. A jednak, mimo wszystko, nie jest to akcyjniak kiepsko napisany, bowiem ma w sobie ów ukryty napęd, zmuszający do szybszego przewracania stronic, by dowiedzieć się co dalej, choć przecież jako wytrawni czytelnicy doskonale wiemy, co będzie dalej - bohater wpadnie w beznadziejne tarapaty bez wyjścia, z których w ostatnim momencie, cudem właściwie, się wykaraska. Niewiadomą pozostaje tylko, kto i jak umrze po drodze. Pozostawmy tę niewiadomą, niech nią pozostanie jak najdłużej. A skoro już jesteśmy przy matematyce, to na plus zaliczamy autorowi to, że jednak na koniec udaje mu się nas zaskoczyć.<br />
<br />
Znacznie ciekawsza od zwrotów akcji i szybkiego "dziania się" jest wizja przyszłości, którą roztacza tutaj Jens Lubbadeh - twórca, który niniejszą powieścią debiutuje na polu beletrystyki, za to wielokrotnie sprawdził się jako dziennikarz i autor licznych publikacji naukowych. Jest to niepokojący obraz społeczeństwa technologicznego, uzależnionego od mediów i w mediach się zatracającego. Przenikanie się świata rzeczywistego i wirtualnego (zwanego tu Blended Reality) jest zatrważające i niesie ze sobą pytania nie tylko o przyszłość ludzkości, ale i - tak, naprawdę! - sens istnienia w ogóle. Czy istniejemy jako byt biologiczny i śmiertelny? Czy jako komputerowy kod, który po nas zostanie? I czyż nasz byt biologiczny również nie zasadza się na molekularnym kodzie? Gdzie kończy się człowiek, a zaczyna jego symulacja? Czym jest świadomość i wolna wola? <br />
<br />
To wielkie, monumentalne pytania. Nie spodziewajmy się odpowiedzi na nie w sensacyjnej powieści. Nie znajdziemy ich. Ale znajdziemy refleksję. I czasem już pytanie, które pozostanie, by niepokoić i trawić samą swą obecnością, jest już wystarczającą odpowiedzią.<br />
<br />
Kompilacja wielkich pytań i malutkiej filozofii z obfitującą w wydarzenia akcją sprawdza się tu wyjątkowo dobrze. Czytelnik, konfrontowany na co dzień z problematyką Big Data, wszechobecnej inwigilacji i coraz bardziej natrętnych mediów kontrolujących nasze życie, zatrzyma się może w tej huśtawce emocji, i pomyśli. Pomyśli o sobie, o świecie, o życiu. Bo o to przecież chodzi.<br />
<br />
<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" /></a><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.8667px; text-align: center;"><b>Pierwsze zdanie:</b> "</span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px; text-align: center;"><span style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">Deszcz wyglądał tak, jakby miał nigdy nie przestać.</span><span style="font-family: arial, serif;"><span style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">"</span></span></span><br />
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;">
<div>
<b style="line-height: 22.8667px;">Gdzie i kiedy:</b><span style="line-height: 22.8667px;"> Los Angeles, Berlin, Las Vegas, Death Valley, 2044</span></div>
<div>
<div style="line-height: 22.8667px;">
<b>W dwóch słowach:</b> tech noir</div>
<div style="line-height: 22.8667px;">
<div style="line-height: 22.8594px;">
<b>Dla kogo:</b> dla miłośników klasycznej sensacji, fanów Marleny Dietrich, filozofów-amatorów i zainteresowanych techniką przyszłości</div>
<div style="line-height: 22.8594px;">
<b style="line-height: 22.8594px;">Ciepło / zimno:</b><span style="line-height: 22.8594px;"> 80</span><span style="line-height: 22.8594px;">° </span></div>
</div>
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13288597971236265936noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-4132366995697638929.post-22952126074451028192016-06-21T12:57:00.002+02:002016-06-21T12:57:44.668+02:00Mamutek letni, chudzinka...<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhayirtiyGCsSeVb2y0BaAL60qA8gd_yjcG-EY71RkB5cuRx_B38uV2X8BFj5-VWFsTpS4i819LYVSz01AlbjWpGI5wLkPfgNOMy5aACvi3WCP_e2MCxyOzgXI7tHNhsONr8_Z5BC0JbE0/s1600/DSC02353.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhayirtiyGCsSeVb2y0BaAL60qA8gd_yjcG-EY71RkB5cuRx_B38uV2X8BFj5-VWFsTpS4i819LYVSz01AlbjWpGI5wLkPfgNOMy5aACvi3WCP_e2MCxyOzgXI7tHNhsONr8_Z5BC0JbE0/s400/DSC02353.JPG" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
Świat się zmienia, zmieniają się i mamuty. Wszystko się dygitalizuje, mamuty z dalekiej Polski w mig mkną do Dachau, elektroniczne, eteryczne, nieuchwytne dla oka i obiektywu kamery. Więc i te realne coraz rzadsze, chudsze, cherlawe. Pozwólcie, że z tym większą dumą zaprezentuję mamutka letniego, upolowanego zaledwie wczoraj. Choć wątły, to ma swój ciężar gatunkowy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_uFpnM5AkZctcQ_ET8PW1fF41IswxtwkLl58glCPxqUvvCFYYiktA3UuCitUJ01oOZt5qn8E9eUYhK0rZ90IQT2G4hGoO83_lgZ8Ap3oFqf-0L54BitJhtkqOfIkhn-zRrrhExLJZwhw/s1600/DSC02354.ARW" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_uFpnM5AkZctcQ_ET8PW1fF41IswxtwkLl58glCPxqUvvCFYYiktA3UuCitUJ01oOZt5qn8E9eUYhK0rZ90IQT2G4hGoO83_lgZ8Ap3oFqf-0L54BitJhtkqOfIkhn-zRrrhExLJZwhw/s400/DSC02354.ARW" width="400" /></a></div>
<br />
Zacznijmy od trąby... czyli "Skóry" (to trąby, czy skóry?) <b>Toni Morrison</b>. Tuż obok kopytko przednie (nie wiem, czy mamuty mają kopytka, łapy, czy nogi? no bo nie racice?...), czyli "Rybacy" <b>Chigozie Obiomy</b>. Zauważcie, obie te książki to klimaty afrykańskie, jedne z moich ulubionych. I nie chodzi bynajmniej o egzotykę, ale o zderzenie kultur, odmienność i szeroko pojęta obcość i wyobcowanie. Literatura z nieco wyższej półki, która może wreszcie mnie zadowoli... Do kompletu Lucy, czyli cztery litery (czy mamuci kuper nie powinien zawierać więcej liter?), czyli <b>Elizabeth Strout</b>. Nic tej autorki wcześniej nie czytałam, zachęciło mnie kilka opinii z internetów.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLo9mfEpXx_81KK7h9jupt9W1cSUlVUblLIe5oTeUvjq1MGmPHILeKMbQrURkBx30BiFVp-PKDtoO7Jxt5wJerTsnhLbRAlFx3yVDzW-aU0takwpyrLuryCz0KZ9Rf6lkmRUCdFYPMBfs/s1600/DSC02355.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLo9mfEpXx_81KK7h9jupt9W1cSUlVUblLIe5oTeUvjq1MGmPHILeKMbQrURkBx30BiFVp-PKDtoO7Jxt5wJerTsnhLbRAlFx3yVDzW-aU0takwpyrLuryCz0KZ9Rf6lkmRUCdFYPMBfs/s400/DSC02355.JPG" width="400" /></a></div>
<br />
Kontynuujmy nóżkę przednią, czyli <b>Lema</b>. "Niezwyciężonego" nie było do tej pory w mojej biblioteczce, kompletuję, trzeba mieć, trzeba znać. Dalej twarz (no bo nie napiszę salceson), czyli książka szumnie od dawna zapowiadana i równie entuzjastycznie opiniowana, czyli "Biała Rika". Na razie dołącza do dwóch innych powieści <b>Magdaleny Parys</b>, które czekają na przeczytanie, ale coś mi mówi, że "Białą Rikę" przekąszę w pierwszej kolejności. No i czerep, czyli "Samotność" <b>Huberta Klimko-Dobrzanieckiego</b>. Nie mogłam nie kupić książki tak zatytułowanej.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5AaNy-kIooHNFNImzsJQsdloZXsqVNczHEvCwBMfl7aXOW8lE9tMbQKtagj8qk4mNVt49uQDallAuuB_W0yO6-3Af2So8a8lOng-1lyPrtq66-evy4YMlJiEB6ASTf7d9HeziCl-eQEk/s1600/DSC02356.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5AaNy-kIooHNFNImzsJQsdloZXsqVNczHEvCwBMfl7aXOW8lE9tMbQKtagj8qk4mNVt49uQDallAuuB_W0yO6-3Af2So8a8lOng-1lyPrtq66-evy4YMlJiEB6ASTf7d9HeziCl-eQEk/s400/DSC02356.JPG" width="266" /></a></div>
<br />
Pora na trzewia, czyli "Rzekę złodziei" <b>Crummeya</b>. Przyznam, że mam wszystkie jego książki wydane przez Wiatr Od Morza, żadnej nie przeczytałam, choć chwalicie, polecacie. Jasne, że kupuję po to, by czytać, ale w tym wypadku ta oczywista motywacja okraszona jest szczyptą sympatii do tego niezwykłego wydawnictwa. Lubię takie małe, zadziorne i bojowe. Mamucią klatą jest trzeci tom detektywistycznego cyklu <b>Kinga </b>(będąc na Djerbie, zmęczyłam drugi tom). I zgrabna tylna nóżka czyli <b>Gianrico Carofiglio</b>. Cóż, ma w sobie coś takiego ten Włoch, że go po prostu, irracjonalnie i bez żadnego uzasadnienia, lubię. I lubię WAB za to, że konsekwentnie wydaje tego autora.<br />
<br />
No dobra, dość tych przechwałek. A teraz nieśmiało zapytam, licząc, że odpowiedź załagodzi mi nieco mękę wyboru: o której z tych części zacnego ciała chcielibyście przeczytać w moim wykonaniu? Obiecuję, że pójdę za Waszymi sugestiami!<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13288597971236265936noreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-4132366995697638929.post-743832625402865952016-06-19T11:40:00.002+02:002016-06-19T11:40:42.507+02:00Ryan Gattis "Miasto gniewu" - Winslow meets Elroy<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlf6emRxO-K31-esxZ6fw8baPMi76tiixjES5Wryf8OxUk119St6_4fjYAPqY6QeszZIzJ7IbnvhW5OKHfOvNSEqo2zP64mF6Tt_5V2Ah4Zth0efepzFkONoh1TFMv6oqPJayPR4fA3bY/s1600/miasto-gniewu.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlf6emRxO-K31-esxZ6fw8baPMi76tiixjES5Wryf8OxUk119St6_4fjYAPqY6QeszZIzJ7IbnvhW5OKHfOvNSEqo2zP64mF6Tt_5V2Ah4Zth0efepzFkONoh1TFMv6oqPJayPR4fA3bY/s400/miasto-gniewu.jpg" width="251" /></a></div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.8667px; text-align: center;"><b><br /></b></span>
<blockquote class="tr_bq">
Wydawnictwo: Czarna Owca<br />Seria: Czarna Seria<br />Tytuł oryginału "All Involved"<br />Przekład: Robert Sudół<br />Data wydania: maj 2016<br />Liczba stron: 464<br />Cena: 29,99 zł</blockquote>
<div class="spec_kol">
<br /></div>
<div class="spec_kol">
Sześć dni. 53 ofiar śmiertelnych. Ponad 2000 rannych. 11000 pożarów. Niemal tyle samo aresztowań. Szkody na ponad miliard dolarów. Los Angeles, pamiętne sześć dni na przełomie kwietnia i maja 1992, które wypaliły czarną dziurę w historii miasta i państwa, po tym, jak złożona w większości z białych ława przysięgłych uniewinniła czterech białych policjantów, którzy brutalnie pobili Afroamerykanina Rodneya Kinga. </div>
<div class="spec_kol">
<br /></div>
<div class="spec_kol">
To o tym jest ta książka. Pomyli się jednak ten, kto spodziewa się tutaj obiektywnego obrazu, neutralnej dokumentacji tamtych wydarzeń. Owszem, Ryan Gattis jest mistrzem researchu, spędził ponad dwa lata na wnikaniu w tamten czas, rozmowach z ludźmi, którzy byli świadkami i uczestnikami ówczesnego spektaklu przemocy, gromadzeniu danych, relacji i emocji. Ale nie na danych i faktach się skupia, tylko na emocjach. I nie faktom i danym każe przemawiać, lecz ludziom. Dokładniej rzecz biorąc, każe oddaje głos siedemnastu narratorom. Siedemnaście głosów, siedemnaście perspektyw, siedemnaście różnych historii, zaczepiających się czasem jednym detalem, czasem zrośniętych ze sobą jak syjamskie bliźnięta. Przemawiają <i>chicanos </i>- członkowie meksykańskich gangów, strażak, pielęgniarka, żołnierz elitarnej jednostki wojskowej, bezdomny weteran wojny w Wietnamie. Opowiadają o braku perspektyw, o niemożności wyrwania się z gangsterskich struktur i getta, o narkotykach, szaleństwie przemocy, ale też o nadziei i miłości, rodzących się w popielisku agresji. </div>
<div class="spec_kol">
<br /></div>
<div class="spec_kol">
Gattis pominął klasyczną narrację, nie znajdziemy tu również typowej dla powieści sensacyjnych intrygi, plotu, zagadki. Od początku wiadomo, czym się zaczyna i czym skończy ta opowieść. Odejście od utartych schematów może się wydać zwykłym manewrem dla zwiększenia oryginalności, w rzeczywistości jest czymś znacznie istotniejszym: próbą przywrócenia głosu tym, którzy przeżyli tamte dni (i tym, którzy nie przeżyli). Ale Gattis, przekazując narrację świadkom tamtejszych apokaliptycznych dni, pokazuje także, jak cienka, krucha i delikatna jest granica między tak zwaną cywilizacją a anarchią, między człowieczeństwem a barbarzyństwem. I jak łatwo zablokować hamulce, powstrzymujące nas przed wirem przemocy i nienawiści.</div>
<div class="spec_kol">
<br /></div>
<div class="spec_kol">
Jest to rzecz brutalna, bez dwóch zdań, ale i szczera, autentyczna. Również dlatego, że Gattis ma rzadki dar: potrafi bezbłędnie oddawać idiolekty. Kiedy opowiada gangsta, to jest to najeżona chujami i kurwami, pełna kolokwializmów, niezgrabna, językowo uboga, ale niesamowicie żywa i autentyczna gadka człowieka bez wykształcenia, który słownym nieokrzesaniem dodaje sobie maczyzmu i chojractwa. Jest w tym językowa brawura, kaskaderstwo wręcz, przypominające miejscami monologi bohatera "Ślepnąc od świateł" Żulczyka. Zupełnie inaczej brzmi opowieść żołnierza czy pielęgniarki. Niesamowita jest opowieść graficiarza, Nie mam wątpliwości, że nie wszystkie detale, odcienie i półtony tej polifonii udało się oddać w przekładzie, wydaje się jednak, że tłumacz, który miał przed sobą iście herkulesowe zadanie, zrobił wszystko, by przekaz ten zabrzmiał prawdziwie. Mimo wszystko nie spodziewajcie się jakichś wyjątkowych uniesień podczas lektury. Wsłuchiwanie się w niektóre z tych szorstkich głosów jest męczące, uciążliwe i nieprzyjemne. Nikt nie powiedział jednak, że zaglądanie w głowy <i>chicanos </i>jest czystą przyjemnością. </div>
<div class="spec_kol">
<br /></div>
<div class="spec_kol">
Nie jest to książka dla każdego. To rzecz raczej niszowa, która znajdzie uznanie czytelnika poszukującego czegoś spoza mainstreamu. Czegoś innego, ale autentycznego, oryginalnego. I z wielkim ładunkiem prawdziwych emocji. </div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.8667px; text-align: center;"><b><br /></b></span>
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" /></a><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.8667px; text-align: center;"><b>Pierwsze zdanie:</b> "</span><span style="background-color: white; text-align: center;"><span style="color: #333333; font-family: Arial, serif;"><span style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">Jestem w Lynwood, to South Central, w pobliżu Atlantic i Olanda, przykrywam folią aluminiową niezjedzoną fasolę z urodzinowego kinderbalu, gdy nagle każą mi jechać do domu i raczej nie stawiać się do pracy nazajutrz.</span></span><span style="color: #333333; font-family: arial, serif;"><span style="font-size: 14px; line-height: 22.8667px;">"</span></span></span><br />
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;">
<div>
<b style="line-height: 22.8667px;">Gdzie i kiedy:</b><span style="line-height: 22.8667px;"> LA, przełom maja i kwietnia 1992</span></div>
<div>
<div style="line-height: 22.8667px;">
<b>W dwóch słowach:</b> wielogłos eskalacji</div>
<div style="line-height: 22.8667px;">
<div style="line-height: 22.8594px;">
<b>Dla kogo:</b> dla poszukujących autentyku, miłośników literackiego reportażu, ludzi o mocnych nerwach</div>
<div style="line-height: 22.8594px;">
<b style="line-height: 22.8594px;">Ciepło / zimno:</b><span style="line-height: 22.8594px;"> 77</span><span style="line-height: 22.8594px;">° </span></div>
<div style="line-height: 22.8594px;">
<span style="line-height: 22.8594px;"><br /></span></div>
</div>
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13288597971236265936noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-4132366995697638929.post-6543267026907131752016-04-14T09:08:00.002+02:002016-04-14T09:08:55.841+02:00Elisabeth Herrmann "Das Dorf der Mörder" (Wioska morderców) - o palącym skwarze środkowoeuropejskiej pustyni <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikQxLMy_JPFz62VQOwAiJ9MbKKiJn6i2WkAVPTpzOxzDfjE-q7Hsfzjh7oafPa8zKLe8oR0GHJKzz5fXpCeSIke_VZg5f7pB4lqr4fG9FYENB2vhE0M6-e2LrApVXh2VEwyCcqKkS-QSE/s1600/dorf.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikQxLMy_JPFz62VQOwAiJ9MbKKiJn6i2WkAVPTpzOxzDfjE-q7Hsfzjh7oafPa8zKLe8oR0GHJKzz5fXpCeSIke_VZg5f7pB4lqr4fG9FYENB2vhE0M6-e2LrApVXh2VEwyCcqKkS-QSE/s400/dorf.jpg" width="250" /></a></div>
<br />
<br /><blockquote class="tr_bq">
Wydawnictwo: Goldmann<br />Data wydania: 25.02.2013<br />Liczba stron: 480<br />Cena: 9,99 euro</blockquote>
<div>
<br /></div>
<div>
Źle wydano tę książkę. Nie o tej porze roku. Ta książka powinna ukazać się latem. Tak, by czytać ją w sierpniowe skwary, kiedy słońce przydusza człowieka do ziemi, kiedy świat zastyga w bezruchu, przyczajony w letargu, wyczekujący deszczu. Burzy. Ulgi. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Bo tak pamiętam tę powieść - czytałam ją trzy lata temu - była duszna, skwarna, mroczna. I to tę atmosferę zapamiętałam najbardziej. Owszem, jest w tej książce Berlin, ale to prowincja stanowi jej rzeczywiste kulisy. Bezludzie, upiorne, wyludnione wioski na terenach byłego enerdówka, gdzie nie chce mieszkać nikt, bo beznadzieja, bezrobocie, bezmożność. Zostali już tylko ci, którzy nie mają dokąd pójść. I ci, którzy muszą. Lub się ukrywają. Strzegą mrocznej tajemnicy. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Z tej książki pamiętam też młodą niepokorną policjantkę, której imię brzmi identycznie jak znana marka margaryny. Sanela Beara. Kobieta wyposażona w niezawodny moralny kompas, który prowadzi ją na przełaj we właściwym kierunku, na wskroś, po wertepach, wybojach i przez przeszkody. Wkurzająca. Momentami dziecinnie naiwna. Taka, której poczynania skrycie komentujemy wołaniem "nie, nie rób tego". Jest jak burza, jak taran, a czasem jak upierdliwy komar, niedający spać po nocach, ale w końcu dopinający swego. Nie zważając na szkody uboczne. I na to, że może błyskawicznie zakończyć żywot zgnieciona na miazgę jednym klapsem ręki giganta. Pamiętam, jak niewiarygodna wydawała mi się jej wojenna trauma. No bo jak to? Żadna młoda dziewczyna nie powinna zmagać się z wojenną traumą we współczesnej Europie. Nie tu. Nie u nas. A jednak. I pamiętam rozdźwięk, prawie dysonans, jaki wywoływała ta postać w opozycji do jej przełożonego i mentora, komisarza Gehringa, starego wygi, pławiącego się w komforcie doświadczenia, wieku, nieomylności. Konfrontacja tych dwojga była źródłem wielu napięć, antagonizmów, tarć. I czegoś pozytywnego, nieuchwytnego, co dopiero się kształtuje, kiełkuje, i nie wiadomo, czym się stanie, kiedy będzie duże. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Pamiętam też dobrą intrygę, zapętloną, nieoczywistą, szarpiącą nerwy. Taką bardzo skandynawską w wymowie. Brutalną. Drastyczną. Momentami aż za bardzo. Ale wybaczamy te lekkie naciągania, wybaczamy sztuczki Elisabeth Hermann, bo ulegamy jej, dajemy się wodzić za nos i wpadamy w tę mroczną, gorącą atmosferę prażonych słońcem pól i upiornej wioski, w której wciąż mieszka zło. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
I jeśli po trzech latach od lektury w pamięci zostają takie rzeczy, to nie była to lektura zła, albo niepotrzebna. Nie dajcie się zwieść tandetnemu tytułowi. Tu kryje się się więcej. Znacznie więcej.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
PS. Książkę tę właśnie wydał u nas Prószyński i Ska.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" /></a><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.8667px; text-align: center;"><b style="font-weight: bold;">Pierwsze zdanie:</b> "<i>Pomocy</i></span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.8667px; text-align: center;">."</span><br style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;" /><div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;">
<div>
<b style="line-height: 22.8667px;">Gdzie i kiedy:</b><span style="line-height: 22.8667px;"> Berlin, Wendisch Bruch, współcześnie</span></div>
<div>
<div style="line-height: 22.8667px;">
<b>W dwóch słowach:</b> mroczno, duszno</div>
<div style="line-height: 22.8667px;">
<div style="line-height: 22.8594px;">
<b>Dla kogo:</b> dla szukających mrocznego napięcia, psychologicznych zawijasów i dobrej intrygi</div>
<div style="line-height: 22.8594px;">
<b style="line-height: 22.8594px;">Ciepło / zimno:</b><span style="line-height: 22.8594px;"> 81</span><span style="line-height: 22.8594px;">° </span></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13288597971236265936noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-4132366995697638929.post-20459391543302340152016-02-09T16:53:00.001+01:002016-02-09T16:53:53.727+01:00David Mitchell "Czasomierze" - tik-tak, tik-tak... <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjE8iHLr-8t7gYfFEuJbcC3iqcS87YtDS92IS7bUsGNSwIiH9zky0qq42hJY9aE-s8cZoOxzIB2K7y99Ck1FF-1gxGsgBf3YdiQcLmMaJBmKiItNGVTqWaLYv9qZl2sgyMfdYg4t12n2no/s1600/uczta_wyobrazni_czasomierze.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjE8iHLr-8t7gYfFEuJbcC3iqcS87YtDS92IS7bUsGNSwIiH9zky0qq42hJY9aE-s8cZoOxzIB2K7y99Ck1FF-1gxGsgBf3YdiQcLmMaJBmKiItNGVTqWaLYv9qZl2sgyMfdYg4t12n2no/s400/uczta_wyobrazni_czasomierze.jpg" width="266" /></a></div>
<br />
<br /><br /><blockquote class="tr_bq">
Wydawnictwo: MAG<br />Seria: Uczta Wyobraźni<br />Tytuł oryginału: The Bone Clocks<br />Tłumaczenie: Justyna Gardzińska<br />Liczba stron: 666<br />Data wydania: 22 stycznia 2016<br />Cena: 55 zł</blockquote>
<br />
Mariaż literatury wysokiej z popkulturowym trashem - karkołomne połączenie. Dla wielu wręcz mezalians, dowód złamania odwiecznego tabu, dyskwalifikujący i wykluczający z szacownego grona poważnych literatów. Co na to David Mitchell? Mitchell zapewne skwitowałby te zarzuty wzruszeniem ramion, bowiem ów brytyjski wirtuoz słowa, perfekcyjnie do bólu, bez zmrużenia oka miesza gatunki i rejestry, żonglując słowem, bohaterami i czasem, nic sobie nie robiąc z reguł, granic i zasieków, a już najmniej tych, które ustalają opiniotwórczy krytycy. Już niejednokrotnie dowiódł, że radzi sobie w każdym literackim terenie, ba, wkradł się w łaski nie tylko wymagającego czytelnika, ale i równie wymagającego, choć inaczej, Hollywoodu, nie mówiąc o wybranych krytykach - wszak nie od parady jest od jakiegoś czasu dyżurnym kandydatem do nagrody Bookera.<br />
<br />
Można Mitchelowi zarzucać, że łamie tabu, że przyczepia kwiatki do kożucha, że od lat pisze cały czas tę samą książkę, że ulega gustom masowego czytelnika, ale nie da się zaprzeczyć, że jest jednym z najważniejszych brytyjskich współczesnych powieściopisarzy.W dodatku pisarzem, który oprócz wyjątkowego talentu kameleona, dzięki któremu bez trudu wtapia się w każde tło, posiadł umiejętność wczuwania się w puls świata. Wie, jakim rytmem bije i wyłapuje każdą arytmię. I opowiada o tym, co usłyszy.<br />
<br />
Nie inaczej jest w "Czasomierzach", jego najnowszej książce. To również jest książka "montażowa", oparta na sprawdzonym schemacie znanym już choćby z "Widmopisu" czy "Atlasu chmur". Z kawałków kolorowego szkła autor konstruuje epizody, które, potrząśnięte i wymieszane jak w kalejdoskopie układają się w pewien wzór. Tutaj najpierw przenosimy się w rok 1984, by poznać piętnastoletnią, głupiutką i naiwną Holly Sykes, przeżywającą akurat nastoletni bunt i pierwsze miłosne rozczarowanie. Postać ta będzie nam towarzyszyć do samego końca, jest bowiem spoiwem tej powieści, swoistym emulgatorem, który połączy jej treść. Tu i ówdzie zniknie nam z oczu, pojawi się w roli mniej lub bardziej niemej statystki, by wciąż powracać i w końcu stać się kluczem do całej historii. Ważna postać, fundamentalna. Bardzo mi bliska. Także dlatego, że zaledwie rok starsza ode mnie. Ja też byłam piętnastolatką w latach osiemdziesiątych. Dwudziestolatką w dziewięćdziesiątych. I będę siedemdziesięciolatką (oby) w latach czterdziestych tego wieku, kiedy powieść ta (i świat, jaki znamy) będzie chylić się ku końcowi.<br />
<br />
To, co zaczęło się jako opowieść coming of age, staje się łotrzykowską powieścią akademicką, następnie małżeńskim dramatem, wojennym reportażem, biografią przekwitającego literata, najczystszą fantastyką z elementami potterowskimi, by skończyć jako posępne, realistyczne postapo. I w każdym, ale to absolutnie każdym z tych gatunków (czy też epizodów) Mitchell doskonale się sprawdza jako narrator, charakteryzator i dekorator. Aż trudno uwierzyć, że nigdy nie był w szwajcarskich Alpach, zapewne nigdy też nie był w pogrążonym w wojnie Iraku, a jednak wierzymy w każde słowo wkładane w usta bohaterów i każdy umieszczony na kartach powieści rekwizyt. Kupujemy rewelacyjnie oddany idiolekt studenckiej brytyjskiej braci lat dziewięćdziesiątych, a kiedy narrator staje się Crispinem Hersheyem, nabieramy podejrzeń, że ta postać to alter ego samego pisarza, choć przecież widzimy te aluzje i mrugnięcia okiem, dostrzegamy rozrzucone w lesie okruszki, widzimy podobieństwo "Suszonych embrionów" i "Martwych dzieci" (więc jednak Martin Amis?), tropimy dalej i znajdujemy inne analogie (czy to Conrad?), witamy bohaterów innych powieści Mitchella, potykamy się o odniesienia, nawiązania, szarady. Wydaje się, że i autor, i czytelnik świetnie się przy tym bawią - autor kładąc tropy, czytelnik je odnajdując. Hasło "zabawa" jest przy tym niezmiernie ważne, bo nie sposób nie traktować z przymrużeniem oka pulpowych wtrętów, żywcem wyjętych z kultury masowej, śmieciowej. Pewien dystans jest konieczny, inaczej będą zgrzytać metafizyczne motywy i wątki ("Jesteśmy Anachoretami Kaplicy Zmierzchu Katara Ślepca Klasztoru Tomasjanów z Przełęczy Silderhorn" - Jeeezuuuuu!....), a widowiskowy showdown w Kaplicy Zmierzchu, miast dreszczu napięcia, wywoła w nas najwyżej paroksyzm śmiechu.<br />
<br />
Ta upojna zabawa kończy się jednak w ostatnim epizodzie, zupełnie jakby Mitchell chciał powiedzieć "dobrze, dzieci, pośmialiśmy się, pogadaliśmy, ale sprawy mają się następująco. Chodzi o..."<br />
<blockquote class="tr_bq">
"(...) chodzi o wszystko. O tereny, które zamieniliśmy w martwe pustkowia, o góry lodowe, które przez nas stopniały, o Golfstrom, który przez nas zmienił kierunek, o rzeki, które przez nas wyschły, o wybrzeża, które zalaliśmy, o jeziora, które zadusiliśmy ściekami, o morza, które zabiliśmy, o gatunki, które przez nas wymarły, o faunę zapylającą, której przez nas już nie ma, o zmarnowaną przez nas ropę, o lekarstwa, które przez nas straciły moc działania, o złotoustych kłamców, których wybraliśmy na wysokie urzędy - wszystko po to, byśmy nie musieli zmieniać naszego wygodnego stylu życia. Ludzie mówią o Ociemnieniu, jak nasi przodkowie mówili kiedyś o pladze dżumy - jakby zesłał je zagniewany Bóg. Ale to nasze dzieło, to my powoli sprowadzaliśmy ociemnienie z każdym przejeżdżonym bakiem ropy. Moje pokolenie obżerało się do nieprzytomności w Restauracji Ziemskich Zasobów, wiedząc - choć temu zaprzeczało - że zwiejemy od stołu i zostawimy wnukom otwarty rachunek, jak dług, którego nigdy nie będą w stanie spłacić."</blockquote>
Mną ten fragment do głębi wstrząsnął. Wyrwany z kontekstu brzmi niczym bełkot radykalnego ekofanatyka, zielonego oszołoma, wegetarianina i cyklisty. Umieszczony w scenerii ostatniego epizodu, wszczepiony w myśli Holly Sykes staje się manifestem i pełnym skruchy wyznaniem winy - bo już nie ostrzeżeniem. Mitchell powiedział w jedym z wywiadów, że wyzwania wobec ludzkości są teraz liczniejsze i trudniejsze niż kiedykolwiek. Im trudniejsze wyzwania, tym mroczniejsze literackie wizje. A im mroczniejsza przyszłość, tym jaśniejszy płomyk nadziei. Który gdzieś tam się jarzy. Zawsze.<br />
<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" /></a><b style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.8667px; text-align: center;"><b>Pierwsze zdanie:</b> </b><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.8667px; text-align: center;">"Rozsuwam zasłony w moim pokoju, widzę spragnione deszczu niebo i szeroką rzekę pełną statków i łodzi, ale ja już myślę o czekoladowych oczach Vinny'ego, o strużce szamponu, która spływa po jego plecach, o jego ramionach zroszonych kroplami potu, o jego cwaniackim uśmiechu, i serce wali mi jak wściekłe."</span><br />
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;">
<div>
<b style="line-height: 22.8667px;">Gdzie i kiedy:</b><span style="line-height: 22.8667px;"> Gravesend, Cambridge, Sainte-Agnès, Brighton, Irak, Australia, Nowy Jork, Sheep' Head i parę innych miejsc, 1984-2043</span></div>
<div>
<div style="line-height: 22.8667px;">
<b>W dwóch słowach:</b> tygiel i kalejdoskop</div>
<div style="line-height: 22.8667px;">
<div style="line-height: 22.8594px;">
<b>Dla kogo:</b> dla osób eko i nieeko, dla purystów gatunkowych i lubiących misz-masz, dla miłośników prozy gęstej, nasyconej, pełnej odniesień, smaczków i ukrytych znaczeń</div>
<div style="line-height: 22.8594px;">
<b style="line-height: 22.8594px;">Ciepło / zimno:</b><span style="line-height: 22.8594px;"> 98</span><span style="line-height: 22.8594px;">° </span></div>
</div>
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13288597971236265936noreply@blogger.com55tag:blogger.com,1999:blog-4132366995697638929.post-63824228920240577542016-02-02T15:36:00.002+01:002016-02-02T15:36:42.693+01:00MyBooks czyli ABC doradzania<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbyVnKJsAj5AXG9814zGCvaiqWItM0Fe5mZ8ufWCqVYR0UoVTaseploYx61U7MqM6jbnGWrZzz3NXQmUBXFMr8a7B_GvmBG1QP20IcX21T0l-hIPxFdoy_VlXGL68IXFtWYFcfuOJMW-w/s1600/DSC01946.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="361" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbyVnKJsAj5AXG9814zGCvaiqWItM0Fe5mZ8ufWCqVYR0UoVTaseploYx61U7MqM6jbnGWrZzz3NXQmUBXFMr8a7B_GvmBG1QP20IcX21T0l-hIPxFdoy_VlXGL68IXFtWYFcfuOJMW-w/s400/DSC01946.JPG" width="400" /></a></div>
<br />
Nie pamiętam już, w jaki sposób trafiłam na stronę księgarni MyBooks. Z reguły zaopatruję się w książki wielokanałowo i przede wszystkim kieruję się komfortem, bo cenowo w Niemczech nie da się zawalczyć: ustawa zobowiązuje wszystkich księgarzy do jednakowych cen - tych z okładki. Skoro zaś o klienta nie można walczyć ceną, to trzeba inaczej. Mała stacjonarna księgarenka postawi na osobiste doradztwo i przytulną atmosferę. Wielki międzynarodowy gigant skusi obietnicą bezpłatnej dostawy nazajutrz (w większych miastach wkrótce uruchomiona zostanie usługa "sameday" - bezpłatna dostawa do domu w dniu zamówienia). Pamiętajmy, klient obu tych księgarni zapłaci za książkę tę samą cenę.<br />
<br />
Co ma jednak zrobić nikomu nieznana księgarnia internetowa, niewytrzymująca konkurencji z gigantem? Możliwości są trzy:<br />
a) zgarniać z rynku przypadkowo zabłąkanych klientów a potem splajtować,<br />
b) wydać miliony na reklamę, a potem splajtować,<br />
c) wpaść na genialny pomysł, dzięki któremu wyróżni się spośród dziesiątków podobnych internetowych bytów, zdobyć stałych klientów, i nie splajtować.<br />
<br />
Pomysł zaś musiał być iście diabelski, podstępny albo po prostu szalony, skoro zwabił mnie - czytelnika kupującego dużo, czytelnika wrednego, niewiernego, o swoistym, lekko wypaczonym guście i niedającego się wtłoczyć w żadne wyznaczone sklepowym algorytmem ramy. Tak jak wspomniałam na początku, nie pamiętam, po co wlazłam na stronę MyBooks. Może wiedziona ciekawością, może cynizmem. Bowiem pomysłem tej księgarni na przyciągnięcie, a co ważniejsze utrzymanie klienta jest osobiste doradztwo (he, he, ciekawe co mi doradzą, mnie, MNIE!).<br />
<br />
Jak? Całkiem prosto. Wystarczy wypełnić krótki formularz, w którym trzeba odpowiedzieć na dziesięć pytań. Pierwsze z nich to dla kogo ma być książka. Nic prostszego. Dla mnie, oczywista. Drugie: jakim typem czytelnika jesteś. Do wyboru: Vielleser, Wochenendleser, Gelegenheitsleser (czyli dużoczytacz, weekendoczytacz, odczasudoczasuczytacz). No przecież wiadomo.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDuhEEnhofCJSlqcf8dbk_Ezwe7Dkfo0EYS6WzBwmyIiEVFtERXRiuG-H6TNdSh_ibxGew8upnXWfVT1sJBYrM5-520Dhn4dEQTIHOFtmlxTynnRPoHvy_-9063N4opnS-rpYiv73b4bc/s1600/mybooks.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="258" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDuhEEnhofCJSlqcf8dbk_Ezwe7Dkfo0EYS6WzBwmyIiEVFtERXRiuG-H6TNdSh_ibxGew8upnXWfVT1sJBYrM5-520Dhn4dEQTIHOFtmlxTynnRPoHvy_-9063N4opnS-rpYiv73b4bc/s400/mybooks.png" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Trzecie. Gdzie najchętniej czytasz? Ogarniają mnie niejakie wątpliwości. Co to ma do rzeczy? Czy w zależności od tego, czy przeczytam książkę na kanapie czy - za przeproszeniem - na kiblu, polecą mi inną książkę? Twórcy formularza dopuszczają wybór wielokrotny, z czego korzystam. Następnie chcą wiedzieć, jaka jest moja motywacja: czy czytam dla celów rozrywkowych i odprężenia, czy żeby się czegoś nauczyć i zdobyć nowe doświadczenia. Zaczynam się denerwować. Jak to: albo-albo? I gdzie więcej odpowiedzi?... Sfrustrowana klikam to pierwsze i już zaczynam się obawiać poleconych mi tytułów. Kolejne pytanie podoba mi się już bardziej. Pytają, jak staro (młodo) się czuję. Ochoczo odmładzam się o parę latek i jadę dalej. Następne pytanie okazuje się niemal nie do pokonania. Bo mam podać, o jakie książki chciałabym wzbogacić swój księgozbiór. Ale jak to?... ALBO kryminał, ALBO fantasy, ALBO science-fiction, ALBO powieści, ALBO erotykę... no dobra, to akurat mniej. Zastanawiam się, czego mam najmniej i optymistycznie a jednocześnie skromnie klikam ogólne "powieści". Za to kolejne pytanie doprowadza mnie do rozpaczy. Dumam przez kilka minut, waham się i wściekam, że nie mogę wybrać kilku odpowiedzi. Bo wybór jest zabójczy. Jaka ma być Twoja kolejna książka? Jaka? JAKA?!!! Wciągająca. Literacka. Zdumiewająca. Przerażająca. Wymagająca. I jeszcze parę innych. Coś tam w końcu klikam, coraz bardziej przekonana, że nic z tego nie będzie. Na koniec mam podać ulubionych autorów (opcjonalnie) i ulubione książki (też opcjonalnie). Nie podaję. Niech się doradca trochę pomęczy. Ostatnie pytanie: Co preferujesz: bestsellery, klasykę, nowości czy "Geheimtipp" (czyli coś nieoczywistego, książkę dla wybranych). Kusi "Geheimtipp". Niech będzie.<br />
<br />
Gotowe. Teraz pozostaje tylko czekać na trzy propozycje któregoś z książkowych ekspertów, wymienionych na stronie z imienia, zdjęcia oraz krótkiej wizytówki. Jeszcze tego samego dnia dostaję maila z trzema polecanymi książkami. Śliniąc się i dysząc z podniecenia otwieram, klikam. Czytam. Klikam. Cofam. Klikam. I nic, ale to absolutnie nic z zaproponowanych tytułów mnie nie pociąga. Rozczarowana postanawiam zapomnieć o całym eksperymencie i zdać się na własny instynkt.<br />
<br />
Po dwóch dniach sympatyczna <b>Laura </b>podsyła mi trzy kolejne propozycje. Znowu nic. Postanawiam zignorować maila. Nie doceniam Laury. Cierpliwa jest. I uparta. Mija parę dni i Laura odzywa się ponownie. Podrzuca trzy tytuły, prosi o dodatkowe sugestie i zapewnia, że jeśli żaden z tytułów mnie nie zainteresuje, poszuka ponownie. Tym razem jedna z propozycji ewentualnie by mnie interesowała, z naciskiem na "ewntualnie". W przypływie determinacji idę za sugestią Laury i wypełniam formularz ponownie. Tym razem nie chcę się rozrywać, tylko poznawać i doświadczać, klikam w gatunek "s-f" i dla ułatwienia podaję ulubionych autorów i ukochane książki. Stephenson, Watts, Gaimana, Le Guin i jej "Lewą rękę ciemności", a także Simmons i jego cykl "Hyperion". Pełna optymizmu czekam na odzew.<br />
<br />
Tym razem odpowiada <b>Johanna</b>. Podsuwa mi cztery tytuły: pierwszy tom cyklu "Wspomaganie" Davida Brina "Słoneczny nurek", dwie książki Markusa Heitza, które już mam i które kompletnie mnie nie interesują, oraz "Koniec dzieciństwa" Arthura C. Clarke'a. Nieźle. Wprawdzie to już bardziej klasyka niż nowości, jak zaznaczyłam, ale postanawiam dokończyć test i zamówić pierwszą i czwartą pozycję. I w przypływie szaleństwa wypełniam formularz po raz trzeci, tym razem "kryminalnie". Tym razem chcę się rozerwać literacko.<br />
<br />
Jest niedziela, mimo to po południu w skrzynce ląduje mail od... <b>Laury</b>. Zobaczyła, że ponownie wypełniłam formularz i proponuje Nesbo "Krew na śniegu" (czytałam) i trzy trochę zaskakujące tytuły. W zwykłej księgarni bym ich nie znalazła, to pozycje niszowe, nieoczywiste, trochę wariackie. A nawet karkołomne. Bill Moody i "Der Spion, der Jazz spielte" (rok 1968 w Pradze, rzecz o szpiegach i jazzie, jak sugeruje tytuł), "Karkloof Blue" Charlotte Otter (odkrycie z RPA) i "Die lange Reise" Annelie Wendeberg (Sherlock Holmes, Moriarty i jakaś mikrobiologiczna intryga). Szaleństwo. Propozycje tak od czapy, że aż genialne. Korci mnie, żeby zaryzykować. Pójść na ten eksperyment, który nie może się udać. Zamawiam. Szlag by to. A niech tam.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBJaWOSGNk5GCKmK7nQDdCZDKDODN_6EcCEOYMAPWrnSFWEF03Ut2MNZbiD2_I6-AxIC673i-Y1ANHXxFs-zHg605_Q5rQrn-0BHVb9ADSGYYCtdtYMz9ZS9xJrg7A1dTw9kj8NJuVKw0/s1600/DSC01949.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBJaWOSGNk5GCKmK7nQDdCZDKDODN_6EcCEOYMAPWrnSFWEF03Ut2MNZbiD2_I6-AxIC673i-Y1ANHXxFs-zHg605_Q5rQrn-0BHVb9ADSGYYCtdtYMz9ZS9xJrg7A1dTw9kj8NJuVKw0/s400/DSC01949.JPG" width="400" /></a></div>
<br />
Przychodzi paczka. Jedna. Ku mojemu zdumieniu jest to paczka "kryminalna", czyli zamówiona później. Fantastyczna jakoś nie doszła. Za to każda z książek pieczołowicie opakowana w zajebisty fioletowy pergamin, każda z firmową zakładką. Obfotografowałam, obwąchałam, obmacałam, pocmokałam chwilę. Na wpół zdrętwiała z rozkoszy wracam do kompa, żeby trochę popracować. W skrzynce nowy mail od... <b>Johanny</b>. Wyraża nadzieję, że podobały mi się jej propozycje i dorzuca garść nowych, które być może trafią w mój gust. Prześlizguję się wzrokiem po liście. Trzy tytuły: "Hyperion" Simmonsa, "Lewa ręka ciemności" Le Guin i "Żołnierze kosmosu" Heinleina...<br />
<br />
Opada mi szczęka i wszystko inne.<br />
<br />
PS. MyBooks jest berlińskim startupem założonym w 2014 roku przez Antonię Besse, związaną z wydawnictwem Ullstein. W jej zamyśle książka jako produkt a jednocześnie "dobro kulturowe" zajmuje szczególną pozycję na rynku i wymaga szczególnego podejścia. Jej recepta na sukces to indywidualne porady ekspertów. Wysłano już ponad milion maili z propozycjami, jednak księgarnia na nich nie zarabia - doradztwo jest bezpłatne, nie ma obowiązku kupna. Księgarnia zarabia tylko wówczas, gdy klient kupi książkę na portalu. Zamówione książki dostarczane są bezpłatnie, z reguły w ciągu 1-2 dni.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13288597971236265936noreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-4132366995697638929.post-7150587652072076522016-01-27T14:35:00.002+01:002016-01-27T16:11:31.714+01:00Robert Galbraith "Żniwa zła" - no to po zbiorach...<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5SeirkRS_iMRpFuXCgYkmiDlK2RutZHOMY_H8E4YFETCFQq2GTK2jVIEiK4UDbsROJqvDzWfnRg7uU_2bTTWAXJgMRdkBzI-v5Iygd7EO0yg9bGZIJc_9tF9n3n2p_eci7aEGlmsbx08/s1600/%25C5%25BCniwa.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5SeirkRS_iMRpFuXCgYkmiDlK2RutZHOMY_H8E4YFETCFQq2GTK2jVIEiK4UDbsROJqvDzWfnRg7uU_2bTTWAXJgMRdkBzI-v5Iygd7EO0yg9bGZIJc_9tF9n3n2p_eci7aEGlmsbx08/s400/%25C5%25BCniwa.jpg" width="262" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
Wydawnictwo: Dolnośląskie<br />
Tytuł oryginału: Career of Evil<br />
Tłumaczenie: Anna Gralak<br />
Seria: Cormoran Strike 3<br />
Liczba stron: 480<br />
Data wydania: 2015<br />
Cena: 39,90 zł<br />
Pora żniw. Dla ukrywającej się pod pseudonimem pisarki, która już nic nie musi, a tylko może, bo chce. Dla wydawnictw na całym świecie, które zawczasu zapewniły sobie licencję na wydanie pewniaka. Dla księgarzy, zamawiających całe palety pachnących farbą drukarską egzemplarzy. Wreszcie dla tytułowego zła, dojrzewającego przez lata i czekajacego w podekscytowaniu na pierwsze jędrne ziarna, wysypujące się z pochylonych kłosów... Obfite żniwa, udane. Tylko fikcyjni bohaterowie tej powieści coś ciężko przędą. Dla Cormorana i Robin nadeszły ciężkie czasy.<br />
<br />
A wszystko zaczęło się od nogi. Nie, tym razem nie nogi Cormorana, która tak bardzo dała się we znaki detektywowi (i czytelnikom) w dwóch poprzednich odsłonach. Ta noga, o którą tyle szumu, dostarczona została przez kuriera. I była prawdziwa. Znaczy, trupia. Oraz zaadresowana do Robin, rezolutnej asysentki detektywa. Problem w tym, że Robin nie powinna wcale otrzymać tej makabrycznej przesyłki. Bo skąd?... Dlaczego?... Cormoran jest przekonany, że upiorny upominek był przeznaczony dla niego. A jego nadawca pragnie znacznie więcej, niż zaszokować. Zemsty...<br />
<br />
I tu fabuła wchodzi w utarte kryminalne schematy. Możliwych sprawców jest trzech (czterech, jeśli uwzględnić tego preferowanego przez policję i niemal od razu wykluczonego przez detektywa Strike'a). Każdy z trzech podejrzanych był zdolny do zbrodni (bo skoro trupia noga, to i trup). Każdy z nich ma powody do nienawiści i pragnienia odwetu. I wszyscy są nieuchwytni. Ene due rabe... Ten, ten albo ten. Ten prosty wybór wystarcza, by zbudować i utrzymać napięcie do samego końca. Choć tak właściwie ta książka powinna być nudna jak flaki z olejem. Po raz kolejny bowiem niemal kompletna działalność dochodzeniowa detektywa, wspomaganego przez coraz bardziej aktywną asystenktę, sprowadza się do sterczenia pod jakimiś spelunami, mozolnego przemierzania niemiłosiernie długich ulic przerywanego sporadycznymi wyjazdami na prowincję, by i tam sterczeć, a także pochłaniać niewiarygodne ilości śmieciowego jedzenia. Nadmienić należy, że i w dwóch poprzednich tomach Cormoran z upodobaniem nadwyrężał swą nogę, kuśtykając, przemierzając i stercząc. Tam jednak Galbraith... no dobra, Rowling - i tak już wszyscy wiedzą - kreślił prześmiewcze, krytyczne portrety określonego środowiska. Tutaj tego brakuje, Rowling zaś wkracza na grząski teren seryjnych morderców. Grząski, bo wielu autorów wykłada się na tym temacie, popadając w schematy lub zwyczajnie konfabulując z braku znajomości materii.<br />
<br />
A jednak, na przekór wszystkim tym objawom, ta powieść funkcjonuje. Być może za sprawą wyjątkowego zmysłu obserwacji autorki, która nawet szkicując obleśną okolicę, zatrzymuje na sekundę wzrok na jakimś drobiazgu, który wydobywa z całej sceny barwy i dodaje pieprzu. Być może winien jest niezaprzeczalny talent do kreowania postaci - charakterystycznych, niekiedy przerysowanych, ale nigdy nudnych. Być może siłą nośną tego tomu jest swoisty trójgłos, jakim przemawia autorka i z perspektywy naprzemiennie łotra, Robin i Cormorana relacjonuje wydarzenia, okraszone osobistym komentarzem danej postaci. Ale może po prostu jest tak, że Rowling z powodzeniem stosuje swój sprawdzony przepis na serię: tak uzależnić czytelnika od bohaterów, by chciał partycypować w ich życiu. Zasiać w nim ziarno, które kiełkując, będzie łaknęło więcej i więcej, by chciał za wszelką cenę dowiedzieć się, co z tego wyrośnie - piękny kwiat, potężne drzewo czy zwykły kartofel. Bo czy nie jest tak, że śledząc śledzących detektywów, tak naprawdę im kibicujemy? Że nurzając się w ich przeszłości, pragniemy dowiedzieć się więcej o nich samych? Że oddamy wszystko za odpowiedź na jedno tylko pytanie: co dalej z Cormoranem i Robin? Autorka opanowała ten prosty przepis do perfekcji i zręcznie wodzi szamoczącego się w niewiedzy i niepewności czytelnika za nos. Prześlizguje się przy tym po paru ważkich i modnych tematach, które na mur beton poruszą grono czytających: tu trochę przemocy wobec kobiet, tam pedofilia, tu trochę makabreski w postaci rzadkiej aberracji o karkołomnej nazwie akrotomofilia. Wszystko to podane z wielką warsztatową sprawnością, troszeczkę tylko ocierając się o językowy kicz (<i>"był szkarłatną jamą porażającej paniki", "przypominał mu o poplamionych materacach i gęstniejących w nozdrzach miazmatach ojczyma", "nad jej oczami wisiały brwi gęste i krzaczaste jak gąsienice niedźwiedziówek"</i>).<br />
<br />
Efekt? Zaskakujący. To się czyta. Czyta się z pełną świadomością słabych punktów tej prozy, jej ułomności i trików, którymi posiłkuje się autorka, ale z zapartym tchem (no dobrze, przyznam, że momentami podczas najbardziej hardkorowego sterczenia pod spelunami przysypiałam). Fenomelnalne, jak to mimo wszystko działa. I dlaczego u jednych autorów to działa, a u innych nie. Widać nie każdy jest dobrym siewcą, i nie każdy dobrym żniwiarzem.<br />
<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" /></a><b style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.8667px; text-align: center;"><b>Pierwsze zdanie:</b> </b><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , serif; font-size: 14px; line-height: 22.8667px; text-align: center;">"Nie udało mu się zetrzeć całej jej krwi."</span><br />
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;">
<div>
<b style="line-height: 22.8667px;">Gdzie i kiedy: </b><span style="line-height: 22.8667px;">Londyn i parę innych angielskich miast, współcześnie</span></div>
<div>
<div style="line-height: 22.8667px;">
<b>W dwóch słowach:</b> noga i fastfood</div>
<div style="line-height: 22.8667px;">
<div style="line-height: 22.8594px;">
<b>Dla kogo:</b> dla uwielbiających seriale (filmowe i książkowe) i rasowe kryminały</div>
<div style="line-height: 22.8594px;">
<b style="line-height: 22.8594px;">Ciepło / zimno:</b><span style="line-height: 22.8594px;"> 81</span><span style="line-height: 22.8594px;">° </span></div>
</div>
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13288597971236265936noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-4132366995697638929.post-31084088410566603192016-01-23T11:48:00.002+01:002016-01-23T11:48:47.181+01:00Lars Saabye Christensen "Odpływ" - czyli o jednym takim, który współczuł Księżycowi<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhI3SgfezJM8i98QpXB54AWrQIdjYmOhWfFY6kYlbFf-aCXodlPxLegCXaj98Sgq0hL0vOuAIsV8h9jA8bH6rWkcKGKWuGhx3HE1JZNF_gwjVFocpl0oncH078oSiQsLvF-Ke9gV1i2Cfg/s1600/Christensen_Odplyw_m.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhI3SgfezJM8i98QpXB54AWrQIdjYmOhWfFY6kYlbFf-aCXodlPxLegCXaj98Sgq0hL0vOuAIsV8h9jA8bH6rWkcKGKWuGhx3HE1JZNF_gwjVFocpl0oncH078oSiQsLvF-Ke9gV1i2Cfg/s400/Christensen_Odplyw_m.jpg" width="253" /></a></div>
<br />
<br />
<blockquote class="tr_bq">
Wydawnictwo literackie<br />Oryginalny tytuł: Sluk<br />Tłumaczenie: Iwona Zimnicka<br />Data wydania: styczeń 2015<br />Liczba stron: 464<br />Cena: 44,90 zł</blockquote>
Norweska literatura to nie tylko Ibsen i Hamsun albo Nesbø i Fossum. Jednym ze szlagierów eksportowych tego nordyckiego kraju jest od niedawna Lars Saabye Christensen. Pytanie, czy "towarowi" temu bliżej do Hamsuna czy któregoś z lżejszych kalibrów i czy w ogóle jest się czym chwalić.<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiv1JK6-TS2EZhaN7XDEbfPzfpLm_gcGIxebE3b53zu2IhL7RVsl5E96QzkM-cyWwIKcMVBNRg3DkK9spHBwMohFVi_fDH_S_1eAJmUkC5IvPPVb-Q1ZXiKJXfs5BidXaIaqqsFHN5Omiw/s1600/der+sommer.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiv1JK6-TS2EZhaN7XDEbfPzfpLm_gcGIxebE3b53zu2IhL7RVsl5E96QzkM-cyWwIKcMVBNRg3DkK9spHBwMohFVi_fDH_S_1eAJmUkC5IvPPVb-Q1ZXiKJXfs5BidXaIaqqsFHN5Omiw/s320/der+sommer.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Okładka wydania niemieckiego<br />i modny piętrowy tytuł<br />(<i>Lato, kiedy moja <br />matka chciała polecieć na Księżyc</i>)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Christensen rozpoczyna swoją opowieść w pamiętnym roku 1969, roku lądowania pierwszego człowieka na Księżycu i nie jest to data przypadkowa. Dorastający chłopak nazywany przez matkę Chrisem, przez innych Blackiem lub Chaplinem, przez siebie samego zaś Funderem, jak co roku spędza lato w zatoce Oslofjorden. Tym razem jednak wakacje okażą się inne od poprzednich - Funder bowiem przestaje być dzieckiem. I podczas gdy cały świat spogląda w niebo, ku Księżycowi, Funder zakochuje się po raz pierwszy w życiu. Próbuje też napisać wiersz o Księżycu - ma już nawet tytuł - wszak po to przywiózł ze sobą Remingtona. Wiersz powstaje z wielkim bólem, a właściwie wcale nie powstaje. Autsajder Funder, rozdwojony między samotnością z wyboru a pragnieniem przynależności do grupy, wpatruje się godzinami w białą kartkę, rozmyślając o sobie i świecie. Jest inny. Chce być inny, a zarazem nie chce. Nie chce osobliwej przyjaźni z dziwakiem Iverem Maltem, a jednocześnie nie potrafi się przed nią obronić. Wie, że jest pisarzem, ale nie jest w stanie napisać nawet jednej linijki. Współczuje Księżycowi, który od momentu, gdy wyląduje na nim człowiek, nigdy nie będzie już taki jak przedtem. I staje się dorosły. To wyjątkowe lato kończy się zdradą i odarciem z iluzji, ale zasiane ziarno kiełkuje.<br />
<br />
Radykalne fabularne cięcie, które następuje w tym miejscu, może budzić konsternację, jest jednak częścią misternie przemyślanej konstrukcji. Christensen przenosi czytelnika w czasie czterdzieści lat później, do umierającej powoli amerykańskiej mieściny Karmack. Zapadła dziura, w której nie zatrzymują się już pociągi, miejsce bez perspektyw, zamieszkiwane przez ludzi bez przyszłości. Między innymi przez Franka Fratelliego, "Pośrednika", zatrudnionego po to, by przekazywać ludziom wiadomość o śmierci kogoś bliskiego. Z serii tragikomicznych epizodów z życia małego miasteczka wyłania się obraz cywilizacyjnego upadku, a kładzione tu i ówdzie tropy pozwalają domyślać się, jak ta historia ma się do pierwszej części powieści.<br />
<br />
A to nie koniec wolt. Trzecia, ostatnia, przywraca na scenę bohaterów aktu pierwszego, ale w świetle późniejszych wydarzeń zajmują oni w tej przedziwnej konstelacji zupełnie odmienne pozycje. Christensen łączy równym szwem to, co porozcinał, dopina to, co się rozlazło, wywróciwszy uprzednio materię na drugą stronę. Dowodzi w tym wielkiego kompozycyjnego kunsztu. Sposób, w jaki przetasowuje elementy układanki, graniczy z zuchwałością. I to nie tylko na płaszczyźnie konstrukcyjnej. Nie sposób nie zachwycić się warstwą językową: śmiałą, żywą, ale niepozbawioną osobliwego, poetyckiego piękna. Christensen ma dar opowiadania i wykorzystuje go brawurowo. Wie, kiedy uderzyć w humor (znakomity wątek ciotek!), kiedy wzruszyć, kiedy sobie melancholijnie pofilozofować, a kiedy przyprawić całość odrobiną szaleństwa.<br />
<br />
Powieść o dziwnym tytule "Odpływ" kryje w sobie niespodziankę, ale jest także frapującą opowieścią o poszukiwaniu tożsamości. Jest też próbą nakreślenia granic między prawdą a własnym wyobrażeniem o sobie, uchwycenia tego, jak przeżycia i osobowość pisarza wpływają na kreację fikcyjnego świata i odwrotnie.<br />
<br />
Cudze chwalicie?... W tym wypadku słusznie.<br />
<br />
<br />
<div itemprop="productID" style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" style="background-color: transparent;" /></a><span itemprop="price"><b style="font-size: 14px; line-height: 22.88px;">Pierwsze zdanie: </b><span style="font-size: 14px; line-height: 22.88px;">"Ojciec często powtarzał: >>Musisz umieć zbudować dom, zanim będziesz mógł go zaprojektować<<".</span></span></div>
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.88px;">
<span style="line-height: 22.88px;"><b>Gdzie i kiedy:</b> Mała osada w Oslofjorden, Karmack w USA, okolice Baltimore, rok 1969 i współcześnie</span></div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.88px;"><b>W dwóch słowach:</b> fikcja a rzeczywistość</span><br style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;" /><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.88px;"><b>Dla kogo:</b> dla miłośników literackich odkryć, powieści z szaradą i nieszablonowego języka</span><br />
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;">
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8594px;">
<b>Ciepło / zimno: 91</b>°</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13288597971236265936noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-4132366995697638929.post-53415485230438434952016-01-20T09:56:00.000+01:002016-01-20T09:56:46.844+01:00Nagrody za najlepszy kryminał roku przyznane! (Deutscher Krimipreis 2016)Znamy laureatów nagrody Deutscher Krimipreis na najlepszą powieść kryminalną! Jest to najstarsza niemiecka nagroda literacka w tym gatunku, przyznawana od roku 1985 przez jury złożone z krytyków, literaturoznawców i księgarzy. W każdej z dwóch kategorii (kryminały rodzime i zagraniczne) premiowane są powieści "oryginalne pod wzlędem treści, wyróżniające się literacko i dające gatunkowi nowe impulsy". Nagroda Deutscher Krimipreis nie jest dotowana, nie jest również przyznawana publicznie, mimo to należy do najbardziej prestiżowych wyróżnień literackich w Niemczech.<br />
<br />
Oto zwycięzcy:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLeAhaHAjg0_VMzta3KpjOySTdxksJXGp4Xv51wjCGBxZA7QHVdQ3qMYYlbpkpTSwMuwCi0e18yrxSJt3OViO4AuSzMzlv8nkQjLI1jFnSBKPD60WF15POEyv2pRw-BTQlczZ3f_RKeBY/s1600/ani.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLeAhaHAjg0_VMzta3KpjOySTdxksJXGp4Xv51wjCGBxZA7QHVdQ3qMYYlbpkpTSwMuwCi0e18yrxSJt3OViO4AuSzMzlv8nkQjLI1jFnSBKPD60WF15POEyv2pRw-BTQlczZ3f_RKeBY/s200/ani.jpg" width="120" /></a> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNaYMWGCeM6beHNIc1lvW7w-Iu720_16CEvVwRwmI-r4t2ZEZY4wGqWZQbYfeUGp6c5uLKTeQR5oh-PH-jxGXBfVrzoyYnX1W1egFyucX_Z6L5MMhohHH1uLh2gQjPMSf8ZcwdwZsOhKo/s1600/havarie.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNaYMWGCeM6beHNIc1lvW7w-Iu720_16CEvVwRwmI-r4t2ZEZY4wGqWZQbYfeUGp6c5uLKTeQR5oh-PH-jxGXBfVrzoyYnX1W1egFyucX_Z6L5MMhohHH1uLh2gQjPMSf8ZcwdwZsOhKo/s200/havarie.jpg" width="127" /></a> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEje5JzCGAefULnqRRD8J1NLaDiRLAL-ukx7PUEGwVN45HI2TkBkNJ73lwzJSo72uQW6WTquHUJy2yKWbcUloFPwZq6428tUUnr8dhwQrwoAHajWjzj3hW6czG6z-CVkcHQLFjMdjv4HJ-E/s1600/beck.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEje5JzCGAefULnqRRD8J1NLaDiRLAL-ukx7PUEGwVN45HI2TkBkNJ73lwzJSo72uQW6WTquHUJy2yKWbcUloFPwZq6428tUUnr8dhwQrwoAHajWjzj3hW6czG6z-CVkcHQLFjMdjv4HJ-E/s200/beck.jpg" width="125" /></a></div>
<br />
<span style="font-size: large;">1. <b>Friedrich Ani</b> <i>Der namenlose Tag</i></span><br />
<br />
Friedrich Ani jest jedną z najjaśniejszych gwiazd na kryminalnym nieboskłonie. Znany, ale w Polsce, niedoceniany. Zgarnął Deutscher Krimipreis także w roku 2014 oraz 2003, kilkakrotnie zajmował drugie miejsce. Ekscentryczny monachijczyk, autor niezliczonych powieści i scenariuszy filmowych.<br />
Nagrodzona książka to pierwszy tom nowego cyklu o emerytowanym komisarzu Jakobie Francku. Kontaktuje się z nim Winther, ojciec dziewczyny, która dwadzieścia lat temu popełniła samobójstwo. Franck pamięta tamtą sprawę, zapadła mu w pamięć, bowiem to on przekazał matce wiadomość o śmierci córki. Winther nie wierzy jednak w samobójstwo. Dlaczego Winther przychodzi z tym po tylu latach? Co tak naprawdę wydarzyło się dwadzieścia lat temu? Rozpoczyna się dziwne śledztwo-nieśledztwo, szukanie prawdy i winy. Nietypowo opowiedziana historia, nieśpieszna, poetycka i nostalgiczna. Tak spuentowała tę powieść Krimifantamania: <i>Pozostaje po tej lekturze szary spleen. I przeświadczenie, że przeczytaliśmy może niezbyt widowiskowy i mało odkrywczy kryminał, za to głęboko poetycką, pozostawiającą zadzior w duszy opowieść o samotności i milczeniu.</i><br />
Więcej o "Bezimiennym dniu" pisałam <a href="http://krimifantamania.blogspot.de/2015/10/friedrich-ani-der-namenlose-tag.html">tutaj</a>.<br />
<br />
<span style="font-size: large;">2. <b>Merle Kröger </b><i>Havarie </i></span><br />Co za wspaniała powieść! Zwalająca z nóg, bezkompromisowa, niezwykle aktualna. Pisałam o niej <a href="http://krimifantamania.blogspot.de/2015/09/skrotem.html">tutaj</a>. Na Morzu Śródziemnym krzyżują się drogi luksusowego wycieczkowca, kontenerowca i pontonu wypełnionego uchodźcami z Algerii. Spotkanie na morzu będzie stanowiło zwrot w życiu bohaterów, dla jednych z nich będzie końcem, dla innych początkiem. Książkę tę czyta się jak reportaż, jak dokument, mimo to jest powieścią - wielowątkową, mądrą i odważną. Na jej podstawie powstaje właśnie film.<br /><span style="font-family: Verdana;"><span><br /></span></span><div>
<br /><span style="font-size: large;">3. <b>Zoë Beck</b> <i>Schwarzblende</i></span></div>
<div>
<span style="font-size: large;"><i><br /></i></span></div>
<div>
Londyn. Filmowiec Niall Stuart staje się przypadkowym świadkiem śmiertelnego pobicia pewnego żołnierza po cywilu przez dwóch młodych mężczyzn. Niall nagrywa scenę komórką. Jeden ze sprawców podchodzi do niego z zakrwawionym nożem i oświadcza, że popełnił tę zbrodnię w imieniu Allaha. Jego kompan wymachuje flagą państwa islamskiego. Kiedy jakiś czas później Niall otrzymuje zlecenie przygotowania reportażu o tej sprawie, nie wie jeszcze, że został wybrany do tego zadania z okrutną premedytacją. </div>
<div>
Znów bardzo aktualny temat. Krytycy wychwalają tę powieść za jej radykalność i bezkompromisowość, ale bez moralnego wygrażania palcem. Mowa jest o wirtuozerii kompozycji, morderczym tempie, świetnym stylu. </div>
<div>
Przygotujcie się zatem na recenzję w niedługim czasie. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
I najlepsze "międzynarodowe" kryminały roku:</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgi83k9qTOq9wvjgskyIadaX_9aStv32RdDhRfMVK4d67tooLoeInEnp3JFncKhFzS7XkC1ermgYajdV44hOCpWRpn-2lVMk7C3tIxkm91iIDh4J7P7YQ6SUIXRRRjJlp1582OKzxAWI6I/s1600/price.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgi83k9qTOq9wvjgskyIadaX_9aStv32RdDhRfMVK4d67tooLoeInEnp3JFncKhFzS7XkC1ermgYajdV44hOCpWRpn-2lVMk7C3tIxkm91iIDh4J7P7YQ6SUIXRRRjJlp1582OKzxAWI6I/s200/price.jpg" width="130" /></a> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWuad6NiPNrstEHI8dhG3kkdzY5fILEgSgmcXwbQ5L3yyFEU6_JihrsotAy4dhI8LHTLulzmdQM05aDdxdiDuVsWbklDUtYb9aJ4bRWik7dqOitziKOo1JqXciM6zWJfa49U2kRrzCVLQ/s1600/vargas.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWuad6NiPNrstEHI8dhG3kkdzY5fILEgSgmcXwbQ5L3yyFEU6_JihrsotAy4dhI8LHTLulzmdQM05aDdxdiDuVsWbklDUtYb9aJ4bRWik7dqOitziKOo1JqXciM6zWJfa49U2kRrzCVLQ/s200/vargas.jpg" width="125" /></a> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3AmEgquu3OThxNEi74qt-8a5iqvs7JwulDaZxQVelNNm7seLNpURKCDhhC698mLHERmw3XZWnz2wWzpcpUwh-yXSAeeXGnxvrrF4gSUhJRII6P4g8fPBgLRSriASpJhtUXJNoyyFKCkA/s1600/dope.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3AmEgquu3OThxNEi74qt-8a5iqvs7JwulDaZxQVelNNm7seLNpURKCDhhC698mLHERmw3XZWnz2wWzpcpUwh-yXSAeeXGnxvrrF4gSUhJRII6P4g8fPBgLRSriASpJhtUXJNoyyFKCkA/s200/dope.jpg" width="128" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<span style="font-size: large;">1. <b>Richard Price</b> <i>Die unantastbaren (The Whites)</i></span><br />
<br />
Najnowsza powieść Richarda Price, autora znanego bardziej ze znakomitych scenariuszy (nominowane do Oskara Kolor pieniędzy, Ślepy zaułek) niż z powieści, choć te ostatnie były swego czasu wydawane i w Polsce. <br />Bohaterem "Nietykalnych", jak zatytułował tę powieść niemiecki wydawca, jest Billy Graves, niespokojny nowojorski gliniarz. Jak każdy z jego czterech kolegów, on również ma swojego "nietykalnego": brutalnego mordercę, którego nigdy nie udało się schwytać. Kiedy pewnego dnia jeden z "nietykalnych" zostaje odnaleziony martwy, Billy zaczyna podejrzewać swoich najbardziej zaufanych współpracowników. <br />Powieść o niesamowitej dynamice, tempie, szalonym rytmie, synchronicznym z rytmem nocnej metropolii - portret miasta i policyjna soap opera w jednym.<br />Miałam tę powieść w planach, teraz przyśpieszę trochę lekturę. Recenzja wkrótce.<div>
<br /><span style="font-family: Verdana; font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">2. <b>Fred Vargas </b><i>Das barmherzige Fallbeil (Temps Glaciaires)</i></span><br />
<br />W Polsce ukazało się kilka powieści tej francuskiej autorki, ale jakoś nie zagościła na stałe w sercach czytelników. Inaczej w Niemczech - tu jej powieści przyjmowane są z niesłabnącym entuzjazmem. Najnowsza powieść Vargas, wydana pod niemieckim tytułem Das barherzige Fallbeil (Miłosierna gilotyna), stała się wielkim komercyjnym sukcesem, ale i krytycy ją wychwalają i przekonują, że to "przyszłość kryminału", gatunku cierpiącego na brak świeżości i nowych pomysłów. <br />W Paryżu w krótkim czasie znalezione zostają zwłoki nauczycielki matematyki i bogatego magnata. Trop prowadzi do Islandii i tajnej organizacji, której korzenie sięgają rewolucji francuskiej... <br />Powieść okrzyknięto "arcydziełem nieprzewidywalności". <br />Będę testować.<br />
<div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-size: large;">3. <b>Sara Gran</b> <i>Dope (Dope)</i></span></div>
<div>
<span style="font-size: large;"><i><br /></i></span></div>
Jedyna książka, po którą polscy czytelnicy mogą sięgnąć od razu: powieść ta została wydana w roku 2006, dopiero teraz jednak ukazała się na rynku niemieckim. W Polsce opublikowało ją wydawnictwo Książnica (<i>Heroina</i>).<br />Nowy Jork, rok 1950. Josephine (»Joe«) nie miała łatwego życia. Właściwie już dawno powinna zdechnąć gdzieś w jakimś opuszczonym zaułku, z kulką w piersi lub heroiną buzującą w żyłach. Udało jej się jednak wykaraskać z bagna. I kiedy sądzi, że jej się udało zostawić za sobą dawne życie, otrzymuje nieoczekiwaną propozycję: pewna zamożna para oferuje jej 1000 dolarów za pomoc w odnalezieniu córki, która zniknęła w podziemnym światku Nowego Jorku. Proste z pozoru zadanie okazuje się wielkim wyzwaniem... <br />Niby naiwna i sztampowa intryga, ale w tej książce jest drugie dno - Sara Gran jest mistrzynią sarkazmu. Powieść zatem więcej ma w sobie ze złośliwej, słodko-gorzkiej parodii brutalnych nowojorskich kryminałów. <br />Ze wszystkich wyróżnionych powieści na tę mam najmniejszą ochotę. Ale może ktoś z Was już ją czytał?<div>
<span style="font-family: Verdana; font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Verdana; font-size: x-small;">I co Wy na to? Sięgnelibyście po którąś z wyróżnionych powieści? Zachęciło Was coś? Zaintrygowało? A może wybór niemieckiego jury jest od czapy i </span><span style="font-family: Verdana; font-size: x-small;">nie tylko</span><span style="font-family: Verdana; font-size: x-small;"> nie odzwierciedla gustów czytelnika, ale preferuje pewien typ literatury, którego nie da się czytać?</span></div>
<div>
<span style="font-family: Verdana; font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Verdana; font-size: x-small;"> </span></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13288597971236265936noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-4132366995697638929.post-5712408669979038182016-01-16T17:46:00.001+01:002016-01-16T17:46:35.937+01:00Lista bestsellerów tygodnika Spiegel - notowanie 3/2016<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgk7kzVJARub11skJVoSRvPtmpwKr7VFdXsKC49Wl0eKrX-RqkNNKwBLQo87L2bB0Fu3k5ra8Xd8G-Fkvvf6bmtfkQ3N_6szZluBo7BOi8s5FkudTFfxC2YSXTxb_VvX3iczcP7vpa3oAc/s1600/spiegel_online_logo_460_64.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="55" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgk7kzVJARub11skJVoSRvPtmpwKr7VFdXsKC49Wl0eKrX-RqkNNKwBLQo87L2bB0Fu3k5ra8Xd8G-Fkvvf6bmtfkQ3N_6szZluBo7BOi8s5FkudTFfxC2YSXTxb_VvX3iczcP7vpa3oAc/s400/spiegel_online_logo_460_64.png" width="400" /></a></div>
<br />
Nowy Rok ma już dwa tygodnie, pora zatem zajrzeć na najbardziej prestiżową listę najlepiej sprzedających się książek w Niemczech, publikowaną przez tygodnik Spiegel. Dziś notowanie 3/2016. Co w ubiegłym tygodniu najchętniej czytali nasi sąsiedzi zza zachodniej granicy?<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgm9S-gffdGGEd0h0t2g8D3jD0rmMYjZVSFWTT4fSx9QuzrFh0Af9Vu7oefk3jJ0OQSP6mQEzmS4T9vWvjaLRij2182tbQsw7n87btjASX08q0d-w9HcyoAeMtlguw0D9JnSFOuBoaKjRk/s1600/jojo.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgm9S-gffdGGEd0h0t2g8D3jD0rmMYjZVSFWTT4fSx9QuzrFh0Af9Vu7oefk3jJ0OQSP6mQEzmS4T9vWvjaLRij2182tbQsw7n87btjASX08q0d-w9HcyoAeMtlguw0D9JnSFOuBoaKjRk/s200/jojo.jpg" width="122" /></a><span style="background-color: white; color: #134f5c; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;"><span style="font-size: 14.4px; line-height: 22.875px;">1.</span><span style="font-size: 14px; line-height: 22.875px;"> Jojo Moyes <b>Ein ganz neues Leben </b></span><span style="font-size: 14px; line-height: 22.875px;">(oryg. <i>After You, pol.-</i></span></span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.88px;"><span style="color: #134f5c;">)</span><span style="color: #741b47;"> </span></span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;"><span style="font-size: 14px; line-height: 22.88px;">Autorka, która na dobre zagościła w sercach niemieckich czytelniczek i na listach bestsellerów całego świata, wypuściła kontynuację "Zanim się pojawiłeś", która natychmiast stała się hitem. I choć krytycy mówią, że to landrynkowy kicz w kolorze majtkowego różu, to miłośniczki wzdychów wiedzą swoje i zachwycają się dalej. Okładka też w kwiatuszki, ale jakże inna od pseudoprowansalskiego stylu "romantic" królującego w polskich wydaniach, prawda?</span></span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;"><span style="font-size: 14px; line-height: 22.88px;"><br /></span></span>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEYrvxhWENbTydADbMIRtcPovTwT8ooIpCRpsmGVyu6tOuquQfnmku3HyJg4U7QeNcj-BG16AFf4Jf7Dm9TC5DN1PlK2R5lbICI0pCKdv735u-dziSj6R7PtVfcC3QE-1WxnAgJbPGq_o/s1600/altes+land.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEYrvxhWENbTydADbMIRtcPovTwT8ooIpCRpsmGVyu6tOuquQfnmku3HyJg4U7QeNcj-BG16AFf4Jf7Dm9TC5DN1PlK2R5lbICI0pCKdv735u-dziSj6R7PtVfcC3QE-1WxnAgJbPGq_o/s200/altes+land.jpg" width="124" /></a><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;"><span style="line-height: 22.875px;"><span style="color: #134f5c;"><span style="font-size: 14.4px;"></span></span></span></span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;"><span style="line-height: 22.875px;"><span style="color: #134f5c;"><span style="font-size: 14.4px;">2.</span></span></span><span style="color: #134f5c; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"> Dörte Hansen </span><span style="color: #134f5c; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><b>Altes Land </b>(</span></span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><span style="color: #134f5c;">pol. -)</span><span style="color: #741b47;"> </span></span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;"><span style="font-size: 14px; line-height: 22.875px;">Debiut literacki bliżej nieznanej </span></span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;">nikomu</span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"> </span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;">lingwistki okazał się czarnym koniem dla wydawnictwa Knaus i zaskoczył zapewne nie tylko samego wydawcę. Książka ta sprzedała się bowiem najlepiej ze wszystkich wydanych w roku 2015 tytułów "fiction" i na razie nie zanosi się na to, by zniknęła z list bestsellerów. O czym traktuje? Po wojnie pięcioletnia Vera ucieka z matką z Prus Wschodnich i osiedla się w niewielkiej wsi na północy Niemiec. Stary, zimny, skrzypiący wiejski dom staje się świadkiem ich prób powrotu do normalności - dwie pokiereszowane dusze w poszukiwaniu domu, wiejskie życie odarte z cukrowej sielankowej warstwy, właściwa doza ironii i goryczy. Krytycy i wydawcy spoglądający zazdrośnie na ten literacki hit zastanawiają się nad jego fenomenem. Jedni mówią o modnym literackim trendzie określanym mianem "nature writing", inni tłumaczą ten sukces tęsknotą za sielanką wiejskiego życia. A może pani Hansen po prostu dobrze pisze? Krimifantamania książkę już ma i wkrótce odpowie na te pytania.</span><br />
<div>
<span style="color: #333333; font-family: Arial, serif;"><span style="font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><br /></span></span>
<div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhy7lwuUKNf-W8xSk9bUvuFDDUUVDFtLcG7XyD5CMOq9HclNSRLaL1fGF7iNjjA5Cf2Hj23WRg4akqWuuWGvNfwvwx2zhkNW-8gZrcdNMcT4GAUu8LsZOg10yhmCZ4h8OKdBXpcwaXEYRs/s1600/kamila.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhy7lwuUKNf-W8xSk9bUvuFDDUUVDFtLcG7XyD5CMOq9HclNSRLaL1fGF7iNjjA5Cf2Hj23WRg4akqWuuWGvNfwvwx2zhkNW-8gZrcdNMcT4GAUu8LsZOg10yhmCZ4h8OKdBXpcwaXEYRs/s200/kamila.jpg" width="125" /></a><br />
<div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;"><span style="line-height: 22.875px;"><span style="color: #134f5c;"><span style="font-size: 14.4px;">3.</span></span></span><span style="color: #134f5c; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"> Camilla Läckberg <b>Schneelöwin</b></span><span style="color: #134f5c; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><b> </b>(oryg. <i>Lejontämjaren</i>, </span></span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><span style="color: #134f5c;">pol.<i> Pogromca lwów</i>, wyd. Czarna Owca 2015)</span><span style="color: #741b47;"> </span></span></div>
<span style="color: #333333; font-family: Arial, serif;"><span style="font-size: 14px; line-height: 22.875px;">Ledwie się ukazała, już na topie. (Swoją drogą, tempo publikacji niektórych tytułów w Polsce jest zastanawiające - książka ta ukazała się pół roku wcześniej niż w Niemczech!). Kamilka z kursu kreatywnego pisania dobrze odrobiła swoje lekcje i choć składniki do przepisu na bestseller nie wszystkim są znane, ona zdała się posiąść tę tajemną wiedzę, bowiem co napisze, to hicior. Czy ktoś może mnie oświecić, dlaczego polski wydawca sprzedaje pogromcę lwów, a niemiecki lwa, a właściwie lwicę, i to śnieżną? Mam nadzieję, że nie kryje się w tym głębszy sens...</span></span></div>
<div>
<span style="color: #333333; font-family: Arial, serif;"><span style="font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><br /></span></span>
<div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIW7CyMgfl2wRrGguQ47SxYLRMt5h-j6h_sDbhh9qBNqSSKQp51qvMBXeKHRQ_xTYOm15w4Iv-Y33sNhy_qMztHPgT3lXGDR1MUYr4Xebi9dm6G_ZE8T7N5HvLGZPdTEZtaurnNYQuclc/s1600/luecke.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIW7CyMgfl2wRrGguQ47SxYLRMt5h-j6h_sDbhh9qBNqSSKQp51qvMBXeKHRQ_xTYOm15w4Iv-Y33sNhy_qMztHPgT3lXGDR1MUYr4Xebi9dm6G_ZE8T7N5HvLGZPdTEZtaurnNYQuclc/s200/luecke.jpg" width="121" /></a><br />
<div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;"><span style="line-height: 22.875px;"><span style="color: #134f5c;"><span style="font-size: 14.4px;">4.</span></span></span><span style="color: #134f5c; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"> Joachim Meyerhoff </span><span style="color: #134f5c; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><b>Ach, diese Lücke, diese entsetzliche Lücke </b>(</span></span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><span style="color: #134f5c;">pol. -)</span><span style="color: #741b47;"> </span></span></div>
<span style="color: #333333; font-family: Arial, serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 22.875px;">Widzę tę okładkę, widzę tytuł ("Ach, ta luka, ta straszliwa luka") i już kocham tę książkę. Jak niewiele trzeba, żeby wzbudzić zainteresowanie czytelnika!... Wydaje się jednak, że w tym wypadku ani okładka, ani tytuł nie są miodową pułapką na niewinne pszczółki. Książka ta</span></span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"> </span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;">(a właściwie cykl, bo to już trzeci tom autobiograficznej powieści Meyerhoffa)</span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"> </span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;">jest niemiecką odpowiedzią na Knausgarda, i to taką, że Norweg może się chować, podobno. Jeśli wiodący krytyk literacki w Niemczech okrzykuje autora wirtuozem słowa, to chyba coś jest na rzeczy. Recenzja wkrótce. </span></div>
<div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><br /></span></div>
<div>
<div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEI3XtkrYx2S8hENJomv75ITDGRWsduYURAg9VOO2Q7iXXcSUYi0tqVul1Pjk5Fq8NBQgikVwzWVruddcqjb4GSdm4P48EQYlQAUmLK3LMjYLRZEX6a_0uF8LQqliIVOz3n3ZsrnA1aXo/s1600/walser.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEI3XtkrYx2S8hENJomv75ITDGRWsduYURAg9VOO2Q7iXXcSUYi0tqVul1Pjk5Fq8NBQgikVwzWVruddcqjb4GSdm4P48EQYlQAUmLK3LMjYLRZEX6a_0uF8LQqliIVOz3n3ZsrnA1aXo/s200/walser.jpg" width="122" /></a><br />
<div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;"><span style="line-height: 22.875px;"><span style="color: #134f5c;"><span style="font-size: 14.4px;">5.</span></span></span><span style="color: #134f5c; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"> Martin Walser </span><span style="color: #134f5c; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><b>Ein sterbender Mann </b>(</span></span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><span style="color: #134f5c;">pol. -)</span><span style="color: #741b47;"> </span></span></div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;">Jeden z wiodących niemieckich literatów przypomina się nową powieścią o jakże znamiennym tytule "Umierający mężczyzna" - autor, znany również w Polsce, choć wydano u nas zaledwie niewielką część jego dorobku, ma 89 lat. Przez jednych wychwalany, przez innych miażdżony - obojętne, jak odbiera się jego twórczość, nie sposób jej ignorować. Krimifantamania do dziś wspomina jedną z jego wcześniejszych książek "Ein fliehendes Pferd" z wielką atencją. Czas pokaże, czy najnowsza książka Walsera to tylko efemeryda, czy też i ona wryje się w umysły czytelników i historię niemieckiej literatury.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmFABQhfLU8CIiADorjLA0FKq4NM64KloOcDJ3IlOY_NW3MFeIQ2ULFkX28LBuF9lahhvx8nyBbYMZvabPrF5M_18ZSZAUonuuNDBku3aK4nY_9j3oSeGdlXzLNy0TUR3Ppk5T4orccVA/s1600/joshua.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmFABQhfLU8CIiADorjLA0FKq4NM64KloOcDJ3IlOY_NW3MFeIQ2ULFkX28LBuF9lahhvx8nyBbYMZvabPrF5M_18ZSZAUonuuNDBku3aK4nY_9j3oSeGdlXzLNy0TUR3Ppk5T4orccVA/s200/joshua.jpg" width="125" /></a><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><br /></span></div>
<div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;"><span style="line-height: 22.875px;"><span style="color: #134f5c;"><span style="font-size: 14.4px;">6.</span></span></span><span style="color: #134f5c; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"> Sebastian Fitzek <b>Das Joshua-Profil</b></span><span style="color: #134f5c; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><b> </b>(</span></span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><span style="color: #134f5c;">pol. -)</span><span style="color: #741b47;"> </span></span></div>
<div>
<div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;">Król niemieckiego thrillera, kura, tfu, kogut znoszący złote... nie, nie pasuje. Więc niech będzie król. Może Midas. Albo cesarz. Władca niepodzielny. Częstotliwość, z jaką Fitzek wypuszcza kolejne bestsellery, zaczęła ostatnio niepokojąco wzrastać i jest odwrotnie proporcjonalna do jakości jego prozy. Autor sypie pomysłami jak piaskiem z dziurawego worka - co jeden to bardziej nieprawdopodobny. Od głupich i głupszych zwrotów akcji człowiek dostaje oczopląsu i pulpetacji serca, a nawet wątroby, a tymczasem grosiwo nabija kabzę... Po ostatnich dokonaniach Fitzka odczuwam niemrawą chęć na sięgnięcie po "Profil Joshuy", ale niech mi tam, pocierpię dla idei. A może tym razem obędzie się bez cierpienia?...</span></div>
</div>
<div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0XV3Z3t-p-JcYNrKF5_G6QwKTgqDVeyPtsDpLq51z5BGqWvhpb0TrUstZ9uM_PWhzqtvzE99XlIYUop-epEoVwwb3lAPL3h3ftJkm7smmQylfsGA4stySreMeAfuLvdRoPmMkeLm-wfA/s1600/gier.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0XV3Z3t-p-JcYNrKF5_G6QwKTgqDVeyPtsDpLq51z5BGqWvhpb0TrUstZ9uM_PWhzqtvzE99XlIYUop-epEoVwwb3lAPL3h3ftJkm7smmQylfsGA4stySreMeAfuLvdRoPmMkeLm-wfA/s200/gier.jpg" width="128" /></a></div>
<div>
<div>
<div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;"><span style="line-height: 22.875px;"><span style="color: #134f5c;"><span style="font-size: 14.4px;">7.</span></span></span><span style="color: #134f5c; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"> Kerstin Gier<b> Silber. Das dritte Buch der Träume</b></span><span style="color: #134f5c; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><b> </b>(</span></span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><span style="color: #134f5c;">pol. -)</span><span style="color: #741b47;"> </span></span></div>
<span style="color: #333333; font-family: Arial, serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 22.875px;">Trylogia "Silber" to niezaprzeczalnie jeden z większych komercyjnych sukcesów tej autorki. I choć zwykle bardzo sceptycznie odnoszę się do literatury tak zwanej "młodzieżowej" zwłaszcza tej fantastycznej, to tym razem twierdzę, że mało jest osób odpornych na czar tej historii. Gier pisze z pazurem, humorem, ironią, fajnie imaginuje i wplata fantastyczne elementy we współczesną, obyczajową opowieść. Niniejszy tytuł to trzeci, ostatni tom trylogii. Pozostaje teraz tylko czekać na ekranizację i... polskie wydanie ;-)</span></span></div>
</div>
<div>
<span style="color: #333333; font-family: Arial, serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><br /></span></span></div>
<div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjE2j5_EL7w0YlqUfxkzVNxYaXyOYVq-tN-abXoGr2jxkOvr0PRi51tJtuxEVV2WLLgbi1RiYlK9lpF-5ydtpHdDsbwBYZ5KyC3QFYTd2gp9Yh6MCzTqxOUqAkdMyjKMzJedVGYRe33Ibk/s1600/karma.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjE2j5_EL7w0YlqUfxkzVNxYaXyOYVq-tN-abXoGr2jxkOvr0PRi51tJtuxEVV2WLLgbi1RiYlK9lpF-5ydtpHdDsbwBYZ5KyC3QFYTd2gp9Yh6MCzTqxOUqAkdMyjKMzJedVGYRe33Ibk/s200/karma.jpg" width="122" /></a><br />
<div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;"><span style="line-height: 22.875px;"><span style="color: #134f5c;"><span style="font-size: 14.4px;"><br /></span></span></span></span></div>
<div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;"><span style="line-height: 22.875px;"><span style="color: #134f5c;"><span style="font-size: 14.4px;">8.</span></span></span><span style="color: #134f5c; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"> David Safier </span><span style="color: #134f5c; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><b>Mieses Karma 2 </b>(</span></span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><span style="color: #134f5c;">pol. -)</span><span style="color: #741b47;"> </span></span></div>
<span style="color: #333333; font-family: Arial, serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 22.875px;">Autor "Mrówki w wielkim mieście" (lub "Marnej karmy", jak chciało wydawnictwo Amber, które wznowiło tę książkę na polskim rynku) powraca. Po kontynuacji nie należy spodziewać się niczego odkrywczego: ma być śmiesznie, odrobinę filozoficznie i rozrywkowo. Jak widać, recepta na sukces sprawdza się nawet w wersji odgrzewanej. </span></span></div>
<div>
<span style="color: #333333; font-family: Arial, serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><br /></span></span></div>
<div>
<div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnpMD6mR2iAi1ToI97xm_9dmMx_3y4V8ZY8QMRK5dq675c_Ycc2fsPosrKRu8xNzksmkATgqvxedc5-tISw2SnMK6O1Ze7nlH3f4Svv-cCun47FyIhwr9zmND9POk1G-h0lsuoo4KpsIw/s1600/endlich+mein.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnpMD6mR2iAi1ToI97xm_9dmMx_3y4V8ZY8QMRK5dq675c_Ycc2fsPosrKRu8xNzksmkATgqvxedc5-tISw2SnMK6O1Ze7nlH3f4Svv-cCun47FyIhwr9zmND9POk1G-h0lsuoo4KpsIw/s200/endlich+mein.jpg" width="126" /></a><br />
<div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;"><span style="line-height: 22.875px;"><span style="color: #134f5c;"><span style="font-size: 14.4px;"><br /></span></span></span></span></div>
<div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;"><span style="line-height: 22.875px;"><span style="color: #134f5c;"><span style="font-size: 14.4px;"><br /></span></span></span></span></div>
<div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;"><span style="line-height: 22.875px;"><span style="color: #134f5c;"><span style="font-size: 14.4px;">9.</span></span></span><span style="color: #134f5c; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"> Donna Leon </span><span style="color: #134f5c; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><b>Endlich mein </b>(oryg. <i>Falling in Love</i>, </span></span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><span style="color: #134f5c;">pol. -)</span><span style="color: #741b47;"> </span></span></div>
<span style="color: #333333; font-family: Arial, serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 22.875px;">Dwudzieste czwarte śledztwo komisarza Brunnettiego. Dwudzieste czwarte!... To się nazywa popularność. Donna Leon trafia na listę Spiegla z regularnością szwajcarskiego zegarka, więc co tu się będę rozpisywać. Fani łykają, niefani kręcą głową. </span></span></div>
</div>
<div>
<span style="color: #333333; font-family: Arial, serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><br /></span></span></div>
<div>
<span style="color: #333333; font-family: Arial, serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><br /></span></span></div>
<div>
<span style="color: #333333; font-family: Arial, serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><br /></span></span></div>
<div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJTnnaSbUpjMt0Z3H4cILf36DdCARgFhyphenhyphen3FFXvRhLSxmpoXnz1Zts9Us3cz-JcEFexmDzy0aUxaFdhnod-AuGFHen84PbF9A8m3BolljZtiarIZrSLFx_4rwZ3beMJWsFv2cEhhz8sCNc/s1600/ahern.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJTnnaSbUpjMt0Z3H4cILf36DdCARgFhyphenhyphen3FFXvRhLSxmpoXnz1Zts9Us3cz-JcEFexmDzy0aUxaFdhnod-AuGFHen84PbF9A8m3BolljZtiarIZrSLFx_4rwZ3beMJWsFv2cEhhz8sCNc/s200/ahern.jpg" width="131" /></a><br />
<div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;"><span style="line-height: 22.875px;"><span style="color: #134f5c;"><span style="font-size: 14.4px;"><br /></span></span></span></span></div>
<div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;"><span style="line-height: 22.875px;"><span style="color: #134f5c;"><span style="font-size: 14.4px;"><br /></span></span></span></span></div>
<div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;"><span style="line-height: 22.875px;"><span style="color: #134f5c;"><span style="font-size: 14.4px;">10.</span></span></span><span style="color: #134f5c; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"> Cecelia Ahern<b> Der Glasmurmelsammler</b></span><span style="color: #134f5c; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><b> </b>(oryg. The Marble Collector, </span></span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><span style="color: #134f5c;">pol. -)</span><span style="color: #741b47;"> </span></span></div>
<span style="color: #333333; font-family: Arial, serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 22.875px;">Kolejna autorka taśmowych czytadeł, która zdaje się i w Polsce cieszy się niejaką popularnością. Przesuwają mi przed oczami jej książki, przychodzą i odchodzą, lekkostrawne i słodkie jak desery z fabryki. A ponieważ cukru nie jem, pozostawię opinię o tej powieści amatorkom. </span></span></div>
<div>
<span style="color: #333333; font-family: Arial, serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><br /></span></span></div>
<div>
<span style="color: #333333; font-family: Arial, serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><br /></span></span></div>
<div>
<span style="color: #333333; font-family: Arial, serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><br /></span></span></div>
<div>
<span style="color: #333333; font-family: Arial, serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><br /></span></span></div>
<div>
<span style="color: #333333; font-family: Arial, serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><br /></span></span></div>
<div>
<span style="color: #333333; font-family: Arial, serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 22.875px;">Wnioski? Kondycja niemieckiej literatury jest chyba niezła, przynajmniej sprzedażowo, bo na 10 tytułów 6 to książki niemieckojęzyczne. Trudno jednak się oprzeć wrażeniu, że początek roku obfituje w strawę dość lekką, jakby ludzie nie otrząsnęli się jeszcze po sylwestrowej nocy... choć to akurat grząski temat. Na coś ambitniejszego trzeba będzie </span></span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;">pewnie</span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"> </span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;">poczekać do wiosny, kiedy wydawnictwa sypną nowościami, by zdążyć na lipskie targi książki. </span></div>
<div>
<span style="color: #333333; font-family: Arial, serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 22.875px;">Z ciekawostek okołoksiążkowych warto nadmienić, że nowe wydanie "Mein Kampf" z historyczno-krytycznym komentarzem tuż po premierze w zeszłym tygodniu uplasowało się na dwudziestym miejscu wśród książek non-fiction. Nie należy się chyba obawiać, że ta wysoka sprzedaż to wyraz </span></span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;">ciągle żywych </span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.875px;">nacjonalistycznych resentymentów. To raczej wynik zainteresowania naukowym komentarzem do wydania i medialnego tumultu wokół tej publikacji, która stała się możliwa ze względu na wygaśnięcie praw, będących dotychczas w posiadaniu Bawarii. </span></div>
<div>
<span style="color: #333333; font-family: Arial, serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 22.875px;"><br /></span></span></div>
<div>
<span style="color: #333333; font-family: Arial, serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 22.875px;">I na koniec mały "Schmankerl", czyli czym się zachwycali Niemcy dwadzieścia lat temu: na pierwszym miejscu "Spadkobierczyni Medicusa" Noah Gordona, na drugim romansidło Rosamunde Pilcher "Powrót do domu", na trzecim "Zaklinacz koni" Evansa, czwarte - "Świat Zofii" Gaardera, i na piątym "Syn cyrku" Johna Irvinga. Straszne. </span></span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13288597971236265936noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-4132366995697638929.post-74209705830435565312016-01-12T14:31:00.000+01:002016-01-12T15:05:14.078+01:00Antysłowo roku 2015<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXrO4J6h48Jwc2zIVW-fPNQdguM3KnNfQ7Luz2zDg6q5ExNV0x2COMNVbkpj9kviYpRJK_8Fb7sOcyFSJxMeITql0Rc4ZCYcUOHGgoM5ywQtP63dmNajHbp56eo7zcEp-zgMRlVAADHgY/s1600/unwort2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="298" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXrO4J6h48Jwc2zIVW-fPNQdguM3KnNfQ7Luz2zDg6q5ExNV0x2COMNVbkpj9kviYpRJK_8Fb7sOcyFSJxMeITql0Rc4ZCYcUOHGgoM5ywQtP63dmNajHbp56eo7zcEp-zgMRlVAADHgY/s400/unwort2.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
Ja to jednak mam nosa. Kiedy w sierpniu 2012 roku w ramach cyklu "Przetłumaczyć nieprzetłumaczalne" zainteresowałam się problematycznym niemieckim słówkiem "<b>Gutmensch</b>", nie sądziłam, że dwa i pół roku później jury złożone z niemieckich językoznawców, dziennikarzy i przedstawicieli mediów ogłosi naszego "dobrego człowieka" antysłowem roku (Unwort des Jahres). Słowo to jest w obiegu od dawna i od dawna jest, jak widać, przyczyną bezsennych nocy niektórych tłumaczy. Dopiero w ubiegłym roku jednak stało się "szczególnie prominentne", jak uznało jury, a to za sprawą problematyki uchodźczej.<br />
<br />
O co w tym wszystkim chodzi? Naukowcy chcą uwrażliwić użytkowników języka na pewne zjawiska. Antysłowo roku ma zwrócić uwagę społeczeństwa na niewłaściwe, nierzeczowe lub niehumanitarne sformułowania stosowane w codziennym języku. W ubiegłym roku słowo "Gutmensch" było wielokrotnie nadużywane jako inwektywa osób angażujących się w wolontariant na rzecz uchodźców lub występujących przeciwko atakom na schroniska dla azylantów. Użycie tego słowa w tym kontekście i w takim charakterze stanowi zniesławienie tolerancji i uczynności, i przedstawienie ich jako czegoś naiwnego, głupiego i zacofanego, jako "syndromu pomocnika" i moralnego imperializmu - tak uzasadniali swój wybór jurorzy. <br />
<br />
Ale co właściwie oznacza "Gutmensch"? Niuansami znaczeniowymi tego pojęcia zajmowaliśmy się <a href="http://krimifantamania.blogspot.de/2012/08/przetumaczyc-nieprzetumaczalne-4.html">tutaj</a>. W ogromnym skrócie można powiedzieć, że "Gutmensch" to określenie pejoratywne i ironiczne, stosowane w stosunku do osoby, której można przypisać zachowanie szczególnie moralizatorskie lub naiwnie dobroduszne. "Gutmensch" ma dobre chęci, szczytne cele i pragnie zmieniać świat. Jego poczynania są jednak postrzegane jako wątpliwe, błędne lub jednostronne i naiwne. "Gutmensch" wykazuje tendencyjnie przesadną "polityczną poprawność", ale jego dobrym chęciom towarzyszy często ignorancja. "Gutmensch" swoje wie i ma niezachwiany światopogląd i zawsze bierze stronę słabszego.<br />
<br />
Znalezienie polskiego ekwiwalentu językowego dla tego pojęcia nie jest łatwe, łamaliśmy sobie wspólnie nad tym głowę, padło wiele propozycji. Do jakich wniosków doszliśmy, można przeczytaj <a href="http://krimifantamania.blogspot.de/2012/10/przetumaczyc-nieprzetumaczalne-5-o.html">tutaj</a>.<br />
<br />
Niemieckie jury wybrało zwycięskie pojęcie spośród kilkuset nadesłanych propozycji. Wśród faworytów znalazły się słowa "<b>Hausaufgaben</b>" (czyli praca domowa, tutaj w kontekście kryzysu greckiego) oraz "<b>Verschwulung</b>" (w wolnym tłumaczeniu "spedalenie". Był to kontrowersyjny tytuł książki Akifa Pirinçciego, mający zwracać uwagę na zniewieściałość mężczyzn, ale jednocześnie dyskryminujący homoseksualistów. Książka wywołała skandal i została objęta bojkotem).<br />
<br />
W poprzednich latach werdykt jury wyglądał następująco:<br />
- 2014: <b>Lügenpresse </b>(czyli "kłamliwa prasa"), słowo nadużywane przez organizację Pegida,<br />
- 2013: <b>Sozialtourismus </b>("turystyka socjalna"), czyli wędrówka w ramach Unii celem pobierania świadczeń socjalnych w innym kraju,<br />
- 2012: <b>Opfer-Abo</b> (o tym pisałam <a href="http://krimifantamania.blogspot.de/2013/01/antysowo-roku.html">tutaj</a>).<br />
<br />
W Polsce przyznaje się nagrodę "Srebrne usta". Aż strach pomyśleć, jakie określenia mogą ją zdobyć w tym roku, w obliczu narastającej agresji słownej i językowego cynizmu.<br />
<br />
<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13288597971236265936noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4132366995697638929.post-26967030827266597472016-01-08T16:15:00.001+01:002016-01-08T16:15:49.953+01:00Emily St. John Mandel "Das Licht der letzten Tage" (Stacja jedenaście) - opowieść o świetle, które zgasło<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh42V-3XdrNNr273ZC1FHiT0bzuruTqrBPNWGvKiIct_VKB4cB0obgq5bJMfTtrlv18bJyUsoY9MlMxOS9P3ObkQkwcR8yDDzLVVKRoUQ3JlrTq_4nTm83C4RR1-IjXHVTVOQO7KSBR7-M/s1600/das+licht.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh42V-3XdrNNr273ZC1FHiT0bzuruTqrBPNWGvKiIct_VKB4cB0obgq5bJMfTtrlv18bJyUsoY9MlMxOS9P3ObkQkwcR8yDDzLVVKRoUQ3JlrTq_4nTm83C4RR1-IjXHVTVOQO7KSBR7-M/s400/das+licht.jpg" width="250" /></a></div>
<br />
<div class="bold-caps" itemprop="description">
<blockquote class="tr_bq">
Wydawnictwo: Piper<br />
Tytuł oryginału: Station Eleven<br />
Tłumaczenie na język niemiecki: Wibke Kuhn<br />
Data wydania: 14.09.2015<br />
Liczba stron: 416<br />
Cena: <span itemprop="price">€ 14,99</span></blockquote>
</div>
<br />
<div class="lines-area">
<div itemprop="productID">
Jak musiałby wyglądać świat, w którym zatęskniłbyś za leczeniem kanałowym? Albo za wkurzającą reklamą środka na wzdęcia? Za głupawymi komciami i fociami koteczków na fejsbuku? Za smogiem? Za widokiem przelatującego gdzieś wysoko samolotu? Za mdląco-słodkim zapachem proszka do prania, którego nigdy nie kupowałeś, bo ten zapach? Za smakiem pomarańczy?... Wbrew wszelkim apokaliptycznym wizjom, nasuwającym się przy próbach wyobrażenia sobie tak straszliwie spustoszonego uniwersum, świat ten byłby tylko trochę spokojniejszy od naszego. Cichszy, bardziej wyludniowy. Bardziej pierwotny.</div>
<div itemprop="productID">
<br /></div>
<div itemprop="productID">
Tak przynajmniej chce autorka książki, niepasującej do żadnej z popularnych gatunkowych szufladek, zatytułowanej "Stacja jedenaście". Niemiecki wydawca postawił na nieco bardziej poetycki tytuł "Światło dni ostatnich", który brzmi może mniej zagadkowo niż oryginalny, za to sugeruje pewien kierunek, w którym postanowiła pójść autorka. A kierunek ten jest nieoczywisty. Owszem, mnogość książek traktujących o rozmaitych scenariuszach postapo wywołuje w większości czytelników jednoznaczne skojarzenia i oczekiwania - dużo przemocy, krwi, ruin, obrzydliwości, beznadziei. Tu i ówdzie przemknie jakiś wampir lub zombie, gdzieniegdzie świat spustoszy wojna, niekiedy świat zostanie skuty okowami totalitaryzmu. Tutaj zagłada odbyła się cicho, niemal łagodnie. I błyskawicznie. Wystarczył zmutowany i agresywny wirus świńskiej grypy o skrajnie krótkim czasie inkubacji. I już. Po ludzkości. Prawie.</div>
<div itemprop="productID">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYSf3-Il_U3crVCx8aLh0_KWtzD5FMiiVtsYcy7Dp8fS569g8m6EhFjAp49O_KCUT6qg1wcpS3inxhTwQODt28wKXlU2wUs0GfDwrgIApqQoTuxSzQmBEr3XkrNq3U9jcUelrtmdheqJk/s1600/stacja-jedenascie%252Cbig%252C.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYSf3-Il_U3crVCx8aLh0_KWtzD5FMiiVtsYcy7Dp8fS569g8m6EhFjAp49O_KCUT6qg1wcpS3inxhTwQODt28wKXlU2wUs0GfDwrgIApqQoTuxSzQmBEr3XkrNq3U9jcUelrtmdheqJk/s200/stacja-jedenascie%252Cbig%252C.jpg" width="139" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Okładka wydania polskiego<br />
Papierowy Księżyc 2015</td></tr>
</tbody></table>
<div itemprop="productID">
Ale tak jak nieoczywisty jest sposób, w jaki autorka postanowiła niemal doszczętnie wytępić człowieka, tak nieoczywista jest konstrukcja tej powieści i jej bohaterowie. Wydaje się, że centralnym bohaterem jest Arthur Leander, prominentny aktor i celebryta, który już w pierwszej scenie, a także na scenie (teatru), umiera. Słowa "wydaje się" zostały tu użyte celowo, bowiem snucie opowieści wokół postaci, którą uśmierca się już na wstępie, jest albo posunięciem samobójczym, dławiącym w zarodku wszelkie napięcie, albo całkiem sprytnym, choć wymagającym pewnej sprawności warsztatowej. Okazuje się, że Mandel zupełnie nieźle radzi sobie z kompozycją i ochoczo, ale nie bezładnie miesza wątki i przekłada płaszczyzny czasowe. I to, co początkowo mogło się jawić niejakim chaosem, staje się drobiazgowo zaplanowaną architekturą. A co najważniejsze, zaprojektowany w ten sposób gmach nie wali się i stawia opór narracyjnym wichrom. </div>
<div itemprop="productID">
<br /></div>
<div itemprop="productID">
Mamy więc tu losy garstki bohaterów, których powiązania nie zawsze są dla nas jasne, a gdzieś w tle losy świata, który w niespektakularny sposób pozbył się swego najniebezpieczniejszego wroga - człowieka, wraz z jego całą ekspansywnością. Planeta Ziemia niewątpliwie odpocznie i zregeneruje się po wiekach niszczycielskiego jego królowania, ale czy zregeneruje się homo sapiens? Czy naprawdę tak krucha jest nasza cywilizacja? Czy tak niewiele trzeba, by sprowadzić naszą egzystencję do nagiego, egzystencjalnego przeżycia? A co jeśli to nie przeżycie jest najważniejsze? Autorka prowokacyjnie stawia te pytania i podsuwa odpowiedzi, wysyłając w drogę wędrowną trupę aktorów i muzyków, którzy wbrew wszystkiemu odwiedzają kolejne rozproszone ludzkie osady, by z absurdalną przekorą grać Beethovena i wystawiać Szekspira. </div>
<div itemprop="productID">
<br /></div>
<div itemprop="productID">
I nie dziwmy się, kiedy na swej drodze wszystkie te tuby, klarnety i drugie skrzypce spotykają fałszywych proroków, kolekcjonerów okruchów minionej cywilizacji lub bohaterów unikalnych komiksów. W tej powieści nic nie jest dziełem przypadku. I choć nie znajdziemy w niej tego, czego się spodziewaliśmy, da nam ona znacznie więcej: kilka momentów zaskoczenia, trochę poezji i filozofii, odrobinę melancholijnej zadumy nad istotą ludzkiej egzystencji. A do tego świetny język i niebanalnych bohaterów. I jedną z najpiękniejszych i najbardziej budujących literackich scen - tę ze światłem. Wiecie, którą. </div>
<div itemprop="productID">
<span itemprop="price"><br /></span></div>
<div itemprop="productID">
<span itemprop="price"><br /></span></div>
<div itemprop="productID">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" /></a><span itemprop="price"><b style="color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.88px;">Pierwsze zdanie: </b><span style="color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.88px;">"Król stał chwiejnie w kałuży niebieskiego światła</span></span><span style="color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.88px;">*</span><span style="color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.88px;">."</span></div>
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.88px;">
<span style="line-height: 22.88px;"><b>Gdzie i kiedy:</b> Toronto, okolice jeziora Michigan, Malezja, w niedalekiej przyszłości i dwadzieścia lat później</span></div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.88px;"><b>W dwóch słowach:</b> gdybanie melancholijne</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.88px;"><b>Dla kogo:</b> dla pesymistów, fanów survivalu i poetów</span><br />
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; line-height: 22.88px;">
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8594px;">
<b>Ciepło / zimno: 93</b>°</div>
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8594px;">
<br /></div>
<div style="line-height: 22.8594px;">
<span style="font-size: 14px;">* </span><i><span style="font-size: xx-small;">Tłumaczenie moje na podstawie wydania niemieckiego.</span></i></div>
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13288597971236265936noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-4132366995697638929.post-27759353863199851532016-01-01T18:13:00.005+01:002016-01-04T10:13:22.370+01:00Arytmetyka (ze szczyptą wodolejstwa) na koniec roku No dobrze, miałam nie podsumowywać, nie rankingować, nie przechwalać się osiągnięciami ani nie stawiać pod pręgierzem przegranych, ale swędzą mnie palce, więc... zapraszam to krótkich remniscencji z minionego roku.<br />
<br />
Przeczytałam mniej książek, niż bym chciała - jakoś nieustannie mam wrażenie, że mnie coś omija. Trawi mnie ciągły głód książek wybitnych, cennych, wartościowych, pozwalających wspiąć się na wyższy poziom człowieczeństwa (wiem, to górnolotne słowa, ale dziś Nowy Rok, więc mi wolno). A kiedy przyglądam się zestawieniu książek przeczytanych, uderza mnie mnogość tytułów miernych, miałkich, nieistotnych, przeciętnych. Więc staram się czytać mniej, za to więcej książek ważnych. A przynajmniej takie są założenia. I postanowienia na przyszłość.<br />
<br />
Ale do konkretów. Z <b>77 </b>przeczytanych (do końca, bo porzuconych było więcej) książek tylko <b>23</b> były po polsku. Reszta - po niemiecku. Wniosek na przyszłość: czytać więcej po polsku, więcej po angielsku. I wrócić do lektur rosyjskich. Wśród autorów znalazło się 23 Niemców, 8 Polaków, 16 Amerykanów, 9 Brytyjczyków, 3 Szwedów, 1 Szkot, 1 Nigeryjka, 1 Finka, 2 Norwegów, 2 Duńczyków, 1 Australijczyk, 1 Japonka oraz 1 Francuz.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVAncJpHFvvbFivY_pcIrn7bjhvpFX3eeTjbLpe_11SYL8xPSsHqxQnCJ7P2EiT2gloUBreJdcAbSzX7aHY9HMIm_syk7b4n_HyNszrBz2vZdJJS-KL8i02YreCdCNFFgf2YA8693FGqw/s1600/brilka.jpeg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVAncJpHFvvbFivY_pcIrn7bjhvpFX3eeTjbLpe_11SYL8xPSsHqxQnCJ7P2EiT2gloUBreJdcAbSzX7aHY9HMIm_syk7b4n_HyNszrBz2vZdJJS-KL8i02YreCdCNFFgf2YA8693FGqw/s200/brilka.jpeg" width="121" /></a>Czy były objawienia? Nie. Ale kilka oczarowań. Pierwszym z nich, być może największym, okazała się pochodząca z Gruzji, ale pisząca po niemiecku <b>Nino Haratischwili</b> i jej monumentalna powieść, gatunkowo zupełnie odmienna od preferowanych przeze mnie książek. <i>Das achte Leben (für Brilka)</i> (w tłumaczeniu dowolnym <i>Ósme życie (dla Brilki)</i> jest powieścią mamucią (prawie 1300 stron) i podobnym ciężarze gatunkowym. Niezwykła panorama dziejów Gruzji i Rosji, porywająca saga i traktat o tożsamości. Zapamiętajcie to nazwisko. Wiem, że wydawnictwo Otwarte pracuje nad publikacją tej powieści, ze względu na objętość przekład zapewne zajmie jeszcze trochę czasu, ale może zdążą w tym roku?... I kiedy się już ukaże, nie bójcie się tej cegły. Lektura wynagrodzi Wam wszystkie znoje związane z trzymaniem pokaźnego woluminu w ręku (poza tym są jeszcze czytniki).<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGgn0KZVz6jAzLHxHsx6wdFP_tbNniEZsdTQi63vnsaWPtFWhrRScdFgMMuLqXSUG1kK2euV5l7IGHtZC5HQo4PAt-GaLRCXbLnnvn8hRME3KaX874tjtu4DhjrvqXLWUFlZD9Gyn9c80/s1600/geschmack.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGgn0KZVz6jAzLHxHsx6wdFP_tbNniEZsdTQi63vnsaWPtFWhrRScdFgMMuLqXSUG1kK2euV5l7IGHtZC5HQo4PAt-GaLRCXbLnnvn8hRME3KaX874tjtu4DhjrvqXLWUFlZD9Gyn9c80/s200/geschmack.jpg" width="127" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRbe_LFWAQYeDEl8YFLbugDATCv6JiZz2rFkmZho0-rmU0uWxbTyfmVhl2C_UwTrIRPiBYhR4hIKuDyPRnLNrem8P_qGyvJeSqK0JPO9xtMybTTIxdO-J35fvp8c0FFHG_HnSdUEchX0k/s1600/teufelsfrucht.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRbe_LFWAQYeDEl8YFLbugDATCv6JiZz2rFkmZho0-rmU0uWxbTyfmVhl2C_UwTrIRPiBYhR4hIKuDyPRnLNrem8P_qGyvJeSqK0JPO9xtMybTTIxdO-J35fvp8c0FFHG_HnSdUEchX0k/s200/teufelsfrucht.jpg" width="131" /></a>Zachwycił mnie <b>Tom Hillenbrand</b> i jego kulinarno-kryminalna seria z luksemburskim kucharzem i domorosłym śledczym Xavierem Kiefferem w roli głównej - takiej lekkości pióra, humoru i rozrywki w wydaniu niemieckimdawno już nie doświadczyłam.<br />
<br />
Świetna okazała się powieść fińskiej autorki <b>Emmi Itäranty</b> <i>Der Geschmack von Wasser </i>(<i>Smak wody</i>) - wizja przyszłości, w której najcenniejszym dobrem jest woda. Podobny temat, jak u Bacigalupiego, ale kompletnie odmienne ujęcie - bardziej poetyckie, kameralne, delikatne. Jedna z lepszych powieści roku.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbhEGAr65oCyM7uVxO7dR61QcZM96-FKKmUy1QFOITFT3THICtIVpUNaiJCFCpZ_UqxkIBY4QFMLEWuEKUH0Ttu9H2Tv8qW6v9II3hxf_syZH4SHzIerEE6cCis0FVsZNNZ_a7GU62rfo/s1600/most.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbhEGAr65oCyM7uVxO7dR61QcZM96-FKKmUy1QFOITFT3THICtIVpUNaiJCFCpZ_UqxkIBY4QFMLEWuEKUH0Ttu9H2Tv8qW6v9II3hxf_syZH4SHzIerEE6cCis0FVsZNNZ_a7GU62rfo/s200/most.jpg" width="130" /></a>Z kolei jedną z najdziwniejszych i zagadkowych książek minionego roku i zarazem bardzo wizjonerskim obrazem przyszłości była powieść młodej Amerykanki <b>Moniki Byrne</b> <i>Die Brücke</i> (oryg. <i>The Girl in the Road</i>). Świeża, frapująca, ale... dziwna. Długo nad nią siedziałam, parę razy przerywałam lekturę, wracałam, bo jednak książka wywierała jakiś magentyczny ciąg. Nazwisko autorki trzeba zapamiętać, bo to na pewno nie ostatnie słowo tej pisarki. Notabene, oceniłam tę powieść znacznie wyżej niż okrzyczaną <i>Zabójczą sprawiedliwość</i> Ann Leckie, która okazała się dziełem przegadanym, upakowanym do granic możliwości i mało przekonującym.<br />
<br />
Z klimatów polskich podobały mi się <i>Dygot </i>J<b>akuba Małeckiego,</b> <i>Tajemnica domu Helclów</i> duetu <b>Dehnel & Tarczyński</b> i - uwaga - <i>Mgła </i><b>Kai Malanowskiej</b>. Ta ostatnia spróbowała swych sił w kryminale i choć nie jest to powieść idealna, to jednak dojrzała warsztatowo, spójna, o sensownej intrydze i wiarygodnych portretach bohaterów.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Wymagającą, ale satysfakcjonującą lekturą okazały się <i>Serca, dłonie, głosy</i><b> Iana McDonalda</b>. Kosztowała mnie dużo czasu i wysiłku, ale się opłaciło.<br />
<br />
Do rozczarowań minionego roku muszę niestety zaliczyć najnowszą Elisabeth George i jej "Bedenke was du tust"(oryg. <i>A Banquet of Consequences</i>), czyli dziewiętnasty (!) tom przygód inspectora Lynleya i sierżant Barbary Havers. George chyba już jednak wyczerpała pomysły na kontynuowanie tej serii, a sposób, w jaki przedstawia tak wspaniałą niegdyś postać jak Barbara, mogę już tylko określić mianem głupiego i niesmacznego.<br />
Beznadziejnie płytką lekturą okazał się także najnowszy kryminał duetu Hjorth & Rosenfeld , który po świetnej <i>Niemowie </i>jest do bólu wtórny i zwyczajnie nieciekawy, a już to, co autorzy wyprawiają z głównymi bohaterami, to już jakaś farsa. Tanja przypomina zachowaniem pięcioletnią dziewczynkę z przedszkola, a Sebastian... szkoda słów.<br />
<br />
Poziom trzymali natomiast Amerykanie: <b>Michael Connelly</b> (<i>Piąty świadek</i> i <i>Black Box</i>), <b>Greg Iles</b> (<i>Natchez Burning</i>) i <b>T. C. Boyle</b> (<i>The Harder They Come</i>).<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXMfO3q1ROXoANUfErYlPBX342XxdwyUNix7_TuoBM-XrsuBn9OxgTkNlVmifjpI_VFVFcBFxEqDABrqL1d3TwgsqJpbeGCyZtIylBbZzToXr304V06054TOUi17pUCpMUr-QJYPV1Aoc/s1600/parsons.jpeg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXMfO3q1ROXoANUfErYlPBX342XxdwyUNix7_TuoBM-XrsuBn9OxgTkNlVmifjpI_VFVFcBFxEqDABrqL1d3TwgsqJpbeGCyZtIylBbZzToXr304V06054TOUi17pUCpMUr-QJYPV1Aoc/s200/parsons.jpeg" width="133" /></a>Aha, i jeszcze chciałam zwrócić Waszą uwagę na jeden debiut, który w tym roku ukaże się również i w Polsce. Tony Parsons, nowy Brytyjczyk na kryminalnej scenie, napisał całkiem zgrabną powieść "Murder Bag" (niem. "Dein finsteres Herz"), którą wyda wkrótce Albatros pod jakimś bezsensownym tytułem "Krwawa wyliczanka". Nie zrażajcie się tym, powieść jest niezła - nie rewelacyjna, ale niezła. A że to początek serii, jest szansa, że będzie komu kibicować w przyszłości.<br />
<br />
Próby utrzymania jakiejś równowagi między fantastyką, kryminałami i obyczajówkami, czytaniem po polsku, niemiecku i w innych językach wypadały w ubiegłym roku różnie. Więcej wyważenia! - pragnęłoby się zawołać. Wołam więc, nie tylko do siebie zresztą, i bardzo się cieszę na nowe niezbadane książkowe światy. Niech nas wzbogacą.<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13288597971236265936noreply@blogger.com29tag:blogger.com,1999:blog-4132366995697638929.post-2042538902966190952015-12-31T15:51:00.001+01:002015-12-31T15:51:29.771+01:00Jakub Małecki "Dygot" - o magii dobrej puenty<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2jRiFKNVGjmCNcNoLjRi53W0-xBTt_Sn8O5n4-psJwvpUXIMhC6rEVBdgVRttgGTTjCTtZHIcr1a3sgF5h7bJgTKWikZ-C2T7TVWnj9_rNd5QMLE7NzA8VeBkntmEz25522iv4bwqOXw/s1600/dygot_front_1500px.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2jRiFKNVGjmCNcNoLjRi53W0-xBTt_Sn8O5n4-psJwvpUXIMhC6rEVBdgVRttgGTTjCTtZHIcr1a3sgF5h7bJgTKWikZ-C2T7TVWnj9_rNd5QMLE7NzA8VeBkntmEz25522iv4bwqOXw/s400/dygot_front_1500px.jpg" width="278" /></a></div>
<br />
<br />
<br /><blockquote class="tr_bq">
Wydawnictwo: Sine Qua Non<br />Data wydania: 7 października 2015<br />Liczba stron: 320<br />Cena: 36,90 zł</blockquote>
<div>
<br /></div>
<div>
Jakżeż pięknie mi się ułożyła końcówka tego roku!... Oto wygasa stary rok, dogorywa mocny, rozdygotany i poruszający, tak jak powieść, która wprowadziła mnie w nowy, jeszcze dziewiczy rok. Pewnie gdybym chciała zaplanować taki finisz, nigdy by się nie udał, a tak, trochę niechcący, z zaskoczenia, Jakub Małecki sprawił, że... ten ostatni dzień roku zapłonął i ogrzał czytelniczego ducha. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Gdyby dać wiarę okładkowym zachętom (nie należy tego robić, nigdy!), to należałoby się spodziewać banalnej sagopodobnej historii z szarym peerelem w tle. "Dygot" zaś nie jest ani sagopodobny, ani banalny. Najwyżej ten szary peerel w tle jeszcze by uszedł od biedy, choć nie o dziejowe zawirowania tutaj chodzi. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Śledzimy tutaj losy dwóch rodzin, które za zrządzeniem przypadku i do wtóru chichotu przeznaczenia splatają się ze sobą i łączą nie tylko rodziny, ale przede wszystkim dwójkę głównych bohaterów: Emilię i Wiktora. Oboje dorastający z fizycznym handicapem, oboje zmagający się z piętnem inności, wrażliwsi od innych, i choć powierzchownie brzydsi, to jednak piękniejsi. On - albinos, odmieniec, dziwoląg i wcielony szatan, ona - ze skórą przypominającą stopiony ser, usianą bliznami po poparzeniach. Skazani na odtrącenie, odnaleźli się w swej wyjątkowości. Nie na długo. Ich miłość zostaje ucięta gwałtownie i nieodwracalnie, w otoczce tajemnicy, która na długie lata położy się cieniem na dalsze losy rodziny. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Brzmi zwyczajnie i pospolicie, a nie jest. Bowiem Małecki nie tylko fantastycznie snuje tę opowieść, Małecki ma błogosławiony dar puentowania. Sceny, z których układa te ludzkie egzystencje, niektóre kluczowe, inne nieważne, jeszcze inne o ukrytym znaczeniu, są tak niezwykłe, pełne takich absurdów, że musiało napisać je życie. Małecki roztacza je bez wodolejstwa, w konkretnych, mocnych zdaniach, ale ze szczyptą magii, tu i ówdzie otoczone poetycką mgiełką, ukrytą czasem w jednym, bezbłędnym sformułowaniu. I trach, jednym zdaniem, jednym szczegółem niekiedy kończy scenę, a ty, czytelniku, zostajesz z otwartą ze zdumienia gębą, mętlikiem w głowie i zachwytem w sercu. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Niewiele jest powieści, które tak trafnie ujmują tematykę obcości, odmienności. Znakomita jest kreacja Wiktora - kruchego jak szczeniak, dręczonego osobliwymi wizjami, a jednocześnie tak bardzo ciekawego świata, poszukującego, otwartego. W zetknięciu z prymitywną tłuszczą, karmiącą się zabobonami i zagrzewaną nienawistnymi tyradami wiejskiego klechy jest skazany na porażkę. I radzi sobie, biały, rozdygotany motyl w ciemności. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Jest tej w tej powieści jakiś wielki, egzystecjalny smutek. Przypatrujemy się tym przegranym życiom, dogasającym powoli i w samotności, w cierpieniu, towarzyszymy im od narodzin po ostateczny kres, wraz z nimi szukamy dopełnienia i jakiegoś sensu w tych bytach, bezradni wobec wielkiej niewiadomej, która przesądza o ich losach. Czy sami wybierają? A może poddają się woli prządki, splatającej nitki ich życia w zgrzebną tkaninę? A może jest w tym inna siła sprawcza, mściwie obracająca kołem przeznaczenia? Odpowiedź jest rozmyta...</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Ależ to dobra powieść!... </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Czytajcie. A korzystając z okazji, życzę Wam wszystkim w Nowym Roku wielu dygotów (tych dobrych, konstruktywnych) i zachwytów, i w ogóle czytelniczego spełnienia. Niech się darzy!</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjsRXryf-9PYrRSlpOxPRoifvvsaPYu2mbn-VueOKQTgF_N-VjsQJAgE2w3fDWszsK2G4ZRvb961zvTNpJ6w7RxNQKzVH190NFvOn9FCJJ_dk_GQG6qkwFe_rkv1_cl26SFx5Uo8HMmGQ/s1600/Hotorflop2_.jpg" style="background-color: transparent;" /></a><div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.8594px;">
<b style="line-height: 22.88px;">Pierwsze zdanie: </b><span style="line-height: 22.88px;">"Poznał ją na tym samym polu, na którym dwadzieścia sześć lat później umarł pod pożartym księżycem</span><span style="font-size: xx-small; line-height: 22.88px;"><span style="font-size: 14px;">."</span></span></div>
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.88px;">
<span style="line-height: 22.88px;"><b>Gdzie i kiedy:</b> Koło, Piołunowo, Poznań, 1938-2004</span></div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.88px;"><b>W dwóch słowach:</b> rozmyte i rozdygotane</span><br style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;" /><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: arial, serif; font-size: 14px; line-height: 22.88px;"><b>Dla kogo:</b> dla amatorów dobrej współczesnej prozy polskiej </span><br style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;" /><div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, serif; font-size: 14.3px; line-height: 22.88px;">
<div style="font-size: 14px; line-height: 22.8594px;">
<b>Ciepło / zimno: 91</b>°</div>
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13288597971236265936noreply@blogger.com22