Ads 468x60px

czwartek, 1 września 2016

Henning Mankell "Włoskie buty" czyli stary człowiek i morze


Wydawnictwo: WAB
Tytuł oryginału: Italienska skor
Tłumaczenie: Ewa Wojciechowska
Data wydania: 11.09.2013
Liczba stron: 348
Cena: 39,90 zł

Już pierwsze zdanie tej powieści zdradza sporo o tym, co czeka czytelnika. Tak, będzie tu o samotności i o chłodzie. Jeśli wziąć do tego tytuł - z czym się kojarzą włoskie buty? Z fantazją, niepraktycznością, szczyptą szaleństwa - to właściwie będziemy już mieli wyjaśnienie tej książki.

Henning Mankell wyprowadził kryminał z cienistej doliny, w której gatunek ten przez dziesięciolecia krył się w szmirowatym półmroku, i sprawił, że nie wstyd przyznawać się do niego nawet na salonach. Ustanowił standardy skandynawskiego mroku i już chyba na zawsze kojarzony będzie właśnie z nim. A przecież cykl z Wallanderem był ledwie częścią jego twórczości, choć to właśnie on przyniósł mu sławę i pieniądze. Napisał znacznie więcej niż tych kilka kryminalnych tomów, sporo pisał o Afryce, która stała się dla niego drugą ojczyzną. W Polsce ten "inny" Mankell jest niemal nieznany.

O czym więc pisze Mankell, jeśli nie pisze o Wallanderze lub Afryce? O samotności, chłodzie i włoskich butach. Frank Welin, emerytowany chirurg, mieszka samotnie na szkierze, skalistej wysepce u wybrzeży Szwecji. Jego życie sprowadza się do zapisywania w dzienniku nieistotnych szczegółów dotyczących pogody, codziennych kąpieli w morzu (zimą w przeręblu) i zwykłych rutynowych czynności. Jest stary, zgorzkniały, pusty w środku. Już nie czeka na coś, co jeszcze się wydarzy. Właściwie nie czeka już na nic, może poza śmiercią. Aż pewnego zimowego dnia na lodzie skuwającym jego wysepkę pojawia kobieta. Niczym zjawa z przeszłości. I Welin początkowo rzeczywiście bierze ją za zjawę, za iluzję, jaką płata mu własny umysł. A jednak Harriett, stara, schorowana kobieta z balkonikiem odnalazła go naprawdę. I wypełniła pustkę codzienności zgaszonego starca zamętem. I szczyptą szaleństwa.

Harriet jest kobietą, którą Welin kiedyś kochał, i którą z niezrozumiałych przyczyn porzucił. I nigdy do niej nie wrócił. Teraz, po latach, kiedy to ona odnalazła go na odludziu, stary chirurg z równie zniezrozumiałych powodów wita zmiany, jakie niesie jej powrót i udaje się w szaleńczo-groteskową podróż. Wyprawa ta okaże się przedsięwzięciem smutnym, rozpaczliwym, ale i osobliwie fascynującym i wniesie w pustelnicze życie Welina jeszcze większe zmiany, przed którymi stary odludek nie będzie ani potrafił, ani chciał się obronić.

Wspaniała jest ta przemiana, jaka zachodzi w Fredriku. Przypatrywanie się zamrożonej duszy, wystawionej na działanie ożywczego słońca, jest wciągające jak śledzenie oznak budzącej się z zimowego letargu przyrody. Z fascynacją patrzymy, jak wytrącony z codzienniej rutyny Welin ulega niezwykłej kobiecie, spełnia jej obietnicę i zmuszony zostaje do rozliczenia się z własną przeszłością. Opowieści tej nie sposób odmówić pewnego magnetyzmu. I tylko na samym jej końcu odczujemy pewien dyskomfort, kiedy okaże się, że autor przez cały czas prowadził nas za rękę, nie pozwalając ani na moment zboczyć z wytyczonego przez niego szlaku. Tu i ówdzie poustawiał też drogowskazy z wielkimi napisami, niepozostawiające wątpliwości, dokąd mamy się udać. A czasem nawet stał na rozdrożu i machał ręką, żeby wybrać właściwą odnogę. A ja lubię sobie pobłądzić i samej odnaleźć właściwą drogę. A niekiedy lubię skręcić na bezdroża. Lub pójść pod prąd. Bo kto powiedział, że jest tylko jeden właściwy szlak?

Tak, włoskie buty są czymś finezyjnym, szalonym, cholernie niepraktycznym na skalistej szwedzkiej wysepce zimą. Te robione na miarę są piękne, mają miękką maślaną skórkę i są tak wygodnie, że nie wcale nie czuć ich na stopach. Ale bywa, że są trochę kiczowate.


Pierwsze zdanie: "Zawsze czuję się bardziej samotny, kiedy jest zimno."
Gdzie i kiedy: szwedzki szkier, współcześnie
W dwóch słowach: skandynawski splin
Dla kogo: dla spragnionych skandynawskiej, przygnębiającej samotności, wielbicieli powieści drogi i włoskich butów
Ciepło / zimno: 72°