Mastichari rankiem |
Doładowałam akumulatory. To był najbardziej dekadencki, najbardziej leniwy i bezstresowy urlop w moim życiu. Nie żałuję ani sekundy. Dwa tygodnie bez facebooka, bez bloga, niemal bez internetu, bez wiadomości, bez całego tego obciążającego balastu. Wymoczyłam się, wyprażyłam, najadłam smaczności. Nie latałam po kościołach, galeriach, nie zaliczałam zabytków. Po prostu... leżałam i czekałam, aż się doładuję. Bo czasem człowiek musi zwolnić. A nawet się zatrzymać. Więc wybaczcie ten wpis z palemkami, zachodem słońca i morzem... dla jednych morze jest kiczowate, dla mnie tylko magiczne.
Nawet czytać mi się za bardzo nie chciało. Przeczytałam wszystkiego trzy książki:
1. Inge Löhnig "Verflucht seist du" ("Bądź przeklęty") - rozczarowująca, najsłabsza z całej serii, jak dotychczas.
2. Liza Marklund "Szczęśliwa ulica" - po rewelacyjnych "Granicach" niestety rozczarowanie. Annika wkurzająca jak nigdy dotąd, intryga taka sobie.
3. Becky Masterman "Droga 66" - naprawdę niezły thriller. O seryjnych mordercach pisali już z milion razy, a jednak autorce udało się pokazać zgrany temat od nowej strony. Pozytywna niespodzianka.
Ponadto rozpoczęłam z dwadzieścia innych książek, ale każdą porzuciłam lub odłożyłam na później, bo mi się nie komponowały.
Agnieszka kontemplująca, z synem i palemkami |
Dokonałam paru interesujących antropologiczno-kulturowych obserwacji. Po pierwsze, ludzie na plaży czytają do upadłego. Po drugie, jestem podglądaczką. Po trzecie, jestem nieszczęśliwą podglądaczką, bo z przyczyn emidemiologicznego rozprzestrzenienia się czytników nie jestem w stanie podejrzeć, co plażowicze czytają na plaży... Po czwarte, ci nieliczni konserwatyści, którzy czytają książki papierowe, preferują na plaży kryminały. Po piąte, Rosjanie na plaży też czytają, i to klasykę (albo się dobrze maskują). Po szóste, w hotelowej biblioteczce, w której można zostawić przeczytane książki i pobrać pozostawione przez innych urlopowiczów egzemplarze, królowały niemieckie bestsellery, rosyjskie groszowe szmatławce, polskie erotyki plus jeden Harlan Coben i kilka interesujących tytułów po fińsku i norwesku, których z przyczyn niezależnych nie pobrałam.
Smoki surfujące |
Stałam się także posiadaczką trójki nałogowych i bezwględnych windsurfingowców. Co gorsza, oni mnie teraz terroryzują i gdy tylko coś przeskrobię, grożą mi, że mnie zapiszą na kurs... Litości! Mnie, starą babę!... Ten sport rujnuje alabastrową skórę na dłoniach i jest przyczyną rozlicznych siniaków (przynajmniej dopóki człowiek nie nauczy się włazić na deskę). I uzależnia w sposób przerażający. Wygląda na to, że od tej pory będziemy podróżować wyłącznie w miejsca nadające się do uprawiania. Windsurfingu, rzecz jasna.
A teraz najlepsze: pamiętacie, jak dokładnie rok temu pisałam o Smoku Tytanowym?... Otóż Smok ów, który rok temu jeszcze jeździł na wózku, teraz stanął na desce surfingowej. I niech mi ktoś teraz powie, że nie ma cudów na świecie... Ci dwaj na zdjęciu powyżej to moje Smoczusie. Po tygodniu śmigali jak foki jakieś uskrzydlone. A za nimi ich ojciec... powiedzmy mors (choć on sam preferuje określenie zdechły wieloryb, zupełnie nie wiem dlaczego...)
Sama póki co nie umiem odpoczywać w ten sposób, ale cieszę się, że wróciłaś wypoczęta i mam nadzieję, że te podładowane akumulatory wystarczą Ci na baaaaaaaaaardzo długo.
OdpowiedzUsuńMiło Cię widzieć i czytać tak wypoczęta i szczęśliwą :)
OdpowiedzUsuńPozostaje mi pogratulować Tobie takiego urlopu :) To się nazywa prawdziwy wypoczynek ! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńtommyknocker
Gratuluję urlopu, nie ma niczego kiczowatego w tym, że musiałaś naładować się pozytywną energią. No i wiedziałam, że synem wszystko będzie ok :) Wszyscy czytający bloga wiedzieli :D
OdpowiedzUsuńJa nareszcie zaczynam na nowo czytac na plazy, haha. Super, ze odpoczelas, naladowalas baterie i ze smok ogniem zieje!
OdpowiedzUsuńW tym roku wyjątkowo boleśnie odczuwam niemożność wyjazdu nad morze... Tęsknię tak, że aż w sercu kłuje.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia:) Życzę bezstresowego powrotu do normalności;)
OdpowiedzUsuńCudne wakacje :))). Cieszę się, że wypoczęłaś :).
OdpowiedzUsuńLeżenie i patrzenie na morze w celu podładowania akumulatorów też jest ważne, od każdego hobby tez warto sobie zrobić przerwę, nawet od czytania. Ciekawy ten pomysł z hotelową wypożyczalnią, nigdy się dotychczas z tym nie spotkałam, w ogóle opis czytających na plaży - już widzę, jak Rosjanie w pocie czoła w swoich pokojach owijają "50 twarzy Grey'a" w okładkę "Anny Kareniny" :D
OdpowiedzUsuńA Smok, jak to Smok, postać magiczna, a takie się szybko regenerują :)
Pomysł z hotelową wypożyczalnią - rewelacyjny! Pod koniec złapałam się na tym, że nałogowo zaglądam każdego dnia, żeby sprawdzić, czy coś przybyło nowego i czy ktoś się skusił na moje dwie zostawione w niej książki (skusił się:-)). Swoją drogą, Rosjanie zostawili w niej tytuły najgorszego sortu - szmatławce nie tylko treściowe (sądząc po tytule i okładce), ale i optyczne (w życiu nie widziałam tak zeszmaconych i wymemłanych książek)...
UsuńKochani! Dziękuję wszystkim za komentarze!
OdpowiedzUsuńA, powinszować udanego urlopu, cudu jednego i drugiego a może i trzeci się trafi (kurs w.) he he. Cudownie jest czasem nic nie robić, poprzewalać się na piasku, pić drinki i podziwiać palmy :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego Agnieszko :))
opty2
Dzięki, Opty, niech będzie tych cudów jak najwięcej... :-)
Usuń