Wydawnictwo: dtv
Tytuł oryginału: Stoner
Tłumaczenie: Bernhard Robben
Data premiery niemieckiej: wrzesień 2013
Liczba stron: 352
Cena: 19,90 euro
Historia tej książki to wybryk złośliwego losu, który ironicznie uśmiecha się pod nosem nad udanym psikusem, historia, sama w sobie jest znakomitym materiałem na powieść. No bo któż słyszał o teksańczyku Johnie Williamsie, profesorze wykładającym w Denver, autorze dwóch tomików poezji i paru powieści, zmarłym w 1994 roku? Któż słyszał o powieści "Stoner", wydanej w 1965 roku i natychmiast zapomnianej? "Stoner", książka nieobecna przez dziesięciolecia, odkryta po latach i wznowiona, zawojowała serca czytelników i umysły krytyków.
Jej bohater, William Stoner, urodził się w rodzinie ubogich farmerów pod koniec dziewiętnastego wieku i początkowo nic nie wskazywało na to, że jego życie potoczy się w kierunku, jakiego nikt, ani jego rodzice, nieoczekujący niczego od losu i wiodący monotonną egzystencję wyznaczaną porami roku, ani on sam nie mógł przewidzieć. Co sprawiło, że syn farmera, który rozpoczął rolnicze studia, zupełnie niespodziewanie rozkochał się w książkach? Na pewno nie biedni i niewykształceni rodzice. Na pewno nie wykładowca podstawowego kursu literatury angielskiej. Na pewno nie przyjaciele, bo Stoner, przynajmniej w tamtym okresie swego życia, przyjaciół nie miał. Więc co, olśnienie? Palec boży? Grom z jasnego nieba? Miłość do literaury przyszła mniej więcej tak samo nagle i tak samo gwałtownie odmieniła koleje życia młodzieńca. Bo Stoner przestał studiować nauki agrarne, Stoner podjął studia literatury, potem został na uczelni i zaczął sam wykładać - szary człowiek, stapiający się z tłem, niewyraźny, niepozorny, niezasługujący na szczęście. Jego małżeństwo okazało się porażką. Miłości, która połączyła go z inną kobietą po latach pustki w małżeńskim związku, nie wolno mu było zrealizować. Jego kariera naukowa potknęła się o nieumiejętność płynięcia z nurtem, o wierność własnym ideałom. A wszystko, co przynosiło mu życie, Stoner przyjmował ze stoicyzmem, godząc się na wszystko.
Jakże niespektakularne to losy, jak ubogie w gwałtowne wydarzenia, zwroty, wzloty i upadki, do których tak nawykliśmy w literaturze. A jednak Williams opowiada je w sposób mistrzowski: bezlitośnie, sucho, niemal beznamiętnie, ale z psychologicznym mistrzowstwem. W tej nieuchronności i bezbarwności opowiadanego życia udaje mu się jednak zawrzeć coś niesłychanie wielkiego, coś poruszającego i ponadczasowego. To delikatna, prawie filigranowa historia odnajdywania sensu, szukania szczęścia i godzenia się z losem, historia o spełnieniu w małych sprawach. O cenie, jaką płacimy za pochodzenie. A także o przemijaniu, o blaknięciu, o bezsilności. O zwykłych sprawach. I pewnie nie poruszyłaby mnie tak bardzo, gdyby nie on, Stoner. Bity przez los, uginający się pod ciosami, ale do końca niezłomny. Zwykły człowiek. Bohater.
Są takie książki, niespektakularne, ciche, ale dotykające. Zapewne nie każdy odnajdzie tu siebie. Może nie każdy dostrzeże piękno tej historii. Ja chłonęłam ją całym swym jestestwem. Ostatnie tchnienie starego człowieka stało się niemal moim, kiedy zapomniałam oddychać. Tak, Krimifantamania ryczała jak bóbr, sunąc wzrokiem po rozmazujących się ostatnich wersach. A nie było tu ani krztyny taniego sentymentalizmu. Ani trochę.
Chylę czoło przed maestrią pióra nieznanego, a odkrytego na nowo pisarza.
Gdzie i kiedy: małe miasteczko w stanie Missouri, Stany Zjednoczone, koniec dziewiętnastego wieku do lat pięćdziesiątych dwudziestego
W dwóch słowach: niepozorna, ale mistrzowska
Dla kogo: dla miłośników klasycznej literatury amerykańskiej i odkrywców nieoczywistych skarbów
Ciepło / zimno: 97°
Tak, to rzeczywiscie Literatura. Ja co prawda nie plakalam, trochę mnie ten stoicyzm irytowal, ale powiesc jest swietna.
OdpowiedzUsuńMnie ostatnia scena książki rozwaliła, rzadko mi się zdarza wzruszać nad lekturami, ale Williamsowi się udało... Stoicyzm Stonera irytował mnie tylko w scenach małżeńskich (wydrapałabym oczy babie) :-)
UsuńJak pięknie napisałaś o tej książce.
OdpowiedzUsuńCzy jest/była wydana po polsku?
Dotychczas chyba nie, niestety. Może jednak jakieś wydawnictwo ma w planach, tylko jeszcze o tym nie wiemy?...
UsuńMam nadzieję, że jakieś wydawnictwo kupi "Stonera"! A jak nie to chyba zaryzykuję i przeczytam po angielsku (przy okazji sprawdzę język). Swoją drogą ciekawa historia, że po tylu latach książka Williamsa robi taką furorę.
UsuńJa też bardzo bym sobie życzyła, by ta powieść się ukazała. Jest tego warta. W oryginale warto czytać, bo wszyscy wiemy, jak to jest z tłumaczeniami - nawet te najlepsze są tylko pewną interpretacją, sama jestem ciekawa, jaki ten tekst jest w oryginale.
UsuńWłaśnie natknęłam się na tę zapowiedź i aż podskoczyłam z radości: http://www.soniadraga.pl/produkt/1178/proza-profesor-stoner.html
UsuńPozdrawiam!
Wow, chcę to!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że niemiecki sukces tej książki zwróci uwagę naszych wydawców :)
Nie tylko niemiecki, podobno książka podbiła całą Europę, co tylko pozwala mieć nadzieję, że i u nas ktoś się zainteresuje...
UsuńPo tym, co napisałaś o książce - pierwsze zdanie jest bardzo wymowne... Mam nadzieję, że będzie nam też dane przeżycie wzruszeń nad książką...
OdpowiedzUsuńBardzo mocno trzymam kciuki, by to było możliwe:-)
UsuńKilka słów, a jak poruszających! Bardzo chciałabym, żeby ta książka ukazała się także u nas. Już teraz czuję, że muszę ją przeczytać i że będzie to niezwykłe przeżycie.
OdpowiedzUsuńNie za bardzo wiedziałam, jak oddać emocje towarzyszące lekturze tej książki - bo jak? W końcu Williams też nie zawarł wszystkiego w jednej stronie. Cieszę się, że choć trochę z tych wrażeń przebiło... :-)
UsuńOkładka cudowna, zapowiadająca świetną lekturę. I jeszcze akcja w moich ulubionych latach... To coś dla mnie!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na konkurs: pasion-libros.blogspot.com
Dziękuję za zaproszenie!
UsuńA okładka rzeczywiście dość klimatyczna, choć ciemne sylwetki panów w kapeluszach chyba już się ograły... Ale tu wszystko harmonizuje!
A wiesz, że mam to na półce i tak se stoi i se stoi, właśnie takie to to niepozorne. W trakcie przeprowadzki kilka tygodni temu poszło w ogóle na ostatnią z możliwych półek. Widzę, że muszę oddać książce honor i wyciągnąć na kupkę do czytania na już.
OdpowiedzUsuńNie daj się zwieść niepozorności, to znakomita książka! Przeczytaj koniecznie!
UsuńTo odkurzę (dosłownie:() i przeczytam:)
UsuńBrzmi bardzo ciekawie. Czasami mam ochotę na klasyczną literaturę. Miejmy nadzieję, że polskie wydawnictwa się tym zainteresują ;-)
OdpowiedzUsuńTy to potrafisz narobić smaku :)
OdpowiedzUsuńNo i co teraz mają zrobić polscy czytelnicy???
Apeluję do wydawców: są chętni na czytanie tej książki. Czy znajdzie się odważny wydawca?
opty2
Jest już polskie wydanie - Sonia Draga
UsuńPo takiej recenzji i ja bym chciała ją przeczytać. Mam nadzieję, że zostanie wydana po polsku.
OdpowiedzUsuńCudowna książka, kupiona przeze mnie na stoisku wyd. Sonia Draga na Targach w Krakowie i przeczytana ostatnio... Od początku przyciągała, ale tak wspaniałego przeżycia się nie spodziewałem. Wciąż mnie zastanawia, ile jeszcze podobnych pereł pozostało nieodkrytych do dzisiaj i długo nie będzie nam dane ich przeczytać. Z recenzją w pełni się zgadzam - czasem z niepozorności może wypłynąć coś naprawdę pięknego :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że trafiła do Ciebie ta książka - dosłownie i w przenośni. Mimo iż upłynęło już trochę czasu od lektury, to wciąż jestem pod wrażeniem, ta książka powraca do mnie w różnych impresjach, refleksjach, niekiedy zupełnie niespodziewanie. Cudowne odkycie. Oby więcej takich :-)
UsuńPrzez to, że wydawała mi się tak niepozorna, też patrzę na nią w kategorii odkrycia. Jednak czymś przyciągała, a dobre recenzje tylko potwierdzały moje przeświadczenie, że muszę ją przeczytać. Spodziewam się, że po roku ja też będę pamiętał ją tak samo dobrze, a w międzyczasie nieraz do mnie wróci - w napływie mnóstwa lektur, często niemal hurtowym, to nie lada sztuka ;)
Usuńoby nie wiecej takich numerow
OdpowiedzUsuń