skip to main |
skip to sidebar
Trafne wybory?... J. K. Rowling i komnata supertajemnic
Będą kolejki?... Raczej nie. Wprawdzie niemieckie wydawnicto Carlsen wydrukowało 500 tysięcy egzemplarzy najnowszej "dorosłej" powieści J. K. Rowling, która dziś, punktualnie o 9-tej rano czasu środkowoeuropejskiego trafi do księgarń, na razie tylko w krajach anglojęzycznych i w Niemczech, ale nastroje są umiarkowane. W wydawnictwie będą się cieszyć, jeśli się uda sprzedać cały nakład, jeśli ogólny nakład przekroczy milion, zamówią skrzynkę szampana.
Strategia marketingowa, służąca do wypromowania "Trafnego wyboru", to prawdziwa machina, która niczego nie pozostawia przypadkowi. Najnowszy twór Rowling ma być bestsellerem, koniec kropka. W niemieckiej telewizji od wczoraj w czasie największej oglądalności puszczono reklamę tej książki, co już samo w sobie jest krokiem niespotykanym, kosztownym i raczej wyjątkowym. Reklama jest krótka, ale intrygująca. Nie zdradza niczego o treści, ale sieje ziarno niepewności. Jest jednak tylko maleńką częścią spektaklu, który precyzyjnie buduje się wokół wydania tej książki, drobnym elementem inscenizacji, trybikiem w mechaniźmie, skonstruowanym przez genialnych speców od marketingu.
Ukazanie tej książki kreuje się na wydarzenie, które na pewno nie zostanie pominięte w wieczornych wiadomościach. Od dawna było obwarowane szeregiem zabezpieczeń, które każdy trzeźwo myślący człowiek skwituje uniesioną w zdumieniu brwią. Tak jakby wszystkich, zaangażowanych w proces wydawniczy, ogarnęła zbiorowa paranoja. Przed puszczeniem książki do druku poznała ją zaledwie garstka osób. Szef niemieckiego wydawnictwa, Joachim Kaufmann, trzykrotnie latał do Londynu na negocjacje, a suma, za jaką sprzedano licencję, jest oczywiście owiana tajemnicą. Właścicielem praw do wydania kieszonkowego w Niemczech zostało wydawnictwo Ullstein, a jego szef otrzymał sześciusetstronicowy manuskrypt do wglądu wyłącznie w siedzibie wydawnictwa, w pomieszczeniu pozbawionym okien.
Jeszcze większe środki bezpieczeństwa, niemal graniczące z absurdem, towarzyszyły tłumaczeniu książki na niemiecki. Tłumaczki, Susanne Aeckerle i Marion Balkenhol, by wykonać zlecenie, musiały udać się do Londynu. Pracowały na laptopach, zabezpieczonych systemem rozpoznawania odcisków palców, bez dostępu do internetu, w pomieszczeniu zamkniętym i w warunkach niemal więziennych.
Wszystkie dostępne "szczotki" i wydruki zostały zniszczone. Mediom nie udostępniono egzemplarzy recencyjnych, z obawy przed kopiami pirackimi. Pracownikom drukarni zabroniono wnoszenia komórek wyposażonych w funkcję aparatu, transport wydrukowanych książek odbywał się na zalakowanych paletach w zaplombowanych ciężarówkach.
A o co tyle szumu? Niewiele wiadomo o tej książce. Sama autorka twierdzi, że stanowi całkowite zerwanie z Harrym Potterem. Ma to być "pełna czarnego humoru, błyskotliwa i prowokująca opowieść o małym miasteczku". Pierwsze recenzje są powściągliwe. Powieść chwali się za społeczne przesłanie, stawiające ją w jednym szeregu z Charlesem Dickensem. Z drugiej strony krytykuje za szereg obscenicznych scen. Allison Pearson z Daily Telegraph ostrzega przed udostępnieniem ksiązki dzieciom ze względu na ostre sceny z seksem i narkotykami w tle, podkreślając, że są tu elementy humoru, trafne obserwacje, ale i sporo okurcieństwa i beznadziei. Z kolei Daily Mirror pisze, że nowe dzieło Rowling to "czara nieczystości" i oburza się z powodu wulgaryzmów. Krytyk Independent chwali "pieśń wolności", a Times pisze, że książka jest "odrobinę nudna".
Jak jest naprawdę? O tym już wkrótce.
Absurd goni absurd jak widzę :) Książki jestem dość ciekawa, ale po wspomnianych przez Ciebie recenzjach podejrzewam, że jest raczej średnia. W przeciwnym razie ich autorzy wyrażaliby się bardziej entuzjastycznie. Może Rownling zbyt na siłę chciała się odciąć od HP i stąd ten nadmiar wulgaryzmów i obscenicznych scen?
OdpowiedzUsuńJa myślę, że wielu będzie chciało po prostu sprawdzić, jak pisze Rowling po Potterze. Sami "testerzy" sprawią, że książka sprzeda się w milionowym nakładzie.
UsuńCzyli jakby nie nazwisko autorki, to książka oceniana byłaby negatywnie...
OdpowiedzUsuńNazwisko to obosieczny nóż. W jej przypadku poprzeczka wisi bardzo wysoko, więc nazwisko, być może, bardziej zaszkodzi w obiektywnej ocenie, niż pomoże.
UsuńA mnie nie dziwią podjęte środki ostrożności. W dzisiejszym złodziejskim świecie, gdzie kradnie się własność intelektualną bez pardonu, gdzie przecieki, wycieki i inne historie uwielbiają pojawiać się przed właściwą premierą, dlaczego nie?. Raz, że precz ze złodziejami, a drugi raz, jest to świetna reklama.
OdpowiedzUsuńPewnie książkę przeczytam, bo magia nazwiska i ciekawość...
Ja też to rozumiem, zwłaszcza że Rowling ma złe doświadczenia ze swoimi książkami o Potterze. Podobno sam Stephen King doradzał jej w kwestiach środków antypirackich.
UsuńAno właśnie. Zresztą spójrzmy na siebie, strzeżemy swojego domu jak twierdzy, zamki i kłódki, kamery, strzeżone osiedla i monitoring. To wydaje nam się normalne i słuszne, ale dziwimy się, kiedy ktoś robi to samo, w może bardziej spektakularny sposób, bo zwyczajnie go stać na to.
UsuńI nie przesądzałabym sprawy, że książka jest/będzie słaba, a już z pewnością nie zasługuje na takie światowe halo. Przeczytajmy i dopiero wtedy mówmy...
Wspaniale mi się czytało ten wpis o książce. Że przeczytam samą książkę, zaczyna być wątpliwe ;-)
OdpowiedzUsuńBył (jest) szał na twarze Greya, będzie i na nową Rowling. Pierwsze mnie nie obeszło, ale drugą zamówiłam...
UsuńA ja Greya juz mam, wypozyczylam, bylam zapisana na niego pierwsza w bibliotece - niestety dzis wlasnie porwala mi go kolezanka (ale ma zaraz oddac!! ;-)) ).
UsuńBiedna, biedna J.K.R. Wszyscy czekają na nowego Pottera, czy to dla dorosłych, czy dla dzieci,czy w wersji kryminalnej czy też science- fiction. A ona uparła się żeby krytykować klasowy system w Uk, żeby odciąć się od bajek i pokazać normalny świat. Wulgaryzmy? O rany...gdybym pisała współczesną powieść o swoim mieście toczącą się w którymś blokowisku, teź nie uniknęłabym wulgaryzmów, obsceny i śmierdzących, niewygodnych tematów. Przeczytam, bo J.K.R ma dobre pióro.
OdpowiedzUsuńNie taka znowu biedna...:-)
UsuńJa też przeczytam, a wulgaryzmów się nie boję.
Moja córka skwitowała: sprytna ta Rowling, wszystkie dzieciaki, które czytały Pottera już są dorosłe, więc napisała dla nich:)
OdpowiedzUsuńŚwietne spostrzeżenie:-)!!!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNie można temu stwierdzeniu odmówić trafności :) W dzieciństwie czytałam jej książki z wypiekami na twarzy, a teraz z samej ciekawości sięgnę po nową powieść.
UsuńZabezpieczenia godne Pentagonu czy innego Secret Service :D Jak tłumacz chciałabyś pracować jak te dwie wspomniane panie? Powiedziałabym, że sam sposób tłumaczenia zasługuje już na odrębną powieść (swoją drogą ciekawe by było poczytać książkę sensacyjną o takiej machinie promocyjnej książki).
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie, żeby tłumaczyć bez dostępu do internetu. A tak zwany risercz???... Ale z drugiej strony, gdyby ktoś mi zaproponował, to bym pewnie nie odmówiła. Prestiż, panie...
UsuńMoże coś teraz zmyślam, ale chyba jakiś czas temu czytałam o oburzeniu tłumaczy z wielu europejskich krajów, którzy na wykonanie swojej pracy przekładowej będą mieli zaledwie kilka tygodni, ponieważ wydawnictwa zechcą wypuścić książkę przez Świętami, a tekst trafi w ich ręce dopiero po premierze w krajach anglojęzycznych.
UsuńSwoją drogą, jeżeli książka jest rzeczywiście przeciętna, cała ta tajemniczość wygląda nieco żałośnie, chociaż jest słuszna, biorąc pod uwagę piractwo, etc.
Te wszystkie zabezpieczenia i obwarowania są równiez swoistą reklamą, bo srzeże się przecież rzeczy bardzo pożądane przez ludzi. Działa to więc chyba w dwie strony. Pożądamy strzeżonego - strzeżemy pożądanego :)
OdpowiedzUsuńA teraz cos z innej beczki: dziś w telewizji śniadaniowej dowiedziałam się, że połączenie kolorów czerwonego i żółtego jest dla odbiorcy wyjątkowo apetyczne - znów podświadome działane okładką na odbiorcę :)
Jasne, że tak. Odnoszę wrażenie, że w promocji tej książki wszystko zostało starannie zaplanowane w najmniejszym szczególe, więc dlaczegóżby nie skonsultować okładki z psychologiem?...
UsuńO, a mnie polaczenie jebitnego zoltego i jaskrawego czerwonego odrzuca i zniecheca - czyzbym nalezala do tych reagujacych nietypowo? ;-))
UsuńMnie ten dwa kolory kojarzą się, nie wiem czemu, ze świętami (może żółty przypomina mi złoty i stąd te skojarzenia?), a święta większości kojarzą się pozytywnie :)
UsuńWlasciwie juz o samym procesie poprzedzajacym wypuszczenie ksiazki na rynek czyta sie z wypiekami na twarzy - Rowling powinna sie zabrac za ten temat, zamiast produkowac jakies tam powiescidla ze spolecznymi przeslaniami ;PPP.
OdpowiedzUsuńFakt, otoczka jest niezła... Ale może to wcale nie jest powieścidło?:-)
UsuńZartowalam sobie ;-)).
UsuńTak właśnie tak odebrałam:-)))
Usuńserię o Harrym uwielbiam, dorastałam na niej, czytałam kilka razy niektóre części
OdpowiedzUsuńjednak jeśli mam być szczera, to nie wiem, czy mam ochotę na najnowszą książkę autorki
a te systemy zabezpieczeń... zwłaszcza z tłumaczkami... masakra jakaś o.0
nic, poczekam na polskie wydanie, pierwsze recenzje i wówczas dopiero się zdecyduję, czy przeczytam
Te tłumaczki mnie rozwaliły zupełnie... Ciekawa jestem, czy polski tłumacz też siedzi teraz w Londynie?
UsuńTłumaczenie bez dostępu do internetu? Brr...
OdpowiedzUsuńA na książkę, prawdę mówiąc, nie czekam jakoś specjalnie, choć Pottera zawsze bardzo lubiłam. Poczekam na recenzje i opadnięcie szału, a dopiero potem pewnie sama sprawdzę, jak sobie Rowling poradziła.
Bez internetu sobie nie wyobrażam... Ale może im pozwalali wychodzić do drugiego pokoju na jakiś research...
UsuńTo w Niemczech nowa Rowling jest tak szybko? Nieźle :) W Polsce ma się ukazać 15 listopada. Z ciekawości na pewno przeczytam, czy kupię jeszcze nie wiem, jeśli nie będzie zaporowej ceny to pewnie tak. Dziwi mnie trochę, że angielska prasa obrusza się na wulgaryzmy...
OdpowiedzUsuńTeż się zdumiałam, że premiera w Niemczech jednocześnie ze światową. Ale przyznam skrycie, że bardzo mnie to cieszy:-)
UsuńA co do angielskiej prasy, to na co się ona nie oburza...
Jestem ogromnie ciekawa tej książki. Uwielbiam Pottera i zastanawiam się czy autorka da radę równie mocno zaskoczyć, zaintrygować i rozkochać dorosłego czytelnika :)
OdpowiedzUsuńCzy rozkochać, to wątpię, dorosłych nie tak łatwo pobudzić do miłości jak dzieci, ale zaintrygować - na pewno.
UsuńJa chyba się alienuję od świata - coś, gdzieś o nowej książce JKR słyszałam, ale nie byłam świadoma, że takie z nią zamieszanie :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że piszesz o takich rzeczach - od razu się czuję bardziej osadzona w rzeczywistości ;)
Poczekaj dwa miesiące, będzie szum i w Polsce:-)
UsuńLubię kryminały i książkę na pewno zakupię, aczkolwiek pewnie nie po premierze, bo cena będzie astronomiczna. Swoją drogą, zadziwiła mnie grubość tej książki, myślałem, że będzie cieńsza.
OdpowiedzUsuńCena w Niemczech też niczego sobie: 25 eurasków chcą. E-book za dwie dychy, a angielską wersję elektroniczną można dostać za "jedyne" 15 euro...
Usuń25 euro? Masakra, w Polsce pewnie aż tak strasznie nie będzie, aczkolwiek poniżej 40 to na 100% nie zejdzie.
UsuńO, będzie u Ciebie recenzja? Super.:)
OdpowiedzUsuńSama jakoś szczególnie nie mam ochoty się z tą książka zapoznawać. Może kiedyś, jak szał opadnie, sięgnę z ciekawości. A te środki bezpieczeństwa to chyba bardzie jednak chwyt marketingowy, niż konieczność...
Będzie! Jutro książka ma do mnie dotrzeć, pewnie w weekend zasiądę, a jak mnie wciągnie, to może się nawet recenzja pojawić szybciutko.
UsuńMyślę, że czego by jeszcze nie napisała to i tak już do końca życia będzie chodziła w chwale autorki Harrego Pottera i pisarki dla dzieci i młodzieży :-).
OdpowiedzUsuńTa łatka się od niej nie odczepi, to fakt. Ale może R. chce zapracować na inną, np. najpopularniejszej (albo najlepszej) autorki wszechczasów?...;-)
UsuńW kategorii "autorki" ma jeszcze szansę bo w generalnej klasyfikacji raczej nie :-)
UsuńJestem juz w trakcie czytania i na razie podchodze do ksiazki z lekkim dystansem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Niezłe masz tempo:-) Mniemam, że e-booka wchłaniasz?
UsuńTrzeba będzie się samemu przekonać ;)
OdpowiedzUsuńStyl tej autorki w Potterze nigdy mi nie podchodził. Cały cykl nie darzę wielką sympatią, choć ekranizacje są całkiem niezłe. Po najnowszą powieść Rowling nie sięgnę na pewno, mimo tego, że ta cała kampania reklamowa i środki ostrożności mnie zaintrygowały. :)
OdpowiedzUsuńA ja wciągnęłam wszystko, z wielkim ukontentowaniem:) Ale przecież nie każdy musi lubić wszystko...
UsuńParanoja jest. Szokujące pomysły są. Ja powiem tak: wiem, że Rowling nie pisała tej książki dla pieniędzy. Ma ich tyle, że może sobie na to pozwolić. A jeżeli pisała - to ma do tego prawo. Dała sobie wiele lat wytchnienia, w końcu coś napisała - i pewnie boi się jak diabli. A wydawcy zwietrzyli krew. Obietnicę dużych (?) pieniędzy w czasach kryzysu. Nie dziwię im się ani trochę, że tak korzystają z okazji...
OdpowiedzUsuńI choć całe to zamieszanie może kogoś zniesmaczyć, może wydać się brudne - ja myślę sobie, że to cudowanie, że po raz pierwszy od tak wielu lat jest taki hałas, szum i chaos wokół książki. Niech mówią. Niech reklamują. Rowling na to zasłużyła, bo podarowała światu coś wspaniałego:)
Nie wiem, jak ze sprzedażą w Polsce, ale moim zdaniem będzie dobrze. Ja sama mam zamiar kupić książkę Rowling, co jest o tyle ważne, że ja NIGDY nie kupuję książek, a już na pewno nie takich za 50zł. To duży wydatek, a przecież książkę przeczytam zapewne tylko raz. A jednak - tęsknię za narracją Rowling, za jej pomysłami, za kreacją świata. I z radością przeczytam, cokolwiek napisze. Z bijącym sercem czekam na twoją recenzję!!!
O, to to! Z tą krwią to masz kompletną rację. Ja myślę, że mogą się nawet pojawić recenzje krzywdzące, mające na celu wyłącznie zmiażdżenie, po to tylko, by pokazać, jakim to wspaniałym i przemądrym krytykiem się jest...
UsuńObiektywnie rzecz biorąc jej seria o HP jak żadna inna nie zrobiła tyle dla czytelnictwa wśród dzieciaków, więc nie przeszkadza mi specjalnie ten szum wokół tej książki.
Nie nastawiam się szczególnie pozytywnie ani negatywnie, zamierzam przeczytać tę książkę jak każdą inną:-)
W takim razie czekam:) Ja muszę być cierpliwa, ale listopad tuż-tuż. Dam radę;))
UsuńWyczytałam właśnie z internecie, że 30 września to święto tłumaczy. Ergo - wszystkiego najlepszego, co się może przydarzyć tłumaczowi w związku z warsztatem i poza nim :D
OdpowiedzUsuńA ja już mam pod ręką jedno z twoich dzieci translatorskich, czeka tylko na czas :)
Faktycznie! Dzięki za życzenia, to ja poproszę o niewysychający strumień zleceń i satysfakcjonujących powieści do tłumaczenia...
UsuńA które z moich dzieci zamierzasz schrupać?:-)
Życzenia licznych zleceń płyną zatem z Krakowa!
UsuńA co do dzieci - "Operacja Seegrund" :)
A wszystko po to, aby tajemnicze stało się pożądanym he he.
OdpowiedzUsuńZależy dla kogo :) Ja na pewno nie kupię tej książki, może wypożyczę ale to też nie jest pewne.
opty2
Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuń