Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Tytuł oryginału: Silkworm
Tłumaczenie: Anna Gralak
Data premiery: 2014-09-24
Liczba stron: 475
Cena: 39,90 zł
Niektóre książki otacza nimb. Sięga się po nie, bo coś tam: bo nazwisko autora, bo sława, bo skandal. Bywają książki, które zyskują ów nimb dopiero po śmierci autora. Inne rodzą się z nim, ba, lśnią nim już podczas procesu płodzenia, wraz z wklepaniem w klawiaturę ostatniej litery nazwiska twórcy. Niektórzy oddaliby zań wszystko, choćby nimb miał być tylko anemiczną poświatą, ledwie widoczną w pomrokach nieskończonych księgarskich półek, inni świadomie uciekają przed nim, zmęczeni wiecznym mrużeniem oczu przed jaskrawym blaskiem.
Mając w zakamarkach głowy wiedzę, kim jest autor Robert Galbraith, sięgamy po jego kolejną książkę i otwieramy oczy ze zdumienia. Bo to jest historia nimbu. Magnetycznego, pożądanego, budzącego chciwość, takiego, dla którego chciałoby się zabić. I się zabija.
Ale okrójmy "Jedwabnika" z pozłotki i potraktujmy tę powieść jak normalny tytuł, jeden z wielu konkurujących o uwagę czytelnika, tak jak to zrobiliśmy z pierwszym tomem serii o detektywnie Cormoranie Strike'u, "Wołaniem kukułki". Zaczyna się jak każda porządna powieść detektywistyczna: przychodzi klientka do detektywa i prosi o pomoc. Klientką jest Leonora Quine, detektywem, jak łatwo się domyślić, Cormoran Strike, zaś pomoc polegać ma na odnalezieniu męża Leonory, Owena. Ów średnioznany pisarz zaginął jakiś czas temu, zaś żona, przyzwyczajona do parodniowych zniknięć ekscentrycznego męża, nie zawiadomiła policji, przekonana, że "zaginiony" jak zwykle zaszył się gdzieś, potrzebując chwili oddechu i spokoju (choć tak naprawdę łaknął atencji i sławy). Detektyw przyjmuje zlecenie, wbrew wewnętrznym obiekcjom co do widoków na honorarium. Zaczyna węszyć i prędko dowiaduje się, że zaginiony pisarz popełnił był dzieło zjadliwe, prześmiewcze i paszkwilanckie, kompromitujące wiele osób z wydawniczego i literackiego światka, a następnie pożarł się z własną agentką i słuch wszelki o nim zaginął. Czy ktoś mógł być zainteresowany usunięciem literata i niedopuszczeniem do publikacji książki? Okazuje się, że kandydatów jest całkiem sporo, a motywy mnożą się wraz z wypływaniem kolejnych detali, nie pozwalając na wykluczenie żadnego z podejrzanych.
Autor "Jedwabnika" poszedł utartym, sprawdzonym szklakiem i klasyczną dedukcję połączył z naświetleniem kolejnego kontrowersyjnego i hermetycznego światka. Tym razem na tapecie znaleźli się wydawcy, literaci i ci, którzy się za nich mają, a także twory na polskim rynku niemal nieistniejące, czyli agenci literaccy. Widok, jaki prezentuje się czytelnikowi, na tyle burzy sielankowe wyobrażenie o branży u osób z nią niezwiązanych, że aż się chce zapytać, kto i jak zalazł autorowi za skórę. Morze zawiści, nieżyczliwości i wzgardy, anse, animozje i wzajemne pretensje, rozmaite łotrostwa, świństewka i kombinacje - wszystko to przypomina cuchnący, wstrętny rynsztok.
Do tej mocnej (zbyt mocnej?) kreski przywyczailiśmy się już w innych powieściach autora (-ki), nie powinno więc dziwić, że znakomita galeria charakterów tu i ówdzie razi zbytnią jaskrawością. Tak ma być, to ten zadzior i pazur, który kochamy: prowokatorski, krzyczący, oskarżycielski. Dobrze więc, że ta czepliwość w malowaniu postaci to jedyna ekstrawagancja. Bo intryga jest stonowana i nieudziwniona, fabuła niemal konwencjonalnie prosta (choć nieszablonowa) i klasycznie zmierzająca ku finałowi po naprężonym łuku. Gdybym się chciała czepiać, to wyśmiałabym sposób, w jaki Cormoran i jego dzielna towarzyszka Robin (która notabene jest jedną z najciekawszych bohaterek kryminalnych w ogóle) gromadzą fanty mające udowodnić zbrodniarzowi jego czyny, ale ponieważ jestem czytelniczką łagodną jak baranek i wyrozumiałą, wybaczam, bo to naprawdę jedyna rzecz, która szturchnęła mnie w moje baczne oko.
Śledzenie osobistych perturbacji i złożonych relacji Cormorana i Robin oraz ichnich przyległości dają dodatkowe ukontentowanie. Aż się chce zakrzyknąć wielkim głosem: więcej!
A nimb płonie blaskiem nieprzyćmionym i nieprzerwanym.
Pierwsze zdanie: "- Lepiej, żeby chodziło o śmierć kogoś cholernie sławnego, Strike - powiedział zachrypnięty głos w słuchawce."
Gdzie i kiedy: Londyn, listopad 2010
W dwóch słowach: detektyw i paszkwilGdzie i kiedy: Londyn, listopad 2010
Dla kogo: dla miłośników jesiennego Londynu, powieści detektywistycznych i ostrych kolorów
Ciepło / zimno: 88°
Dziękuję wydawnictwu za udostępnienie książki do rezencji.
Już? Entuzjastyczna recenzja, wysoka nota - więc hura :)
OdpowiedzUsuńWniosek płynie jeden, Galbraith dobrym pisarzem kryminałów jest i kropka.
Mam spore oczekiwania co do Robin, lubię ją i życzę jej jak najlepiej :)
Galbraith ma lekkość opowiadania, już zawsze tak było :-) Niby nic szczególnego, te jej kryminalne zagadki, a jednak czyta się wspaniale.
UsuńRobin ma potencjał na więcej. Myślę, że jeszcze nieraz nas zaskoczy :-)
Książka czeka na mnie na półce. Wydawca przesłał mi ją niespodziewanie, w formie chyba prezentu ;) Czytałam pierwszy tom, więc widocznie pomyślano, że chętnie zapoznałabym się z kolejnym :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak samo było ze mną ;-)
UsuńBędę czytać. :) Czy może raczej - słuchać? Bardzo podobał mi się audiobook pierwszej części, czytany przez rewelacyjnego Macieja Stuhra, więc mam nadzieję, że i drugi tom doczeka się wersji audio. Na razie cierpliwie czekam, acz po Twojej recenzji - nieco mniej cierpliwie niż wcześniej.
OdpowiedzUsuńO, nawet nie wiedziałam, że był audiobook!... Dobry lektor potrafi wykrzesać z powieści dodatkowe walory :-)
UsuńJak wiesz "Jedwabnik" przede mną, polubiłem głównych bohaterów i coś czuję, że powstanie jeszcze przynajmniej jedna powieść z Cormoranem i Robin..
OdpowiedzUsuńtommyknocker
Obyś się nie mylił :-) Ja połknęłam cormoranowego bakcyla i już czekam na więcej.
UsuńTen cykl ma być dłuższy niż Harry Potter
UsuńOpis tej książki brzmi, przynajmniej dla mnie, o wiele bardziej interesująco niż "Wołanie kukułki", do którego mnie w ogóle nie ciągnie (być może mam uraz po "Trafnym wyborze", a może to tylko moja przekorna natura która zawsze odwleka czytanie listy bestsellerów). Podejrzewam, że tutaj przemawia do mnie ten światek wydawniczy - który bloger książkowy by nie chciał go dokładnie poznać. Czy książkę można czytać osobno, nie czytając "Wołania kukułki"?
OdpowiedzUsuńDla mnie też setting drugiego tomu był atrakcyjniejszy. Masz rację z tą chęcią poznania światka wydawniczego od podszewki... Ja co nieco wiem, jak to działa od strony tłumacza, co nie znaczy, że wiem wszystko... A jeśli choć część tego, co tu jest opisane, to prawda, to nie jest wesoło.
Usuń"Jedwabnika" można czytać osobno, autorka pokrótce wspomina o wydarzeniach poprzedniego tomu (choć bez zagłębiania się w szczegóły), a w relacji Robin i Cormorana oraz Cormorana i Charlotte zorientujesz się i tak :-)
Dzięki :)
UsuńMam część pierwszą, której jeszcze nie przeczytałam, więc nie wiem, czy mi przypadnie do gustu na tyle, by sięgnąć po część drugą. Najbardziej spodobały mi się te oto słowa: "...jestem czytelniczką łagodną jak baranek i wyrozumiałą...:D
OdpowiedzUsuńWnioskuję, że książka jest naprawdę dobra:)
Jeśli spodoba Ci się pierwszy tom, to pewnie sięgniesz po drugi (połkniesz bakcyla...), jeśli nie, to nie ma co sięgać po drugi tom, bo jest w podobnym klimacie.
UsuńMnie przypadła do gustu, ale wiadomo, jak to jest z gustami... :-)
Ale mnie ucieszyłaś! Po naprawdę udanej przygodzie z "Wołaniem Kukułki" obawiałam się, że może była to jedynie jednorazowa możliwość zachwytów kryminałem u Rowling, a wygląda na to, że i kontynuacja to będzie coś :D Koniecznie muszę zakupić w takim razie :)
OdpowiedzUsuńA ja coś czułam, że będzie więcej Cormorana :-) Po dwóch tomach jestem spokojna, to nie jest jednorazowy wybryk. Kto wie, może seria się rozrośnie do rozmiarów Harry Pottera?...
UsuńPodobno w jednym z wywiadów Rowling zapowiedziała... WIĘCEJ tomów niż samego Harrego i na większość podobno ma już pomysł! Szaleństwo :)
UsuńTo już kolejna powieść "Galbraitha", a ja ciągle nie przeczytałam ani pierwszej części, ani w ogóle pierwszego kryminalnego dziecka Rowling.
OdpowiedzUsuńNic na siłę:-) Rowling albo się lubi, albo nie... Ja wyjątkowo zagustowałam w jej stylu.
UsuńOh nie wiedziałam, że już jest drugi tom. Będę się musiała zainteresować.
OdpowiedzUsuńKsiążki z serii (bo wierzę, że będzie seria) jeszcze na mnie czekają.
OdpowiedzUsuńWłaśnie nabyłem oba tomy i to w hardcoverze. Nie byłem w stanie czytać cyklu o Harrym P. znudził mnie okropnie. Ale kryminały lubię i zobaczymy, czy pani Rowling umie pisać. W razie czego i tak będzie na ciebie szanowna gospodyni bloga. A zaprzyjaźniona biblioteka wzbogaci się o dwa tomiszcza...
OdpowiedzUsuńW razie czego przyjmuję ciosy na klatę :-)
UsuńNo i przeczytałem. Zacne. Choć "Jedwabnik" trochę przekombinowany. Jednak i tak stanowi miłą odtrutkę na zalew Skandynawów.
UsuńPodoba mi się sformułowanie "odtrutka na Skandynawów"...
UsuńNo i ulgę poczułam.
Coby nie mówić, książki tego autora/ki czyta się świetnie. Żadnych wyboistych dróg, zgrzytów, przekleństw pomyślanych a nie wypowiedzianych. Dobra literatura na wysokim poziomie, owszem można się tu i ówdzie do czegoś przyczepić ale czegóż się nie wybacza ulubionemu autorowi :)
OdpowiedzUsuńSpacer po Londynie raczej zimowy niż jesienny, za to poznamy wszystkie co ciekawsze puby (podobnie Rankin nam pokazywał Edynburg) he he.
opty2
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie czytuję kryminałów, ale to być może zrobię wyjątek - właśnie dla autora(-ki). Choć oczywiście uważam, że po to człowiek tworzy sobie pseudonim, by nie trąbili na prawo i lewo o prawdziwej tożsamości autora. A może się mylę? :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie mam w planach pierwszy tom serii, tym bardziej cieszy wysoka temperatura zadowolenia czytelniczego przy kolejnym tomie ;)
OdpowiedzUsuńZachęcająca recenzja, ach uwielbiam klasyczne angielskie kryminały.
OdpowiedzUsuń