Ads 468x60px

czwartek, 7 marca 2013

O wiatrakach i tulipanach?... Nic bardziej mylnego!


W zasadzie już sama okładka tej książki powinna być ostrzeżeniem. Ekspresyjna, naturalistyczna, straszna – i znakomicie oddająca to, co czeka osobę, który odważy się po nią sięgnąć. Bo to nie jest książka dla wrażliwców i eterycznych mimoz. To, co debiutująca powieścią Wściekła skóra Agnieszka Miklis serwuje czytelnikom, to materiał nietuzinkowy, drastyczny i odpychający.

Na portalu Zbrodnia w Bibliotece można przeczytać moją recenzję tej powieści. Zapraszam!

16 komentarzy:

  1. Okładka makabryczna. Ale jak będę mieć okazję to chętnie przeczytam, może mnie nie odrzuci:)

    OdpowiedzUsuń
  2. właśnie ta okładka jest straszna... ja czekam na ten tytuł, niedługo powinien przyjść, ciekawe czy dam radę go przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej, no co Ty tak z tymi mimozami - człowiek jest zwyczajnie wrażliwy... ;-))
    Okładka naprawdę mocna, brrr! :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam straszną ochotę na tę książkę. A Twoja recenzja tylko mnie zachęca. Okładka miażdży!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czuję,że to coś dla mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. To jedna z tych okładek, których nie chciałabym mieć na swojej półce. Bałabym się, że którejś nocy przyśni mi się toto, bo lubię przed snem powpatrywać się w swoje książeczki. Nic nie poradzę, że taka strachliwa jestem :)Ale recenzję chętnie przeczytam, bo jestem strachliwa, ale ciągnie mnie do strasznego straszliwie. Nawet czytam teraz jeden kryminał, bo jak juz mam coś takiego w domu to się nie mogę oprzeć. Gdybym tę książkę miała też bym ją przeczytała, a potem przez tydzień dostawałabym palpitacji serca po zgaszeniu światła.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jesli książka jest faktycznie taka jak okładka to ja tym razem dziękuję :-) Ale recenzję przeczytałam i jest oczywiście na najwyższym poziomie :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja chcę tę książkę! Muszę, po prostu muszę ją mieć. To chyba duża zasługa mrocznej, porażającej okładki, która aż woła weź mnie i poznaj ciemną stronę mojej historii.

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba bym się jednak nie skusiła, jeżeli to prawda co piszesz.)

    OdpowiedzUsuń
  10. Książkę chętnie bym przeczytała, bo narobiłaś mi na nią smaka (znowu!), natomiast okładka mi się nie podoba i tylko na jej podstawie na pewno bym po powieść nie sięgnęła.

    OdpowiedzUsuń
  11. Aaaa, jaka rewelacyjna recenzja. Wiem, ze ksiazka moze byc z tych, ktore porzucam, ale recenzja mnie tak zauroczyla, ze postaram sie doczytac do konca (chocby dla finalnych scen z Edwinem i jego matka ;-))) ).

    OdpowiedzUsuń
  12. hmmm...a mnie zniechęciły zdziebko te klisze i wątki budzące odrazę. :/

    OdpowiedzUsuń
  13. Recenzja bardzo dobra, ale książka jakoś niekoniecznie mnie interesuje. Chyba tym razem odpuszczę. Mam jeszcze takie pytanie innej natury, dlaczego nie opublikowałaś całej recenzji na blogu? U Ciebie znacznie lepiej się czyta, tam wielkość czcionki jest naprawdę dobijająca.

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo na czasie dla mnie lektura, odkąd przestałam nakładać maseczki, moja skóra też się wścieka...
    No to idem się przelinkować i czytać ;)

    OdpowiedzUsuń