Ads 468x60px

sobota, 23 marca 2013

Sebastian Fitzek "Der Nachtwandler" (Somnambulik) - najnowszy Fitzek czyli gotowanie z wirowaniem


Wydawnictwo: Knaur
Data premiery: 14.03.2013
Liczba stron: 320
Cena: 9,99 euro 

- No i jak tam ten nowy Fitzek, przeczytałaś?
- Przeczytałam.
- I?
- Jak to Fitzek. Fizkowaty. Czytasz, czytasz i czujesz jak on ci wyciąga mózg przez ucho, wkłada do pralki, włącza program z gotowaniem i wirowaniem, a potem upycha z powrotem w czaszce.
- Mówiłam! Ciągle ci mówię, że on jest niezły!
- A kto powiedział, że niezły? Przecież to jest zwykły thriller, rozrywka, komercja, dolne półki literatury.
- Oj tam zaraz dolne półki!... To wszyscy mają cały czas Sartre'a czytać, czy co? A dobrego, wciągającego i przemyślanego thrillera to już nie można przeczytać? To już człowiek ma chodzić z etykietką "burak i prymityw", jeśli się przyzna, że Fitzek mu się podobał?
- A co ty taki wrażliwy się zrobiłeś? Sam dobrze wiesz, że ten autor uprawia pewien specyficzny rodzaj literatury typowo rozrywkowej i na próżno doszukiwać się w niej jakiejś głębi czy refleksji, jakiejś intelektualnej przygody. To nie jest literatura wzbogacająca. To jest produkt doskonale dostowany do potrzeb rynku, dobrze opakowany. Zauważ, że on tu nawet Greyem pojechał, tym od pięćdziesięciu twarzy. Trochę horroru, trochę paranormalnej posypki, parę zaskakujących zwrotów akcji, e voilà.
- Nie samą intelektualną przygodą człowiek żyje. A w tym, co robi, Fitzek jest doskonałym rzemieślnikiem, nie przynudza, cały czas utrzymuje napięcie, a co najważniejsze, zaskakuje, wciąż zaskakuje, nawet jeśli ci się wydaje, że przejrzałeś wszystkie jego sztuczki i wiesz, jak cię będzie chciał załątwić tym razem. Chyba mi nie powiesz, że cię "Somnambulik" nie zaskoczył?
- Temat ciekawy, owszem, choć ostatnio mocno eksploatowany. Ten numer "czy wiesz, co robisz, kiedy śpisz" to dość zgrana płyta. Mieliśmy już nawet ciekawsze ujęcia podobnej problematyki, kiedy bohater nie jest pewien, czy to on popełnił zbrodnię, bo po prostu tego nie pamięta, posądza się o najgorsze, żyje z miażdżącym poczuciem winy - inni opisali to lepiej. Ale owszem, ten psychodeliczny, odrealniony klimat, kiedy Leon przestaje wiedzieć, co jest snem, a co jawą, nawet mi się podobał. Zwłaszcza, kiedy w grę zaczęło wchodzić trzecie stadium, coś pomiędzy snem a jawą, z którego tak trudno wyjść.
- Rewelacja, nie? Najlepsze jest to, że somnambulizm naprawdę jest jedną z najmniej zbadanych dziedzin, a to, co wymyślił sobie autor, wcale nie jest takie nieprawdopodobne. Nauka zna przypadki...
- Ty z tą swoją nauką... Autor dobrze odrobił lekcje po prostu, poszperał, poczytał co trzeba i już.
- Ale to nie jest tylko kwestia wyłącznie dobrego researchu. Jak on wodzi czytelnika za nos, jak go robi w bambuko, ciach i nic nie jest już takie, jak ci się wydawało. I kolejna odsłona i znowu ciach! Wyżymaczka, normalnie. To jest to, na co Amerykanie mówią "thrill", tego nie uświadczysz w rodzimej rozrywce, to jest talent!
- Jak poszukasz, to uświadczysz. A wracając do zaskakiwania, nie wydaje ci się, że to już gdzieś było? Dom, który cię wybrał, dom, który cię obserwuje... Ten numer mieliśmy świetnie wykorzystał już Ira Levin w "Sliverze".
- "Sliver", moja kochana, to przy "Somnambuliku" bułka z masłem. Tutaj to jest sublimacja tamtych klimatów. Wiesz, za co kocham Fitzka? Że przy całych tych nieprawdopodobnych zwrotach zawsze udaje mu się jakoś wybrnąć i podsunąć wyjście, które nie jest naciągane.
- Z tym naciąganiem to różnie bywa. Ja mam wrażenie, że czasami wybiera sobie baaardzo elastyczną tkaninę, którą naciąga do granic możliwości i szyje grubą nicią, żeby mu się nie rozlazło. A wiesz, że tym razem już myślałam, że go przyłapałam na błędzie logicznym? Ta scena w piwnicy, kiedy Leon znajduje Natalie i połyka kluczyk do kajdanek... Pomyśl, co z tym kluczykiem  dzieje się dalej! Ale wybrnął, skubany! Może niezbyt elegancko, ale jednak.
- Fakt, skubaniec jeden. Ciekawe, czy rzeczywiście będzie ekranizacja tej powieści.
- Byłabym za. Surowiec jest świetny, ale trudny w obróbce. Można zrobić z tego albo arcydzieło, albo arcygniota, to już zależy od reżysera i aktorów.
- To jak, polecisz "Somnambulika", czy zmiażdżysz i wyszydzisz?
- Czy ja kiedykolwiek wyszydziłam jakąś książkę? Polecę osobom lubiącym ten gatunek i akceptującym jego reguły. Kto szuka gęsiej skórki, to do Fitzka!


Pierwsze zdanie: "Pacjent nie leżał na oddziale nawet pół godziny, a już stwarzał kłopoty."
Gdzie i kiedy: Niemcy, współcześnie
W dwóch słowach: nieprzewidywalna i manipulatorska
Dla kogo: dla tych, co lubią, jak ich się wyżyma i odwirowuje, ale nie szukają w książce wielkiego intelektualnego wyzwania
Ciepło / zimno: 74°

22 komentarzy:

  1. Spodobała mi się forma Twej recenzji. Agnieszko Ty pisz, a nie tylko tłumacz.)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podpisuję się pod postem Natanny :) Jesteś jak Fitzek - zawsze zaskakujesz :) Mam nadzieję, że szybko wydadzą kolejną książkę tego autora, choć 2 poprzednich (Kolekcjoner oczu, Pasjonat oczu) jeszcze nie przeczytałam - polecasz czy raczej nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tych okulistycznych Fitzków jeszcze nie czytałam, muszę trochę odczekać, aż mi się uleży po tych wszystkich wariacjach. Podobno są świetne, ale raczej nie spodziewam się wyjścia poza ustalone ramy. Co nie znaczy, że to są złe tamy;-)

      Usuń
  3. Ja jak najbardziej szukam gęsiej skórki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie polecam Fitzka, nie rozczarujesz się:-)

      Usuń
  4. To właśnie ta nieprzewidywalność jest jedną z zalet autora ! /tommy/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, nawet takie stare wygi się nabierają, jak ja;-)

      Usuń
  5. GENIALNA notka. Genialna! Uśmiałam się z tej kłótni :) I choć poczułam się dotknięta, żem burak i prymityw, ale w sumie później samopoczucie mi się poprawiło. Słowo somnambulik zapamiętałam z "Egzorcysty" i nawet nie wiesz, jaka duma mnie przepełniała, że wiem, co to trudne słowo znaczy! I straszny dom. Ech, koniecznie sięgnę, bo tego thrillu chcę, i dzięki Tobie poznałam tego komercyjnego autora dla mas, i bardzo polubiłam, na szczęście mam jeszcze wiele jego książek przed sobą, którymi sobie uprzyjemnię czas w oczekiwaniu na polską premierę. Pisz książki, bejb, masz smykałkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czuj się dotknięta, to przecież tylko przymrużenie oka w kierunku tych, co to tylko "wyższą" literaturę czytają... Jestem niemal pewna, że i ten Fitzek zawita pod polskie strzechy, więc będzie okazja do bliższego spotkania z somnabulikiem (o ile tłumacz nie pójdzie w łatwiejszego "lunatyka":-)).

      Usuń
    2. Ja też z przymrużeniem oka pisałam ;) Tak, ciekawe, jak sobie z tytułem poradzą, somnamnulik brzmi diablo groźniej, niż pospolity lunatyk :)

      Usuń
  6. Fitzek jest dobry, ale jego dzieła powinny być czytane w kilkumiesięcznych odstępach. Swego czasu zafundowałam sobie fitzkowy maraton i dostałam niestrawności. Wierzę, że jeszcze kiedyś do niego wrócę:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fitztkowy maraton - nie, dziękuję. Też sobie muszę dawkować, bo łatwo o przesyt. Poprzednia jego książka, ta, którą napisał razem z patologiem Tsokosem, podobała mi się chyba nieco bardziej, ale myślę że ta fabryka wypuści jeszcze parę niezłych thrillerów.

      Usuń
  7. Książka raczej nie dla mnie, ale bardzo mi się podoba sposób w jaki podeszłaś do recenzji. Świetnie się bawiłam czytając ją :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Do tej pory czytałam tylko "Makabryczną grę" autora, ale na półce czeka jeszcze "Odłamek". Jak się z nim uporam, może sięgnę po inne pozycje. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj!
      Jeśli Ci się podobały te klimaty, to polecam. Fitzek nie każdemu się podoba, trzeba być przygotowanym na niezłe manipulowanie czytelnikiem:-)

      Usuń
  9. Słyszałam wiele dobrego o Fitzku, a tym bardziej zaciekawiła mnie Twoja recenzja, więc chyba najwyższa pora zmienić słyszałam na czytałam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. O to to, nie dla intelektualnego wyzwania :) Ale dla rozrywkowego jak najbardziej.
    A kto by tam wciąż Sartre'a czytał, czasem trzeba dać się porwać jeździe bez trzymanki.
    Taki dialog każdy z czytelników sobie zadaje czytając mniej ambitne dzieło:) Nie ma to jak siebie samego przekonać :)))
    opty2

    OdpowiedzUsuń
  11. To dobry zakup zrobiłam wczoraj na lotnisku w Wiedniu:) Jak Fitzkowaty to bardzo mi sie ten Fitzek spodoba, nie mogłam się oprzeć:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Już pierwsze zdanie Fitzka mi się podoba ;p

    OdpowiedzUsuń