Ads 468x60px

czwartek, 1 stycznia 2015

Creepy... New Year's Day!



Opowiem Wam historię Noworoczną.

Otóż, Smocza Rodzina, czyli Przewodnik Stada, dwa smoczusie zwane Dydonkami, oraz smoczyca Krimifantamania, zachęcona mamiącymi promykami słonka, porwała się na szaleńczy krok i postanowiła opuścić przesyconą oparami wczorajszego Montepulciano d'Abruzzo i rozkoszną wonią pizzy pieczarę, aby zażyć ruchu na świeżym powietrzu. Cała czwórka, lekko pijana nadmiarem tlenu, ruszyła dziarsko w stronę wiatraka, który z braku innych atrakcji stał się standardowym punktem programu niedzielnych spacerochów. Pogoda jednak zdradziecką była, bowiem już po paru metrach mamiące promyki gdzieś się pochowały, a z rozlicznych zakamarków przyrody zaczęła wyłazić zdradziecka mgła.


To, co jeszcze przed pół godziną lśniło świeżą bielą, zaczęło przypominać prane bez Vanisha gacie, świat poszarzał, powietrze zgęstniało, okolica powlekła się mleczną mgiełką. Romantycznie. Na szczęście wydeptana ścieżka nie mogła nas zaprowadzić na manowce. Tak myślałam i ruszyłam beztrosko przed siebie.


Szlak miejscami był niebezpieczny...


...jeśli wierzyć ostrzegawczym tabliczkom (w wolnym tłmaczeniu: "Uwaga, wiatrak rzuca lodem!").


Z braku krystalicznego widoku Alp, rozciągającego się stąd zazwyczaj, fotografowaliśmy suche badyle. To, co miało rzucać lodem, nie rzucało. A wręcz przyczaiło się złośliwie, znikając niczym jakiś pieprzony kot z Cheshire, demonstrując jedynie upiorny uśmiech. Na niebie. Wiszący.


Widzicie go, skurczybyka? To nie żaden fotomontaż, wszak nie znam się na żadnych tam fotoszopach, tylko cykam rzeczywistość naprawdziwszą i skrzeczącą. I upiorną.

Bo od tego momentu zrobiło się naprawdę creepy. Plan był taki, że zaliczywszy alpejskie widoki, urżnięty i wiszący na niebie wiatrak oraz suche badyle, zawrócimy do ciepłej pieczary w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, herbatki się napijemy, uwalimy się na kanapie i wciągniemy jakiś film. Niestety, w planach nie uwzględniłam Przewodnika Stada, który cofać się nie lubi, miewa straceńcze zrywy i w ogóle pierwszego dnia roku postanowił zafundować swej trzódce wojskową zaprawę. Albo coś w tym stylu. Nie zważając na namiętne protesty, groźby i szantaże, obrał jakiś nieokreślony azymut i pogalopował przed siebie, wzbijając kopytami chmury śniegu. Pognał na przełaj, niby po śladach jakichś upiornych desperatów, którzy przed nami pohańbili dziewicze łona pól. Na pewno nie pogalopował żadną drogą. Ani ścieżką. Ani w nawet wyimaginowaną ścieżką. Pognał na przełaj. Zebrawszy resztki odwagi i reanimowawszy ledwie żywego ducha przygody, podążyłam za Przewodnikiem Stada i zanurzyłam się w mleczną biel.


Przysięgam, wszystkie te opowieści o błądzeniu w gęstej mgle, o zagubionych w śnieżycy wędrowcach, o nieprzeniknionym białym tumanie doprowadzającym śmiałków do szaleństwa - to nie są wytwory grafomańskiej wyobraźni, to najprawdziwsza prawda. Stąpając po śladach w pozbawionej jakichkolwiek punktów odniesienia mlecznej, duszącej bieli,  ze szczegółami odtwarzałam w pamięci wszystkie horrory, rozgrywające się w podobnej malowniczej i monochromatycznej scenerii. Kiedy niedaleko huknął wystrzał, podskoczyłam, przekonana, że gdzieś w tej gęstej zawiesinie czai się szalony myśliwy, który powystrzela nas zaraz jak zające czy inne kaczki.

Nagle zza oparu dobiegły czyjeś głosy. Upiory, jak nic, pomyślałam. I tknięta desperackim impulsem zawyłam potępieńczo: "Przeeeeeebaaaaacz miiii, Bruuuuunhliiiildo!....".... Duchy, bynajmniej nie zachęcone nieśmiałą próbą nawiązania kontaktu, wyłoniły się zza nieprzeniknionej zasłony, obrzuciły podejrzliwym wzrokiem, a następnie, wyposażone w lepszą nawigację niż my (czworonożną), poczłapały w nieokreślonym kierunku. Przez jakiś czas snuliśmy się za nim, po czym dotarliśmy do rozstaju dróg. Była to klasyczna krzyżówka: można było iść prosto, w lewo, w prawo, albo zawrócić. Przy czym ten ostatni wariant wchodził w grę tylko wtedy, jeśli człowiek oparł się absurdalnej potrzebie zakręcenia bączka w tym cholernym, pozbawionym geometrii miejscu. Przewodnik Stada oznajmił ociekającym obrzydliwą pewnością siebie tonem, że wie, gdzie jesteśmy. W prawo droga wiedzie na cmentarz, w lewo do Prittlbachu, a prosto do tej drogi, co za nią tory kolejowe są, po których pomykają ICE. Cmentarz odrzuciłam stanowczo (to ten najbardziej upiorny z upiornych, na kompletnym odludziu, gdzie pochowano ofiary obozu), Prittlbach to miejsce, gdzie psy dupami szczekają, więc została droga na wprost. Podreptałam posłusznie za Przewodnikiem i rzeczywiście, po niedługiej chwili zobaczyłam jego:


...tego dębaka po byku, tutejszego Bartka czy innego Helmuta! Byliśmy ocaleni! Teraz już tylko dwadzieścia minut ostrym marszem i moje lekko podmarźnięte dupsko znajdzie się w rozkosznym ciepełku, w miejscu z geometrią, kolorami i ostrymi kątami...


Jak się zapewnie słusznie domyślacie, dupsko rzeczywiście znalazło się tam, gdzie miało nadzieję dotrzeć. I kiedy tak oglądam te fotki i spisuję tę noworoczną opowieść, to powiem Wam, że to jednak było... magiczne. I tego właśnie Wam życzę w Nowym Roku: magii, szczypty dreszczyku i tego, by na krańcu Waszych dróg czekało Was ciepło i bezpieczeństwo...


28 komentarzy:

  1. Życzenia w sam raz dla mnie :) Muszę przyznać, że dzisiejsza mgła za oknem rzeczywiście była creepy (ciekawe, że Ty w Niemczech, ja w Polsce, a aura ta sama) i mimo, że mieszkam w mieście i nigdzie zgubić się nie mam możliwości, to skutecznie zniechęciła mnie do wyjścia. Moje dupsko cały czas się grzało...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą aurą to różnie bywa... Często jest tak, że między Monachium a Warszawą jest różnica jak między Syberią a Londynem... :-)

      Usuń
  2. U nas co najwyżej orła na gołoledzi można wywinąć. Też szkodliwe dla kości ogonowych :) Najlepszego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorzej to i orła wywinąć i dupsko zmrozić...;-) Dziś dość prawdopodobna wersja, bowiem po wczorajszym całodniowym deszczu również mamy piękną gołoledź...

      Usuń
    2. Dzisiaj dupska bezpieczne, bo wiatr dla odmiany łby urywa :P

      Usuń
  3. Niezła spacerowa przygoda:) Ja wprawdzie nie miałam aż takiej, ale też kiedyś wyszłam z dzieciakami, bo słońce, zero chmur itd, a w połowie spaceru tak gradem rzuciło, że na oczy nie można było patrzeć:) Lubię zaskoczenia na spacerze i zresztą dość często mi się jakieś zdarzają.
    Szczęśliwości dla rodziny Smoków w Nowym Roku:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja Ci zazdroszcze tego sniegu! U mnie nudne Slonce nudnie swieci... Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku dla wszystkich Smoków!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawaj to nudne słońce! Wymienię chętnie :-)

      Dzięki i wzajemnie!

      Usuń
  5. Nowego Roku pełnego pozytywnych wrażeń i emocji życzę a ekscytujące przygody niech Smoczą Rodzinę nie omijają.......i wielu ciekawych tłumaczeń .....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za piękne życzenia... to ostatnie to chętnie :-) Tobie również, samej pomyślności!

      Usuń
  6. Haha, nieźle. Dobrze, że dotarliście z powrotem. Piękne zdjęcia :). Te ostrzejsze oczywiście, bo jak mgła to nic nie widać ;). I Tobie oraz całej rodzinie wszystkiego co tylko najlepsze w Nowym Roku :).

    OdpowiedzUsuń
  7. Niesamowite zdjęcia! Ogromnie zazdroszczę wam takich widoków i oczywiście tego upiornego spaceru :) Niestety u mnie ani jednej śnieżynki, ani kawałka lodu, a i o mgle można zapomnieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten śnieg i mgła to były tylko krótkie gościnne występy, niestety :-(

      Usuń
  8. Ja tak miałem na Połoninie Caryńskiej. A najgorsze było to, że jak już zlazłem mokry i zmarznięty, to na górze wyszło ekstra słońce i rozpędziło opary w try miga :( Najlepszego! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Złośliwa czasem ta pogoda, prawda?... U nas już po śniegu, niestety. Wczoraj lało cały dzień, dziś ślisko, lepiej nie ruszać się z domu.
      Dzięki i Tobie również!

      Usuń
  9. Bardzo przyjemne rozpoczęcie Nowego Roku, szczęśliwie zakończone. A patrząc z perspektywy mojej kanapy, kubka kawy i książki, czytając ten tekst, wyobrażałam sobie zły scenariusz i niemiecki GOPR w akcji :)
    Po takich przeżyciach wszystko smakuje inaczej... lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, czasem trochę ruchu, tlenu i adrenaliny sprawia, że wszystko smakuje lepiej... Zdumiewające, jakie błogie oddziaływanie ma taki spacer na młode smoki... Zero marudzenia, zero agresji, szczęście na pyszczkach ;-)

      Usuń
  10. Jak napiszę, że życzę Ci całego takiego roku, to zabrzmi lekko dwuznacznie ;-) Może, niech wszystkie zakończenia będą szczęśliwe :-)
    Nie myślałaś, żeby zamiast męczyć się z tekstami innych pomęczyć się ze swoim tekstem? Jakiś thriller "Sześć dni Smoczej Rodziny", albo groza "Śniadanie Rodziny Smoków"? albo podróżnicza ;-) "Podróże Smoczej Rodziny do wielu narodów świata" ? Wszystko z elementami fantasy oczywiście. Chętnie przeczytam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej nie kuś i nie siej mi tu defetyzmu, bo naprawdę napiszę i dopiero będzie klops. A ja wezmę Cię za słowo i będziesz musiał czytać ;-)
      Dzięki za dwuznaczne życzenia i Tobie też życzę... szczęśliwych zakończeń chyba... :-)

      Usuń
  11. Dobre to było opowiadanie, uśmiałam się z tej czworonożnej nawigacji he he. Tak ci dobrze idzie, to machnij jeszcze z parę podobnych i debiut gotowy. Trochę magii, szczypta dreszczyku i na koniec pełnia bezpieczeństwa :)
    Do siego Roku Agnieszko :)
    opty2

    OdpowiedzUsuń
  12. Warto czasem zboczyć nieco ze szlaku;-)
    Tu na naszym podwórku, w Gorcach, zima objawiła nam się ostatnio w podobnej odsłonie. Tym bardziej teraz ciągnie mnie w las:)

    Najlepszego w Nowym!

    OdpowiedzUsuń
  13. Co za przygoda...;) Chciałam napisać, że lepiej czytać o takich wycieczkach niż samemu w nich uczestniczyć, ale... ale chyba nie miałabym nic przeciwko podobnym spacerom, oczywiście szczęśliwie zakończonym;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja z tej historii wyciągnęłam naukę na 2015 rok, aby zawsze chronić dupsko w cieple ;)

    Krimifantamania stworzyła gatunek horroru komediowego lub komedii horrorystycznej - wszystko jedno - i ja teraz oczekuję, że Krimifantamania napisze w tym gatunku powieść, a nie poprzestanie na krótkiej formie.
    I tego życzę czytelnikom Krimifantamanii na nowy rok :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Przepiękna opowieść :) Więcej takich magicznych spacerów życzę!

    OdpowiedzUsuń
  16. Ulala, to ci historia. :D

    Ja w takich warunkach pewnie usiadłabym na skraju niczego i płakała kostkami lodu czekając na zamarznięcie całej reszty mnie. Zima zabija we mnie chęć do przeżywania przygód. :P

    OdpowiedzUsuń