Ads 468x60px

środa, 28 marca 2012

Arne Dahl "Gier" - kolos na glinianych nogach?

Ilość stron: 512
Wydawca: Piper
Data premiery: 27.02.2012
Język: niemiecki
Tytuł oryginału: Viskleken

Całkiem niedawno temu po raz pierwszy liznęłam prozy Arne Dahla. Na tapecie był "Europa Blues". Tymczasem szwedzki pisarz zakończył swój "dekalog" i rozpoczął nową serię. Zżerana ciekawością i chęcią przekonania się, jak naprawdę pisze ten kontrowersyjny Dahl (bo po jednej powieści nie byłam w stanie powiedzieć, czy to hit, czy może jednak shit), sięgnęłam po "Gier" (pol. Żądza), najnowsze jego dokonanie. Nowi bohaterowie, nowe rozdanie, pomyślałam.

A tu niespodzianka. Seria wprawdzie nowa (tym razem ma to być kwartet), ale bohaterowie znani z poprzednich powieści. Lubicie Paula Hjelma? Arto Söderstedta? Kerstin Holm? W takim razie ucieszycie się z ponownego spotkania. Wprawdzie niektórych bohaterów dekalogu Dahl powysyłał na emeryturę, a jednemu nawet powierzył zadania pisania powieści, ale większość nazwisk jest dobrze znana. No i doszło parę innych. Bowiem globalizacja dosięgła też struktur policyjnych i drużyna A przenosi się do Europy, a konkretnie do Hagi, gdzie wraz z doborową elitą śledczych z najważniejszych państw starego konktynentu mają tworzyć tajną jednostę operacyjną Europolu. Do zespołu dołączy między innymi prześladowany przez mafię Włoch, sztywna i w ogóle nieśmieszna Niemka z NRD, motylek-debilek Marek z Polski, któremu do szczęścia brakuje tylko flaszki z gorzałką... i jeszcze parę innych ociekających stereotypami postaci.

Po co ta cała szopka z nową niezmiernie tajną jednostką? Tak naprawdę nie wiadomo. W związku z tym pierwsze strony powieści wypełnia ziejąca nuda, bowiem nikt z zespołu tak naprawdę nie ma nic do roboty. Do momentu, kiedy ze wszystkich stron Europy, jak to u Dahla, zaczynają napływać pozornie niemające ze sobą nic wspólnego meldunki o pewnych wydarzeniach: w Londynie na szczycie państw G20 wóz ochrony śmiertelnie potrąca pewnego Tybetańczyka, który przed śmiercią zdoła jeszcze wyszeptać, tryskając fontannami krwi, parę słów po tybetańsku, prosto do ucha, cóż za traf, jednego z członków jednostki Europolu. W innej części Anglii, na niedostępnych bagnach znalezione zostają zwłoki nieznanej kobiety, udrapowane jak dzieło sztuki, a w jej wnętrznościach obducent znajduje plastikową rurkę z wiadomością dla... Europolu. Z mieszkania pewnego szwedzkiego producenta mebli ktoś nawiązuje kontakt mailowy z namierzonym komputerem 'Ndrangety, a gdy na miejsce przybywają śledczy Europolu, zastają chińską sprzątaczkę, przeglądającą strony z pornografią dziecięcą. Bez sensu? Bez związku? Bez obaw, wszystkie te najbardziej nawet absurdalne wątki zaczną powoli się zazębiać, tworząc logiczną, przerażającą układankę. A kolejnymi jej kawałkami będą między innymi kryzys finansowy w Europie, przestępczość ekologiczna, upadek jednego z niedużych europejskich państewek, zamach z 11 września... A na koniec nawet udaremniony w ostatniej chwili amok w pewnym szwedzkim gimnazjum. I to, okaże się, ma sens, ukazując na kolejnych stronicach niesłychanych rozmiarów spisek.

Wszystko to jest zakrojona na niesłychaną skalę. Globalizacja. Globalizują się przestępcy, policja, także i autorzy powieści kryminalnych. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Arne Dahl chce tą nową serią stworzyć swoje opus magnum, że koniecznie chce zgromadzić na łamach jednego dzieła wszelkie zło tego świata, pokazać je w całej rozciągłości, wywlec z katakumbów przestępczości wszystko, co człowiek jest w stanie uczynić drugiemu człowiekowi, państwu, kontynentowi, a wreszcie i planecie.

Nie wiem, czy autor nie porywa się z motyką na słońce. Nie jestem przekonana, czy potrafi oddać całą złożoność tego zepsutego świata, choć bardzo się stara. I miejscami w tej powieści można znaleźć przebłyski geniuszu, okruchy dzieła wielkiego, głębokiego, zdejmującego grozą i paraliżującego skalą. Są tu wątki błyskotliwe, przykuwające uwagę, wywołujące dreszcz przerażenia, są opisy pełne tak wysublimowanej poezji, że zaczynamy niemal wierzyć, że Dahl minął się z powołaniem i powinien tworzyć najwyższych lotów lirykę . Ale są i fragmenty, kiedy czytelnik ziewa z nudów, kręci głową na naiwnością niektórych rozwiązań, irytuje się bezsensownymi dialogami, otwiera z niedowierzaniem oczy nad płycizną pewnych dywagacji (kawałek o wypróżnianiu się...). Jest to książka nierówna. Gdyby skleić ze sobą te części, które porywają, otrzymalibyśmy dzieło wyjątkowe. Czasami miałam ochotę wziąć nożyczki i powycinać to, co zbędne, nużące, wkurzające.

Wszystko to można byłoby jakoś przetrawić, przymknąć oko na to i owo, gdyby nie fakt, że cała ta gigantyczna intryga opiera się na absurdalnym przypadku. Cały skomplikowany plan Amerykanki i Tybetańczyka, działających niezależnie od siebie, ba nie wiedzących nawet o swym istnieniu, opiera się na naiwnym przekonaniu, że uda im się porozmawiać z Barakiem Obamą, który będzie jechał swoją pancerną limuzyną do centrum kongresowego, gdzie ma odbywać się szczyt, że najpotężniejszy i najlepiej strzeżony polityk świata zatrzyma się pośród tłumów, wysiądzie z samochodu i spokojnie wysłucha tego, co ma mu do powiedzenia zdesperowana kobieta i udręczony Tybetańczyk... A wszystko to na podstawie puszczonej na Twitterze plotki. Nie. Nie kupuję tego. Nie kupuję też założenia, że wiadomość o istnieniu tajnej jednostki Europolu zatoczy kręgi przez pół Europy, docierając do Nowego Jorku, niczym w zabawie w głuchy telefon. Za dużo tych przypadków, panie Dahl. 

I szkoda, bo gdyby nie to, naprawdę bym się tą powieścią zachwyciła. A tak, trójka z plusem. I nadzieja, że drugi tom kwartetu nie rozczaruje tak jak ten. Moja ocena: 3+/5 

Baza recenzji syndykatu Zbrodni w Bibliotece

Miejsce pracy pisarza. Czyż nie jest... szwedzkie?

16 komentarzy:

  1. Zdarzają się i takie buble. Trudno:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsze jest to, że ta książka miejscami naprawdę jest świetna. I człowiek zostaje potem z mieszanymi uczuciami...

      Usuń
  2. "Europa..." mi się w miarę podobała. Może i to będzie dobre, jak już wyjdzie w Polsce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, mnie też się w sumie w miarę podobało, i "Europa" i to też... :-)

      Usuń
  3. Uuu, to się nie skuszę. Dzisiaj wpadła mi w ręce inna powieść Arne Dahla "Zła krew". Mam nadzieję, że raczej okaże się "hitem".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jestem ciekawa, co napiszesz o "Złej krwi". Zauważyłam, że niektórzy w ogóle łykają Dahla i nie przeszkadza im to, co mi w nim przeszkadza. Widać tak musi być...

      Usuń
    2. Za kilka dni podzielę się wrażeniami ;)

      Usuń
  4. Innymi słowy, przerost formy nad treścią. Jeszcze nie wiem, czy chciałabym tę książkę przeczytać, tym bardziej, że jeszcze "Europa" w mglistej przyszłości przede mną. A tak naprawdę, to chyba znudzona jestem Dahlem, a może w ogóle Skandynawami?, nie wiem... :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też musiałam sobie zrobić "zmianę dekoracji" i sięgnęłam po coś zupełnie innego. Przede mną jescze nowa Marklund, ale ta chyba będzie naprawdę dobra.

      Usuń
  5. Kiedy moja koleżanka oddała mi po przeczytaniu któregoś Dahla powiedziała to samo co ty - za dużo przypadków w tej powieści. Obie macie rację. Gość po prostu tak pisze, że lubi jak mu się wszystko elegancko łączy. Ale ja i tak polubiłam tych bohaterów do tego stopnia, że do Dahla będę wracać. A Mareczek z Polska może być nawet zabawny.

    Czyli będziesz czytać kolejny tom? Mogę liczyć na relację z frontu? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mareczek odwala na koniec kawał dobrej roboty, ba, bohaterem się staje!

      Następny tom przeczytam na pewno. Relacja z frontu będzie:-)

      Usuń
    2. Ja jeszcze nie czytałam żadnego Dahla i jak na razie nie ciągnie mnie. Mam dosyć ksiażek bazujacych na fali popularności skandynawskich kryminałów.

      Usuń
    3. Rozumiem przesyt (sama cierpię), choć Dahl, jak tak popatrzeć, kiedy zaczął pisać, to raczej jeden z prekursorów niż naśladowców.
      Muszę przyznać, że mam "ulubieńszych" Skandynawów.

      Usuń
  6. Nie znam autora, ale widzę, że wiele nie tracę.Po twojej recenzji widzę, że autor za bardzo przedobrzył dając odwrotny efekt. No cóż, czasami i tak się zdarza. Mam nadzieję, że rzeczywiście drugi tom będzie już bardziej dopracowany.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wyraźnie chciał przedobrzyć. Mam wrażenie, że on chce stworzyć "supertrhiller", coś na podobieństwo "wzorca metra"... Czasami mniej oznacza więcej...

    OdpowiedzUsuń
  8. Cztałam dotąd 2 książki Dahla i podobały mi się, także z pewnością i w ten tom się zaopatrzę.

    OdpowiedzUsuń