Ads 468x60px

sobota, 17 marca 2012

BIEMDABLJU ŁELT i na prawo od Isary

Jeffery Deaver w BMW-Welt

Trochę jestem w tyle z postami, a to za sprawą dwóch niezależnych od siebie przyczyn: pierwsza z nich jest mało optymistyczna i natury czysto prywatnej - mój starszy syn doznał kontuzji kręgosłupa, w związku z czym ostatnie dni spędziłam głównie w klinice na rezonansach, rentgenach i innych torturach. Ale bez obaw, Kamil wyjdzie z tego. Druga to zagęszczęnie niezwykle absorbujących imprez literackich, na które biegam od dwóch dni w ramach właśnie rozpoczynającego się festiwalu kryminalnego w Monachium. Obszerną relację ze wszystkich spotkań znajdziecie wkrótce na portalu Zbrodnia w Bibliotece, na razie chciałam tylko podzielić się z Wami pierwszymi wrażeniami - i dwiema zdobyczami.

Ale najpierw krótka impresja z dzisiejszego przedpołudnia w Monachium. Dziś rano o dziewiątej pod Stachusem:


Nieba glazur, piętnaście stopni ciepła, tylko żyć i sączyć cappuccino w kawiarnianym ogródku...

O jedenastej niektórym było już za gorąco, toteż pouciekali do cienia i zaczęli się raczyć napojami chłodzącymi:


Wieczór zaś był zupełnie z innej bajki:

Dziś wieczorem w BIEMDABLJU ŁELT - jak rozkosznie zakomunikował Jeffery Deaver

Nie będę zdradzać zbyt wielu szczegółów, powiem tylko: jestem pod wrażeniem. Zarówno wczorajsze spotkanie z Lizą Marklund w Klinice Rechts der Isar (fajna nazwa, nie?), jak i dzisiejszy show z Deaverem i premiera jego najnowszej książki o Bondzie - wielka, światowa klasa. Dyktafon i aparat kipią od kilobajtów danych, ja kipię z emocji i już się zabieram do pisania relacji z tych spotkań. Także i recenzje ich najnowszych książek znajdziecie niebawem na moim blogu. Więcej zdjęć i szczegóły na ZwB. A na okrasę to, co przyniosłam do domu z tych dwóch spotkań, czyli autografy i aminicja:

Miłe słowa od Deavera...

...i autografy Marklund oraz jej niemieckiego "głosu"...

... i amunicja na nerwy, czyli upominek od organizatorów. Mniam.


19 komentarzy:

  1. Piękne zdjęcia, niezła impreza:):) Życzę zdrowia synowi, żeby wszystko było w porządku:):)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na "Carte blanche" poluję na nią od pewnego czasu. A tu jeszcze masz wersję z autografem. Zazdroszczę! :) A synkowi życzę szybkiego powrotu do zdrowia i formy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Najważniejsze, żeby synek szybko doszedł do siebie. Postami się nie przejmuj. :) Życzę Wam dużo zdrowia.
    W fajnym wydarzeniu uczestniczysz. Czekam z niecierpliwością na dalsze wpisy. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No normalnie ci zazdroszczę. (Oczywiście nie problemów zdrowotnych juniora) Uściski dla syna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dachauka, przepraszam za OT, ale chciałam powiedzieć Anecie, że nie mogę komentować na jej blogu, bo nie ma "nazwa/adres URL", szkoda:(.

      Usuń
  5. Szybkiego powrotu do zdrowia synkowi życzę, a Tobie siły:).
    U nas premiera "Carte Blanche" 21 marca, więc nie odstajemy bardzo, ale z czytaniem poczekam na Twoją recenzję, bo raz że Deaver, nie przepadam za jego książkami i jednak Bond, zdecydowanie film a nie książka:), ale zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję wszystkim za miłe słowa i życzenia zdrowia dla Kamila :-) (ma się całkiem nieźle).

      Usuń
    2. O, to już wkrótce...
      Deaver do moich ulubionych może też nie należy, ale "Kolekcjoner kości" był niezły. Wczoraj zaprezentował się zupełnie przyzwoicie. Jeśli chodzi o książkę, to przyznał jedno: "Carte Blanche" wskrzesza młodego Bonda, ale akcja dzieje się współcześnie. Deaver orientował się bardziej na Bondzie Fleminga (musiał uzgodnić to ze spadkobiercami) niż na Bondzie filmowym, więc nie wiem, czy Ci się akurat spodoba. Za książkę zabieram się wkrótce, wtedy powiem więcej.

      Usuń
  6. Zazdroszczę, i tak nie znam niemieckiego, to nawet gdyby mnie do Monachium za darmo wysłali, niewiele bym skorzystała. Ale pozazdrościć sobie mogę, a co

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, akurat z samym niemieckim się na tych spotkaniach autorskich nie zajedzie... Deaver i Gerrisen - wiadoma rzecz, opowiadali po angielsku, a ich wypowiedzi były w bardzo ogólnikowy sposób zniemczane przez prowadzącego. Liza Marklund, jak się okazało, świetnie mówi po angielsku i preferowała ten język podczas spotkania (z wyjątkiem niedługiego fragmentu swojej ksiązki, który przeczytała po szwedzku).

      Usuń
  7. Teraz dopiero doczytałam do tego posta - prześlij synowi moje życzenia rychłego powrotu do zdrowia. A spotkania z Marklund zazdroszczę jak mało czego :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:-)
      Marklund była REWELACYJNA! Nowa książka, choć jej jeszcze nie przeczytałam, wydaje się też wielce zachęcająca.

      Usuń
  8. Już miałam zapytac czy ten kregosłup to na nartach się naruszył ale we wpisie taka wiosna, że pewnie chodzi o coś zupełnie innego. Szybkiego powrotu do formy życzę Kamilowi.
    Takie kryminalne spotkania z autorami to jest to! Theorina tam gdzieś nie było albo Adlera-Olsena? Wiem, że ten drugi będzie w Niemczech dwukrotnie w tym roku na jakichś pisarskich imprezach ;)
    Czy mogłabyś zdradzić szwedzki tytuł książki Marklund, bo kompletnie nie kojarzę co to jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kręgosłup połamał się na deskorolce (wrr...).
      Ja spotkaniami z autorami jestem wręcz zachwycona. Marklund była najlepsza, choć i Gerritsen bardzo zyskała w moich oczach, jako bezpretencjonalna, miła osoba.
      Ze Skandynanów w programie jest Marklund, Arne Dahl i jakiś nieznany mi Szwed Varg Gyllander (za to spotkanie jest w strzelnicy policyjnej...). Adler-Olsen może przyjedzie do Frankfurtu na targi książki?
      A tytuł nowej Marklund to "Du gamla, du fria" - to podobno pierwsze słowa szwedzkiego hymnu. Nie uwierzysz, ale Markund zaśpiewała pełnym głosem pierwsze wersy hymnu na spotkaniu autorskim...

      Usuń
    2. Tak, to jej najnowsza powiesc ma ten tytul. Zastanawialam sie nawet jak to beda tlumaczyc na inne jezyki, bo doslowne tlumaczenie nie mialoby sensu "ty stara, ty wolna". Dla kogos kto nie zna hymnu brzmi to zupelnie bez sensu.
      Kamilowi przekaz zyczenia szybkiego powrotu do zdrowia i kontrolowanej brawury, zeby sie mama i ciocia bookfa nie musialy martwic. Wbrew pozorom taka deska to moze byc niebezpieczna rozrywka. ;/

      Usuń
    3. Niemcy zrobili z tego "Białą śmierć"... A czytałaś już może?
      Za życzenia dla Kamila dziękuję, ja myślę, że prędko na deskorolce nie stanie, a jeśli już to opakowany protektorami od stóp do głów:-)

      Usuń
  9. Nie czytałam i pewnie jeszcze trochę wody upłynie zanim to zrobię, choć jest na liście do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam Monachium i z chęcią ogromną wróciłbym do tego miasta:) Napił się piwa w Hofbräuhaus, pospacerował po Theresienwiese i przejechał się U-bahnem:)

    Mieszkałem tam przez miesiąc i autentycznie pomieszkałbym znów:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny wpis. Będę na pewno tu częściej.

    OdpowiedzUsuń