Źródło |
Klimat jest, nie powiem. Kiedy punktualnie o dwunastej OB Ude (nie żaden tam tampon, tylko Oberbürgermeister) tradycyjnie tylko dwoma uderzeniami młota symbolicznie rozdziewiczył pierwszą bekę piwa, by wykrzyknąć "O'zapft is! Auf eine friedliche Wiesn!", aż człowiekowi ciarki przeszły po plecach. Zwłaszcza, że zamiast zwykłego o tej porze roku słoneczka przygrzewającego z lazurowych niebios w Monachium oprócz strug piwa polały się równieź i strugi deszczu. Miałam wstąpić na Wiesn po drodze (smoki miały dziś pierwszy dzień polskiej szkoły, a to zaraz za rogiem), zdjątka jakieś porobić, wciągnąć może nawet jeden "Maß" (w tym roku zaporowe 9,50 euro), ale zamiast Brezn i Maß kupiłam parasol. W związku z tym zdjęcia niemoje, postaram się to nadrobić w ciągu najbliższych dwóch tygodni, ale mimo to popatrzcie na garść monachijskich impresji:
Źródło |
Źródło |
Źródło |
Miasto oszalało... Wszędzie tylko Wiesn, Wiesn, Wiesn, we wszelkich możliwych wariantach piwnych, preclowych, biało-błękitnych (barwy Bawarii) i ludowych. Stan wyjątkowy portwa do 7 października, więc jeśli ktoś chce się w tym roku załapać, jest jeszcze trochę czasu. Czeka 7 i pół miliona "Maßów" piwa, pół miliona kurczaków z rusztu, siedemdziesiąt tysięcy golonek i 200 wołów. Smacznego i na zdrowie! A właściwie: "Oans, zwoa, drei gsuffa!"
Na koniec dla ciekawych statystyka innego rodzaju (2011):
226.000 skradzionych kufli (2010: 130.000)
48 zgubionych dzieci
4750 przedmiotów oddanych do biura rzeczy znalezionych
2175 interwencji policji
58 osób ciężko zranionych kuflem
17 czynów przestępczych o podłożu seksualnym
0 oficjalnie zgłoszonych gwałtów na Wiesn
6 oficjalnie zgłoszonych gwałtów po Wiesn
497 kradzieży kieszonkowych
Bardzo ciekawa relacja. Lubię je czytać na Twoim blogu. Mogę odrobinę lepiej poznać niemieckie zwyczaje i co kręci Niemców :)
OdpowiedzUsuńPolecam się na przyszłość:-)
UsuńPodglądam, podglądam. Choć nie zawsze komentuję :))))
UsuńZabawne, kogo bym w Niemczech nie spytała, każdy się zapiera, że nigdy tam nie był, że jeszcze nie zwariował by za kufel płacić 9,5 a w Monachium piwo leje się strumieniami :-) Prawie jak z tym pornobestsellerem - niby nikt a w gruncie rzeczy prawie wszyscy ;-)
OdpowiedzUsuńps. boskie statystyki :-)
A ja wręcz przeciwnie, znam wielu, którzy chadzają po parę razy na sezon, i zapewniam Cię, że najlepsza zabawa zaczyna się po drugim "Maßie" (mowa oczywiście o kuflach litrowych), wtedy nawet najgłupszy Amerykanin wydaje się Twoim najlepszym przyjacielem:-) Inna rzecz, że moja euforia spowodowana tym wydarzeniem maleje z roku na rok, zwłaszcza odkąd obserwuję to wszystko "od tyłu", czyli na ulicach prowadzących z Theresienwiese. Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo tłum "rozbawionych" ludzi potrafi obrzygać i obsikać miasto...
UsuńUmieją się Bawarczycy bawić.)
OdpowiedzUsuńBawarczycy to nic, ja odnoszę wrażenie, że z roku na rok przybywa Amerykanów, Japończyków, nie wspominając o Włochach, do których tradycyjnie należy drugi weekend Wiesn, czyli za tydzień, kiedy to drugim oficjalnym językiem Monachium stanie się włoski.
UsuńZdecydowanie najbardziej podobają mi się statystyki :)
OdpowiedzUsuńNa Oktoberfest byłam.. z 17 lat temu :D Było bardzo fajnie :D
OdpowiedzUsuńWeteranka z Ciebie...
Usuńjestem zwyczajnie stara :D
UsuńA skąd ty wzięłaś takie statystyki? Niesamowite :D
OdpowiedzUsuńWybrałabym się kiedyś na Oktoberfest, w ogóle Monachium mam nadzieje kiedyś odwiedzić :)
Ja chyba jestem nie na czasie... o co chodzi z tymi kradziezami kufli?? ;-))))
OdpowiedzUsuńW sensie: do kolekcji? Czy co? ;-))
Na pamiątkę? Żeby zdzielić rywala po łbie?... Kto ich tam wie...
UsuńHehe, barwna i znakomita relacja;)) Jak zawsze!!
OdpowiedzUsuńNajwiększy, najpopularniejszy festyn ludowy świata ;-).Ja wiem że tradycja to rzecz święta i Oktoberfest to rzecz święta, ale......wystąpię w roli profana ;-).Co jest fajnego w łażeniu po trawie wśród odpadków,śmieci, rozbitego szkła,rzygowin itp.?Zalewanie pały piwskiem, jeżdżenie na karuzeli i obżeranie się "Bratwurst"?przez kilka dni.Z całego świata zjezdżają się spragnieni tej rozrywki,wczoraj widziałam reportaż jak Australijczycy całymi grupami koczują gdzie popadnie(przyjeżdżają co roku),po to by przez kilka dni trwać w stanie delirium, 24godz. na dobę.Ta rozrywka to: dzikie wydzieranie , zataczanie w pijanym amoku,tudzież spędzanie czasu w namiotach pierwszej pomocy medycznej .
OdpowiedzUsuńTo jedna strona tej imprezy. Inna to miliardowe zyski dla miasta i regionu. A jeszcze inna to oszołomienie gabarytami tej imprezy, nostalgiczny powrót do czasów dzieciństwa (pieczone jabłka, wata cukrowa, staroświeckie karuzele), niepowtarzalna atmosfera... Różnie na to można patrzeć.
UsuńJa sama już dawno nie pałam takim entuzjazmem jak dziesięć lat temu. Choć znam taki, co po prostu MUSZĄ co roku zabawić się ze dwa trzy razy w którymś z "zeltów"...
ja sie przyznaje bez bicia, ze i ja, i moj maz (gebürtige Sachse :P) nie bylismy ani razu na Oktoberfest... mamy lokalny pare ulic dalej, za tydzien bedzie w Ingolstadt i to nam wystarczy ;)
OdpowiedzUsuńmam za to sentyment do jarmarkow adwentowych i tych juz kilka zaliczylismy :)
Monika