Ads 468x60px

niedziela, 11 marca 2012

Kate Atkinson "Das vergessene Kind" (O świcie wzięłam psa i poszłam...) czyli jak wgryźć się w górę lodową

Wydawnictwo: Droemer
Tytuł oryginału: Started Early, Took My Dog
Ilość stron 464
Cena 19,99 euro
Data premiery 12.09.2011

"Zapomniane dziecko" jak innowacyjnie zniemczyli tytuł "Startet Early, Took My Dog" wydawcy, zwróciło moją uwagę, ponieważ powieść wyróżniono nagrodą Deutscher Krimipreis 2012 (trzecie miejsce w kategorii najlepsza zagraniczna powieść kryminalna roku). Pisałam o przyznaniu tych nagród tutaj. Kate Atkinson umknęła do tej pory mojej uwadze, mimo licznych wydanych już w Niemczech powieści, niekoniecznie kryminalnych. Nagrodzona powieść jest czwartą z cyklu Jackson Brodie (pierwsza ukazała się w 2006 także i w Polsce), ale nie jest to seria, których poszczególnych części nie da się czytać osobno.

Co takiego ma w sobie ta powieść, że gremium wybitnych literatów, księgarzy i krytyków postanowiło ją wyróżnić? Czyżby trup ściele się tu szczególnie gęsto, a może akcja toczy tak szybko, że niemal zlewa się w jedną barwną plamę? Nie. To książka powolna, niepozorna, taka, że można ją niemal zaliczyć do literackiego slow foodu (wybaczcie określenie). Choć jeśli miałabym kierować się opisem z okładki, to akcja powinna eksplodować tuż po starcie.

Kate Atkinson
Fabuła zapowiedziana zostaje w sposób wielce obiecujący: oto emerytowana policjantka, pięćdzisięcioletna Tracy Waterhouse, osoba nieciekawa, zlewajaca się z tłem, żyjąca samotnie, dorabiająca jako ochrona w sklepie, kupuje sobie dziecko. Pod centrum handlowym w Leeds, w gwarne popołudnie wręcza trzy tysiące funtów, przeznaczone na gażę dla Janka, polskiego robotnika o smutnych oczach, który remontuje jej dom, jakieś przypadkowej, uzależnionej od narkotyków prostytutce, i staje się właścicielką czteroletniej Courtney. Impuls. Trach. I świat przestaje być takim, jaki był do tej pory.

Cięcie. Inny protagonista. Starzejący się prywatny detektyw podróżujący po Anglii z misją odnalezienia biologicznych rodziców pewnej Nowozelandki, z minuty na minutę staje się właścicielem psa. Odbiera go w parku jakiemuś znęcającemu się nad nim mięśniakowi. Impuls. Trach. I życie przestaje być takim, jakie było dotychczas.

Losy tych dwojga splatają się od tej pory w intrygujący sposób, kończąc... ale nie o końcu chciałam. Zabawne są te paralele między tą dwójką. Tracy, świeżo upieczona mamusia, wydaje majątek na postawowe wyposażenie dziecka, a Jackson, świeżo upieczony pan border teriera, nabywa przedmioty, bez których nie może obejść się żaden porządny pies. Tracy uczy się nowego życia z dzieckiem, istotą obcą i tajemniczą, starając się robić rzeczy, które robią matki. Zapomina o chusteczkach, wskutek czego nos Courtney zdobi przez dłuższy czas gruby, zielony glut. Na listę następnych zakupów trafiają chusteczki, a po nieskutecznej próbie wytarcia archeologicznych pokładów brudu z buzi czterolatki, Tracy wskakuje na kolejny level macierzyństwa i notuje sobie, by następnym razem kupić mokre chusteczki... Jackson notuje, by kupić papierowe worki na kupę...

1 część cyklu Jackson  Brodie po polsku
Śmieszne? Nie bardzo. Owszem, powieść skrzy się od migawkowych, precyzyjnych, jakże brytyjskich obrazów, pełnych ironii dygresji, trafnych obserwacji, a nawet brytyjskiego czarnego humoru (Tracy zauważa przykładowo, by następnym razem, kupując sobie dziecko, nie zapomnieć o gwarancji od wyrzutów sumienia). Ale to nie wszystko. Jedna z postaci mówi o sobie, że jest jak góra lodowa - sięga głęboko. Otóż ja, czytając tę książkę, nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że cała ta historia jest jak góra lodowa. Pod powierzchowną warstwą rozciąga się dużo więcej - obyczajowy rys brytyjskiego społeczeństwa, brudna, brutalna prawda o ludziach, nieupiększone odbicie codzienności i ludzkich losów. Weźmy choćby starzejącą się aktorkę, której demencja pogłębia się z każdą jej myślą - Kate Atkinson każe nam wejść w jej głowę i poddać się szaleństwu, zapomnieniu, destrukcji. Ale to także góra lodowa, która wymyka się z rąk, nie da się uchwycić, ogarnąć, pojmać, śliska, zimna, nieprzystępna. Nie da się jej zaszufladkować - jest to w ogóle kryminał, czy też nie? Owszem, jest trup, jest śledztwo, jest tajemnica, ale też powrót do lat siedemdziesiątych, jest nużące zwiedzanie angielskich opactw przez Jacksona i jego nieustanne, irytujące fikcyjne rozmowy z Julią...

Przyznam się Wam do czegoś. Po około jednej trzeciej książki miałam ochotę pyrgnąć ją w diabły i więcej do niej nie wracać. Nie mogłam uwierzyć, że to ma być oceniona jako dobra, ba, nagrodzona powieść, zwątpiłam w zdolność oceny jurorów. Ale zacisnęłam zęby i przebrnęłam przez nią, by po dwóch trzecich nie móc otrząsnąć się ze zdumienia - akcja przyspieszyła szaleńczo, a losy bohaterów, odległe na pozór, zbiegły się w zaskakujący sposób, tworząc jednak pasjonującą mieszankę.

To nie jest książka dla osób szukających łatwej rozrywki. Ale jeśli ktoś szuka w kryminale czegoś więcej, pokładu refleksji i zadumy nad życiem, ten odnajdzie tu prawdziwym skarb. Trzeba jednak przygotować się na lekturę, która może miejscami nużyć, która może dezorientować zalewem niepotrzebnych detali i zbędnych informacji, wreszcie na lekturę, wymagającą od czytelnika pewnego przygotowania względem wiedzy o Wielkiej Brytanii i jej osobliwościach, by nie stać zupełnie bezradnie wobec natłoku kulturoznawczych niuansów, z którymi niemiecki tłumacz nie do końca sobie poradził.

Po namyśle daję tej książce 4-/5.

Baza recenzji syndykatu Zbrodni w Bibliotece.

9 komentarzy:

  1. Hm, nie jestem do końca przekonana, czy to książka dla mnie, niemniej jednak mam pewną słabość do powieści rozgrywanych w brytyjskich realiach, więc jeśli wpadnie w moje ręce, może się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla anglofilów to na pewno ciekawa rzecz. Ale i tak dość ciężka w czytaniu.

      Usuń
  2. Czasami warto się pomęczyć i dać ksiażce szansę, można się mile rozczarować tak jak w tym przypadku:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym wypadku zaufałam portalowi Krimi Couch. Choć rzuca się w oczy przepaść między oceną krytyka a czytelników - recenzent dał 89, czytelnicy coś koło 60 punktów...

      Usuń
  3. Nie czytałam, widuję w księgarniach, nawet miałam w dłoni, czytałam również recenzje.....i nie kupiłam.Pewnie jest tak jak piszesz, dla anglofilów, ja się do nich nie zaliczam.Coś mnie w takich powieściach razi i zniechęca, może właśnie też tak jak piszesz niemieckie tłumaczenia nie są dobre? Podobnie jest z książkami Elizabeth Georg.Zmusiłam się do przeczytania 2 sztuk:"Am Ende war die Tat" i "Denn keiner ist ohne Schuld" ale po resztę nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja przyznam, że Elizabeth George kupuję w ciemno wszystko, jak leci. I to wbrew wszelkim krytykom, bo jak u każdego dużo piszącego autora zdarzają jej się pozycje raz lepsze, raz gorsze. Mam wszczepiony gdzieś chyba jakiś czip, który reaguje histerycznym piskiem na każdą nową George...

      Usuń
    2. Ja też Elizabeth George bardzo lubi, żałuję, ze u nas prawie w ogóle nic jej ostatnio nie wydają.

      Usuń
    3. Niemcy Bogu dzięki ją uwielbiają i wydają po kolei wszystko, co pisze. Spodziewam się, że w tym roku ukaże się kolejna (17, jeśli się nie mylę), po angielsku już jest (Beliving the Lie).

      Usuń
    4. Ło matulu 17...a ja z 5 przeczytałam:( Wysłałam ci emaila:)

      Usuń