Ads 468x60px

poniedziałek, 19 marca 2012

Arne Dahl "Europa Blues" - czyli co mają rosomaki do holocaustu

Wydawnictwo: MUZA
Wydanie polskie: 2/2012
Tytuł oryginalny: Europa blues
Liczba stron: 368
Cena z okładki: 34,99 zł


Arne Dahl nie istnieje. To pseudonim, pod którym ukrywa się szwedzki pisarz i krytyk literacki Jan Arnald. W świadomości mas zaistniał jako autor serii kryminałów o legendarnej drużynie A, którą krok po kroku wydaje się również w Polsce. "Europa Blues" to czwarta powieść z tej niezwykle popularnej serii (w samych Niemczech sprzedano dotychczas ponad milion egzemplarzy). Arne Dahl dwukrotnie otrzymał nagrodę Deutscher Krimipreis, między innymi właśnie za "Europa Blues".

Muszę przyznać, że moje spotkanie z tym pisarzem nie należy do najłatwiejszych. Parokrotnie i daremnie zabierałam się już do jego powieści, z tym, że zawsze były to te późniejsze (niem. Totenmesse i Opferzahl), niewydane jeszcze w Polsce. Zapewne był to błąd. Trzeba było zacząć od początku. Bowiem Arne Dahl jest autorem, który zyskuje przy bliższym poznaniu, do którego trzeba się przywyczaić, nauczyć go, obwąchać.

Tym razem zacisnęłam zęby i postanowiłam na własnej skórze przetestować walory tak cenionego pisarza. Padło na "Europa Blues". Już pierwsze sceny są tak dojmujące, tak psychodeliczne, tak absurdalne, że czytelnik musi uzbroić się gruby pancerz, by nie dopuścić do siebie szaleństwa. Tak, ta książka wymaga cierpliwości. Nie ułatwia Dahl czytelnikowi tej lektury. Pierwsze sto stron tej powieści jest jak jazda kolejką górską na haju, podczas której czytelnik musi dodatkowo ułożyć puzzle z 1000 kawałków. Jak połączyć w całość niewiarygodną śmierć greckiego sutenera na wybiegu dla rosomaków (nawiasem mówiąc, wgląd w jego psychikę na pierwszych stronach powieści i relacja z jego ostatnich minut życia należą do najlepszych scen), jeszcze bardziej niewiarygodną śmierć emerytowanego profesora, byłego więźnia Buchenwaldu, ze zniknięciem ośmiu prostytuujących się imigrantek z Europy Wschodniej i przypadkowym (?) wypadkiem drobnego złodziejaszka na stacji metra? A jednak sprawy te łączą się ze sobą - ambitne, niełatwe zadanie dla elitarnej grupy A, szwedzkiej komórki zajmującej się przestępczością międzynarodową, składającej się z niekonwencjonalnych osobowości, których poznanie i polubienie też nie jest łatwym przedsięwzięciem.

Powieści Dahla określa się często mianem "ambitnych literacko", cokolwiek to znaczy. Jeśli rozumie się przez to osobliwy, niełatwy w odbiorze, posiekany, miejscami esemesowy styl, to owszem, jest to ambitne dzieło. Jest to styl, który miejscami się wygładza, wyrównuje, z suchego, urywanego bełkotu miejscami wyrastają piękne, potoczyste, poetyckie wręcz pasaże, z dialogów, które niekiedy zdają niemal jak zaszyfrowane, kipiące insiderowskim wicem, prześwituje cudowna ironia, taka, jaką lubię, pełen dystansu do świata humor. Może to kwestia nieznajomości poprzednich tomów, może faktycznie Dahl pisze nierówno, może to trudny, miejscami wręcz nieprzekładalny język, a może po prostu do tego trzeba przywyknąć - nie wiem. Faktem jest, że istotnie im dłużej się czyta, tym lepiej wchodzi ta proza.

Język to oczywiście nie wszystko, a w kwestiach merytorycznych Dahl również nie oszczędza czytelnika. Trudne tematy pojawiają się w tej książce - od prostutycji i handlu kobietami, po pozornie zdezaktualizowaną problematykę holocaustu i eksperymentów medycznych na więźniach obozów koncentracyjnych. Przebija tu ostra krytyka zaawansowanych zachodnioeuropejskich społeczeństw dobrobytu, Dahl bezlitośnie rozprawia się z mitami i świętościami, nie oszczędza nikogo.

Sama intryga kryminalna jest wyrafinowana, przy czym można się oczywiście przeczepić do tego, na ile wiarygodne są niektóre wątki (moje wątpliwości wzbudziła organizacja wojujących prostytutek ninja...), a akcja szybka, wartka, interesująca. Pozornie odległe wątki splatają się w finale, a kluczem do rozwiązania staje się przeszłość. Sprawne, poprawne rzemiosło. 

Reasumując, nie ściął mnie z nóg "Europa Blues", nie widzę w tym objawienia literatury kryminalnej, tym niemniej zamierzam sięgnąć po inne tomy z tej serii, może i członkowie drużyny A zyskają przy bliższym i bardziej intenstywnym kontakcie, bo po lekturze tej jednej pozycji wydali mi się mało wyraziści, płascy, nieprzekonujący (Arno jest tu pewnym wyjątkiem). To jest solidna porcja kryminału, dla czytelnika, który nie zadowala się schematycznymi, taśmowymi produkcjami, który szuka czegoś więcej, czegoś innego. 

Moja ocena: niech będzie 4, ale znowu z minusem: 4-/5. Choć za okładkę polskiego wydania powinnam obciąć kolejne pół punktu - naprawdę nie można było znaleźć nieco mniej infantylnego motywu? Księga dżungli, czy co?

Arne Dahl

Recenzja syndykatu "Zbrodni w Bibliotece"

29 komentarzy:

  1. No właśnie od momentu ukazania się książki w naszych księgarniach zastanawiam sie co maja te ślepia do kryminału...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja rozumiem, że to te rosomaki chyba (co za urocze zwierzątka)? A może to ślepia Złego...

      Usuń
  2. Widuję tego autora w księgarniach, ale jeszcze żadnej jego pozycji nie czytałam, z tego co piszesz warto.Skandynawskie kryminały są dość dobre chociaż po S. Larssonie mam chwilowo przesyt.Właśnie co do tej wiarygodności niektórych wątków można się przyczepić. Też mam wątpliwości np. jak chodzi o kobietę-cyborga, która dostaje kulkę w głowę, drugą w trzewia,zapakowana jest 3 metry pod ziemię a i tak się rozkopała i rozprawiła z całą mafią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, Lisbeth Salander! Uwielbiam ją i wybaczam nawet, że się wykopała... Tak sobie dumam o tej wiarygodności i nie wiem, dlaczego niektóre wątki irytują, bo takie naciągane, a inne gotowi jesteśmy wybaczyć, choć wiemy, że tak nie mogło się stać... Może to kwestia tego, jak autor "sprzeda" taki motyw, a może kwestia tego, że wierzymy w to, w co chcemy wierzyć?...

      Usuń
    2. Nie no, dajcie spokój, LArsson to może Dahlowi buty czyścić...

      Usuń
  3. Też jej wybaczyłam;-)
    Myślę że bardziej przymykamy oko gdy te wpadki, zamierzone bądź nie, są sporadyczne a cała reszta trzyma się kupy.Jeden epizod aż tak bardzo nie razi. Ja się zastanawiam jak lektor podchodzi do tego? zauważa? analizuje? czy tylko sprawdza stylistykę i ortografię?
    Kiedyś czytałam powieść dość świeżego na rynku pisarza(nb.mój znajomy),tyle byków co on tam popełnił aż błagało o wcześniejszą korektę ;-).Przed wydaniem czytało skrypt kilka osób i oczywiście korektor, lektor. Nikomu nie wpadło w oko że autor pomylił "epoki";-) i czas w jakim akcja miała się rozgrywać. We wczesnych latach 80 umieścił gadżety, przedmioty które wtedy jeszcze nie istniały i nikomu się o nich pewnie jeszcze nie śniło, podobnie było z sytuacjami, które też nie mogły mieć miejsca,bo byłoby to absurdem.Mnie się to w oko rzuciło i aż zapytałam go o te "drobiażdżki";-).Zmienić się już nic nie dało, powieść poszła w lud.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błędy autorów, redaktorów i korektorów, nie wspominając tłumaczy, to temat rzeka...

      Usuń
  4. Książkę niedawno wygrałam i nawet już do mnie przywędrowała. Ciekawa jestem jak wypadnie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czuje, ze moze mi sie spodobac, juz sobie Misterioso dodalam do schowka z ksiazkami do przeczytania :-).

    Btw. okladka straszna, straszna O-O.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno Misterioso jest najlepszą książką z tej serii, więc raczej się nie rozczarujesz :-)

      Usuń
    2. To juz nie moge sie doczekac... ech, tak duzo swietnych ksiazek do przeczytania, a tak malo czasu ;-)).

      Usuń
  6. Owszem Dahl jest niezłym rzemieślnikiem, jak go nazwałaś :)
    Tez mnie trochę Nindże zdziwiły ale, że sprawnie to napisane, więc przełknełam. Bardzie podobały mi się : "Na szczyt góry" i "Zła krew"
    opty2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też kiedyś po nie sięgnę. Ale na razie muszę do końca marca przeczytać tę jego najnowszą, z nowej serii (termin w bibliotece...)

      Usuń
  7. A ja właśnie nie lubię pozycji "wysokich literacko", które są po prostu męką dla czytelnika, szczególnie przeciętnego. Rozumiem, że być może pewna grupa odbiorców będzie zachwycona, ale jednak moim zdaniem każdy temat można napisać ciekawie, a nie tworzyć toporną narrację...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Spotkałam się z opiniami, strasznie się napina, by stworzyć coś wyjątkowo literackiego, awangardowego. Sama nie umiem tego na razie ocenić, przeczytam jeszcze coś innego spod jego pióra, może to tylko takie wrażenie. Fakt, czytało się ciężko.

      Usuń
    2. Ksiażki Dahla są po prostu dobrymi KSIĄŻKAMI (a nie "dobrymi kryminałami"), co cieszy, bo o niewielu skandynawskich autorach można to powiedzieć. Niestety Larsson wiele tu popsuł swoimi wypocinami, wylansowanymi sztucznie na bestsellery... Dla mnie policjant, który MYŚLi, czyta i czuje jest jak najbardziej mile widzianym bohaterem. A jeśli ma jeszcze na dodatek rodzinę, to hoho;)

      Usuń
  8. Ja sobie na razie odpuszczę, jakoś nie mam nastroju na drużynę A. Po "Terrorze" ciężko jest mi się zebrać w sobie i nic nie wydaje mi sie dobre:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkowicie rozumiem. Ja też mam coś takiego, że po lekturze czegoś wybitnego przez dłuższy czas nie mogę znaleźć niczego "dość dobrego" i wszystko mnie nuży albo wydaje się zbyt trywialne. A na ten "Terror" naprawdę narobiłaś mi smaka :-)

      Usuń
  9. Dahl ma swój styl, który może być uznany za "ambitny", "ambitny dla ubogich" albo po prostu dziwny. Masz rację - trzeba się do niego przyzwyczaić i albo się spodoba albo nie. Ja mimo tej nieraz chaotycznie prowadzonej fabuły polubiłam jego książki od początku i pozostaje im wierna. A co do płaskich bohaterów, to zauważyłam, że w każdym tomie autor "bierze na tapetę" innego z bohaterów - w pierwszym tomie był to na przykład Paul Hjelm, w trzecim Jorge Chavez, i po trochę pozostałych: Norlandera, Holm, Nyberg. Toteż warto poczytać od początku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że i ci bohaterowie mogą zyskać przy bliższym poznaniu. Pewnie masz rację, że warto zacząć od początku, ja zawsze muszę się jakoś wyłamać:-)

      Usuń
  10. Chyba w najbliższym czasie sobie daruję, choć nie wykluczam, że kiedyś sięgnę po którąś z książek Dahla.

    OdpowiedzUsuń
  11. Za mną dwie pierwsze części. Z różnych recenzji wynika, że kolejne to spadek formy autora, więc się wstrzymuję z lekturą następnych. Pozdrawiam, tommy :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej, ja zrobię mały offtop, ale właśnie przygotowuję tłumaczenia zagranicznych twórców (głównie shorty- opowiadania). Może znacie takie dzieła, których nie ma po polsku, ale które chcielibyście koniecznie przeczytać? Oczywiście poza chęciami, muszę mieć najpierw jeszze zgodę autora:) heh... no a jak wszystko dobrze idzie, to publikuję opowiadania na swoim blogu, więc jak ktoś ma chwile może popatrzeć, co ciekawego jest, albo coś mi zaproponować:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Spotkałam się niedawno literacko pierwszy raz z tym autorem, właśnie przy okazji "Europa blues". Niezmiernie irytowało mnie zawsze porównywanie każdego, pojawiającego się na rynku skandynawskiego autora kryninałów do Larssona, bo zawsze uważałam te porównania za tani chwyt marketingowy, często zupełnie nietrafiony i bezpodstawny. Gdybym jednak miała wskazać jego "następcę", byłby to właśnie A. Dahl. Nie buduje on co prawda tak rozległej i misternej fabuły, ale stopień nasycenia jego książki ostrą krytyką społeczną przypomina mi pisarstwo Larssona. Mam zamiar sięgnąć po kolejne książki, nie wiem, czy moja opinia w tej sprawie się utrzyna, ale póki co obstaję przy swoim;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też drażnią teksty w rodzaju "drugi Larsson", albo te piętrowe tytuły, będące parafrazą jego książek. Od razu jestem nastawiona na anty, bo nie lubię takich manipulacji. I być może krzywdzę autorów, którzy obiektywnie rzecz biorąc nie są źli, tylko nie są Larssonami:-)

      Usuń
    2. Oj nie, nie, proszę nie obrażać Dahla. Te reklamy na okładkach są idiotyczne, gdyby sie nimi kierować, to raczej bym nie sięgnęła po książki połowy skandynawskich pisarzy:) Dahl na szczęscie nijak się ma do Larssona, a krytyka społeczna to nie domena Larssona (bo ten koleś potrafił tylko nieudolnie się wzorować na Sjowall/Wahloo i Perssonie), tylko MANKELLA i to on jest mistrzem Dahla, jeśli już do kogoś go porównywać...

      Usuń
  14. Szkoda, że książka tak dobra z początku, pod koniec mocno się pogarsza. Mimo wszystko rzeczywiście warta polecenia.

    OdpowiedzUsuń