Ads 468x60px

sobota, 2 czerwca 2012

Andrzej Sapkowski "Maladie i inne opowiadania" - kwintesencja sapkowatości z rodzynkami


Wydawnictwo: Supernowa
Data wydania: maj 2012
Ilość stron: 356
Cena: 36,99 zł

Sapkowskiego reklamować nie trzeba. Jest marką, i to wartościową marką, żadne tam biedronki i inne gady. Nikogo, kto przeczytał choć jedno jego dzieło, nie trzeba przekonywać o jakości i finezji jego prozy, tak jak nikogo nie trzeba przekonywać o jakości bentleya czy mocy ferrari. Daruję więc sobie peany na cześć autora i skupię się wyłącznie na tym konkretnym wydaniu.

"Maladie" jest antologią, i to antologią opowiadań, które nowe nie są. Próżny więc błysk w oku żądnego nowości wielbiciela twórczości "Sapka". Znawcy jego twórczości zapewne wszystkie lub większość czytali. Zawiera dziesięć opowiadań, które ukazały się w różnym czasie, od najwcześniejszej "Drogi, z której się nie wraca", wydanej w 1988 roku, po najpóźniejsze "Maladie" z 2006. Niby żadna tam rewelacja, ot, odgrzewane kawałki, wydane, by zapełnić pustkę po minionych epickich formach i osłodzić oczekiwanie na kontynuację cyklu wiedźmińskiego. Ale w słodkim cieście są rodzyneczki, dla których warto sięgnąć po tę antologię - każde opowiadanie poprzedza wstęp autora, który wprowadza czytelnika w okoliczności powstania opowiadania i zdradza ten i ów fakt, stanowiący dodatkowy smaczek. Dla fanów - absolutne must have. Dla niefanów - interesująca ciekawostka, prezentująca szerszy konktekst pracy literata.

Jak to w antologii, jedne kawałki są lepsze, inne gorsze, choć w tym wypadku "gorsze" oznacza zapewne "i tak milion razy lepsze niż opowieści innych autorów". Spektrum gatunkowe sięga od klasycznego fantasy, przez horror, twardą s-f, po retellingową (Boże, co za słowo...) inną wersję arturiańskiej legendy. Co się komu spodoba, a co nie - rzecz gustu. Są dwa cudowne opowiadania dla kociarzy - jedno z pełną grozy otoczką, drugie - mój absolutny faworyt, "Złote popołudnie", to hymn złożony najsłynniejszemu kotu w literaturze. Mowa oczywiście o kocie z wyjątkowym uśmiechem, a właściwie o uśmiechu bez kota i nowoczesnej wersji Alicji w Krainie Czarów. Dla mnie to rewelacja, myślę, że niejeden czytelnik z przyjemnością będzie tropił ślady innych literackich klasyków w tym opowiadaniu, uśmiechał się przy dyspucie zwariowanego kapelusznika i Marcowego Zająca, delektował dygresjami i ukrytymi smaczkami. Perfekcja.

Podobało mi się też bardzo "Zdarzenie w Mischief Creek" nawiązujące do słynnej egzekucji czarownic w Salem, zachwycające świetnie dopracowanymi historycznymi kulisami i kreacją samych wiedźm - dzieło dość feministyczne w wymowie.

Miłośnikom Wiedźmina spodoba się na pewno "Droga, z której się nie wraca", opowiadająca o okolicznościach, hm, spłodzenia płowowłosego bohatera. Inne wiedźmińskie opowiadanie, "Coś się kończy, coś się zaczyna", jest sporo słabsze, pozostawiające uczucie niedosytu, bo poza litanią postaci, które stawiły się na weselu Yennefer i Wiedźmina mało tu atrakcji.

Antologię kończy tytułowe "Maladie", ulubione opowiadanie autora, i fakt, rozwala rozmachem i mrozi jakimś takim egzystencjalnym smutkiem. Doskonale opowiedziany majstersztyk. Dwadzieścia lat temu pewnie nauczyłabym się go na pamięć, dziś, mimo że doceniam jego wielkość, gustuję w innych klimatach.

Nie jestem fanką krótkiej formy, opowiadania często mnie irytują, są zbyt kalejdoskopowe, nie zostawiają czasu na polubienie bohaterów czy zżycie się z opisywanym światem. Ale ta antologia mnie nasyciła, dała poczucie, że trzymam w ręku kwintesencję sapkowatości. Nie pozbędę się jej na ebayu jak większości czytanych przeze mnie pozycji. Będzie sobie stała obok Le Guin, Łukjanienki, Robin Hobb, Abercrombiego. I jak mnie najdzie, sięgnę sobie, by poczytać o "gąszczu tumtumów i tulżyc", gdzie "wesoło kląskały peliczaple", a "zbłąkinie rykoświstały". Może nawet wyobrażę sobie, co robiły "jaszmije smukwijne" w gargazonie. I będzie smaszno i smutcholijnie.

Moja ocena: 4+/5.

21 komentarzy:

  1. Również nie jestem fanką opowiadań, ale akurat te autorstwa Sapkowskiego uwielbiam. Antologię na pewno zakupię, sto lat temu czytałam co prawda większość tych opowiadań w pożyczonym "Coś się kończy (...)", ale warto będzie sobie odświeżyć te utwory oraz poznać "Maladie".
    Te o kotach zdecydowanie były moimi ulubionymi. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio coraz bardziej przyjaznym okiem spoglądam na opowiadania a niedawno jeszcze wręcz nienawidziłam tej krótkiej formy.
    Z Sapkowskim nie miałam jeszcze okazji się spotkać literacko, więc chętnie to nadrobię sięgając po powyższą pozycje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Od zawsze wiedziałam, że Sapkowski nie dla mnie, ale jak zaserwowałaś "wesoło kląskały peliczaple", a "zbłąkinie rykoświstały", oraz "jaszmije smukwijne" , to tym bardziej nie jest mi on pisany:).
    Wierzę na słowo, że pan pisze doskonale, że to prawie absolut, na dodatek nasz własny i, tak bardzo żałuję, że nie to nie moja bajka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, ja też stronię od niektórych gatunków. Ale abstrahując od fatnastycznych rewirów, myślę, tak tylko teoretycznie, że Sapek by Ci się spodobał:-)

      Usuń
  4. Okładka nowego wydania "Maladie" jest o niebo lepsza, niż to stare niewiadomoco. Ciekawe, jak się ma treść do starego wydania. W każdym razie to jest jedna z tych książek, które muszę przeczytać, a jakoś nie mogę się zabrać (musi przez tą okropną okładkę starego wydania). Ale może w tym roku się uda.^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli masz na myśli to wydanie z 1995 roku, to był w nim chyba tylko esej o micie arturiańskim plus jedno opowiadanie... Tu jest ich znacznie więcej, ale, niestety, żadnego nowego.

      Usuń
    2. Hm, czyli jednak lepiej zapolować na nowe wydanie, niż odgrzebywać starocie.

      Usuń
  5. A ja czekam z wielką, wielką niecierpliwością na dalsze losy Wiedźmina... :):)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiem, że Sapkowski to Sapkowski i wielki szacun dla niego, ale niestety jego książek nie jestem w stanie czytać. Wiedźmin mnie zniechęcił niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poważnie?! Jesteś w takim razie jedyną znaną mi osobą, która nie padła ofiarą bakcyla wiedźmińskiego:-)

      Usuń
  7. również nie przepadam za opowiadaniami, ale skoro Tobie się podobała ta antologia, to być może i ja dam jej szansę

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja to zdecydowanie "chcę"! Z wymienionych opowiadań znam póki co jedynie "Złote popołudnie", a do reszty sięgnę nawet bardziej niż chętnie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam "Miecz Przeznaczenia" w samolocie... Gdyby to był inny środek transportu, to by mnie pewnie wyprosili, bo zachowywałam się co najmniej dziwnie, tłumiąc śmiech... A z sagi o Wiedźminie prezentację na maturę z polskiego robiłam - i dostałam 100% :D

    A od jakiegoś czasu czaję się na "Historia i fantastyka".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, to widzę, że trafiłam na ekspertkę:-)
      Ja jestem ciekawa nowego wiedźmina...

      Usuń
  10. Jeśli czytałam tylko dwa tomy opowiadań o Wiedźminie i sagę o nim to większość tekstów w tej antologii będzie dla mnie nowa, dobrze rozumiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z wiedźmińskiego świata są tu tylko dwa opowiadania, osiem pozostałych to zupełnie inne bajki...

      Usuń
  11. Prozę Sapka odkryłem w '93. I do tej pory nie mogę wyjść z zachwytu.

    OdpowiedzUsuń