Ads 468x60px

czwartek, 14 listopada 2013

Arne Dahl "Wody wielkie" - typowe nietypowe



Wydawnictwo: Czarna Owca
Tytuł oryginału: De största vatten
Tłumaczenie: Robert Kędzierski
Data premiery: 20.03.2013
Liczba stron: 424
Cena: 36,90 zł

Stereotypy nad stereotypami. Jeśli morderca, to koniecznie wodzący policjantów za nos, serwujący im biblijne cytaty, które oczytani śledczy rozszyfrowują w mig. Jeśli przesłuchanie, to prowadzone przez wnikliwego znawcę mowy ciała i prawie telepatę, który bez trudu interpetuje podteksty i rozgryza mroczną duszę podejrzanego. Jeśli policjanci się jakoś odżywiają, to koniecznie najpodlejszym, fastfoodowym żarciem. Jeśli wątek afrykański, to w grę na pewno wchodzą pozbawione skrupułów koncerny farmaceutyczne, z zimną krwią prowadzące swoje brudne praktyki, godzące w najbezbronniejszych maluczkich. A jeśli śledczą jest kobieta, to na pewno w końcu dogania ją słabość: duszy, ciała, a najlepiej jednego i drugiego. Chyba żaden inny gatunek nie jest obarczony ciężarem stereotypów tak bardzo, jak kryminały.

Każdy z wymienionych tu elementów możemy odnaleźć i w "Wielkich wodach", piątym, bodajże, tomie z tak samo uwielbianej, jak i krytykowanej serii Arne Dahla o Drużynie A (co za idiotyczna nazwa, kojarzy mi się wyłącznie z infantylnymi kreskówkami). Ale - i to "ale" jest wielkim "ale", takim "ale", które sugeruje, że powinniście w tym miejscu zastrzyc uszami i oczekiwać wolty, niwelującej wszystko, co powyżej - "Wody wielkie" to powieść, w której wszystkie te klisze znalazły się nieprzypadkowo. Ba, stanowią element gry, w którą zabawił się autor z bystrym czytelnikiem, kpiarskim przymrużeniem oka, dodającym pieprzu lekturze.

A popieprzoną polewką jest historia Kerstin Holm, jednej z siódemki wspaniałych z osławionej policyjnej jednostki. To wokół niej krąży ta opowieść, wokół niej i jej brzemiennego w skutki związku z Dagiem Lundmarkiem. Dag Lundmark powraca do jej życia w sposób nieoczekiwany: zawieszony jako policjant alkoholik wkrótce po powrocie na służbę strzela podczas akcji zatrzymania piątki nielegalnych Afrykańczyków do Winstona Modisane. Młody mężczyzna umiera. W jego śmierci coś się jednak nie zgadza. Okazuje się, że nie była nieszczęśliwym wypadkiem; Lundmark zaplanował ją precyzyjnie, nie pozostawiając niczego przypadkowi, nawet tego, że śledztwo powierzone zostaje Drużynie A. I że konkretnie przesłuchany zostanie przez Kerstin Holm. I w ten sposób cała siódemka, niczym marionetki na niewidzialnych sznurkach, zaczyna działać dokładnie tak, jak chciał tego Lundmark. Z fatalnymi skutkami...

Intryga, którą zaplanował Dahl, jest pierwszorzędna, niebudząca ani odrobiny wątpliwości. Splątane i pozornie odległe wątki łączą się w końcu ze sobą, tworząc wzór, co rusz zaskakujący i co rusz odsłaniający nową, frapującą warstwę. Tak właśnie tworzy się perfekcyjny suspens, dla takich właśnie historii czyta się kryminały: pokrętnych, mrocznych, niemal nieprawdopodobnych, a jednak tak bliskich życiu.

Przyznam, że to pierwszy tom z tej serii, który przyjęłam bez żadnych "ale". W poprzednich uwierało mnie to i owo, głównie język, poszarpany i enigmatyczny. Tu również widać, że Dahl ma nietypowy, specyficzny styl, przywodzący na myśl genialnego, błyskotliwego wariata. Dużo tu skrótów myślowych, słownego szaleństwa, jest szczypta psychodelii. Dahl ma wielki dar podszywania słów ironią, Dahla trzeba czuć i nadawać na jednej, wiariackiej fali, w przeciwnym razie będzie irytował i powodował kompletne niezrozumienie. Taki typ pisarstwa jest wielkim wyzwaniem dla tłumacza, który musi wejść w skórę wariata i przetłumaczyć intencję, a nie warstwę słowną. I tu zapewne jest pies pogrzebany - Robert Kędzierski przejął pałeczkę po poprzedniej tłumaczce, przełożył "Wody wielkie" i nagle okazuje się, że to jest świetna proza. Niemieckie wersje często krytykuje się za niezrozumiały język, drewnianość stylu, podobne zarzuty padały pod adresem poprzednich polskich przekładów Dahla. Czyżby Kędzierski rozgryzł tego autora i znalazł na niego sposób? Trudno w tym miejscu uprawiać analizę, faktem jest, że czyta się to znakomicie.

Jedynym, co mnie w tej powieści znudziło, były snujące się przez długie akapity biblijne cytaty w finalnej części. Prawdę mówiąc, nie kupuję już psychopatycznych morderców, porozumiewających się ze ścigającymi ich policjantami przy pomocy piętrowych wyimków ze Starego Testamentu. Ale może to kolejny prześmiewczy ukłon autora w stronę kryminalnych stereotypów?... Dahl łamie konwenanse. Dahl jest inny. Czytajcie Dahla.


Pierwsze zdanie: "Jak strasznie czarno przed oczami, pomyślał, wpatrując się uporczywie w swoje odbicie w lustrze."
Gdzie i kiedy: Sztokholm, wrzesień 2001 (data ma znaczenie)
W dwóch słowach: mocna i magnetyczna
Dla kogo: dla ceniących konkretne, ale trochę "inne" kryminały z gatunku police procedural, zaprawione maleńką nutką metafizyki i pokaźną nutą ironii
Ciepło / zimno: 95°

23 komentarzy:

  1. Po przeczytaniu tytułu i pierwszego akapitu dopowiedziałam "sratatata". Oczywiście w stronę tych stereotypowych książek, nie Ciebie. :)
    Ale trafiłaś w samo sedno!
    Wiem, jak bardzo lubisz takie zagrywki. W sensie zabawy pisarzy z czytelnikami, jakieś takie inteligentnee zagrywki, takie tam - już nie po raz pierwszy wspominasz o czymś takim w recenzji. Ja też to bardzo lubię! Automatycznie zaczynam pałać do autora - nie tyle do jego książki - ale do niego samego wielką sympatią.
    Ale Drużyna A i infantylne kreskówki? Eeee... a nie serial z lat 90? ;)
    Wracając.. piszesz, że by zrozumieć prozę Dahla, trzeba zrozumieć wariata, samemu nim być. Cóż, to że Ty nie jesteś do końca normalna to już wiem (to komplement oczywiście), bo istotnie czasami trzeba się wczuć w autora, a często bywa to trudne, bo wymaga myślenia outside the box i niejednokrotnie wczucia się w kogoś innego. Nie wiem, czy mnie dobrze rozumiesz... Co do przekładu to właśnie - tu i w wielu innych książkach jest pies pogrzebany, bo tenże nieszczęsny tłumacz praktycznie bierze na swoje barki 90% tego, co powieść sobą będzie reprezentowała i jak ją przyjmą czytelnicy. Widać nowy tłumacz daje radę.
    I jeszcze - ja takich psychopatów też nie kupuję już. Wątek biblijny był tyle razy wykorzystany, oj, chyba nawet u Hannibala Lectera, ale i u Mikaela Blomkvista - za dużo, po prostu. Ale może to jest element gry.
    "Czytajcie Dahla". Okej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sratatata. Dobre:-) Nie ma to jak wzbudzać w czytelnilu emocje...
      No i przyznaję, że mnie zdemaskowałaś. W sensie, że nie jestem normalna. To podejrzenie chodzi za mną już od dość dawna, ale chyba jeszcze nigdy nikt nie powiedział mi tego tak bez ogródek. Może poza mężem, ale on mówi zawsze w liczbie mnogiej, czyli że nie jesteśmy normalni:-)
      Ale tak, to właśnie chodzi o taki pozytywny rodzaj wariactwa. Zresztą wszyscy w tej pokręconej jednostce policyjnej Dahla są nienormalni, wystarczy poczytać te ich dialogi. A jeśli wczytać się w ich monologi wewnętrzne, to się okaże, że wszyscy są wyjątkowymi osobowościami: wrażliwi, inteligentni, odrobinę nieprzystosowani. Inni. I takich lubię. Nic tak nie zabija powieści jak przeciętny i nudny bohater.
      Przekład podobał mi się bardzo. Nie znalazłam chyba ani jednego miejsca, w którym coś by mi zazgrzytało. Pytanie pozostaje oczywiście, kto tłumaczył wierniej: Górecka czy Kędzierski. Trudno mi to orzec bez znajomości oryginału, faktem jest, że niemieckie przekłady też są dziwne i chropowate, może faktycznie taki jest oryginał?... Możnaby zapytać tych, którzy znają szwedzki. Tak czy siak, przekład doceniam bardzo, bo zachował cechy charakterstyczne, pewne oryginalne zbitki, nieoczekiwane zdania, a mimo to nie był drewniany.
      Wątkom biblijnym połączonym z psychopatami mówimy zatem zgodnie "nie";-)

      Usuń
    2. Ano, udało Ci się ;)
      Cóż, wariat z wariatem jak się zgra, to przynajmniej można się umawiać np. na wycieczkę walcem dookoła świata.
      Mam ochotę na tę książkę, teraz to już serio serio. Jeśli chodzi o tłumacza - nawet jeśli popełnił zbrodnię i nie przełożył wiernie, to chyba taką można wybaczyć? Jeśli tłumacz sprawił, że książka jest lepsza/ zyska więcej sympatyków, to może sobie pofolgować!

      Usuń
    3. Agnieszko, własnie przeglądałam sobie naszą listę 225 najlepszych kryminałów ever i ta pozycja na niej się znalazła. Więc jeśli gdzieś sobie prowadziłaś tą listę, to kolejna pozycja do odhaczenia :)

      Usuń
  2. Czytamy i się nam podoba. Dahl się rozkręca, co dobrze wróży, bo na naszym stoliku czeka już "Msza żałobna":)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam "Mszę" w zapowiedziach, ale jeszcze się waham, bo to znowu stara tłumaczka... Poczekam może jeszcze na opinie, w razie czego sięgnę po niemiecką wersję (w Niemczech w ogóle całą serię już wydali, a nawet dwie z kolejnej, tej o Europolu czy jak im tam).

      Usuń
  3. Przeczytałam pierwszy akapit, zerknęłam na ocenę a tu niespodzianka :) Mam pytanie techniczne: jeśli czytałam tom 1 i 3 i niewiele z nich pamiętam, czy ma sens czytać "Wody wielkie" czy lepiej jednak powrócić i zacząć od początku? :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kwestii technicznej: nie wydaje mi się, żeby to był problem. Sama czytałam tom 1, 4 i teraz 5, większość szczegółów mi się zatarła, a mimo to skapowałam, o co chodzi i nie miałam wrażenia, że coś mi umyka. Więc sens jest, tym bardziej, że pozostałe tomy aż tak dobre nie są.

      Usuń
    2. Dzięki za radę :) Rozejrzę się zatem za "Wielkimi wodami" :)

      Usuń
  4. A nie mówiłam! :D Jest dokładnie tak jak piszesz - trzeba do Dahla podejść z dystansem albo wcale, albo się kocha jego powieści, albo nienawidzi. A co do tłumaczenia, to niestety, po genialnych "Wodach wielkich" Czarna Owca wróciła do poprzedniej tłumaczki, i dopiero teraz widać, że te przewijające się przez recenzje stwierdzenia, że widać różnicę, miały swoje podłoże - bo jak tomy od 1 do 4 i od 6 do 7 mają w sobie coś niezrozumiałego, a 5. nie ma...?

    Z nazwy Drużyna A w pierwszym tomie (który gorąco polecam) żartowali praktycznie wszyscy (bohaterowie, nie czytelnicy) - z tego co pamiętam powstała jakoś tak przypadkowo i potem tak już zostało, więc nazwa wydziału jest kolejnym żartobliwym ukłonem w stronę stereotypów w kryminałach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiłaś, mówiłaś, tylko nie do końca Ci wierzą:-) Trochę mnie martwi to, że kolejne tomy to znowu poprzednia tłumaczka, ale niech no się może wypowie ktoś, kto już czytał "Sen nocy letniej", czy to znów jest takie posiepane i cudaczne?...

      Usuń
    2. Nie jest TAK bardzo posiepane, może kobita trochę się wyrobiła, ale niestety trochę widać różnicę w tłumaczeniu. Na pociechę dodam, że mimo tych niedoróbek "Sen" jest tak dobry albo i nawet lepszy niż "Wody". Ale daj szansę "Misterioso" chociażby, żeby się dowiedzieć paru szczegółów z życia Drużyny :)

      Usuń
    3. Swoją drogą ciekawe roszady wydawnictwa przy wyborze tłumacza... Czasem aż chciałoby się zajrzeć za kulisy:-) "Sen" przeczytam, a "Misterioso" czytałam, ale wieki temu, po niemiecku i nic nie pamiętam. To znaczy, samą intrygę pamiętam, bo niedawno widziałam w telewizji film, ale szczegóły z życia Drużyny już mi się merdają:-)

      Usuń
  5. Mnie się ta cześć podobała najbardziej z dotychczasowych , które miałam okazję czytać. A, tak na marginesie, to bardzo wnikliwa recenzja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze mną jest zupełnie tak samo:-)
      I dzięki za komplement;-)

      Usuń
  6. Pierwsze dwa tomy serii były dobre, natomiast nie przebrnąłem przez "Na szczyt góry" :(
    Czy mam wracać do Dahla ?..
    /tommy/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wracać! Ale może od razu do "Wielkich wód"?... Tak jak napisałam powyżej, dużo nie tracisz. "Europa blues" był niezły, ale nie umywa się do "wód".

      Usuń
  7. Tak się złożyło, że po raz pierwszy zetknęłam się z Drużyną A właśnie w "Wielkich wodach". Prawdę pisząc, n a d a l się stykam, bo, kurczę, trochę męczę tę książkę... Jestem mniej więcej w połowie i, jak dla mnie, jest po prostu średnio. W dodatku styl Dahla mnie zniechęca - jakieś takie wywody filozoficzne, mnóstwo przemyśleń, coś... Ach, no do Twoich och-achów to mi bardzo daleko ;). Mam jednak nadzieję, że druga połowa powieści spodoba mi się bardziej :).

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie czytałam jeszcze żadnej książki Dahla. Jak pojawiły się na naszym rynku to zorientowałam się, że nie są wydawane chronologicznie i nie sięgnęłam po którąś tam powieść z cyklu. Teraz jednak zapoluję na pierwszą część. Nazwa grupy też wydaje mi się idiotyczna swoją drogą.

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytalam "Misterioso" i zamierzam dac szansze dalszym czesciom, wiec i do tej pewnie kiedys dojde - chociaz przyznam, ze mordercy przerzucajacych sie biblijnymi cytatami z policjantami przyprawiaja mnie o zimne dreszcze, ile mozna ;-))).

    Ale juz genialny, blyskotliwy wariat i psychodela to cos dla mnie ;-)))).

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurcze, brzmi naprawdę świetnie. Chyba dam Dahlowi jeszcze jedną szansę - okrutnie się sparzyłam przy "Złej krwi", właśnie z tego cyklu. Przebrnęłam przez kilkadziesiąt stron i więcej nie dałam rady...

    OdpowiedzUsuń
  11. Lubię szwedczyznę i lubię nietypowe kryminały. Na dodatek tak dobrze zachęcasz!Dlaczego Drużynę A znam do tej pory tylko z recenzji???
    Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie...
    ;/

    OdpowiedzUsuń
  12. Właśnie dlatego Dahl jest ciekawy, bo pisze inaczej. Powielaczy mamy dość, więcej dahlów, chciałoby się zakrzyknąć.
    opty2

    OdpowiedzUsuń