Ads 468x60px

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Maciej Bennewicz "Wszystkie kobiety don Hułana" - manipulowany, manipulowana

Wydawnictwo: G+J Polska
Liczba stron: 304
Data wydania: 2012
Cena: 31,90 PLN
 
Dziś słów parę o książce, które zupełnie nie mieści się w ramach, które znacie z mojego bloga. Nie będzie kryminału, nie będzie fantastyki, nie będzie nawet książki niemieckiego autora. Będzie za to współczesna proza polska. Książka trafiła do mnie na skutek szczęśliwego losu i pewnej sympatycznej osoby, mieszkającej na północy Europy, czyli bookfy, za co jej jeszcze raz serdecznie dziękuję.
 
Przyznacie, tytuł jest odlotowy, intrygujący. Don Hułan i jego wszystkie kobiety. Kto się spodziewa tutaj gorącego latin lovera uwodzącego wszystko, co się płcią piękną mieni, jest w błędzie. Don Hułan to ksywka - skrót od Hieronima Ułana, ksywkę nadali złośliwi, mobbingujący koledzy z klasy, a obdarzony nią osobnik chyba całkowitym zaprzeczeniem atrybutów, jakie kojarzymy z gorącokrwistym ogierem.
 
Historia jest w sumie prosta, banalna - zrozpaczona matka poszukuje zaginionego dorosłego syna, który od jakiegoś czasu nie daje znaku życia, znajduje notes z telefonami i tam pod hasłem "mój nalepszy przyjaciel" znajduje telefon do narratora tej książki, by prosić go o pomoc w poszukiwaniach. I zaczyna się. Narrator, Piotr Gluck, zwany potocznie Glusiem, nie posiada się ze zdumienia. Don Hułana pamięta, owszem, ale kontaktu z nim nie miał od lat, a i w latach szkolnych był Hirka prześladowcą, oprawcą, wrogiem, a nie przyjacielem, i to najlepszym. I tak się zaczyna ta spirala tajemnic, niedomówień, prywatnego śledztwa, rozmów, rozmaitych prawdziwych i prawdziwszych wersji rzeczywistości. Czytelnik tworzy sobie mozolnie możliwą wersję wydarzeń, lepi ze szczątków dostępnych mu informacji obraz don Hułana, po to, by za moment kompletnie zrewidować swoją opinię, cisnąć ulepioną figurkę bohatera o ziemię i zaczynać lepić od nowa, na podstawie nowych przesłanek. Jak w kalejdoskopie. Albo we wściekłej kolejce górskiej, wspinającej się na wyżyny i zjeżdząjącej na łeb na szyję w doliny, albo kręcącej loopingi, bez względu na samopoczucie pasażera. Która wersja jest prawdziwa? Jak on jest, tak naprawdę, ten don Hułan? Manipulator, czy manipulowany? Demon czy ofiara?...
 
Te same pytania coraz częściej zadajemy sobie w stosunku do narratora, bowiem zza pierwsze wersji Glusia zaczyna wyłaniać się stopniowo inna, obca także i dla niego samego. Jest w tej książce parę niespodzianek, których z wiadomych względów zdradzić mi nie wolno.
 
Wszystko to opowiedziane jest w sposób gawędziarski. Strumień opowieści toczy się swoim rytmem, niepomny otwartych pytań, rozpoczętych dialogów, porzuconych wątków. Czasem to mnie irytowało, te wycieczki wielostronicowe w rejony, które niekiedy średnio mnie interesowały, niekiedy jednak potrafiły usadzić trafnym spostrzeżeniem lub uroczą anegdotą z przeszłości. Ot, taki styl, żywego opowiadacza, który wszakże lubi zboczyć czasem z tematu, co, jak wierzę, było figurą stylistyczną zamierzoną. Czy się tej książce przysłużyło, nie jestem do końca pewna.
 
Niewątpliwym plusem są impresje z polskiej codzienności - tej aktualnej, ale przede wszystkim tej sprzed lat dwudziestu, trzydziestu, z okresu Polski siermiężnej, socrealistycznej. Osoby pamiętające tamte czasy na pewno rozpoznają w tych obrazach coś znajomego, młodsi będą zapewne kręcić głową z niedowierzaniem. Ale te obrazy są autentyczne. Odnalazłam też w tej powieści parę postaci, które wyjątkowo się autorowi udały, by wspomnieć tylko tatusia narratora - miodzio. Takich tatusiów żyją w Polsce tabuny.
 
Zakończenie nie rozwala, ale ma w sobie jakąś nutkę gorzkiego autentyzmu.
 
W sumie, choć to nie moje terytoria, mimo pewnych irytujących drobiazgów, niejakiego przegadania, przepsychologizowania (wszak autor jest podobno jakimś znanym guru od coachingu), lektura dostarczyła wrażeń. Największy plus za przeniesienie mnie do Polski sprzed dwudziestu lat.
 
Daję tej książce czwóreczkę z minusem. Moja ocena: 4-/5.
 

13 komentarzy:

  1. Takie prezenty zawsze cieszą;) Ciekawa propozycja:):)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tytuł rzeczywiście genialny, jednak do książki jestem zniechęcona i nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się interesująco, zwłaszcza, że czytałam już pochlebne opinie. Trochę odstrasza mnie jedynie to "przegadanie" i "przepsychologizowanie"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę irytuje to wieczne odbieganie od tematu, ale powinnaś dać radę:-)

      Usuń
  4. Dziękuję za miłe słowa :)
    Czwóreczka z minusem to niezła ocena, a książka dość nietypowa, prawda?
    Socjalistyczne realia na medal!
    Pozdrawiam zwrotnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, książka jest trochę... inna:-). Też pozdrawiam

      Usuń
  5. Hmm tym razem jednak nie sięgnę po książkę. Jakoś niezbyt do mnie przemawia.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie przeczytam.Nie pociągają mnie tego typu książki.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakiś czas temu też recenzowałam te książkę. Bardzo mi się podobała, szczególnie dopracowanie w tworzeniu postaci :)

    OdpowiedzUsuń
  8. nie znałam tej ksiażki, Ale mozę warto sprobowac i poczytac boi wydaje sie interesująca.

    OdpowiedzUsuń
  9. Super, lubię takie rzeczy. Muszę poszukać tej książki. Temat w cale nie wydaje mi się taki znowu banalny, znam tylko jedna książkę dotyczącą przemocy w szkole między uczniami - "Zło" Jana Guillou.

    OdpowiedzUsuń
  10. O, juz dawno chcialam ja przeczytac, ale nie maja jej w zadnej mojej bibliotece :-///.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zachęciłaś mnie, wczoraj właśnie nadeszły zamówione kryminały w stylu retro, także i "Don Hułan".Wzięło mnie na wspominki ;-). Do tego kryminały Zygmunta Zeydler-Zborowskiego, Joe Alexa i "Przystanek śmierci" Tomasza Konatkowskiego.
    Sporo kryminałów ZZZ i J. Alexa już kiedyś czytałam.Może nie jest to mistrzostwo świata ale czyta się lekko , taka sympatyczna odmiana po tych wszystkich wyprutych flakach, wydłubanych oczach,najwymyślniejszych torturach ;-)

    OdpowiedzUsuń