Ads 468x60px

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Aida Amer "Rantis" - o śmierci mandarynkowego gaju


Wydawnictwo: Amea
Data premiery: październik 2012
Liczba stron: 252
Cena: 37 zł

Hasło "Palestyna" może kojarzyć się z różnie, z wojną, z trwającym zbyt długo konfliktem, z pokazywanym w telewizyjnych migawkach światem kurzu, ruin i karabinów, rzadziej z magicznym Bliskim Wschodem, światem baśni i Szeherezady, ale niemal nigdy z literaturą. Aż tu nagle, nie wiadomo skąd, pojawia się osóbka, która wyrosła na niezmiernie inspirującym styku kultur polskiej i arabskiej, i z uniesioną głową i niesłychaną pewnością siebie rzuca inne światło na wszystkie nasze przesączone niewiedzą wyobrażenia o tym miejscu, światło magiczne i nostalgiczne. 

Tytułowe "Rantis" to fikcyjne miasteczko położone gdzieś na Ziemi Palestyńskiej, niedaleko Ramallah - i główny bohater tej niewielkiej rozmiarami, ale mocarnej wymową książeczce. Wprowadzamy się tam gdzieś na początku wieku, by w sposób nielinearny, skokowy, niekiedy cofając się nawet w czasy średniowieczne, potowarzyszyć jego mieszkańcom. Towarzyszymy im tak, jak zapatrzeni w płomienie ogniska słuchacze z zapartym tchem słuchają snutej niespiesznie opowieści gawędziarki, malowanej zdaniami prostymi, ale ciężarnymi ludzkimi namiętnościami. Losy mieszkańców miasteczka, na których po kolei koncentruje się fokus narratorki, są zagmatwane, pełne zawiłości, żaru, obsesji, afektów - jak w najlepszych sagach, i wszystkie bez wyjątku oplatają Rantis, miejsce, będące ośrodkiem unikalnego uniwersum. Jedni nazywają je ojczyzną, inni domem, jeszcze inni nie potrafią znaleźć nazwy na spłacheć ziemi, zakątek będący rajem i piekłem zarazem, z którego się ucieka i do którego tęskni i czasem wraca. Tutaj to wąskie, spieczone słońcem uliczki, lśniące bielą mury, orzeźwiający chłód podwórców i aromat mandarynkowych gajów. 

Śledzimy zatem losy dwóch bogatych braci: Hafeza i Khaleda z klanu Amer Khalaf, wokół których, niczym dwóch słońc, krążą wszystkie inne kolorowe postacie tej powieści. Ich losy, same w sobie barwne i kipiące ornamentami niczym perski dywan, zdobią wplatane tu i ówdzie miejscowe legendy. Momentami wręcz nie sposób się opędzić od skojarzeń ze znakomitą prozą Marqueza, jego naszpikowanych magicznymi elementami opowieści o losach ludzi i miejsc. 

"Rantis" to proza niezwykle intensywna i skondensowana, a jednocześnie naładowana emocjami. Jest tu niewymowna tęsknota za odchodzącym światem, początkowo zaledwie delikatnie przebijająca z kreślonych malarsko obrazów, pod koniec wyraźna, dobitna, zmieszana z żalem, wręcz oskarżeniem. Świat, od zawsze będący tyglem, w którym mieszały się różne kultury, ścierały wpływy i tradycje, zaczął ustępować ekspansywnej cywilizacji zachodniej i zszarzał, nadgryziony kłami wojny, rozdrapany konfliktami, których prosty lud nigdy nie umiał i nie chciał rozumieć. Mimo to powieści tej daleko od politycznej agitacji i opowiadania się po jakiejkolwiek ze stron - autorka, mająca za dom obie kultury - europejską i arabską, doskonale to rozumie. Ta opowieść jest tylko pieśnią o odchodzeniu, znikaniu i przemijaniu, balladą o śmierci mandarynkowego gaju. 


Pierwsze zdanie: "Skąpana w słońcu wąska i stroma uliczka była poprzecinana pasami cienia."
Gdzie i kiedy: miasteczko Rantis niedaleko Ramallah w Palestynie, od lat trzydziestych zeszłego wieku do niemal współczesności
W dwóch słowach: bajanie i malowanie 
Dla kogo: dla miłośników literackiej egzotyki, gawędziarstwa i nostalgii 
Ciepło / zimno: 79°

12 komentarzy:

  1. Świetna recenzja.
    Wreszcie Agnieszko u Ciebie coś również dla mnie nie przepadającej za kryminałami.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, człowiek poszukuje czegoś innego, to i znajduje ciekawe rzeczy:-) Najważniejsze to nie zawężać horyzontów...

      Usuń
  2. Nie znam tej książki ale Twój wpis bardzo mnie zainteresował. Książka wydaje się dla mnie idealna dlatego z chęcią po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piekne :-).

    To chyba nie mam innego wyjscia... ide szukac, gdzie maja ;-)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem bardzo za tym, żeby taka nieco niszowa i niepozorna literatura była zauważana - nie tylko rozlewiska i inne cukierkowatości;-)

      Usuń
  4. To ja się cieszę, że mam tę książkę i oczywiście będę czytać, szczególnie po Twojej recenzji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ba! Bardzo się cieszę, że właściwie dzięki Tobie znalazłam tę perełkę;-)

      Usuń
  5. Rantis to fikcyjne miasteczko? Wydaje mi się, że w jednej recenzji wyczytałam, że to historia o mieszkańcach prawdziwego miasta, którego już nie ma. Taka historia, która pozwala ocalić to miejsce od zapomnienia. Jeśli coś pokręciłam to szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydawca pisze enigmatycznie: "Rantis próżno szukać na mapach"... Może faktycznie miejsce takie kiedyś istniało, choć chyba właściwie to nie ma znaczenia - przesłanie jest takie samo, ocalić od zapomnienia właśnie...

      Usuń
  6. Jak widać nie tylko zbrodnią żyje człowiek :) Książka zapowiada się naprawdę interesująco, chętnie bym ją przeczytała, zwłaszcza że rejony te są mi zupełnie obce.

    OdpowiedzUsuń