Ads 468x60px

czwartek, 4 kwietnia 2013

Stephen Baxter, Terry Pratchett "Długa Ziemia" - a czy ty już masz swojego krokera?...


Wydawnictwo: Prószyński Media
Tytuł oryginału: The Long Earth
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Data premiery: styczeń 2013
Liczba stron: 368

Nie wiem, jak Wy, ale ja na tę książkę czekałam. Piorunujący zlepek dwóch nazwisk, znamionujących kamienie milowe fantastyki, musiał wywołać przyjemny dreszczyk podniecenia w każdym, kto choć sporadycznie zanurzał się w fantastycznym świecie. Radosnemu oczekiwaniu towarzyszył jednak pewien nieokreślony niepokój: czy taka mieszanka w ogóle może się udać? Czy to przypadkiem nie jedno z tych przedsięwzięć, które są z góry skazane na niepowodzenie, bo pewne rzeczy są po prostu niekompatybilne? Jak zgrać twardą s-f z kąśliwym i absurdalnym humorem świata dysku? A może właśnie w niezwykłości mariażu gigantów szukać należy zalążka wielkiego sukcesu?

Projekty literackie, firmowane przez pisarski duet, wywołują odruchową chęć dokonania sekcji zwłok - nieuchronnie pojawia się voyeurystyczne pytanie, jak autorzy podzielili się robotą? Jeden myślał, drugi pisał? A może rozdziały parzyste tworzył jeden, nieparzyste - drugi? A może jeden pisał opisy, drugi dialogi? Tego raczej się nie dowiemy, niemniej jednak podczas lektury "Długiej Ziemi" aż się chce tropić uszczypliwą ironię Pratchetta, jednocześnie podejrzewając Baxtera o ojcostwo ogólnej wizji.

Pomysł na tę książkę jest genialny w swej prostocie, choć może niektórzy będą kręcić nosem, że wtórny. Otóż w niedalekiej przyszłości pewien naukowiec wrzuca do internetu przepis na kroker. Jest to nieskomplikowana instrukcja, którą jest w stanie wykonać każde dziecko, łącząc parę przewodów, cewek, przełączników i ziemniaka. I właśnie dzieci są tymi, które jako pierwsze przekraczają. Bowiem urządzenie służące do przekraczania do jednej z nieskoczonej ilości równoległych Ziemi działa naprawdę. Przepustką do niezliczonych światów, będących rozmaitymi wersjami naszej rodzimej planety, nie jest jednak jakaś innowacyjna i zaawansowana technologia, a raczej pewne właściwości umysłu - dlatego tak istotne jest, by przekraczający własnoręcznie zbudował swój kroker, mozolnie zwijając przewody, koncentrując na nich mentalne siły niczym na mandali. Tak naprawdę kroker jest tylko pomocnym gadżetem, mentalną laską, gorsetem, bez którego niektórzy potrafią się obywać.

Pomysł prosty, ale jakże brzemienny w skutki! I właśnie na konsekwencjach istnienia nieskończonej przestrzeni życiowej dla gatunku ludzkiego, udręczonego ciasnotą i postępującym wyczerpywaniem się zasobów na Ziemi Podstawowej, skupiają się autorzy. Ekspansja jest nieunikniona, ale nie pozbawiona pewnych ograniczeń - z niewiadomych powodów nie da się zabrać do równoległego świata żelaza w jego metalicznej postaci, co skutkuje naturalnymi granicami rozwoju technologicznego, a tym samym tempa eksodusu rozmaitych uciekinierów w inne światy. Pratchett i Baxter inteligentnie rysują świat, wyposażony w nowe możliwości, nie ograniczając się tylko do aspektu naukowego. Kierunek zmian społecznych i geopolitycznych wydaje się tu znacznie ciekawszy.

Jednak czytelnicy, którzy oczekują tutaj spektakularnej akcji czy stroboskopowych efektów, jak na prawdziwą s-f przystało, i ci, którzy spodziewają się skomplikowanej fabularnej intrygi, mogą poczuć pewien niedosyt. Koncepcja fabuły przypomina nieco powieść drogi - oto jeden z pierwszych naturalnie przekraczających, Joshua Valiente, osobnik odczuwający chroniczną awersję do towarzystwa innych ludzi, którego niegdyś nazwalibyśmy dziwakiem i odludkiem, dziś zaś przypisalibyśmy mu pewne cechy autyzmu, wyrusza na wyprawę badawczą sterowcem w towarzystwie Lobsanga, czyli sztucznej inteligencji. Jest to swoista wyprawa na koniec świata, mająca na celu skatalogowanie światów, z których jedne wydają się krainami miodem i mlekiem płynącymi, inne - tak zwane jokery - to światy, w których wyraźnie coś poszło nie tak i ewolucja potoczyła się nieco odmiennym torem, niekiedy nie dopuszczając wcale do rozwoju gatunków humanoidalnych. Są światy zaludniane przez istoty osobliwie przypominające te z dawnych legend i baśni, jest nawet świat bez Księżyca, a także świat, gdzie zamiast Ziemi wędrowców czeka międzygalaktyczna próżnia.

Wyprawie tej nie sposób odmówić pewnej monotonii - no bo ileż można się przyglądać rozmaitym wariantom fauny, flory, kontynentów, klimatu kolejnego świata, oddalonego od poprzedniego o grubość myśli?... I tu rozumiem rozczarowanie czytelników, którym zabrakło nieco tempa, zaskoczenia, suspensu. Może jednak warto doszukać się w tej powieści czegoś więcej niż kosmicznej rąbanki, może jej siła leży nie w akcji i pośpiechu, a w ciekawych dialogach i spokojnych, niespektakularnych, ale na swój sposób błyskotliwych rozważaniach o ewolucji, o przeszłości i przyszłości ludzkiego gatunku, a nawet o tym, co to znaczy być człowiekiem. Tutaj nieocenionym źródłem złotych myśli i podszytych subtelną ironią refleksji są rozmowy Joshuy z Lobsangiem i Sally. I owszem, znajdziemy tu specyficzny pratchettowski humor. Choćby w definicji zakonnicy na harleyu, która pada z ust Pierwszej Osoby Pojedynczej: "Zakonnica to dwunóg płci żeńskiej, który powstrzymuje się od prokreacji, by służyć potrzebom innych osobników gatunku. Porównanie z eusocjalnymi - może? Mrówki i pszczoły... Więcej. Także: porusza się wielkimi wehikułami, napędzanymi w ostatecznym rachunku pozostałościami pradawnych drzew."

Podobało mi się. Na ten niespieszny, kontemplacyjny sposób, w jaki smakuje się goryczkę i słodycz listków pierwszorzędnej herbaty darjeeling first flush, która rozwija swój aromat tylko w miękkiej wodzie i nie dla każdego podniebienia. Odnalazłam tu ciekawy pomysł, inteligentną rozrywkę i ciepły spokój człowieka, któremu zostało niewiele czasu. Mam ogromną nadzieję, że Pratchett zdąży dopisać do "Długiej Ziemi" kontynuację. Bo wierzę, że to zaledwie początek czegoś wielkiego.


Pierwsze zdanie: "Na leśnej polanie: szeregowy Percy obudził się, słysząc ptasie trele."
Gdzie i kiedy: Długa Ziemia, w niedalekiej przyszłości
W dwóch słowach: umiarkowana i przemyślana 
Dla kogo: dla fanów obu panów dinozaurów i czytających strawną fantastykę bez większych wyzwań
Ciepło / zimno: 81°

19 komentarzy:

  1. Mam w kolejce do kupienia, chyba będzie następna w koszyku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z czystym sumieniem polecam, choć raczej nie spodziewaj się spektakularnej akcji:-)

      Usuń
  2. Nigdy nie czytałam nic Pratchetta, choć nie powiem, uwielbiam cytaty z jego książek, które tu i ówdzie spotykam. Ale ciężko mi się odnieść do niego, bo mam ogrooomne braki. Dzięki za przepis na kroker, przydałby mi się taki, i nawet żadne konsekwencje mnie nie zniechęcają. Cytat o zakonnicy dość trafny ;) Ale czy przeczytam? Nie wiem, serio.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu akurat Pratchett występuje bez bagażu swej obfitej twórczości, może jedynie ciążyć mu bagaż nazwiska. Zaś przepis na kroker łącznie ze schematem znajdziejsz w książce:-)

      Usuń
  3. Heh, ten autor ma taką rzeszę planów, że na pewno sięgnę po coś jego pióra. Ciekawi mnie, skąd ten fenomen...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się zastanawiam, skąd ten fenomen... Może to naprawdę kwestia świetnego pióra i ironii?...

      Usuń
  4. Świat Dysku wspominam z ogromnym sentymentem, dlatego chętnie przetestuję Pratchetta w tej wersji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świata Dysku akurat tu nie uświadczysz, ale i tak polecam:-)

      Usuń
    2. Tak się domyśliłam :) Chodziło mi o to, że dzięki niemu wspominam autora z sentymentem :)

      Usuń
  5. o, jest recenzja :-) Bardzo lubię te Twoje "żywieniowe" porównania. I lubię darjeeling ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez darjeeling i earl grey świat nie byłby tym, czym jest:-) A o dobrym jedzeniu i dobrych książkach ja mogę godzinami.

      Usuń
  6. Czytając książkę, miałam wrażenie, że Baxter pisał (zapewne po konsultacji pomysłów na linię fabularną z Pratchettem) a Pratchett później dokonał redakcji.;)

    Ja się mogę rozmaitym wariantom fauny i flory przyglądać w nieskończoność (od pierwszego wejrzenia pokochałam gadzie surykatki;)), ale to chyba zboczenie zawodowe.;)

    Też czekam na kontynuację (podobno są już zapowiedzi angielskiego wydania?...), choć nie liczę na sagę długości "Świata Dysku". I, jak już kilkukrotnie w różnych miejscach wspominałam, marzyłby mi się serial na podstawie powieści.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już wiesz, co narysować następnym razem - weź sobie na tapetę faunę Długiej Ziemi:-)
      A serial owszem, ale taki z gigantycznym budżetem, żeby poszli na całość!

      Usuń
    2. O to, to, żeby budżet miał jak "Terra Nova", a jakość jak "Gra o Tron" co najmniej. Na obsadę nie będę wybrzydzać, byle tylko aktorzy dobrze grali.;)

      Usuń
    3. Co do pierwszego, zgadzam się w pełni rozciągłości, co do drugiego, to muszę uwierzyć na słowo, bo podobnie jak z literacką podkładką, jestem jedyną osobą w uniwersum, która nie czytała i nie oglądała;-)

      Usuń
  7. Drugi tom będzie miał swoją premierę w wakacje. Do nas pewnie trafi na początku 2014, pozostaje mieć nadzieję, że i trzecią cześć panowie napiszą w miarę szybko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie już się zapisuję na drugą część:-)

      Usuń
  8. Chętnie przeczytam, ale poczekam na całość. Rozgrzebanych cykli staram się unikać, na ile to możliwe, więc i z Długą Ziemią się wstrzymam, zwłaszcza że jakąś ogromną fanką twórczości Pratchetta jak na razie nie jestem.

    OdpowiedzUsuń
  9. no jak moze ziemia nie byc plaska jak jest dluga

    OdpowiedzUsuń