Ads 468x60px

poniedziałek, 24 marca 2014

Żegnaj, Kornwalio!

Cape Cornwall. Źródło zdjęcia

Ufff!... Uroczyście rozkułam zardzewiałe kajdany i łańcuch, którymi przykułam się do komputera parę tygodni temu, by wraz z romantycznymi bohaterkami przeżywać uniesienia w pięknej i bardzo stormy Kornwalii. Bohaterki wygładziłam, wyszlifowałam, doprowadziłam do pięknego zakończenia i oddycham z wieeeeeelką ulgą. Zatęskniłam za krwistym kryminałem (nie miałby ktoś odpowiedniego, mrocznego zlecenia na podorędziu? Nie policzę dużo...)

Jednocześnie zapewniam Was, że nadal żyję (i to jak intensywnie!...). Zamierzam nadrobić wszystkie zaległości, doczytać, co się działo w blogosferze, podczas gdy oddawałam się wielkim uczuciom, a także popełnić z jedną czy dwie notki (z góry przepraszam za możliwą łzawość, melodramatyzm i w ogóle przesadyzm - to skutek obcowania. Nie żeby jakoś cieleśnie, broń cię panie boże, duchowo. Z literaturą konkretnego typu).

Jestem, żyję, wracam!

PS. Powiedzcie, że się cieszycie!...

19 komentarzy:

  1. Ja tam czekam na notkę tym nowym-starym Simmonsie. Jak Trupia otucha nie jest mroczna, to ja już nie wiem :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja właśnie liczę na to, że będzie mroczna:-) Kiedy tylko skończę nowego Grishama (książka wepchnęła się bez kolejki, ale jest z biblioteki, więc mam mało na nią czasu), biorę się za trupy.

      Usuń
  2. Cieszymy się i czekamy cierpliwie na Twoje notki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Notki pojawią się już wkrótce. Mam kilometrowe zaległości...

      Usuń
  3. Piękna ta Kornwalia !
    Bardzo się cieszę z Twojego powrotu. Widzę, że czytasz Joe Hilla..
    /tommy/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kornwalia jest boska! Kiedyś na pewno ją odwiedzę, i to nie ze względu na uniesienia moich romantycznych bohaterek, tylko na magię tych miejsc...
      A Joe Hilla porzuciłam. Nie podeszło mi. Może wzięłam się za tę książkę w złym momencie... Nie wykluczam, że zrobię drugie podejście, za jakiś czas. Notabene, ta książka ma się niedługo ukazać w Polsce, pod bardzo fajnym, oryginalnym tytułem NOS4A2 :-)

      Usuń
  4. Zdjęcie cudne.
    A co to było z tą Kornwalią - już sama nazwa mnie podrywa.
    Ja rzadko zaglądam - ostatnio w ogóle rzadko gdzie byłam, ale cieszę się i będę częściej bywać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja wizyta w Kornwalii była raczej wirtualnej natury - przez ostatnie cztery miesiące tłumaczyłam literaturę (kobiecą, ale chyba nie trzeba tego dodawać), osadzoną właśnie w tamtych magicznych okolicach...

      Usuń
    2. Tak to rozumiałam, ale wołałam dopytać.

      Usuń
  5. Cieszymy się bardzo i, jak zawsze, czekamy na kolejne morderstwa, kolejnych psycholi i KREW. Ja przepraszam, ze tak na czerwono mi dzis, ale zostalam zmuszona przez sily wyzsze do lektury niejakich "Ludzi szczesliwych" co to pija kawe i czytaja ksiązki i teraz I SEE RED.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rety. To chyba podobne w stylu do tego, z czym się borykałam przez ostatnie miesiące... Też w niektóre dni widziałam krew i łapałam się na tym, że z dziwną rozkoszą przyglądam się różnym ostrym narzędziom:-)
      Psycholi trochę się nazbierało, więc spokojna głowa...

      Usuń
  6. Aaaa, to Kornwalia Cię porwała bez reszty:)
    Cieszymy się z zerwanych kajdan i czekamy na nowe recenzje i wieści z list czytelniczych.
    opty2

    OdpowiedzUsuń
  7. Kornwalia to przemagiczne miejsce. Można się w nim zatopić bez reszty...

    OdpowiedzUsuń
  8. tego właśnie szukałam dla mnie to cos nowego oby tak dalej!!

    OdpowiedzUsuń