Ads 468x60px

poniedziałek, 13 lutego 2012

Piotr Schmandt "Gdański depozyt"


Wydawca: Oficynka
Seria: ABC
Premiera: 28.10.2011
Ilość stron: 309
Język: polski
Cena: 32 zł

Pierwsze zdanie:
"Majowe popołudnie w biurze."

Uwielbiam Gdańsk. Trochę ze względu na stare dzieje, które mocno mnie z tym miejscem związały, trochę ze względu na magiczne miejsca, które działają na każdego z nas inaczej i które każdy gdzieś na świecie ma. Piotr Schmandt bierze za rękę czytelnika i oprowadza go po Gdańsku, jakiego już nie ma - to wycieczka w kolorze sepii, po miejscach, które żyją tylko w pamięci nielicznych, na starych fotografiach, na kartach książek.

A przecież "Gdański depozyt" miał być kryminałem, nie sentymentalną podróżą w nieistniejący świat przedwojennego Trójmiasta. Czyżby zatem wykluwał nam się nowy Krajewski? Po Wrocławiu, Lwowie - pora na retro-zbrodnię z Gdańskiem w tle? No, nie do końca.

"Gdański depozyt" jest bowiem powieścią sensasyjną z elementami szpiegowskimi raczej, niż klasycznym kryminałem. Już na pierwszych stronicach dowiadujemy się, że chodzi o skarb - tajemniczy, niewycenialny, owiany legendą - TO. Czym jest TO, pisarz umiejętnie przemilcza, co okazuje się sprytnym trickiem, bowiem jest to jeden z tych elementów zagadki, które pozostają nieznane aż do końca, a także jeden z tych nielicznych, jak się okaże, motorów, które napędzają czytelnika do dalszej lektury. W sprawę zdobycia zagadkowego depozytu zaangażowany jest dyrektor Komisariatu Rządu Rzeczypospolitej, przystojny referent Osowski - obiekt westchnień niejednej kobiety, a pośród nich biuralistki Stasi, poczciwej prostej dziewczyny marzącej o lepszym życiu, pośrednik zwany Kolekcjonerem, major polskiego wojska, postać barwa i rubaszna, a także, jak się zdaje, wywiady innych, wrogich państw. Jest tych postaci cały wachlarz. I każda z nich ma okazję zostać narratorem tej powieści - co jest zabiegiem dość niefortunnym. Zamiast urozmaicić czytanie, nieustanne przeskakiwanie z jednej perspektywy na drugą, konieczność wczuwania się w coraz to inną postać, niekiedy niemal co pół strony, jest dość nużące i nie pozwala na zidentyfikowanie się z żadnym z charakterów. Brakuje tu jednego silnego protagonisty, skupiającego na sobie uwagę i sympatię lub niechęć czytającego. Brakuje pełnokrwistego śledczego lub mrocznego "tego złego", który zafascynowałby, pociągnął w wir wydarzeń. Kolekcja postaci jest bogata, ale płaska, bohaterowie niby rozmaici, ale szablonowi, nieciekawi, sztampowi. 

Próżno też szukać w tej powieści klasycznych kryminalnych elementów. Owszem, trup jest, ale szybko znika na cmentarzu, nie pociągając za sobą pasjonującego śledztwa czy też główkującego komisarza, który bez zaplecza zdobyczy techniki kryminalistycznej, analizy DNA i podobnych cacek (wszak to zupełnie inne czasy), samą siłą umysłu jedynie rozwiązuje zagadkę i przyskrzynia złoczyńcę. Sama intryga, choć ciekawa sama w sobie, nie przekonuje i nie wciąga (może poza wspomnianą już kwestią, czym jest TO), a nieporadne i dyletanckie poczynania uwikłanych w nią postaci rozczarowują. Trudno odróżnić tu od siebie wątki główne i poboczne, ważne i nieważne - sprawy marginalne rozrastają się do długachnych opisów, istotne wspomniane zostają ledwie słowem, zdaniem, akapitem.

Niezaprzeczalnie mocną stroną tej książki pozostaje jednak obyczajowe tło, wierne oddanie realiów epoki, przepiękny język, dbałość o detal, fotograficzne wręcz zobrazowanie przedwojennego Gdańska i ówczesnej codzienności. Język - bajka, soczysty, pełen wnikliwych obserwacji z tamtego okresu, słówek, które powymierały, pozwalający odżyć temtemu światu, powstać z martwych epoce, której nikt niemal już nie pamięta.

I tylko dla tego obrazu epoki i świata obecnego już tylko w albumach z czarno-białymi fotografiami warto sięgnąć po tę książkę. I dla języka, którego chłonięcie sprawia autentyczną przyjemność. Cała reszta jest poprawna. I tylko poprawna. I taką też ocenę otrzymuje. "Gdański depozyt" to książka na trójkę z plusem.

Moja ocena: 3+/5.

Baza recenzji syndykatu Zbrodnia w Bibliotece 

10 komentarzy:

  1. Uuu niską ocenę dałaś. Ja ilekroć widzę ten kryminał w antykwariacie zastanawiam się nad kupnem, ale do tej pory nie uległam pokusie- jest tyle innych pozycji do kupienia. Może przeczytam, jak trafie w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aneta, Tobie mimo to może się spodobać, bo chyba lubisz takie historyczne klimaty. Mnie nie do końca przekonała.

      Usuń
    2. Może i może się spodobać:), ale poczekam, aż trafię w bibliotece.

      Usuń
  2. Również uwielbiam Gdańsk, całe trójmiasto kocham, tam fizycznie i psychicznie odpoczywam. Co nie znaczy, że sięgnę po ten kryminał, przestałam zachwycać się retro i pseudoretro, wystarczy mi Krajewski, aż nadto, teraz tak się porobiło, że co większe miasto, to ma swojego pisarza i tam osadzone zagadki kryminalne:). Gdyby jeszcze fabuła osadzona była tu i teraz, a nie tam i wtedy, to byłoby fajnie:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to to! Tu i teraz, też na to czekam. I z porządnym trupem żeby było. :-)

      Usuń
  3. Lubię takie klimaty, ale po książkę raczej nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałem już recenzje tej książki i mam ochotę ją przeczytać :)
    Zwłaszcza ze względu na Gdańsk :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że mało tego kryminału. Gdańsk bardzo lubię, ale samo miasto nie przyciągnie mnie do tego typu książki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Taki kryminał pseudohistoryczny to nie to co lubię najbardziej;) W ogóle mam wrażenie, że Trójmiasto nie ma za bardzo szcześcia w literaturze kryminalnej. Ja niedawno czytalam gniota p.t. Siostrzyczka i nawet fakt, że akcja działa się współcześnie, nic a nic nie pomógł, a właściwie zaszkodził, bo zrobiło się z tego jakieś bzdurne sajensfikszyn ;p

    OdpowiedzUsuń