Ads 468x60px

niedziela, 22 grudnia 2013

Dennis Lehane "Nocne życie" czyli ballada o gangsterze


Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Tytuł oryginału: Live by Night
Tłumaczenie: Maciejka Mazan
Liczba stron: 504
Data premiery: 16.04.2013
Cena: 39 zł

Wszystko zaczęło się nie od kubła pełnego betonu, jak można by sądzić po pierwszym zdaniu tej opowieści, roztoczonej tu przez Denisa Lehane'a z rozmachem godnym Scorsese'a, a od osiemnastej poprawki do konstytucji Stanów Zjednoczonych, zakazującej produkcji, sprzedaży i transportu napojów wyskokowych. To ten zapis legł u podstaw niejednej oszałamiającej gangsterskiej kariery, w równym stopniu przyczyniając się do powstania fascynujących fortun, jak i bezlitosnych upadków. 

Tak było i z Joem Coughlinem. Syn szefa bostońskiej policji, młody utracjusz, trochę na bakier z prawem, nie kala się uczciwą pracą. Kiedy zakochuje się w pięknej Emmie Gould, nie może wiedzieć, że tym samym podpisuje na siebie wyrok. Dziewczyna jest bowiem kochanką Alberta White'a, jednego z bossów szmuglerskiej mafii, zbijającej profity na prohibicji. 
Wkrótce potem Joe po nieudanym napadzie na bank zostaje skazany na wiele lat więzienia, a Emma ginie w wypadku samochodowym. Młody wilczek walczy o przetrwanie za murami więzienia, uczy się trudnej sztuki zawierania sojuszów i popełniania zdrad, i czeka. Czeka na chwilę zemsty. 

"Nocne życie" to książka, która przewija się przed oczami czytelnika jak mroczny gangsterski film, i to wyreżyserowany ręką mistrza. Scorsese na zadrukowanych kartach. Albo Clint Eastwood. Albo Ben Affleck, bo to on będzie reżyserował film, który powstanie na podstawie tej opowieści. Wielkie nazwiska, które z banalnej historii o życiu pewnego gangstera mogą zrobić coś wyjątkowego, tak jak Lehane z banalnej historii, która odarta ze słów nie byłaby niczym szczególnym, zwykłą opowiastką w stylu "od pomywacza do milionera", zrobił powieść wybitną. I znów okazuje się, że do tego, by powstało dzieło wyjątkowe, nie wystarczy sama historyjka. To słowo nadaje jej prawdziwość, tchnie w nią ducha, sprawiając, że ożywa, dzieje się naprawdę, roznieca emocje. 

Autorowi udała się rzecz niemal niemożliwa: stworzenie z tak wyświechtanego materiału rozrywki na najwyższym poziomie, przy użyciu niewielu, ale za to niezwykle skutecznych środków. W efekcie czytelnik kończy oszołomiony, zachłyśnięty, przygnieciony. Ta lapidarność, z jaką kreśli dramatyczne koleje losów swych bohaterów, ta głębia ambiwalentnych, kontrowersyjnych postaci, ten rausz krwi, rumu, nocy i namiętności... Bierzcie i czytajcie. 



Pierwsze zdanie: "Parę lat później na holowniku w Zatoce Meksykańskiej stopy Joego Coughlina zostały zanurzone w kuble pełnym betonu."
Gdzie i kiedy: Boston, Ybor, 1926-1935
W dwóch słowach: hardboiled i noir
Dla kogo: dla miłośników "Ojca chrzestnego" i opowieści o wielkich emocjach, ukrytych w zwykłych lapidarnych opowieściach
Ciepło / zimno: 91°

22 komentarzy:

  1. Planuję kiedyś dać autorowi szansę, choć na pierwsze spotkanie raczej wybiorę "Wyspę tajemnic", bo zakochałam się w filmie swego czasu. Skojarzenia z klimatem Scorsese to najwyraźniej nie przypadek. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wyspa tajemnic" to niesamowity film! Też tylko oglądałam, nie czytałam, ale planuję nadrobić trochę Lehane'a, bo pisze znakomicie. Zresztą, polski przekład "Nocnego życia" też jest bardzo dobry, Maciejka Mazan to klasa.

      Usuń
  2. Tym razem książka w moje gusta nie trafia, ale że moja druga połówka Ojca Chrzestnego i wszystko dookoła niego może jeść łyżkami, to mu polecę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro tak, to podsuń mu koniecznie, jestem pewna, że się spodoba!

      Usuń
  3. Lehane jest znakomitym pisarzem, a "Nocne życie" tylko potwierdza jego kunszt:).
    W podobnym klimacie utrzymane jest pierwsza część - "Miasto niepokoju", a Joe był wówczas małym brzdącem. Rządził tata Coughlin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po lekturze tej książki zapragnęłam poczytać sobie inne powieści Lehane'a, strasznie mi się spodobał jego styl...

      Usuń
  4. Przeczytam na pewno, tylko zaczne od "Miasta niepokoju", skoro to pierwsza czesc... ale recenzja swietna i baaardzo kuszaca ;-)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nadrobię "Miasto niepokoju". Jeśli choć trochę przypomina w klimacie tę powieść, to warto.

      Usuń
  5. Nie wiem jak to możliwe, że nie znam tej książki, chociaż lubię historię hardboiled.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie pewnie też by umknęła, gdyby nie Jane, jak zwykle, nieoceniona w wyłapywaniu perełek.
      Ale muszę przyznać, że w Niemczech ta książka odbiła się szerszym echem, niż w Polsce, ukazała się wprawdzie dopiero teraz, ale mówi się o niej. I to w samych superlatywach.

      Usuń
    2. Widać Niemcy poznali się na tym, co dobre :). W każdym razie ja powzięłam postanowienie, że w końcu poznam twórczość tego pisarza.

      Usuń
  6. Czytałam i bardzo mi się podobała. Ale zakończenie smutne :(

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie czeka jeszcze na półce. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo chętnie spróbuję, chociaż z klimatami gangsterskimi bywa u mnie różnie - raz zachwycają, raz zupełnie nie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajnie, że polecasz. Zaopatrzę się w szklaneczkę burbona (żeby wczuć się w klimat oczywiście) i wrócę do miasta niepokoju :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli naprawdę chcesz się wczuć w klimat, to musisz się zaopatrzyć w rum, bo książkowi gangsterzy wyspecjalizowali się w szmuglu i nielegalnej produkcji rumu. Tak sobie myślę, że ja też pojadę do miasta niepokoju na napędzie rumowym;-)

      Usuń
    2. To się nawet dobrze składa, bo nie cierpię burbona :P

      Usuń
    3. Ja też nie przepadam. Jeśli whisky, to najlepiej irlandzka, single malt... Jamesona lubimy:-) Ostatnio wypatrzyłam wspaniałą flaszeczkę o nazwie "Writer's Tears", limitowana seria, tylko 1800 butelek... Gdyby tak zażyć i spróbować coś spłodzić, coś literackiego... Ha! Ale jeśli wydam 80 euro na butelkę alkoholu, to mąż wypędzi mnie z domu...

      Usuń
    4. Może wydam się mało męski, ale te 80 ojro wolałbym zainwestować w garniturek win i serów :)

      Usuń
    5. Na dobrą herbatę też łatwo wydać taką sumkę... :-)

      Usuń
    6. Ogólnie jest łatwo :P

      Usuń
    7. Co prawda, to prawda:-)

      Usuń