Ads 468x60px

piątek, 31 sierpnia 2012

Włoskich impresji garść druga...

Miasteczko Nova Siri

Impresja prowincjonalna...

Przypomnijcie sobie wszystkie filmy o włoskiej prowincji, jakie wiedzieliście w życiu. Te spalone słońcem, pamiętające stulecia mury, wąskie uliczki wijące się w labiryncie zaułków i wąskich przejść, pyrpolące skutery piaggio, zostawiające za sobą śmierdzącą dwusuwem smugę, wszechobecne jak chwasty oleandry, palmy i pinie, ocieniające swymi baldachimami tchnące gorącem placyki, te rozpostarte między murami sznury na bieliznę z powiewającymi gaciami, tych siedzących w rządku pod ścianą zasuszonych staruszków o ogorzałych, nieruchomych twarzach, odprowadzających posępnym wzrokiem obcych, piaskowe kundelki z podwiniętymi ogonkami, łaszące się do nóg na najmniejsze przychylne słowo rzucone w ich kierunku... Chłonę atmosferę tego miejsca i przenika mnie dreszcz. 

'Ndrangeta... Czy rządzi też tym miasteczkiem? Czy w oku staruszka, który wbił we mnie wzrok, kiedy przechodziłam obok, zobaczyłam zimny błysk okrucieństwa?... Czy zza mijanego okna śledzą mnie pary nieufnych oczu i kiedy zniknę za rogiem, czyjaś ręka sięgnie po telefon, by rzucić lakonicznie parę słów w słuchawkę? Czy wracając krętymi, nieprawdopodobnie wąskimi serpentynami, wijącymi się wśród oliwnych gajów zostaniemy zepchnięci z urwiska przez jakiegoś pędzącego SUV-a z przyciemnianymi szybami?
Przypomnijcie sobie wszystkie filmy o mafii i sennej, południowej włoskiej prowincji. Te wszystkie stereotypy, klisze, wyryte w Waszych głowach. Są prawdziwe...


Widok z Nova Siri w kierunku Zatoki Jońskiej
Impresja kulinarna...

Odkrywam na nowo smaki życia... Po co komu wykwintne specjały, wyrafinowane i skomplikowane dania, przyrządzone w długotrwałym procesie obróbki termicznej, kiedy można się cieszyć prostotą, wyraźnymi, jednoznaczymi smakami i obfitością tego, co od wieków daje ludziom natura? 
Lanczyk
Pomidory: śmieszne, jajowate, ale aromatyczne jak te, które pamiętamy z dzieciństwa. Mozarella: nie do porównania z gumowatym produktem dostępnym w naszych supermarketach. Mortadella i szynka parmeńska - charakterystyczne, bogate w smak, znakomicie harmonizujące ze schłodzonym melonem cuantalupe - jadowicie pomarańczowym, soczystym i słodkim, nasączonym słońcem i orzeźwiającym. Po śmieszne 50 centów za kilo... Parmezan: słony, kruchy, aromatyczny, cudownie rozpływający się w ustach. Po śmieszne 7 euro za kilo... Nie załapały się na zdjęcie świeże figi i najsłabszy punkt programu: jakieś chrupiące zębołamy, z braku innego pieczywa... Czy trzeba mi więcej? Szczerze mówiąc, nie. To kwintesencja włoskości i południowego dolce vita. Nie zamienilabym tego w tej chwili na żaden wyrafinowany posiłek w żadnej gwizdkowej restauracji świata...

Epilog do impresji plażowej...

Dzień po naszych budowlanych ekscesach z hotelowego sklepiku znikły wszystkie solidniejsze łopaty i łopatki, które dotychczas zapomniane kurzyły się gdzieś w rogu. Każdy smarkaty Giovanni, Luciano i Giuseppe kopał zawzięcie doły, w które wpadały potem ogarnięte zakupową gorączką matrony. A fale cierpliwie wszystko burzyły i równały... 

5 komentarzy:

  1. Aż mi ślinka pociekła przy tych pomidorach i serach. Dobrze, że zostało mi jeszcze kilka sztuk ekologicznie wyhodowanych przez mą rodzicielkę, co też pachną i smakują inaczej niż te sklepowe, więc się trochę pocieszę i je zjem, a co!

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam takie proste jedzenie, wygląda bosko!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiedziałam, że te wszystkie epickie pejzaże istnieją naprawdę. ;)
    Widać Włosi pozazdrościli obcym wyobraźni i postanowili sami zająć się "piaskową architekturą". ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj takiego słodziutkiego, świeżo zerwanego melona i pomidorki to bym zjadła. Ani warzywa ani owoce kupione u nas nie moga się równać smakiem z tymi z pd. Europy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja seroholiczka, bardzo bym chciała spróbować takiej prawdziwej mozarelli.;p

    OdpowiedzUsuń