skip to main |
skip to sidebar
Aleksander Rudazow "Arcymag" cz. 1 czyli zmartwychwstały sumeryjski mag w San Francisco
Wydawca: Fabryka Słów
Tytuł oryginału: Архимаг
Tłumaczenie: Agnieszka Chodkowska-Gyurics
Cykl: Kreol
Tom: 1 (część 1)
Autor okładki: Dominik Broniek, Piotr Cieśliński
Data wydania: 29 lutego 2008
Liczba stron: 288
Cena: 25 zł
Macie czasami coś takiego, że odpycha Was od lektur ciężkich, poważnych, dołujących? Że ciągnie Was do pozycji trywialnych, krotochwilnych, napisanych z zamiarem umilenia paru momentów? Że dość macie mozolnego przedzierania się przez trudne teksty, że oko samo ucieka przed zakrętasami i ogonkami czcionki, odlatując gdzieś w niebyt, niczym balon napełniony helem? Albo macie wstręt do książek po lekturze pozycji wyjątkowo słabej, nudnej czy po prostu głupiej i niewartej Waszego czasu? Marzy Wam się coś wciągającego, co przykuje uwagę i nie puści, dokóki nie przewrócicie ostatniej stronicy? W chorobliwych przypadkach przesytu, wstrętu i awersji do książek trudnych, ciężkich lub nudnych warto sięgnąć czasem po coś stricte rozrywkowego.
I taką pozycją jest "Arcymag" rosyjskiego pisarza Rudazowa. Historia, którą nam tu serwuje, nie jest zbytnio wyrafinowana, ale dość intrygująca, by już na pierwszych stronach przykuć uwagę, nie puścić i umiejętnie zatrzymać czytelnika. Podczas badań archeologicznych wykopany zostaje sarkofag z mumią w środku. Na nim znajduje się dziwna inskrypcja, której mimowolne przeczytanie na głos przez prowadzącego badania amerykańskiego profesora powoduje ożywienie zwłok. Profesor udaje się do domu, zwłoki zostają w laboratorium. Uśpiony przez pięć tysięcy lat sumeryjski mag wraz z towarzyszącym mu filigranowym dżinnem ożywa, dokonuje pobieżnych oględzin laboratorium, po czym wysyła dżinna po swe czarodziejskie utensylia, bez których, jak sam przyznaje, jest jak bez ręki i bez nogi. Dżinn posłusznie powraca po krótkim czasie wraz z narzędziami oraz... policjantką, Vanessą Lee, która nakryła dżinna na kradzieży eksponatów w muzeum. I zaczyna się jazda...
Zbitka odmiennych epok i kultur musi po prostu skutkować szeregiem konfliktów, sytuacji komicznych i slapstickowych oraz nieporozumień. Mag prędko odzyskuje nadwątlone moce, próbując komenderować nie tylko dżinnem, ale i "kobietą", czyli Vanessą, która, cała córa współczesnych czasów, nie daje sobie w kaszę dmuchać i odpowiednio temperuje maga. Mag i dżinn przeżywają zdumienie za zdumieniem, odkrywając nie tylko pożyteczne wynalazki typu ciepła woda w kranie, ale i osobliwe zmiany społeczne (na przykład fakt, że współcześnie nie zabija się ludzi, nie mówiąc o ich torturowaniu czy nawet pobiciu, a kobiety nie tylko przestały odgrywać rolę czegoś pomiędzy meblem a zwierzęciem domowym, ale nawet zajmują stanowiska strażników - czyli policjantek).
Mag Kreol z niemrawego imbecyla przeradza się w prawdziwego maga, stopniowo wzbudzając szacunek nie tylko Vanessy i swego teścia in spe, ale i czytelnika. Magia, początkowo sprowadzająca się do tanich sztuczek w rodzaju czasu ozdrowienia czy teleportacji, prędko okazuje się siłą wielce praktyczną i użyteczną, przydatną między innymi do zamiany pospolitego metalu w złoto lub unieszkodliwienia złośliwiego demona, zamieszkującego świeżo zakupione posępne gotyckie domostwo, wyposażone ku uciesze Kreola w domowego skrzata. Paleta magicznych szczegółów poszerza się, czarodziejski dywan zaczyna nabierać barw, stając się wizją soczystą i nietuzinkową, pełną magii starożytnych Sumerów, z orientalnymi elementami, demonami i nieskończoną ilością równoległych światów, zamieszkiwanych przez nie zawsze pokojowo usposobione stworzenia. Pierwszy tom kończy się w momencie, gdy nasi bohaterowie wybierają się w inny wymiar, mniemam zatem, że druga część otworzy nieco szerzej wrota tego barwnego świata.
Kto się spodziewa epickiego rozmachu albo finezyjnej intrygi, raczej nie powinien sięgać po tę książkę, jednak wielbicielom humoru sytuacyjnego z pewną dozą absurdu na pewno przypadnie do gustu. Sam autor jest zadeklarowanym fanem Pratchetta, przyznając jednocześnie, że nie dorasta mu do pięt, w czym nie można odmówić mu pewnej racji, jednak ów specyficzny rodzaj komizmu znanego ze Świata Dysku przebija momentami ze stronic powieści, co bynajmniej nie jest wadą, a wręcz przeciwnie, solą opowieści. Wszystko to napisane zostało lekkim, lotnym językiem i nieźle przetłumaczone, dzięki czemu czytelnik tylko prześlizguje się po wierszach, chłonąc jedną zabawną scenkę za drugą. Mnie lektura tej książki zajęła jeden dzień, w sam raz, by odpocząć od większych kalibrów.
Odświeżona, rozerwana i ukontentowana daję dobrą czwórkę z zamiarem sięgnięcia po kontynuację (4/5).
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Kasi z Kącika z Książką Book-Trotter.
Myślę, że by mi się spodobała ;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że ostatnio urodzaj na fantastykę u Ciebie.:)
OdpowiedzUsuńKsiążka prześladowała mnie w bibliotece, ale sama musisz przyznać, że okładka odstrasza.;) Następnym razem może nawet po nią sięgnę, rosyjski humor wyjątkowo mi odpowiada.:)
Okładka jest taka, że spodziewałam się jakiegoś totalnego badziewia, a tu proszę, miła niespodzianka:-)
UsuńA urodzaj jest, owszem. Chce mi się fantastycznie...
Intrygująco się zapowiada, lubię takie połączenia :)
OdpowiedzUsuńSama nie wiem. Taka dawka komizmu i odpoczynku na pewno by mi się przydała, ale czy akurat ta książka mi to zapewni. Zobaczy się jeszcze :)
OdpowiedzUsuńSkoro autor jest zdecydowanym fanem Pratchetta, to myślę, że swoje dzieła w pewnym stopniu wzorował na tym autorze, dlatego w tym przypadku ten zabieg do mnie nie przemawia, gdyż nie lubię żadnych dzieł ze ,,Świata dysku'' właśnie przez ten specyficzny rodzaj komizmu, dlatego tym razem jednak spasuje.
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że hasło "Pratchett" może skutecznie odstraszyć jednych, a przyciągnąć innych. Nie sugeruj się, Pratchett to jednak inny wymiar:-)
Usuń"jednak wielbicielom humoru sytuacyjnego z pewną dozą absurdu na pewno przypadnie do gustu" - to coś dla mnie. Sama jestem fanką Pratchetta :)
OdpowiedzUsuńTo faktycznie może Ci się spodobać. Mnie parę razy japa się rozszerzyła od ucha do ucha podczas lektury:-))
Usuńkrótko i treściwie, i to lubię :)
OdpowiedzUsuńksiążkę zaraz sobie dopiszę na listę życzeń w odpowiedniej zakładce na moim blogu :)
to coś jak "Goście goście", wjazd kogoś z przeszłości, a tu taka heca! wszystko inne, niż dotąd im znane :))
Przez moment bałam się,że będzie to jakieś makabryczne horrorzysko. Dobrze,że jednak nie. Z opisu wynika,że powinnam spróbować. A ta umiejętność zamieniania w złoto w obecnych czasach jest.. na wagę złota :D
OdpowiedzUsuńOkładka rzeczywiście sugeruje horror, ale nic bardziej mylnego!
UsuńJuż mi się podoba i to bardzo! :) Jak już kiedyś wspominałam, rosyjska fantastyka jeszcze przede mną, bo w bibliotece cały regał zajmują dostojewski, czechow i tołstoj... CHyba czas poinwestować prywatne fundusze ;)
OdpowiedzUsuńRosyjscy fantaści są naprawdę nieźli. Aż dziw, że więcej się ich u nas nie wydaje... Nawet Niemcy polubili!
Usuń"Macie czasami coś takiego, że odpycha Was od lektur ciężkich, poważnych, dołujących? "
OdpowiedzUsuńNie, bo raczej takowych nie czytuję;)
Jest to jakiś pomysł:-)
UsuńOj często mi się zdarza, że mam chęć sięgnąć tylko po coś lekkiego i nie wymagającego myślenia ;) Co do tej pozycji to długo miałam na nią ochotę. Do tej pory nie sięgnęłam ale nadal mam chęć :)
OdpowiedzUsuńW takim razie polecam!
Usuń