Süddeutsche Zeitung jest dla mnie nieodłącznym elementem śniadania. Siódma rano, kawa, SZ i życie może toczyć się dalej. W tym tygodniu mój ulubiony dziennik doniósł o wydarzeniu, które graniczy z groteską, choć niewykluczone, że powinno budzić zgrozę...
Otóż, jak pewnie wiecie, istnieje w Niemczech możliwość wyboru numerów rejestracyjnych. Nie ot tak, wolna amerykanka, wszystko dozwolone, tylko przy zachowaniu odpowiednich zasad i oczywiście za zwiększoną opłatą. Nie można sobie napisać na tablicach "DUPA", o nie. Ale ulubioną liczbę czy własne inicjały już jak najbardziej. Nie wszyscy wiedzą jednak, że istnieją inicjały i liczby zakazane. Na przykład od 2007 roku zakazane jest wszystko, co może kojarzyć się z nazizmem, czyli np. SS, SA, HH (od Heil Hitler), czy AH (od inicjałów Adolfa Hitlera). Podobnie jest z liczbami. Takie niewinnie wyglądające "88" jest zakodowaną wskazówką dla sympatyków neofaszystowskiej ideologii, jako że "H" jest ósmą literą alfabetu, a HH wiadomo, od czego jest skrótem.
Nieźle się zatem zdziwił pewien zmotoryzowany mieszkaniec Dachau, widząc przed sobą pojazd o numerach rejestracyjnych: DAH-AH 88. Zdębiał, zlał się potem, zmartwiał. Ponury żart? Bezgraniczna zuchwałość? Czyn przestępczy, który powinien być ścigany? A może jednak ignorancja?... Sprawa nie dawała mu spokoju, zadzwonił więc do opowiedniej instancji, czyli urzędu, w którym rejestruje się samochody i wydaje tablice. Urzędnik, dowiedziawszy się w czym rzecz, zdębiał, zlał się potem, zmartwiał. Taki numer, i to w dodatku w Dachau, już bardziej nieszczęśliwie się już nie da... Sprawdził właściciela, na którego zarejestrowano kilka pojazdów, w tym wszystkie ze skrótem "AH". Na widok imienia i nazwiska delikwenta zakiełkowało w nim podejrzenie, że to może wcale nie jest wyjątkowo bezczelny neonazista, a poczciwiec, chcący uwiecznić na tablicach własne inicjały... W oficjalnym oświadczeniu urząd oznajmił, że poczyni starania, by nakłonić właściciela nieszczęsnego pojazdu do zmiany numerów. Co jednak, jeśli ten pójdzie w zaparte? Okazało się, że pojazd był zarejestrowany przed 2007, a zatem zbitka numeryczno-literowa była wtedy nak najbardziej legalna.
No i jak myślicie, jaki jest finał tej historii?...
Finał jest następujący: urząd faktycznie skontaktował się z właścicielem pojazdu. Okazało się, że kompletnie zaskoczony pan A.H. nie ma ultraprawicowych czy wręcz brunatnych przekonań politycznych, a o ukrytym znaczeniu wybranego numeru nie miał bladego pojęcia. "AH" znalazło się na tablicach, bo to jego inicjały, a "88" spodobało mu się i znacznie ułatwiało zapamiętanie. I nie poszedł w zaparte. Z pełnym zrozumieniem zgodził się na wymianę numerów.
Tak sobie pomyślałam, że gdybym miała życzenie uwiecznienia własnych inicjałów na tablicach, to pupsko blade. AH...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa myślę, że pokolenie wnuków kaja się aż za bardzo... w przeciwieństwie do pokolenia dziadków.
UsuńA niemiecki na pewno się przyda, choćby po to, by poczytać w oryginale to, czego w Polsce nigdy nie wydadzą:-)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńAgnieszko, masz talent do tytułów postów!
OdpowiedzUsuńA sama historia zabawna ale i trochę przerażająca, skoro nawet wybór numerów na samochodach nie mogą się kojarzyć z nazizmem, to znaczy, że coś jest na rzeczy...
Wiesz, z tym jest tak: Niemcy są przewrażliwienie na punkcie nazizmu i starają się być bardziej niż poprawni politycznie. Z drugiej strony mamy jednak "kebabowe morderstwa", moim zdaniem jedem z większych skandali powojennych w ogóle, więc jest tu pewna sprzeczność. O "kebabowych" napiszę wkrótce, ale to temat na większy i osobny post.
UsuńCzekam z niecierpliwością, bo interesują mnie takie tematy (zawodowo, nie jestem jakimś krwawym fanem :D)
UsuńPan lub pani pójdzie w zaparte, chyba,że ma "pokojowe" zamiary i nie ma patologicznych skłonności do przejawiania nazizmu.Choć z drugiej strony, zabrania się określonych tablic,a "dzieło" Hitlera ponoć bije rekordy popularności.
OdpowiedzUsuńNawet je kilka lat temu widziałam w taniej książce w Krynicy Morskiej :D Ale nie było akurat pod ręką żadnego policjanta, aby podzielić się z nim tą informacją :)
UsuńKsiążkowe zauroczenie: nie zgadłaś:-)
UsuńViv: jestem pewna, że gdyby to było w Niemczech, na pewno ktoś poleciałby na policję:-)
W Polsce też jest taki prawny obowiązek, ale nie obrażając nikogo śmiem wątpić, czy posterunkowy z Krynicy Morskiej wiedziałby, o który przepis mi chodzi.
UsuńJak to? A w kryminałach opisują, jakich świetnych policjantów mają np, na Helu;-)
Usuńbardzo interesujący tekst, nie miałam pojęcia o tego typu zakazach
OdpowiedzUsuńa jak się zakończy ta historia? wg mnie nic nie zrobią, prawo nie działa wstecz, a wówczas takiego zakazu nie było, zatem nie mają prawa obecnie czepiać się do jego tablic
Prawnie rzeczywiście mają związane ręce. A jednak ta historia ma finał, odmienny od tego, który typujesz:-). Zdradzę wkrótce.
UsuńSkoro takie kombinacje cyfr i liter są w Niemczech zakazane od 2007 roku to podejrzewam, że wcześniej również ludzie wiedzieli, że należy ich unikać. Prawo nie działa wstecz, więc pewnie nieszczęsne tablice będą dopóki ktoś inny nie kupi samochodu i go nie przerejestruje.
OdpowiedzUsuńTeż pudło!
UsuńKażda przesada jest zła. Jaki jest sens zakazywania takich zlepków? Jednemu AH Burek na imię? Przesada Niemców w odcinaniu się od swojej niezbyt chlubnej historii niedługo doprowadzi do zakazania nadawania dziecku imienia Adolf, czy do zakazu rodzenia 20 kwietnia.
OdpowiedzUsuńPoprawność polityczna to jedno, a to, co ludzie myślą i na przymykają oczy, to drugie. Adolfów chyba już nie ma... Przynajmniej w czasach, kiedy śledziłam jeszcze imiona nadawane w Niemczech, nie było nigdy takiego imienia. Ale zakazane nie jest.
UsuńNo ja rozumiem, że ta czarna karta historii rządzi się specyficznymi prawami i jak najbardziej to szanuję, ale bez przesady...Nie trzeba posądzać każdego kto ma w rejestracji 88 o nazistowskie zapędy...
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony są adresy z numerem 88...
UsuńTu chodzi raczej o ukryty system kodów, którzy neonaziści wykorzystują do zademonstrowania pewnej przynależności i identyfikowania "ziomali".
Tak wiem, że o nie chodzi, ale jakby nie było nie są oczywistym znakiem związanym z nazizmem, trzeba "siedzieć" w temacie by znać te powiązania. Zwykły, szary człowiek nie musi o tym wiedzieć.
UsuńNie musi, i nie wie, masz rację. W tym całe clou; wtajemniczony spotyka wtajemniczonego i już wie, że łączą go przekonania. Ale niechcący zbliżyłaś się chyba do sedna i finału tej historii...
UsuńPost przeczytałam jednym tchem. Ale historia! Swoją drogą, to dosyć niezwykłe, że facet się przejął tak bardzo, że aż do urzędu zadzwonił...
OdpowiedzUsuńTak, ale to był tylko jeden, a przecież samochód już jeździ na tych numerach ładnych parę lat...
UsuńSzok, szok, szok....
OdpowiedzUsuńHistoria jest przesympatyczna. Nazizm czai się nawet na rejestracjach! :D
OdpowiedzUsuńZ tym HH to jednak jest wyjątek od reguły Hamburg, chcąc niechcąc musi mieć i ma takie tablice rejestracyjne ;-))) to skrót od Hansestadt Hamburg a więc HH.
OdpowiedzUsuńRacja!!! Co za brak konsekwencji;-)
Usuńno tak, mnie od razu sie Hamburg skojarzyl :)i miliony HH po kraju jezdza ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam poniedzialkowo z Geisenfeld (bo sie przeprowadzilismy bardziej na poludnie ;))
Monika
Witaj! I co, cieplej tu u nas, bardziej na południu?;-)
Usuń(Gdzie to Geisenfeld???)
czy cieplej, to jeszcze nie wiem, ale jak na razie nie ma tej depresyjnej, naddunajskiej mgly, ktora czasem i caly dzien potrafila wisiec...
OdpowiedzUsuńa Geisenfeld to okreg Pfaffenhofen, czesc polnocno-wschodnia (ale i tak do Ingolstadt blizej ;)).
Znam ten rodzaj mgły i NIENAWIDZĘ jej... Zdarza się i w Dachau, bo tu niedaleko jakieś mokradła są, ale najgorzej było w Bad Säckingen, bezpośrednio nad Renem w takiej niecce, gdzie ta mgła wisiała czasem parę dni - a tu teściów 30 km dalej piękne słoneczko:-(
Usuńpiekne wydanie
OdpowiedzUsuń