Wydawnictwo: WAB
Mroczna Seria
Data premiery: luty 2010
Tytuł oryginału: Ragionevoli dubbi
Tłumaczenie: Joanna Wachowiak-Finlaison
Ilość stron: 264
Cena: 29,90 zł
Coś innego. Przesycona skandynawskim smęceniem, amerykańskim patriotycznym hurraoptymizmem i niemieckim eksperymentalnym dywagowaniem o psychopatach poczułam przemożne pragnienie zbrodni... innej, ożywczej, świeżej. Pomyślałam sobie, że warto przetestować jakiegoś Włocha, byle nie takiego sielankowego, urlopowego. Wybór był spory, ku mojemu zdumieniu. Włosi okazali się narodem piszącym o morderstwach w sposób obfity i urozmaicony, w dodatku chętnie publikują ich zarówno niemieckie, jak i polskie wydawnictwa. Na półce od jakiegoś czasu wiercił się Gianrico Carofiglio, poszedł więc na pierwszy ogień.
Coś innego. Nie ma trupa. Nie ma gliniarza. Jest za to skazany (niewinnie?) za przemyt narkotyków facet, Paolicelli, mąż pięknej pół-Japonki i ojciec prześlicznej kilkuletniej Anny Midori. I jest avvocato Guido Guerrieri. Jakże inny od bohaterów analogicznych produktów fabryk takich jak John Grisham czy Scott Turow (nie ujmując niczego obydwu zacnym autorom)! Czytający literaturę inną od kodeksów prawnych (otwartą nocami kawiarenkę Osteria del caffellatte, którą odwiedzał czasami, chętnie przeniosłabym do mojego miasta...), słuchający (czasami) muzyki (z miejsca zaskarbił moją dozgonną miłość wybierając dla muzycznego podmalowania upojnych chwil z Natsu Shangri-la Knopflera, no i jeszcze lubi Green Day...), myślący, czujący i poszukujący, ale nie rozmemłany i nie popapraniec (choć sam o sobie jest innego zdania).
I chyba w narracji tkwi łagodny, acz nieprzeparty urok tej powieści. Guerrieri, adwokat marzący tym, by zostać pisarzem (alter ego autora?) żyje swoim życiem i dzieli się nim z czytelnikiem w sposób bardzo bezpośredni, do bólu szczery, niepozbawiony autoironii. I mimo niewielkiej widowiskowości całej prawniczej sprawy nie potrafimy inaczej, jak kibicować mu w jego jurystycznych i osobistych poczynaniach, z napięciem śledząc drobne i wielkie decyzje, które zaważą na jego życiu, odczuwając to samo mrowienie sumienia, tę samą euforię przyszywanego tacierzyństwa, tę samą satysfakcję towarzyszącą miażdzeniu śliskiego mecenasa z Rzymu. Obie mowy końcowe podczas procesu apelacyjnego - prokuratora i jego samego - to majstersztyk sztuki oratorskiej, poruszający, lecz jednocześnie bezlitośnie logiczny i lingwistycznie precyzyjny i ostry jak brzytwa.
Okładka wydania niemieckiego |
Może pomyślicie sobie, że adwokat i sprawa o przemyt to nudy na pudy, gdzie tu napięcie, gdzie suspens, gdzie jakaś akcja? No, istotnie, jeśli ktoś przywiązuje wagę do krwi i bebechów albo lubuje się w wymachujących gnatami twardzielach, to okrutnie się tutaj rozczaruje. "Ponad wszelką wątpliwość" to pozycja niespektakularna i wyciszona, skupiająca się raczej na subtelnościach relacji międzyludzkich i moralnych dylematach.
Sprawa jest pozornie prosta: Paolicelli, spędziwszy wakacje z rodziną w Czarnogórze, w drodze powrotnej zostaje skontrolowany na przejściu granicznym w Bari, a w jego samochodzie celnicy znajdują znaczną ilość narkotyków. Twierdzi, że jest niewinny,a o heronie nic nie wiedział. Wkrótce zgłasza się do niego pewien prawnik, rzekomo polecony przez przyjaciół, obiecując wyciągnięcie z kłopotów. Radzi, by podczas procesu odmówić zeznań. W efekcie, wobec miażdżących dowodów, mężczyzna dostaje piętnaście lat i zaczyna odsiadkę. Rozczarowany znikomą pomocą prawnika, angażuje innego adwokata - naszego Guido. Ten początkowo wcale nie kwapi się do przejęcia sprawy - wątpi w niewinność potencjalnego klienta, a w dodatku rozpoznaje w nim swego gnębiciela z dzieciństwa i faszyzującego zabijakę. Wbrew sobie przyjmuje jednak beznadziejną z pozoru sprawę i wnosi o apelację. Niby nic wielkiego, a jednak Carofiglio snuje tę swoją opowieść tak pięknie i wyraziście, że aż się chce pokochać całym sercem tego lekko zgorzkniałego adwokata o wielkiej prostolinijności (nawet jeśli posuwał żonę swego klienta) i odwadze (choć sam zapewne jest o sobie odmiennego zdania).
I chyba w narracji tkwi łagodny, acz nieprzeparty urok tej powieści. Guerrieri, adwokat marzący tym, by zostać pisarzem (alter ego autora?) żyje swoim życiem i dzieli się nim z czytelnikiem w sposób bardzo bezpośredni, do bólu szczery, niepozbawiony autoironii. I mimo niewielkiej widowiskowości całej prawniczej sprawy nie potrafimy inaczej, jak kibicować mu w jego jurystycznych i osobistych poczynaniach, z napięciem śledząc drobne i wielkie decyzje, które zaważą na jego życiu, odczuwając to samo mrowienie sumienia, tę samą euforię przyszywanego tacierzyństwa, tę samą satysfakcję towarzyszącą miażdzeniu śliskiego mecenasa z Rzymu. Obie mowy końcowe podczas procesu apelacyjnego - prokuratora i jego samego - to majstersztyk sztuki oratorskiej, poruszający, lecz jednocześnie bezlitośnie logiczny i lingwistycznie precyzyjny i ostry jak brzytwa.
"Ponad wszelką wątpliwość" to - jeśli w ogóle - mało kryminalny kryminał, choć może dajmy sobie spokój z szufladkowaniem i nazwijmy tę książkę tym, czym jest - z wyczuciem i finezyjnie napisaną opowieścią o ludziach, ich dylematach i decyzjach, przypadkiem osnutej wokół postaci adwokata, jakiego chciałoby się spotkać na swej drodze, gdyby ktoś chciał nas wrobić w przemyt narkotyków...
Oceniam tę książkę na bardzo mocną czwórkę, licząc, że to początek mojej przyjaźni z Gianrico i Guido... (4+/5).
Świadek mimo woli, to jego pierwsza książka z serii o mecenasie Guido Guerrierim i jest chyba lepsza. Jego ksiązki to nie tylko kryminały, Świadek jest trochę relacją z psychoterapii i negatywnymopisem stosunków panujących we włoskim sądownictwie, nic dziwnego, że mają mafię:) Ja osobiście takie kryminały lubię, dają mi coś ekstra, coś więcej poza zagadką kryminalną.
OdpowiedzUsuńOtóż to! Nie ma nic nujdniejszego niż sztampowy kryminał TYLKO z zagadką kryminalną (często nawet łatwą do przejrzenia i mało oryginalną). Na Carofiglio będę miała oko.
UsuńSeria zapowiada się ciekawie
OdpowiedzUsuńLubię tego autora i fajnie, że Tobie też przypadł do gustu ! /tommy/
OdpowiedzUsuńPewnie się pojawi u mnie jeszcze z raz, czy dwa:-)
UsuńPonieważ kryminałów nie czytuję, to taki mało kryminalny może by mi się spodobał. Zwłaszcza, ze widzę tu sporo interesujących problemów podjętych w lekturze. Jestem na tak, może włoska literatura mnie zachwyci? Zobaczymy! :)
OdpowiedzUsuńJest to jakaś alternatywa:-)
UsuńNie znam zupełnie tego autora, ale Twoja opinia jest dla mnie drogowskazem, więc go poszukam :) Dobrze jest oderwać się choćby na trochę od skandynawskich kryminałów ;)
OdpowiedzUsuńMiło słyszeć, że mogę być dla kogoś drogowskazem:-) A Carofiglio jest nieco inny od reszty, warto go poznać i się przekonać.
UsuńMam wrażenie, że to początek czegoś więcej niż przyjaźń. :) Guerrieri jest niepowtarzalny. To nie są kryminały idealne (czy takie w ogóle istnieją?), ale mają specyficzny urok. Bardzo się cieszę, bo w piątek dostałam część czwartą. Cykl był pierwotnie planowany jako trylogia, ale trochę się rozrósł. :)
OdpowiedzUsuńNa pewno nie ma idealnych kryminałów, które zadowolą każdego i zawsze, ale niektórym udaje się sięgnąć pułapu perfekcji. Guerrieri przypadł mi do gustu, więc łatwo mu nie odpuszczę;-) I nie mam nic przeciwko temu, żeby cykl się rozrósł jeszcze bardziej, jeśli tylko utrzyma poziom.
UsuńMnie tą recenzją "kupiłaś" i taki kryminał bez wątku zabójstwa z pewnością zagrzeje u mnie miejsce. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMiło to słyszeć:-)
UsuńNie lubię zbytnio takich mało kryminalnych kryminałów :) Ale może spróbuję, włoskiego podejścia do tematu jeszcze nie znam
OdpowiedzUsuńJa początkowo też się obawiałam, że to może być bezbarwne, ale postać adwokata wetuje w tym przypadku brak krwi.
UsuńO już przeczytałaś?! U mnie jeszcze czeka w kolejce.
OdpowiedzUsuńSięgnij koniecznie. To pozycja wybijająca się pośród przeciętnych!
Usuńteż lubię Knopflera:) Książkę mam, przeczytam.
OdpowiedzUsuńJa sobie umilałam lekturę tym krążkiem. Miód;-)
UsuńW trakcie czytania Twojej recenzji już myślałam o Midnight Express (film doskonały), tak mi się skojarzyło, co znaczy zboczenie czytelnicze:).
OdpowiedzUsuńAle widzę, że choć powieść zupełnie nie w tym kierunku zmierza co myślałam, jest interesująca, pomyślę o niej...
Kolejna wysmakowana recenzja...dobrze się "Ciebie" czyta i obiecuję sobie już dużo przyjemności z lektury polecanej książki:)
OdpowiedzUsuńMam od jakiegoś czasu na półce, a teraz wypadałoby rzucić stos pożyczek i się za to zabrać... Ach, jak ty potrafisz człeka poczciwego zachęcić do złego... ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba określenie "pisarz z basenu" :D
Zdecydowanie nietypowy kryminał i chętnie go wypróbuję na sobie, jeśli będę mieć ku temu okazję.
OdpowiedzUsuńA z innej beczki, widzę, że zmieniłaś wygląd bloga. Fajnie teraz wygląda, tylko w bocznym pasku chyba coś nie zaskoczyło i wyświetla się powtórnie ostatni post. Nie wiem, czy u Ciebie też to tak widać, ale jakby coś, to melduję :)
Co do innej beczki, to właśnie rzeźbię, rzeźbię i chyba coś skopałam. Właśnie widzę, że posty wyświetlają mi się w bocznym pasku, a co gorsza, nie mogę tego wywalić w layoucie... Shit.
OdpowiedzUsuń"Przesycona skandynawskim smędzeniem"
OdpowiedzUsuńHa ha ha... dobre ;)
Ale widzę, że już jest "cycusieńko" (czyt. czyściutko i bardzo porządnie), jak to mówi pewna bliska mi osoba :)
OdpowiedzUsuńPosmęcę tylko, że brakuje mi możliwości odpowiedzenia bezpośrednio pod danym komentarzem...
Okazuje się, że zmiana szaty graficznej bloga , to sprawa dość skomplikowana. Teraz na przykład nie da się czytać komentarzy. :(
OdpowiedzUsuńChoć generalnie szablon bardzo fajny. Ja się jednak przyzwyczajam to tego co jest od początku i potem mam problem :P
Mimo krtytyki jurorów z PRESS, wyrażnie czepiających się wyglądu mojego bloga, nic z tym nie zrobię. Lubię mój szablon, a przede wszystkim przyzwyczaiłam się do niego. Jedyne co zrobiłam, to trochę uporządkowałam boczną szpaltę. Na więcej mnie nie stać ;p
Kasia J.: Wiem, idealny to ten szablon nie jest, ale na razie nie wracam do starego, zmęczyła mnie ta moja pstrokacizna. Na razie będzie ten, a jak coś znajdę idealnego, to znowu będzie zmiana;-)
OdpowiedzUsuńBookfa: Nie przerażaj mnie, czemu nie można czytać komentarzy?!! Ja jestem straszna noga w kwestiach technicznych, więc walczę jak Jerzy ze smokiem z tym szablonem...
A krytyką się nie przejmuj, oni pewnie z tych, co lubią ascetycznie, a przecież blog musi zawierać choć odrobinę z osobowości autora, prawda?
Nie wiem czy Ty widzisz to co ja, ale jak otwieram Twój blog, to widzę wpisy jak trzeba, potem klikam na komentarze i otwiera mi się dany wpis a pod nim komentarze leżą bezpośrednio na tym szarym, jakby blaszanym tle, więć są mało czytelne. Odkryłam jednak przed chwilą coś innego. Wpis pokazuje się dwukrotnie i komentarze też. Pierwszy wpis z komentarzami daje się czytać, bo komentarze mają gładkie tło. Po nich wpis widać jeszcze raz i komentarze też, ale już bez gładkiego tła.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy dobrze Ci wytłumaczyłam o co chodzi...
Bookfa: Wiem, mam gdzieś buga. Blok postów jest zdublowany, coś jest skopane w szablonie. Sama sobie z tym nie radzę, muszę zaczekać, aż mój "nadworny administrator" się weźmie...
OdpowiedzUsuńAgnieszko! Ależ tu u Ciebie stylowo! Nie mogą się napatrzeć, świetne zmiany :) Dziękuję za komplet linków, jeżeli będziesz miała jeszcze coś do dodania, zapraszam :)
OdpowiedzUsuń