Wydawnictwo: Bloomsbury BerlinTytuł oryginału: State of WonderTłumaczenie na niemiecki: Werner Löcher-LawrenceData premiery: 04.02.2012Ilość stron: 384Cena: 19,90 euro
Amazońska dżungla. Człowiek nie jest skonstruowany do życia wśród milionów brzęczących, syczących, świszczących, grających, chrzęszczących i chrobotających owadów, których ukłucia i ugryzienia mogą zabić litościwie i natychmiast lub sadystycznie i powoli. A jednak człowiek dotarł i tam. Zadomowił się, zaadaptował, wtopił w nieskończoną obfitość żyjących form, wydając na świat dzieci zdawałoby się z tytanu, jedzące, co znajdą, spadające z drzew, pływające w mętnej rzece wraz z Bóg wie jakimi innymi stworzeniami. Niezwykły to ekosystem, wydający na świat formy tak rzadkie, jakby powstały w umyśle fantasty, który najadł się halucynogennych grzybków. Niebieskich grzybków, na przykład. Rosnących wyłącznie w tym jednym miejscu, pod drzewem, które nie występuje nigdzie indziej. Koegzystując z równie unikalnym gatunkiem ćmy, żywiącej się śliną kobiet, które od wieków gryzą i żują korę owego drzewa.
Nie, nie streszczam kolejnej powieści fantasy. Grzybki, kora, kobiety z plemienia lakaczi - to wszystko jest jak najbardziej realną osią powieści "Stan zdumienia". I faktycznie, stan zdumienia nie opuszcza czytelnika ani na chwilę. Jeśli weźmiemy zaś niemiecki tytuł, "Rzeka cudów", to okaże się, że niemal na każdej stronie czeka na nas cud. Na przykład taki, że kobiety lakaczi są nieustannie w ciąży. Staruszki z wydętymi płodami brzuchami w tej społeczności to norma, ale dla koncernów farmaceutycznych cud niewystępującej menopauzy to wielka obietnica, Eldorado, perspektywa milionowych zysków, jeśli uda się znaleźć substancję, odpowiedzialną za ten osobliwy efekt.
Nie jest to jedyna tajemnica, którą autorka wplata w swą książkę. Centralnym wątkiem jest zaginiony naukowiec, Anders Eckman, wysłany przez koncern na miejsce badań pośród tropikalnego lasu, by dowiedzieć się, jak posuwają się badania. Prowadząca je doktor Swenson, ekscentryczna i chłodna jak stal farmakolożka i ginekolożka od lat nie informuje bowiem sponsora swych badań o postępie prac. Anders z wyprawy już nie wraca, a jego żona otrzymuje lakoniczny list o śmierci naukowca. Jego śladem wyrusza kolejna pracownica koncernu, lekarka Marina Singh. Jej cel to wyjaśnienie tajemniczych okoliczności śmierci Andersa i wyjawienie prawdy o stanie badań nad cudownym specyfikiem zapewniającym wieczną płodność.
Tyle ogólny zarys treści, mogący sugerować, iż "Stan zdumienia" to naukowy thriller osadzony w dość egzotycznej scenerii. Takie twierdzenie byłoby jednak karygodnym spłyceniem i strywializowaniem tej powieści. Zawiera ona o wiele więcej płaszczyzn, poziomów i pokładów, w których nawet najbardziej wymagajacy czytelnik znajdzie swoje małe, prywatne "ach!". Są tutaj mocne wątki antropologiczne, lingwistyczne, jest pasjonujące starcie dwóch kobiecych chartekterów, konfrontacja całkowicie odmiennych fundamentalnych podejść do nauki, jest pytanie o nieprzekraczalność granic poznania a także jego cenę, jest dramat głuchego chłopca z tubylczego plemienia kanibali, jest wreszcie metamorfoza narratorki, która pojechała do Amazonii inną osobą, by stać się kimś całkowicie innym. I jest magia. Nie tania jak świecidełka, ale głęboka i pierwotna jak amazońska rzeka pełna cudów.
Jestem zaczarowana tą powieścią, w której spodziewałam się przygody rodem z filmów z Indianą Jonesem, a znalazłam przygodę intelektualną i emocjonalną. Spodziewałam się krotochwilnej lektury na wypełnienie paru jesiennych popołudni, a znalazłam literaturę na najwyższym poziomie, skłaniającą do refleksji i zapadającą w pamięć. Spodziewałam się podanej w formie strawnej papki egzotyki, otrzymałam powalający obraz unikalnego, magicznego i niebezpiecznego świata. Spodziewałam tanich efektów i pośledniej akcji, znalazłam wielką tajemnicę, paraliżujące momenty i wbijające w fotel zwroty fabuły.
Znalazłam kandydatkę na książkę roku. Moja ocena: 5/5.
Aż tak? 5/5?!!! Hoho:).
OdpowiedzUsuńAntapzn: Aż tak. Rewelacja!
OdpowiedzUsuńFajnie, okładka już mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńDobra, przeczytam...
OdpowiedzUsuńWbiło Cię w fotel? ja też tak chcę!!!!!
OdpowiedzUsuńKruszynka: Okładki obie są piękne...
OdpowiedzUsuńjane done: Koniecznie. To naprawdę piękna i zaskakująca książka.
OdpowiedzUsuńOla: Tak mniej więcej w połowie książki wbiło, wciągnęło i już nie puściło aż do końca;-)
OdpowiedzUsuńKsiążka roku? Wow! Opis wydaje się ciekawy, ale byłam średnio przekonana. Teraz nie pozostawiłaś mi wyjścia ;)
OdpowiedzUsuńNo cóż. Będę musiała rozejrzeć się za tą książką :) Widzę, że warta uwagi :)
OdpowiedzUsuńOooo!!!!!
OdpowiedzUsuńNo proszę, rzadko u Ciebie widuję tak wysokie oceny :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie ją czytam, więc za kilka dni porównamy wrażenia :)
Faktycznie intrygująca książka, a jeszcze jak dobrze napisana, jak twierdzisz to rzeczywiście warta czasu na nią poświęconego. )
OdpowiedzUsuńKornelia: Jestem ciekawa, czy tylko ja padłam ofiarą czaru, czy też działa on i na innych;-)
OdpowiedzUsuńLąduje na liście :) I to nie tylko dlatego, że pojawiło się hasło "lingwistyka".
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że są książki, które umieją zaskoczyć mimo obaw na pierwszy rzut oka. Pozdrawiam i życzę owocnych poszukiwań owych "perełek literatury".
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu przeczytałam blurb i pomyślałam, że to książka nie dla mnie, a tu się okazuje, że wprost przeciwnie...
OdpowiedzUsuńTak oto zwiodłaś mnie na pokuszenie ;)
Ja już trochę krążyłam wokół "Stanu..." (przyciągana nawiązaniem do Conrada, odpychana infantylną notą na okładce). Ale skoro tak chwalisz...
OdpowiedzUsuńA poza tematem, widzę, że pojawiła się nowa odsłona mocnych akcentów, tzn. jakieś gwoździe to chyba, betony... :D
kruffachi: Lingwistyczne motywy może nie są centralną płaszczyzną tej książki, ale występują, a nawet są dość istotne. W ogóle problem niemożności porozumienia się jest ut niebagatelny...
OdpowiedzUsuńMavericus: Chyba każdy z nas poszukuje takich perełek, a znajduje je czasem zupełnie nie tam, gdzie się spodziewa...
OdpowiedzUsuńzaczytAnia: Bo blurbom nie trzeba wierzyć;-) Ja pewnie też ominęłabym tę książkę, ale przeczytałam gdzieś jakąś cudowną recenzję na blogu i zaryzykowałam.
OdpowiedzUsuńViginti Tres: Nawet nie znam tej infantylnej noty na okładce (niemiecki opis z okładki jest całkiem ok). Ale przyznam, że w księgarni (w Monachium) tej książki trzeba było szukać ze świecą, a zainteresowałam się nią na skutek świetnej recenzji na czyimś blogu.
OdpowiedzUsuńA śruby i betony są nieugięte. Próbuję rozpaczliwie dokonać pewnych zmian (np. chcę mieć znowu odpowiedzi do komentarzy), ale szablon jest jak ze stali, ani drgnie...
Intryguje mnie to, co jeszcze niezbadane i egzotyczne. Książka wydaje się idealna dla mnie, a Twoja wysoka ocena jeszcze mnie w tym przekonaniu utwierdza :)
OdpowiedzUsuńto prawda, opinie Agnieszki są częto impulem do iegniecia, bądź odpuzczenia sobie jakiejś książki,
OdpowiedzUsuńSwego czasu miałam okazję kupić którąś książkę Ann Patchett, ale jakoś ją przegapiłam. Teraz głośno jest o powieści "Stan zdumienia", więc po raz kolejny moje zainteresowanie tą autorką wzrasta. Skoro książka jest tak dobra, to nie pozostaje mi nic innego jak ją po prostu przeczytać. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWysoka nota, intrygujące..
OdpowiedzUsuńPoczątek nieco jak z horrorów ;)
Twoje końcowe słowa wiele znaczą: kandydatka do książki roku. To jest coś! Zaraz zerknę, czy jest w mojej bibliotece:)
OdpowiedzUsuńPoza tym podoba mi się bardzo nowa odsłona blogu. Jest przejrzyście i ciekawie:) Super!
Z jednej strony - jakby nie moja działka, Z drugiej - mnogość wątków i kwestii poruszanych przez autorkę, które udało się w dodatku połączyć tak, że wyszło 5/5 - budzi respekt i zainteresowanie :) W każdym razie - kiedy zobaczę w bibliotece, dam się skusić :)
OdpowiedzUsuńMuszę w takim razie przeczytać ją przed końcem roku, żeby ewentualnie zdążyła znaleźć się w noworocznym zestawieniu najlepszych książek 2012 roku;) Cieszę się, że tak Ci się spodobała, ja też wiążę z nią duże oczekiwania!
OdpowiedzUsuńPrzerysowany język powoduje, że chwilami mam ochotę wycisnąć tę książkę jak gąbkę. LITERATURA PIĘKNA to nie jest. Wg mnie oczywiście.
OdpowiedzUsuń