Ads 468x60px

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Nieparszywa trzynastka



Trzynaście książek. Trzynaście koh-i-noorów, szczęśliwych wyborów, celnych strzałów. Moja nieparszywa trzynastka minionego roku - niektóre z nich to arcydzieła, niektóre to tytuły dziwne, wyjątkowe tylko dla mnie, niektóre może troszkę kontrowersyjne. Ale moje. Takie, które dotarły do ukrytych głęboko kawałków mnie, odcisnęły tam swoje piętno i zostaną na długo, może na zawsze. Macie ochotę zerknąć?...

In einer anderen Welt Jo Walton (polskie wydanie nosi tytuł Wśród obcych) to powieść magiczna. Niektórzy mówili o niej "nudna", niektórzy pisali "dziwna". To książka z rodzaju tych, które docierają do nielicznych. Do mnie odnalazła drogę i zagnieździła się w środku na trwałe. Powraca nieustannie, to klimatem, to jednym z detali, to jakąś lekturą Morwenny. Więcej tutaj.

Niemiecki rynek książkowy jest potężny. W roku 2013 sprzedaż przyniosła 9,5 miliarda euro.

Flashback Dana Simmonsa wciągałam dousznie. I może dlatego książce przylepiam etykietkę najlepszego audiobooka minionego roku. Martin Bross czyta brawurowo, namiętnie, ale nie egzaltowanie. Gdyby mi się chciało szufladkować dalej, to powieść Simmonsa zwyciężyłaby pewnie również w kategorii "najlepsza dystopia" (nie żebym była wyjątkową znawczynią tej materii), bo gdyby się ktoś uparł, to dałoby się ją podciągnąć pod ten gatunek: Simmons wykreował świat w bliskiej przyszłości, świat, w którym USA utraciły pozycję czołowego mocarstwa, ustępując islamskim kalifatom i - niespodzianka - wyjątkowo silnej Japonii. Ludzkość trawiona jest nowym nałogiem, wywołanym przez flashback: narkotyk, pozwalający na nowo przeżywać przeszłość. Całość przyprawiona jest bardzo ciekawym wątkiem krymnalnym, tworząc jedną z lepszych mieszanek fantastyczno-kryminalnych, jakie zdarzyło mi się czytać. Książka wzbudziła wielkie kontrowersje, autorowi zarzucano "antyobamowatość", antydemokrację i antypatriotyzm, jak również popieranie prawicowych ideologii. Prawdę mówiąc, nie dopatrzyłam się tu niczego takiego. Ot, miał Simmons swoją wizję przyszłości. A że wypadła ona tak, a nie inaczej?... Nie wszędzie należy dopatrywać się spiskowej teorii świata, doprawdy.

W roku 2013 niemieckie wydawnictwa opublikowały łącznie 81919 tytułów (nie licząc wznowień). Z tego 33,8 % to literatura. 

Głęboko humanistyczną lekturą okazał się wydany w Uczcie Wyobraźni Ciemny Eden Chrisa Becketta. Mimo ciemnej atmosfery, duszności, jaką paraliżuje czytelnika, ma optymistyczne przesłanie. Beckettowi udało się uchwycić to, co znamienne w naturze człowieka, bez czego nie byłoby postępu i cywilizacji: ciekawość. A książce rozpisałam się tutaj.

Średnia cena książki w niemieckim handlu to 26,76 euro. 

I znowu Uczta Wyobraźni. Tym razem tytuł, który dobitnie pokazuje, czym może być współczesna fantastyka: nie niszowym, wstydliwym zjawiskiem na pograniczu grafomanii i klonowanych wielotomowych serii o niczym, a inteligentną wizją, triumfem wyobraźni, kumulacją wiedzy i fantazji. Czytajcie Ślepowidzenie Petera Wattsa, niefantastyczne niedowiarki!

Udział w rynku literatury non-fiction i poradników w Niemczech wyniósł w roku 2013 23,8%.
I pierwszy Polak w nieparszywej trzynastce: Wit Szostak i jego Sto dni bez słońca. Książka, którą chętnie ochrzściłabym mianem zaskoczenia roku. Bo zaskoczyła. Nie dość, że sama mnie wybrała w księgarni (poczytaj o tym tutaj), to jeszcze okazała się jedną z inteligentniejszych, najbardziej krotochwilnych i frapujących lektur roku. Warto.

12,4% nowości na niemieckim rynku to tytuły tłumaczone z innych języków. Łącznie tłumaczenia to 11567 pozycji. Dwie trzecie z nich to przekłady anglojęzyczne.

Klejnot. Książka, otwierająca białym Europejczykom (i nie tylko Europejczykom) oczy na aspekty rasizmu, o jakich nie mieli pojęcia. Mądra, wnikliwa, zjadliwa. I zawierająca ponadto jedną z piękniejszych, najbardziej romantycznych opowieści o miłości, jakie powstały. Americanah napisana przez Chimamandę Ngozi Adichie to książka, która budzi zdumienie. To wielka literatura. O wrażeniach z lekturych pisałam więcej tutaj.

Książki dla dzieci i młodzieży mają udział 15,8% w rynku wydawniczym w Niemczech.
Największych wzruszeń dostarczyła mi chyba najmniej spektakularna powieść tego roku: Stoner pióra Johna Williamsa (polski tytuł to Profesor Stoner). Rozpisałam się o niej tutaj, i trudno cokolwiek do tego dodać. Nigdy nie zapomnę tej książki.

Więcej niż jedna czwarta tytułów literackich wydanych w Niemczech w roku 2013 to kryminały i thrillery. 

Kryminalnych olśnień było w tym roku niewiele. Jednym z najbardziej wyczekiwanych tytułów była oczywiście nowość Jo Nesbo zatytułowana skromnie acz przewrotnie Syn. Nesbo nieodmiennie udaje się sztuka niespadania z piedestału, na którym króluje wywindowany serią o Harrym Hole. Wydawałoby się, że nie można cały czas pisać świetnie, że w tym gatunku w końcu trzeba popaść w rutynę, w nudę, w odcinanie kuponów. Syn udowadnia, że tak nie jest.

90% skandynawskich kryminałów to szajs. 

Das Mädchen, das verstummte duetu Hjorth & Rosenfeldt (to ta z antypatycznym podobno genialnym profilerem Sebastianem Bergmanem) zaskoczyła mnie bardzo, bowiem okazała się najbardziej udaną kontynuacją serii, udaną tym bardziej, że właściwie nie wróżyłam jej już nic dobrego. Bergman irytował, intrygi wydawałay się przekombinowane, brakowało suspensu, zaskoczenia, pazura. Niemowa, bo tak będzie brzmiał polski tytuł tego tomu, nie jest przekombinowana, ma pazur, ma znakomite wolty, ma świetny, niezgrany pomysł na intrygę, zaś Bergman... cóż, Bergman wreszcie zaczyna nabierać ludzkich cech.

E-booki stanowiły 3,9% sprzedaży niemieckich wydawnictw w roku 2013. 
Skoro już mowa o seriach i ich udanych kontynuacjach, to nie sposób pominąć Flawii. Jednak powiedzenie, że szósty tom cyklu o Flawii de Luce Alana Bradleya Tote Vögel singen nicht to udana kontynuacja byłoby niedopowiedzeniem roku. Poprzednie tomy miały swoje wzloty i upadki, ale ten zastrzelił mnie, rozłożył na łopatki, zaczarował, przenicował, wstrząsnął i wypluł. Rewelacyjny cliff hanger piątego tomu sprawił, że pognałam do księgarni i natychmiast kupiłam kolejny (będąc w tym szczęśliwym położeniu, że już go kupić mogłam, w odróżnieniu od czytelnika polskiego), co nie zdarza mi się często. Magia, przygoda, refleksja, klimat. Cudowne. Więcej tutaj.

20,7% ankietowanych w Niemczech podaje, że czyta książki "często", 28,2% sięga po książki "od czasu do czasu".  51,1 % osób nie czyta wcale lub rzadko. 

Od magii zaczęłam i na magii kończę: kolejna magiczna książka, która przyprawiła mnie o najsilniejsze objawy odstawienia: Nigdziebądź Neila Gaimana. Historia prosta jak konstrukcja cepa, niby nic odkrywczego, nic przełomowego, nic wizjonerskiego, a jednak tak przesycona magią, klimatem, czarem, że po przeczytaniu ostatniego zdania odczuwa się ból fizyczny, że to koniec, że kurtyna opadła, że oto zostaliśmy wykopani z TAMTEGO Londynu na zawsze. Takich książek szukam najbardziej, a tylko bardzo rzadko znajduję.

59% niemieckiej młodzieży w wieku od 14 do 19 lat kupiło w 2013 co najmniej jedną książkę. 44% tej grupy wiekowej czyta codziennie albo kilka razy w tygodniu. 
A teraz wielki skok: od Gaimana do Fryczkowskiej. Tam magiczny Londyn, tu zapyziała Polska, tam fantastyka, tu kryminał. Jest jednak maleńkie ogniwo, które łączy te - wydawałoby się - kompletnie niekompatybilne książki. To talent opowiadacza. Gaiman go ma, i Fryczkowska go ma. Powieść Kurort Amnezja Anny Fryczkowskiej stała się dla mnie jedną z ważniejszych minionego roku, z kilku powodów, o których możecie poczytać tutaj. To mocna, autentyczna i emocjonalna proza, nie strojąca się w piórka wielkiej literatury.

Mieszkańcy miasteczka Bad Soden w Taunusie w roku 2013 wydali na książki najwięcej ze wszystkich Niemców:  przeznaczyli na książki średnio 154 euro w roku.  

I na koniec najlepsza niemieckojęzyczna książka roku: Lebt autorstwa Orkuna Ertenera. Książka, z którą spędziłam święta i parę dni przed nimi. Powalająca treściowo, wysmakowana językowo, wnikliwa pod względem portretów psychologicznych. Połączenie obyczajówki z mocnym thrillerem, ambitnej powieści przygodowej z wątkami historycznymi. Wielka rzecz. Myślę, że jeszcze usłyszycie o tej książce. A może i ją przeczytacie.


Cytaty statystyczne pochodzą z wydawnictwa Focus Spezial: Bücher oraz portalu Boersenblatt.net. Cytat dotyczącz skandynawskiej literatury kryminalnej pochodzi od szwedzkiego autora Carla-Johanna Vallgrena.

środa, 3 grudnia 2014

Mamut przedświąteczny


Czyż nie jest piękny?... Pełen gracji, zwinny, zwiewny taki... Przedstawiam Wam przedświątecznego mamuta, jako że czas taki, zachęcający do spełniania marzeń z jednej, z drugiej zaś strony czas gromadzenia zimowych zapasów i zdobywania wielkich łupów. Mój mamut tym razem jest obfity w bardzo wartościowe tkanki, ponieważ ostatnio odczuwam perwesyjną przyjemność w gromadzeniu wydań specjalnych, wyjątkowych, bibliofilskich wręcz. Przejdźmy więc do szczegółów.

Brzuszek (nie mogę pisać o kałdunie, bo sami widzicie, że mój mamut wysmuklony jest wyjątkowo), czyli sixpack:


Cały MAGiczny, czyli wspaniale wydane tomy cyklu barokowego (ciężkie, cholery, ale zapewniam, że biorąc do ręki odczuwa się dreszcz, z gatunku tych przyjemnych) oraz trzy ostatnie tytuły z Uczty Wyobraźni.

A teraz udziec:


W Polsce "Welin" i "Atrament" Hala Duncana wydał oczywiście MAG, wydanie "Welinu" UW już dawno stało się białym krukiem. Prezentowany tu łeb jest wydaniem niemieckim wydawnictwa GOLKONDA, oprawnym w płótno, limitowanym (200 egezemplarzy!) z tego pierwszych 50 egzemplarzy jest sygnowane przez autora. No i teraz trzymać się mocno: mam egzemplarz z numerem 15!


Przejdźmy do gardziołka.


Catherynne M. Valente jest znana miłośnikom Uczty Wyobraźni, ale generalnie nie została jeszcze odkryta przez mainstreamowe wydawnictwa. Tym bardziej ucieszyłam się, że niemiecki Rowohlt wypuścił przepiękną edycję... baśni chyba, choć to może niezupełnie właściwe określenie, o dziewczynce imieniem September i jej przygodach w Krainie Wróżek. Autorka znana jest z niezwykłej wyobraźni, toteż po lekturze obiecuję sobie bardzo wiele.

A teraz polska morda:


Dehnel i Tokarczuk, śmiało chyba można powiedzieć, że wydanie nowych powieści tej dwójki to jedno z najistotniejszych wydarzeń literackich tej jesieni. "Księgi Jakubowe" to księga przepięknej urody, ale i słusznych rozmiarów i ciężaru, ciekawam bardzo, jak mi się to będzie czytać.

Martinowska przednia nóżka:



Nóżka cała po niemiecku, ale niektóre tytuły są już znane polskim czytelnikom. Pierwszy tom to oczywiście "Dzikie karty". Przyznam, że niemiecka okładka przemawia do mnie nieco bardziej niż polska. Pośrodku nowela "The Skin Trade" ze zbioru  Dark Visions 5. Tu bardzo fajne wydanie w twardej, płóciennej oprawie, ze świetną, pulpową okładką. Podobno o wilkołakach (!). Trzecia książka to pierwszy tom trzytomowej antologii opowiadań "Dreamsongs" (ktoś to wydał/wyda w Polsce?).

A na zakończenie kawałek trąby i tylna nóżka:


Najnowszy King i najnowszy Mieville, dwaj autorzy, których kupuje się w ciemno, choć nie zawsze spełniający wielkie oczekiwania.

No i pora na ukoronowanie mamuta, czyli to:


O tej szczególnej publikacji o tajemniczym tytule "S.", autorstwa J.J. Abramsa i Douga Dorsta, która raczej nie ma szans na ukazanie się w Polsce, pisała szczegółowo autorka Wielkiego Buka. I to ona jest odpowiedzialna za to, że zamówiłam to cudo. Właściwie nie można nazwać tego książką. To projekt totalny, powieść zawierająca drugą powieść pisaną na marginesach, edytorskie arcydzieło, złożone z postarzanego wydania "Statku Tezeusza", pozakreślanego, sczytanego, skomentowanego na tysiąc razy, oraz mnóstwa załączonych dupereli, dopełniających całości: liścików, biletów, nawet szkiców skreślonych na serwetkach, a wszystko to autentyczne, prawdziwe, żywe. I pachnące starością. Nie wiem, jak to się udało wydawcy, ale "Statek Tezeusza" wydziela ten charakterystyczny, jedyny w swoim rodzaju zapach starej, antykwarycznej książki, esencję wieków przeleżanych na rozmaitych półkach i w wielu dłoniach. O treści na razie się nie zająknę, podejrzewam, że będzie to jedno z większych czytelniczych wyzwań mego życia, jeśli podołam, na pewno o tym przeczytacie.






Pochwaliłam się mamutem namacalnym, o wirtualnym nawet nie wspomnę, bo czytnik puchnie w zatrważającym tempie. Tysiąc książek wydaje się ilością ogromną, ale po prawdzie to zaczyna mi się już robić ciasno...

I jak mój mamutek? Nabraliście ochoty na mięsko?... Ja już żuję, czego i Wam życzę.