Wydawnictwo: Ullstein Hardcover
Data wydania: 15.03.2012
Język: niemiecki
Ilość stron: 464 Tytuł oryginału: The Night Circus
Cena: 19,99 euro
Nominacja do nagrody Mythopoeic 2012
Czasami ogarnia mnie chęć na coś nowego, ożywczego. Szukam wtedy lektury odmiennej od innych, przełomowej, nowatorskiej, intrygującej. Szperam w nominacjach do różnych literackich nagród, i niejednokrotnie zdarzyło się już, że odkryłam w ten sposób surowy diament, albo choćby niewielką, ale autentyczną perełkę. I tak to się stało, że kupiłam "Nocny cyrk", książkę-debiut amerykańskiej autorki Erin Morgenstern, nominowaną do Mythopoeic, wychwalaną pod niebiosa w Ameryce i w Niemczech. Dzwadzieścia euro nie w kij dmuchał, ale przynajmniej edytorsko książka całkowicie zaspokoiła mego czytelniczego zwierza - w twardej oprawie, w oszczędnych barwach, z subtelnymi hologramami, matowościami i glancem, które niestety na zdjęciu z wydawnictwa są kompletnie niewidoczne. Musicie więc w tym względzie uwierzyć mi na słowo.
A co z wnętrzem? Treść ukryta między szlachetnymi okładkami przy pierwszym ugryzieniu okazała się smakowita, intrygująca i niezwykła, czyli taka, jakiej szukałam. Rzecz dzieje się w dogorywającym dziewiętnastym wieku, a po Europie, nie, po świecie krąży cyrk. Cirque des Rêves nie jest zwykłym cyrkiem i nie mami jarmarcznymi atrakcjami. Pojawia się bez zapowiedzi, otwiera punktualnie o północy i oferuje niewidziane dotychczas dziwy, wysublimowaną magię, zapierające dech w piersiach sztuczki i artyzm - a wszystko to najlepszej jakości. Jak łatwo się domyślić, to, co pokazuje się widzom, to nie banalne kuglarstwo, ale najprawdziwsza magia, ukryta pod monochromatycznym płaszczykiem cyrku. I cyrk ów nie powstał, by czarować i zachwycać widzów, o nie. W gruncie rzeczy jest efektem pewnego zakładu, a nawet więcej - kulminacją odwiecznego zatargu dwóch magów, areną, na której ostatecznie zmierzą się ze sobą arcymistrzowie magii. Nie staną też w szranki osobiście. Clou tego zakładu jest wykształcenie ucznia, którego trzeba wykształcić w ten sposób, by pokonał rywala. I tak, przeciwniczką numer jeden zostaje Celia Bowen, córka jednego z obu magów, osóbka o wielkim naturalnym talencie, ale żywiołowej naturze i nieposkromionych emocjach. Jedną z ulubionych metod wpojenia dziecku dyscypliny przez tatusia jest codziennie obcinanie paluszków i przyglądanie się, jak adeptka radzi sobie z samodzielnym przywróceniem ciała do zwykłego stanu. Drugi z magów preferuje odmienną drogę - ucznia wyszukuje w sierocińcu i zamyka przed światem w otoczeniu książek, a młodziak odpowiednią magiczną wiedzę zdobywa sobie sam. Zakład przypieczętowany zostaje magią - przed potyczką nie ma ucieczki, a wygrać może tylko jeden...
Kto oczekuje jednak biegających i strzelających z różdżki innych wersji Harryego i Hermiony, ten puka do niewłaściwych drzwi. Autorka snuje swą opowieść nieśpiesznie, splatając ją z wolna ze strzępków scen, skacząc po czasie i miejscach akcji, delektując się oszczędnym konstruowaniem akcji. Przyznam, że początkowo dałam się oczarować jej magii, jej spływającym z pióra subtelnościom, zwiewnościom i mglistym, zatartym, onirycznym wizjom. Opis cyrku to maestria. Po stu pięćdziesięciu stronach ogarnął mnie jednak stupor, uszami zaczęły wychodzić piętrowe opisy wnętrz, potraw, ubiorów - finezyjne, ma się rozumieć, i przesłodkie. Strumień, który toczy swe wody leniwie, może się jednak zamienić w stojące i zalatujące zgniłym zapaszkiem bajoro, jeśli zatrzyma się na dobre. I tu mam wrażenie, że autorka tak się zapamiętała w swym tkaniu magicznego gobelinu, że umknęło jej parę elementarnych zasad budowania napięcia. Czego? Napięcia?... Tego tu ze świecą szukać. Przydałoby się tej powieści odrobinę testosteronu! Lekkiego przyspieszenia narracji, trochę więcej krwistych postaci, a nie papierowych wycinanek z albumu dla rozmarzonych nastolatek.
Nie ratują tej powieści nawet fajne bliźniaki, które przeszły na świat w cyrku i dorastają w magicznym otoczeniu, dopełniając perfekcyjnego widowiska. Nawet ci, którzy powinni być solą takiej historii, czyli geniusze zła, bezwględni magowie, są prawie nieobecni. Obiecany, iskrzący konfliktem i świetnie się zapowiadajacy wątek miłosny między Celią, a jej rywalem Marco, rozmywa się we wzdychaniach i staje niemal marginalny. Kunsztowna konstrukcja, którą wymyśliła sobie autorka, niestety nie zdaje próby. Zabrakło tu pazura. Nie tworzy się dobrej literatury z westchnień, mgiełek i magicznego migotania, jakkolwiek by zachwycały.
Niestety, rozczarowanie. Moja ocena: 2/5.