Ads 468x60px

czwartek, 31 grudnia 2015

Jakub Małecki "Dygot" - o magii dobrej puenty




Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 7 października 2015
Liczba stron: 320
Cena: 36,90 zł

Jakżeż pięknie mi się ułożyła końcówka tego roku!... Oto wygasa stary rok, dogorywa mocny, rozdygotany i poruszający, tak jak powieść, która wprowadziła mnie w nowy, jeszcze dziewiczy rok. Pewnie gdybym chciała zaplanować taki finisz, nigdy by się nie udał, a tak, trochę niechcący, z zaskoczenia, Jakub Małecki sprawił, że... ten ostatni dzień roku zapłonął i ogrzał czytelniczego ducha. 

Gdyby dać wiarę okładkowym zachętom (nie należy tego robić, nigdy!), to należałoby się spodziewać banalnej sagopodobnej historii z szarym peerelem w tle. "Dygot" zaś nie jest ani sagopodobny, ani banalny. Najwyżej ten szary peerel w tle jeszcze by uszedł od biedy, choć nie o dziejowe zawirowania tutaj chodzi. 

Śledzimy tutaj losy dwóch rodzin, które za zrządzeniem przypadku i do wtóru chichotu przeznaczenia splatają się ze sobą i łączą nie tylko rodziny, ale przede wszystkim dwójkę głównych bohaterów: Emilię i Wiktora. Oboje dorastający z fizycznym handicapem, oboje zmagający się z piętnem inności, wrażliwsi od innych, i choć powierzchownie brzydsi, to jednak piękniejsi. On - albinos, odmieniec, dziwoląg i wcielony szatan, ona - ze skórą przypominającą stopiony ser, usianą bliznami po poparzeniach. Skazani na odtrącenie, odnaleźli się w swej wyjątkowości. Nie na długo. Ich miłość zostaje ucięta gwałtownie i nieodwracalnie, w otoczce tajemnicy, która na długie lata położy się cieniem na dalsze losy rodziny. 

Brzmi zwyczajnie i pospolicie, a nie jest. Bowiem Małecki nie tylko fantastycznie snuje tę opowieść, Małecki ma błogosławiony dar puentowania. Sceny, z których układa te ludzkie egzystencje, niektóre kluczowe, inne nieważne, jeszcze inne o ukrytym znaczeniu, są tak niezwykłe, pełne takich absurdów, że musiało napisać je życie. Małecki roztacza je bez wodolejstwa, w konkretnych, mocnych zdaniach, ale ze szczyptą magii, tu i ówdzie otoczone poetycką mgiełką, ukrytą czasem w jednym, bezbłędnym sformułowaniu. I trach, jednym zdaniem, jednym szczegółem niekiedy kończy scenę, a ty, czytelniku, zostajesz z otwartą ze zdumienia gębą, mętlikiem w głowie i zachwytem w sercu. 

Niewiele jest powieści, które tak trafnie ujmują tematykę obcości, odmienności. Znakomita jest kreacja Wiktora - kruchego jak szczeniak, dręczonego osobliwymi wizjami, a jednocześnie tak bardzo ciekawego świata, poszukującego, otwartego. W zetknięciu z prymitywną tłuszczą, karmiącą się zabobonami i zagrzewaną nienawistnymi tyradami wiejskiego klechy jest skazany na porażkę. I radzi sobie, biały, rozdygotany motyl w ciemności. 

Jest tej w tej powieści jakiś wielki, egzystecjalny smutek. Przypatrujemy się tym przegranym życiom, dogasającym powoli i w samotności, w cierpieniu, towarzyszymy im od narodzin po ostateczny kres, wraz z nimi szukamy dopełnienia i jakiegoś sensu w tych bytach, bezradni wobec wielkiej niewiadomej, która przesądza o ich losach. Czy sami wybierają? A może poddają się woli prządki, splatającej nitki ich życia w zgrzebną tkaninę? A może jest w tym inna siła sprawcza, mściwie obracająca kołem przeznaczenia? Odpowiedź jest rozmyta...

Ależ to dobra powieść!... 

Czytajcie. A korzystając z okazji, życzę Wam wszystkim w Nowym Roku wielu dygotów (tych dobrych, konstruktywnych) i zachwytów, i w ogóle czytelniczego spełnienia. Niech się darzy!



Pierwsze zdanie: "Poznał ją na tym samym polu, na którym dwadzieścia sześć lat później umarł pod pożartym księżycem."
Gdzie i kiedy: Koło, Piołunowo, Poznań, 1938-2004
W dwóch słowach: rozmyte i rozdygotane
Dla kogo: dla amatorów dobrej współczesnej prozy polskiej 
Ciepło / zimno: 91°

niedziela, 13 grudnia 2015

Paolo Bacigalupi "Wodny nóż" - nie ma, nie ma wody...




Wydawnictwo: MAG
Seria: Uczta Wyobraźni
Tytuł oryginału: The Water Knife
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Liczba stron: 400
Data wydania: 16 października 2015
Cena: 39,00 zł


Globalne katastrofy, zapowiedzi zagłady i końca świata nie są wymysłem współczesności. Człowiek od zarania dziejów lubił czarnowidztwo i snuł pesymistyczne wizje o kataklizmach, o czym świadczą rozmaite wczesne przekazy literackie, z biblijną Apokalipsą włącznie. A przy tym globalna zagłada nie musi wcale być dziełem bogów, śmiertelnego wirusa, kosmicznych sił lub astronomicznego przypadku w rodzaju uderzenia komety, jej sprawcą może być przecież człowiek. I jest to zagłada mało spektakularna, bo dziejąca się w tempie niemal niedostrzegalnym dla człowieka wiodącego normalne życie, a dla wielu wręcz hipotetyczna, by nie powiedzieć, tworzona przez tajemnicze zielone lobby, dążące do nieczytelnych i absurdalnych celów. Są jednak tacy, którzy powiedzą, że ta zagłada już się zaczęła i trwa, choć jeszcze w sposób ukryty. Niektórzy dostrzegają już jej oznaki. Niektórzy idą nawet o krok dalej i pokazują, co się stanie za sto trzydzieści lat. Na przykład Paolo Bacigalupi. 

Jego wizja świata (choć jest to niestety świat okrojony w typowy dla wielu amerykańskich autorów do Stanów Zjednoczonych) w niedalekiej przyszłości ma wszelkie znamiona apokalipsy. Trwająca od długiego czasu susza spowodowała tragiczne w konsekwencjach braki wody i idące za tym odwrócenie wartości - woda stała się najcenniejszym zasobem, za który ludzie gotowi są zapłacić każdą cenę. Nawet cenę życia. Taki rozwój stworzył nowy porządek ekonomiczny, społeczny i polityczny, co autor kreśli w sposób spójny, logiczny i wiarygodny. Władzę i pieniądze ma ten, kto dysponuje tak zwanymi prawami wodnymi i to o nie toczą się najzajadlejsze i najbardziej bezkompromisowe walki. Jednym z narzędzi tych walk są doskonale wyszkoleni i bezwględni wojownicy, szpiedzy i terroryści: tak zwane wodne noże. Jednym z nich jest Angel, nasz bohater. A może antybohater?...

Inną z bohaterek jest Maria, młoda kobieta, która radzi sobie w życiu raz lepiej, raz gorzej (choć właściwie raczej gorzej) kupując taniej i sprzedając drożej wodę - na niewielką skalę, narażając się na szykany lokalnych gangsterów i wyczerpując siły na codziennej, pozbawionej jakichkolwiek perspektyw na przyszłość walce o przetrwanie.

I jest jeszcze Lucy, dziennikarka, blogerka i samotna, niezłomna wojowniczka o prawdę, śledząca lokalne wydarzenia i z zaciętością hieny (to słowo warto zapamiętać w kontekście całej opowieści) publikującą artykuły tak dobre, że ocierające się o nagrodę Pulitzera. 

Losy tej trójki, początkowo niczym ze sobą niezwiązane, splatają się w nieubłagany, fatalistyczny sposób, co w zasadzie nie jest żadną niespodzianką. Niespodzianką jest zaś to, że autor nie oszczędza w zasadzie żadnego ze swych bohaterów, czego można się spodziewać, kiedy już stanie się jasne, że "Wodny nóż" jest mniej podszytym filozoficznymi rozważaniami eposem o upadku wartości i zmierzchu cywilizacji, a bardziej thrillerem, skupionym na spektakularnych zwrotach akcji, brutalnych scenach i technicznej stronie katastroficznej wizji świata. Bo w typowo amerykańskim thrillerze, którym trąci ta opowieść, bohater powinien być jeden, nieśmiertelny, nieomylny i - mimo wszystko - dobry. Tutaj autor ma w zanadrzu kilka zaskakujących rozwiązań, co jednak nie nadaje tej książce głębi. Przyznam, że trochę więcej tej głębi, trochę więcej kontrowersji, więcej rozważań o kondycji świata i jego mieszkańców po tej książce - i tym autorze - się spodziewałam. Maleńkie rozczarowanie nie powinno przysłaniać jednak faktu, że nadal mamy tu do czynienia z warsztatowo doskonałym, świetnie skonstruowanym thrillerem. I tylko żal, że bohaterowie mimo wszystko wypadli tu dość blado i szablonowo.

Książkę zaś dedykuję nie tylko uczestnikom zakończonego właśnie szczytu klimatycznego w Paryżu, ale i wiecznie wątpiącym w zagładę - tę ekologiczną. Polacy w nią nie wierzą. Mają ważniejsze zmartwienia. 

Pierwsze zdanie: "W pocie kryły się opowieści."
Gdzie i kiedy: Niedaleka przyszłość, południe Stanów Zjednoczonych
W dwóch słowach: cena wody
Dla kogo: dla miłośników katastrof, dobrych thrillerów i uczestników szczytu klimatycznego w Paryżu
Ciepło / zimno: 72°