Wydawnictwo: Czarne
Seria wydawnicza: Ze Strachem
Liczba stron: 376
Cena 34,90 zł
Pisałam już kiedyś, że nie cierpię, kiedy autor mizdrzy się do czytelnika, kombinuje, pstrzy stronice ozdobnikami, cuduje i w ogóle stosuje nadmiar środków stylistycznych dla ukazania tego, co tam sobie wymyślił? Nie? No to teraz jest właściwy moment. I to nie dlatego, że w omawianej powieści miałam okazję irytować się z wyżej wymienionych powodów, wręcz przeciwnie. Wojciech Chmielarz, pisarz, który już w poprzednim kryminale z komisarzem Mortką zgotował mi niezłą niespodziankę, pichci całkiem nieźle. Ale nie jest to Atelier Amaro (nie żebym miała coś przeciwko gwiazdkowym restauracjom), tylko raczej coś w stylu knajpki "chleb i wino": prosto, bez udziwnień, za to trunki i jadło w najlepszym gatunku i do syta.
Liczba stron: 376
Cena 34,90 zł
Pisałam już kiedyś, że nie cierpię, kiedy autor mizdrzy się do czytelnika, kombinuje, pstrzy stronice ozdobnikami, cuduje i w ogóle stosuje nadmiar środków stylistycznych dla ukazania tego, co tam sobie wymyślił? Nie? No to teraz jest właściwy moment. I to nie dlatego, że w omawianej powieści miałam okazję irytować się z wyżej wymienionych powodów, wręcz przeciwnie. Wojciech Chmielarz, pisarz, który już w poprzednim kryminale z komisarzem Mortką zgotował mi niezłą niespodziankę, pichci całkiem nieźle. Ale nie jest to Atelier Amaro (nie żebym miała coś przeciwko gwiazdkowym restauracjom), tylko raczej coś w stylu knajpki "chleb i wino": prosto, bez udziwnień, za to trunki i jadło w najlepszym gatunku i do syta.
Mortka jest na zesłaniu (co takiego przeskrobał, przeczytacie w powieści "Podpalacz"). Okazuje się jednak, że Krotowice, fikcyjna mieścina w Karkonoszach, podejrzanie przypominająca pewną rzeczywistą miejscowość, skrywają przestępstwa, których Warszawa może tylko pozazdrościć, choć nie wiem, czy to dobre słowo w przypadku zbrodni z gatunku tych najobrzydliwszych, bo pedofilskich. Przyznam, że autorowi udało się zastrzelić, i to dwukrotnie, po raz pierwszy już na samym początku lektury. Już chciałam złośliwie zatrzeć ręce i nawet zaczęłam formułować słowne pociski, jakimi zamierzałam go zaatakować, natrząsając się z dość naiwnego (tak jeszcze wtedy myślałam) poprowadzenia tego wątku. Tymczasem to pan Chmielarz (touche) może natrząsać się ze mnie i łatwości, z jaką zwabił mnie do pierwszej pułapki, zastawionej na nie dość czujnych czytelników. I nie jedynej. Wątek pedofilski jest tylko zręczną zmyłką, pobocznym mgnieniem, smutnym prologiem do małomiasteczkowego spektaklu, podczas gdy główny akt skupia się na szubrawstwach nie mniej odstręczających, za to o kalibrze znacznie przekraczającym możliwości prowincjonalnej policji (ale nie pewnego namolnego i dość lotnego policjanta). Komu mało zagiionej nastoletniej dziewczynki, ten może zadrży wobec zwłok kilku kobiet, znalezionych w niegdysiejszej kopalni uranu. A komu i tego mało, będzie mógł zżymać się na drażliwą kwestię polsko-romską i żenujący stosunek Polaków do niej.
Wszystko to (bez mała lakoniczny, niezmiernie bezpośredni i ekonomiczny sposób opowiadania plus niezłe zwroty akcji) tworzy mieszankę strawną, nawet jeśli sposób odżywiania się komisarza Mortki przyprawia mnie o pulpetację żołądka (panie Chmielarz, niech pan coś z tym zrobi! Niech ten Mortka przestanie wreszcie jeść śmieci! Może by tak go ktoś zabrał do Amaro?...), a nawet, śmiem twierdzić dość wyjątkową na teraźniejszej polskiej scenie kryminalnej. "Farma lalek" nie rozczarowuje.
Podobało mi się coś jeszcze. W przeciwieństwie do wielu innych fikcyjnych śledczych, Mortka nie sprawia wrażenia wydumanego, nie jest również kreacją statyczną. Ewoluuje w kierunku, który pozwala na polubienie (lajk dla Mortki!), przestaje być drętwy. Nie jest już trochę jak kundel uwiązany do budy na zbyt krótkim łańcuchu, nie jest już nawet chartem spuszczonym ze smyczy i gnającym za zającem, za to zaczyna przejawiać cechy psa pasterskiego, ale za to takiego marzącego o ciepłym domu i pani, której oddałby serce.
No dobra, dość tych psich i kulinarnych porównań (coś mi Warszawa podziałała inspirująco na wenę). Czytajcie. Jest naprawdę nieźle.
Wszystko to (bez mała lakoniczny, niezmiernie bezpośredni i ekonomiczny sposób opowiadania plus niezłe zwroty akcji) tworzy mieszankę strawną, nawet jeśli sposób odżywiania się komisarza Mortki przyprawia mnie o pulpetację żołądka (panie Chmielarz, niech pan coś z tym zrobi! Niech ten Mortka przestanie wreszcie jeść śmieci! Może by tak go ktoś zabrał do Amaro?...), a nawet, śmiem twierdzić dość wyjątkową na teraźniejszej polskiej scenie kryminalnej. "Farma lalek" nie rozczarowuje.
Podobało mi się coś jeszcze. W przeciwieństwie do wielu innych fikcyjnych śledczych, Mortka nie sprawia wrażenia wydumanego, nie jest również kreacją statyczną. Ewoluuje w kierunku, który pozwala na polubienie (lajk dla Mortki!), przestaje być drętwy. Nie jest już trochę jak kundel uwiązany do budy na zbyt krótkim łańcuchu, nie jest już nawet chartem spuszczonym ze smyczy i gnającym za zającem, za to zaczyna przejawiać cechy psa pasterskiego, ale za to takiego marzącego o ciepłym domu i pani, której oddałby serce.
No dobra, dość tych psich i kulinarnych porównań (coś mi Warszawa podziałała inspirująco na wenę). Czytajcie. Jest naprawdę nieźle.

Gdzie i kiedy: Krotowice, mieścina w Karkonoszach, współcześnie
W dwóch słowach: bez mizdrzenia
Dla kogo: dla miłośników prostoty wyrazu i mocnego zapętlenia intrygi
Ciepło / zimno: 81°
No i teraz będzie mnie nurtowało, czy sama dam się złapać autorowi w pułapki... :P
OdpowiedzUsuńJa się chlubię tym, że jestem nieufna, cyniczna i nie dam się łapać na tanie chwyty. Tutaj się dałam zapędzić w kozi róg i teraz nie wiem, czy mi się cynizm przytępił, czy Chmielarz taki sprytny...
UsuńCzyli zgadzamy się, że pan Chmielarz dobrym pisarzem jest i że Mortka rokuje:)
OdpowiedzUsuńZgadzamy:-) Zobaczymy, czy się sprawdzi zasada słabego trzeciego tomu...
UsuńU Ciebie lajk dla Mortki, u mnie lajk dla obu - dla niego i Chmielarza. Super książka, bardzo mi się podobała, zupełnie nie spodziewałam się takiego rozwoju akcji, a ten pisarz gagatek ciągle mnie zaskakiwał nowymi zakrętami:) E tam śmieciowe jedzenie - ja się boję, co tym Mortką przez jego przygodę będzie...
OdpowiedzUsuńMortka sobie poradzi, jestem pewna:-) Ale ta jego pasza...
UsuńNo to mnie zaciekawiłaś, aczkolwiek mam wrażenie, że to zacytowane z powieści pierwsze zdanie nieco szczerzy zęby do pierwszego zdania Twojej recenzji... ;)
OdpowiedzUsuńFakt. Też mi to przyszło do głowy. Na szczęście autor tak zaszalał tylko w tym pierwszym zdaniu, potem już jest raczej po spartańsku, a chińska kurteczka znika bezpowrotnie...
Usuń"Farmy lalek" jeszcze nie przeczytałem, ale po "Podpalaczu" autor dostał 'laika' ode mnie :) /tommy/
OdpowiedzUsuńMyślę, że "Farma lalek" powinna Ci się spodobać:-)
UsuńA dziękuję:-)
OdpowiedzUsuńMam na oku książki Chmielarza, mam nadzieję, że niedługo znajdą się też na półce.
OdpowiedzUsuńJak przeczytałam tytuł to zaczęłam się zastanawiać, czemu lajk dla Mortki, skoro to powieść Chmielarza. Dwie Mortki mi się pomieszały, bo o Marcinie myślałam (a może powinnam rzec dwóch Mortków (???)). Wracając jednak do tematu - jak dajesz lajk, to ja to kupuję, bo póki co nie zawiodłam się jeszcze na Twoich rekomendacjach, czego ostatnim przykładem był "BEzcenny" ;)
OdpowiedzUsuńFakt, to dziwna zbieżność nazwisk... W sumie, Mortka Marcin na lajka też zasłużył, przynajmniej jeśli chodzi o "Miasteczko Nonstead".
UsuńDzięki w ogóle za miłe słowa, znowu urosłam o dwa centymetry i nie mieszczę się już w drzwiach...:-)
Mam ochotę odtańczyć tarantelę, że mam tę książkę w zasięgu ręki. Jak skończę czytać to co teraz jest absolutnym prio, to rzucę się na to. Chociaż zaraz mi pewnie napiszesz, że znajomość z Mortką powinnam zacząć od Podpalacza, a ja go nie mam :(((
OdpowiedzUsuń"Podpalacza" nie trzeba koniecznie mieć, żeby zrozumieć w czym rzecz, choć pojawiają się rozmaite dygresje i odniesienia... Mogę pożyczyć, jeśli\ zaczekasz parę dni, aż wrócę do domu:-)
UsuńTak, styl Chmielarza ma coś takiego w sobie, że chce się więcej. Dobrze, że od czasu do czasu czytelnik jest w stanie natknąć się na dobrze, konkretnie piszącego polskiego pisarza. "Farma lalek" jest obecnie na mojej liście "Muszę przeczytać" ;).
OdpowiedzUsuńPodoba mi się sformułowanie "konkretnie piszący". bardzo trafne:-)
UsuńhMMM...wp[isuję na listę bo jakoś mi obmierzły ostatnio klimaty skandynawskie:)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że książka dostanie wyższą notę :) Sama mam ją w czytelniczych planach.
OdpowiedzUsuńKupiłam i "Podpalacza" i "Farmę lalek". Zaraz zabieram się za lekturę. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisana recenzja. Moim zdaniem, książka jest bardzo interesująca i równie dobra jak pierwszy tom. Warto sięgnąć po obie części.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Czytałam;)
OdpowiedzUsuńCiekawa książka;)
Jak się lubi przaśne obiady,to ten moze smakować...Komuś,kto mało czytał.
OdpowiedzUsuńlaleczki kurde
OdpowiedzUsuń