Świat się zmienia, zmieniają się i mamuty. Wszystko się dygitalizuje, mamuty z dalekiej Polski w mig mkną do Dachau, elektroniczne, eteryczne, nieuchwytne dla oka i obiektywu kamery. Więc i te realne coraz rzadsze, chudsze, cherlawe. Pozwólcie, że z tym większą dumą zaprezentuję mamutka letniego, upolowanego zaledwie wczoraj. Choć wątły, to ma swój ciężar gatunkowy.
Zacznijmy od trąby... czyli "Skóry" (to trąby, czy skóry?) Toni Morrison. Tuż obok kopytko przednie (nie wiem, czy mamuty mają kopytka, łapy, czy nogi? no bo nie racice?...), czyli "Rybacy" Chigozie Obiomy. Zauważcie, obie te książki to klimaty afrykańskie, jedne z moich ulubionych. I nie chodzi bynajmniej o egzotykę, ale o zderzenie kultur, odmienność i szeroko pojęta obcość i wyobcowanie. Literatura z nieco wyższej półki, która może wreszcie mnie zadowoli... Do kompletu Lucy, czyli cztery litery (czy mamuci kuper nie powinien zawierać więcej liter?), czyli Elizabeth Strout. Nic tej autorki wcześniej nie czytałam, zachęciło mnie kilka opinii z internetów.
Kontynuujmy nóżkę przednią, czyli Lema. "Niezwyciężonego" nie było do tej pory w mojej biblioteczce, kompletuję, trzeba mieć, trzeba znać. Dalej twarz (no bo nie napiszę salceson), czyli książka szumnie od dawna zapowiadana i równie entuzjastycznie opiniowana, czyli "Biała Rika". Na razie dołącza do dwóch innych powieści Magdaleny Parys, które czekają na przeczytanie, ale coś mi mówi, że "Białą Rikę" przekąszę w pierwszej kolejności. No i czerep, czyli "Samotność" Huberta Klimko-Dobrzanieckiego. Nie mogłam nie kupić książki tak zatytułowanej.
Pora na trzewia, czyli "Rzekę złodziei" Crummeya. Przyznam, że mam wszystkie jego książki wydane przez Wiatr Od Morza, żadnej nie przeczytałam, choć chwalicie, polecacie. Jasne, że kupuję po to, by czytać, ale w tym wypadku ta oczywista motywacja okraszona jest szczyptą sympatii do tego niezwykłego wydawnictwa. Lubię takie małe, zadziorne i bojowe. Mamucią klatą jest trzeci tom detektywistycznego cyklu Kinga (będąc na Djerbie, zmęczyłam drugi tom). I zgrabna tylna nóżka czyli Gianrico Carofiglio. Cóż, ma w sobie coś takiego ten Włoch, że go po prostu, irracjonalnie i bez żadnego uzasadnienia, lubię. I lubię WAB za to, że konsekwentnie wydaje tego autora.
No dobra, dość tych przechwałek. A teraz nieśmiało zapytam, licząc, że odpowiedź załagodzi mi nieco mękę wyboru: o której z tych części zacnego ciała chcielibyście przeczytać w moim wykonaniu? Obiecuję, że pójdę za Waszymi sugestiami!
Pochwalę się, że jestem w trakcie czytania "Mam na imię Lucy", Parys poza mną, świetna, a King przede mną.
OdpowiedzUsuńA skoro już pytasz, to weź i przeczytaj jako pierwszą "Rzekę złodziei", kiedyś trzeba napocząć tego Crummeya :)
O, to czekam na notkę o Strout :-)
UsuńZacne mamutki ;) Też mam wszystkie książki Crummeya, przeczytałam dwie, ale fakt że skoro Rzeka złodziei była pierwsza, to można od niej zacząć
OdpowiedzUsuńDwa zero dla Crummeya :-)
UsuńOch, "Niezwyciężony" jest bardzo zacny (zwłaszcza czytany w pewnej odległości czasowej od "Solaris" :)). No i sama jestem ciekawa "Rzeki złodziei", po zachwyceniu się ostatnio "Dostatkiem" :). Bardzo zacny mamut, nie mogę powiedzieć :)!
OdpowiedzUsuń"Niezwyciężonego" nie czytałam, a że "Solaris" połknęłam wieki temu, to pasi :-)
UsuńTrzy zero dla Crummeya.
Koniecznie "Rybacy" albo "Skóra" - zdecyduj sama :)
OdpowiedzUsuńAle to właśnie na te dwa tytuły mam chrapkę i ciekawa jestem opinii kogoś, kto już po lekturze (zapowiedzi już znam...)
Pozdrawiam!
No dobra, wychodzi na to, że afrykańskie w drugiej kolejności :-)
UsuńKinga czytałam, lepszy od drugiego tomu ale bez rewelacji. Czytaj od trąby ☺
OdpowiedzUsuńOd trąby, czyli... Skóry :-)
UsuńUroczy ten mamut! Chciałabym przeczytać o wszystkich, ale jeżeli mam wybierać, o której najpierw to bardzo jestem ciekawa Twojego zdania nt. "Białej Riki".
OdpowiedzUsuńP.S. W natłoku entuzjazmu natknęłam się na dwie chłodne recenzje o tej książce Parys.
Zawsze jest dobrze zachować pewien dystans w przypadku samych entuzjastycznych opinii, toteż chłodne recenzje są chyba zdrowym objawem :-) Tym niemniej oczekiwania są spore.
UsuńMamuty mają stopy.:)
OdpowiedzUsuńMocno ambitny ten letni mamut, mało fantastyki (a i ta ambitna).;)
Dzięki za fachową uwagę :D
UsuńW fantastykę się ostatnio obkupiłam, jak wyszły nowe tomy z UW i Artefaktów, nic innego mnie ostatnio nie pociągnęło. Poza nowym Butcherem, oczywiście :-)
Butchera kolejny Dresden czy "Wiatrogon aeronauty"? Bo to drugie mnie interesuje :D
Usuń"Wiatrogon". Zaczęłam :-)
UsuńTo poczekam na recenzję :)
UsuńByłbym ciekaw, jak ocenisz "Mam na imię Lucy" oraz kryminały Carofiglio. "Zasadę równowagi" tegoż autora wypożyczyłem z biblioteki, może niedługo przeczytam..
OdpowiedzUsuńtommy z samotni
Też jestem mocno zaciekawiona tą książką, z tego, co czytałam o niej, to może być coś bardzo mojego. A Carofiglio jest niezły :-)
UsuńChętnie przeczytałabym Twoją opinię o "Rybakach" bo z klimatów afrykańskich wybrałam ostatnio "Drogę do domu". Crummeya bardzo polecam :)
OdpowiedzUsuńCzyli wychodzi na to, że w pierwszej kolejności mam czytać Crummeya, a potem "Rybaków" albo "Skórę". I już wszystko wiadomo :-)
UsuńTak! :)
UsuńTez jestem za klimatami afrykańskimi. Crummeya już przeczytałam i AŻ tak dobry jak następne książki to nie jest, wg mnie oczywiście. Parys na mnie jakos nie zrobiła wrażenia, King przewidywalny. Zostaje Afryka :)
OdpowiedzUsuńopty2
Powiem Ci, że wzięłam się za "Rzekę złodziei" i kompletnie mi nie idzie... Chyba się rzeczywiście przerzucę na cieplejsze klimaty ;-)
OdpowiedzUsuń