Ads 468x60px

piątek, 12 kwietnia 2013

C. C. Fischer "Nukleus" - o diable, babie i medycynie



Wydawnictwo: Karl Blessing Verlag
Data premiery: 11.03.2013
Liczba stron: 528
Cena: 14,99 euro

Lubicie thrillery? Mówicie, że głupie są, w stylu "zabili go i uciekł"? Że to odmóżdżacze, upraszczające rzeczywistość i karmiące się fantasmagoriami bazującymi na spiskowej teorii dziejów? Że to tylko stroboskop, mięśnie, strzelaniny i zadyszka, nic dla intelektu? Pewnie coś w tym jest. Założę się, że dziewięćdziesięciu procentom produkcji z etykietką "thriller" można dowalić takimi właśnie epitetami. Są jednak wyjątki. I jeden z nich chciałabym Wam dziś zaprezentować.

Claus Cornelius Fischer nie jest dla polskich czytelników nikim nowym, dał się poznać koneserom dobrego kryminału od swej najlepszej strony. "Nukleus", jego najnowsze dzieło, to nieco inna bajka, choć akurat dzieciom bym jej na dobranoc nie czytała. Jakiś czas temu Fischer sięgnął po nieco inny gatunek - sensację, zaś w głównej roli obsadził... babę. Nie, oddajmy sprawiedliwość Elli Bach. Ella Bach nie jest babą, lecz kobietą. Myślącą, niebrzydką, a żeby złamać nieco stereotypy, narowistą, impulsywną, dziką, niepoprawną i nieprzewidywalną. I jest lekarką. Taką z wielką empatią.

W "Nukleusie" Ella Bach ma swój drugi występ - od razu się przyznam, że pierwszego nie czytałam - ale za to jaki! Wejście pani doktor Bach ma niesamowite, ścinające białko w tkankach, wysysające powietrze z płuc, albo wywołujące hiperwentylację, co kto woli. Zanim jednak lekarka pogotowia wkroczy na scenę, musi się coś wydarzyć. I się wydarza. I przysięgam, że Fischer stworzył na wstępie maleńkie dzieło sztuki prozy sensacyjnej!

Shirin jest dziewięcioletnią dziewczynką mieszkającą w Berlinie, ale kiedy spotykamy ją, jak mknąc na rolkach kieruje się w stronę stacji metra, tylko pozornie przypomina inne dziewięcioletnie dziewczynki mieszkające w Berlinie. To, co ją wyróżnia, to fakt, że jest córką Halila Abou-Khana, zwanego Prezydentem, króla gangu kurdyjskich Turków, czy tureckich Kurdów (podających się za prześladowanych Libańczyków). Halil trzęsie połową metropolii, zaś najgorszych wrogów zwykł pozbywać się, poddając ich procedurze prania z wirowaniem (dosłownie, w przemysłowej pralce o odpowiednich gabarytach). Shirin jest inna, bo uwięziona w twierdzy muzułmańskich tradycji. I jest inna, bo za chwilę prawie straci życie w zamachu, kiedy szaleniec obwieszony semteksem wysadza się w powietrze w wagonie metra, transmitując ze smartfona ostatnie sekundy swego popapranego życia na youtuba. Na miejsce przybywa nasza lekarka pogotowia i próbuje uratować z jatki to, co jest do uratowania. I tu robi się supermedycznie - ach, te tachykardie, pneumothoraxy, dużo, bardzo dużo adrenaliny, krwi i ssania!... Wielbiciele doktora House'a i starego dobrego Emergency Room rozpłyną się w zachwycie - autor nie tylko nie szczędzi bebechorealistycznych szczegółów, ale w dodatku wszystkie medyczne aspekty skonsultował ze specjalistą z berlińskiej Charité. 

Zamach to zaledwie początek. Podczas gdy drżymy o życie pogrążonej w śpiączce i walczącej z sepsą Shirin, której klan dzień i noc okupuje korytarze szpitala, Ella Bach jest coraz bardziej zaniepokojona milczeniem, a potem dziwnymi wiadomościami od swej przyjaciółki Anniki. Anni mieszka w Londynie, jest epileptyczką i współtwórczynią błyskawicznie rozwijającego się portalu społecznościowego LifeBook. Kiedy Ella otrzymuje wiadomość z Londynu o jej śmierci, bez wahania wsiada w samolot. Nie wierzy, że Anni popełniła samobójstwo. 

Sprawy przybierają dramatyczny obrót, a wymiar spisku, na którego trop wpada Ella, przekraczają wszelkie wyobrażenia. Jest globalnie, jest niebezpiecznie, jest prawie bondowsko. Fischer splótł dość karkołomną intrygę, nadał rzeczom szalony bieg, ale wszystko to wydaje się jedynie pretekstem do poruszenia paru ważkich spraw. On nie podsuwa subtelnych podtekstów, nie sugeruje delikatnie problemów, on ryczy, szarpie i wstrząsa. Owszem, w jego powieści oskarżające tyrady wygłaszają szaleńcy i popaprańcy, ale kiedy nazywają internet publicznym kiblem, którego ściany każdy ciul, bezpieczny w swej anonimowości, może obsmarować błotem plotek, zmyśleń i pomówień, kiedy mówi: Globalny bazar, na którym terroryści inscenizują publiczne egzekucje. Lepkie bagno, w którym zboczeńcy wyżywają swe inklinacje, a dzieci są do wzięcia, ze wszystkimi tymi zdjęciami, filmami, krzykami i wytryskami. Równoległy świat zasilany strumieniami danych, furią, bólem i samotnością, to po chwili pobłażliwego kiwania głową i zakłopotania coś się zaczyna w nas ruszać. Kiedy przekonuje: Niczego już nie zapamiętujemy, bo przecież wszystko możemy sobie wyguglać w ciągu sekundy, a to oznacza, że powierzamy naszą pamięć, a wkrótce być może wiedzę całego świata, jednemu koncernowi, który wstępnie sortuje dla nas informacje, i to odpowiednio do profilu, który komputery sporządziły na podstawie naszych wcześniejszych zapytań. I niektórych informacji wcale już nam nie podsuwa, to powoli zaczynają budzić się w nas wątpliwości, czy to aby naprawdę tylko fanatyczny głos świętego oburzenia czy może jednak nieśmiały szept rozsądku. I pojawia się niepokój. 

Można dyskutować o tym, czy sensacyjna powieść to właściwe podium do dyskusji o wypaczonych, samotnych duszach, o postępującej hegemonii "czwórki wspaniałych", czyli garstki korporacji, które coraz bardziej, a mimo to dla wielu niezauważalnie sterują społeczeństwami, można wybrzydzać, że zbyt dużo tutaj publicystyki, a za mało czystej rozrywki. Można. Ale ja to łykam, bo za tą pokręconą - przyznaję - intrygą odnajduję niepokoje człowieka, który nie boi się pytać, który podważa i obnaża. I trochę prowokuje. Do myślenia i do refleksji. No bo przecież nie do rebelii. 

Fischer to stary wyga. Potrafi pisać. Potrafi rozpalić emocje, potrafi przegonić, wywołać zadyszkę, a w przerwach prowokacyjnie rozburzyć starannie poukładane drobnomieszczańskie klocuszki, bezpieczne struktury stworzone przez ludzi, którym się wydaje, że wszystko jest okej. Nie jest. 

Pierwsze zdanie: "Właśnie wyszła z domu."
Gdzie i kiedy: Berlin, Londyn, współcześnie
W dwóch słowach: spisek i medycyna
Dla kogo: dla kochających mocne thrillery z zadyszką i przerwą na myślenie
Ciepło / zimno: 77°

2 komentarzy:

  1. Brzmi swietnie, na pewno przeczytam, jak u nas wydadza.

    Btw. tego autora czytalam juz "I nie wódź nas na pokuszenie" - podobalo mi sie srednio (tak na 3,5, jak widze na biblionetce ;-)) ), ale pamietam, ze ksiazka miala kilka motywow, ktore mnie naprawde zaskoczyly.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja tych wydanych w Polsce nie czytałam, ale za to jedną z cyklu z komisarzem Leeuwenem (Eisherz, czyli Serce z lodu) - była niezła, mocna, choć miała parę felerów. I tak jak mówisz, miała parę naprawdę frapujących motywów. Tak czy siak, podoba mi się, jak Fischer pisze, bo są w tym wielkie emocje, wręcz przeciwieństwo oszczędnych, lakonicznych skandynawskich narracji.

      Usuń