skip to main |
skip to sidebar
Maciej Wojtyszko "Bromba i inni" - czyli metoda Fikandra-Glusia
Pierwsze dwa zdania: "Pciuch zamieszkuje czas. To znaczy, że można go zobaczyć tylko wtedy, kiedy się żyje kiedy indziej."
Czasami szkolne lektury się na coś przydają. Po szeregu takich, które do rozpaczy doprowadziły mnie i mojego dziesięcioletniego syna do rozpaczy, wreszcie książka, która ubawiła nas oboje - ja czytałam z takim samym zachwytem i łezką w oku, Marcel z niekłamaną ciekawością i uśmiechem na ustach - czasami przeradzającym się w rechot.
Bo pozycja to naprawdę pogodna, humorystyczna, dla mnie wręcz kultowa. Wojtyszko stworzył szereg tak niewiarygodnych, absurdalnych postaci, dorabiając każdej z nich charakterystyczną otoczkę, że nie sposób się nie śmiać.
Pamiętacie Pciucha - listonosza, który na miesiąc przed czasem dostarczył telegram z życzeniami na imieniny cioci, który siostrzeniec Adaś zapomniał wysłać? Czy wiecie, że Marcel nie wie, co to jest telegram i dlaczego to taki problem, zapomnieć go wysłać? (To ciocia nie ma komórki? Ani konta mailowego?).
A fumy turystyczne? Założę się, że każdy z Was spotkał w życiu fuma, może nawet o tym nie wiedząc. Żywią się wszak wyłącznie konserwami i jajkami na twardo, wędrują utartymi szlakami turystycznymi i nie pracują, uważając pracę za zajęcie wyjątkowo niezdrowe.
Niesamowity był też Gżdacz, który szukając tiritongi natknął się w lesie na chłopczyka, który zgubił mamę, siedział na polanie i wyciekał...
A Bromba, Finander, Gluś? Właśnie, Gluś! Nakręcił film, a ponieważ na taśmie widać było tylko czerń i ciemność, opowiadał widzom, co powinno być widać... Organizował w ten sposób niezliczoną ilość pokazów filmowych, puszczając wciąż tę samą taśmę. Stąd też nazwa metody "Fikandra-Glusia", polegającen na tym, że w ogóle nie czytamy książki, tylko sam skorowidz i na tej podstawie wymyślamy sobie nowe opowiadania... I co Wy na to, blogowicze? Czyż to nie przyspieszyłoby nam znacznie procesu pisania recenzji?...
Ta książka to perełka humoru w zalewie przeciętnej, taśmiowej pańszczyzny, wypełniającej półki działów dla dzieci. I nie jest to pusty humor, bo za opisem fantastycznych stworzeń i krótkich anegdotek z ich życia znajdziemy refleksję o naszym życiu. I ironię. I dystans do świata. Czyli coś i dla dorosłego.
Moja ocena: 5/5.
Moje wydanie książeczki jest z 1989 roku. Kosztowała wtedy 280 złotych. Cena jest wydrukowana na okładce i zaszokowała Marcela...
Zapamietam i za kilka lat przeczytam i mojemu maluchowi ;-)).
OdpowiedzUsuńKoniecznie!!!
UsuńA wiesz, że nigdy jakoś tego nie przeczytałam... Chyba czas w końcu nadrobić zaległości ;)
OdpowiedzUsuńA cena książeczki faktycznie może szokować, haha
Była okazja do wykładu z najnowszej historii i ekonomi...
UsuńJakiś szał na tą książeczkę, na raz na dwóch blogach mi w powiadomieniach wyskoczyła... A ja nie znam :/ - znowu mam coś do nadrobienia, heh.
OdpowiedzUsuńTo chyba przypadek... Ale warto nadrobić. Taka poprawiarka nastroju, na pół godziny:-)
UsuńCuuudo:)i wspomnień czar:)
OdpowiedzUsuńCo za zbieg okoliczności! Też wczoraj o niej pisałam, bo sama mi w ręce wpadła i została przeczytana w nocy z soboty na niedzielę. Uwielbiam Brombę! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWłaśnie widziałam:-) Może powinnyśmy w totka zagrać?... Też pozdrawiam!
Usuńinspirujace dzieki
OdpowiedzUsuń