Ads 468x60px

sobota, 23 stycznia 2016

Lars Saabye Christensen "Odpływ" - czyli o jednym takim, który współczuł Księżycowi



Wydawnictwo literackie
Oryginalny tytuł: Sluk
Tłumaczenie: Iwona Zimnicka
Data wydania: styczeń 2015
Liczba stron: 464
Cena: 44,90 zł
Norweska literatura to nie tylko Ibsen i Hamsun albo Nesbø i Fossum. Jednym ze szlagierów eksportowych tego nordyckiego kraju jest od niedawna Lars Saabye Christensen. Pytanie, czy "towarowi" temu bliżej do Hamsuna czy któregoś z lżejszych kalibrów i czy w ogóle jest się czym chwalić.
Okładka wydania niemieckiego
i modny piętrowy tytuł
(Lato, kiedy moja
matka chciała polecieć na Księżyc
)

Christensen rozpoczyna swoją opowieść w pamiętnym roku 1969, roku lądowania pierwszego człowieka na Księżycu i nie jest to data przypadkowa. Dorastający chłopak nazywany przez matkę Chrisem, przez innych Blackiem lub Chaplinem, przez siebie samego zaś Funderem, jak co roku spędza lato w zatoce Oslofjorden. Tym razem jednak wakacje okażą się inne od poprzednich - Funder bowiem przestaje być dzieckiem. I podczas gdy cały świat spogląda w niebo, ku Księżycowi, Funder zakochuje się po raz pierwszy w życiu. Próbuje też napisać wiersz o Księżycu - ma już nawet tytuł - wszak po to przywiózł ze sobą Remingtona. Wiersz powstaje z wielkim bólem, a właściwie wcale nie powstaje. Autsajder Funder, rozdwojony między samotnością z wyboru a pragnieniem przynależności do grupy, wpatruje się godzinami w białą kartkę, rozmyślając o sobie i świecie. Jest inny. Chce być inny, a zarazem nie chce. Nie chce osobliwej przyjaźni z dziwakiem Iverem Maltem, a jednocześnie nie potrafi się przed nią obronić. Wie, że jest pisarzem, ale nie jest w stanie napisać nawet jednej linijki. Współczuje Księżycowi, który od momentu, gdy wyląduje na nim człowiek, nigdy nie będzie już taki jak przedtem. I staje się dorosły. To wyjątkowe lato kończy się zdradą i odarciem z iluzji, ale zasiane ziarno kiełkuje.

Radykalne fabularne cięcie, które następuje w tym miejscu, może budzić konsternację, jest jednak częścią misternie przemyślanej konstrukcji. Christensen przenosi czytelnika w czasie czterdzieści lat później, do umierającej powoli amerykańskiej mieściny Karmack. Zapadła dziura, w której nie zatrzymują się już pociągi, miejsce bez perspektyw, zamieszkiwane przez ludzi bez przyszłości. Między innymi przez Franka Fratelliego, "Pośrednika", zatrudnionego po to, by przekazywać ludziom wiadomość o śmierci kogoś bliskiego. Z serii tragikomicznych epizodów z życia małego miasteczka wyłania się obraz cywilizacyjnego upadku, a kładzione tu i ówdzie tropy pozwalają domyślać się, jak ta historia ma się do pierwszej części powieści.

A to nie koniec wolt. Trzecia, ostatnia, przywraca na scenę bohaterów aktu pierwszego, ale w świetle późniejszych wydarzeń zajmują oni w tej przedziwnej konstelacji zupełnie odmienne pozycje. Christensen łączy równym szwem to, co porozcinał, dopina to, co się rozlazło, wywróciwszy uprzednio materię na drugą stronę. Dowodzi w tym wielkiego kompozycyjnego kunsztu. Sposób, w jaki przetasowuje elementy układanki, graniczy z zuchwałością. I to nie tylko na płaszczyźnie konstrukcyjnej. Nie sposób nie zachwycić się warstwą językową: śmiałą, żywą, ale niepozbawioną osobliwego, poetyckiego piękna. Christensen ma dar opowiadania i wykorzystuje go brawurowo. Wie, kiedy uderzyć w humor (znakomity wątek ciotek!), kiedy wzruszyć, kiedy sobie melancholijnie pofilozofować, a kiedy przyprawić całość odrobiną szaleństwa.

Powieść o dziwnym tytule "Odpływ" kryje w sobie niespodziankę, ale jest także frapującą opowieścią o poszukiwaniu tożsamości. Jest też próbą nakreślenia granic między prawdą a własnym wyobrażeniem o sobie, uchwycenia tego, jak przeżycia i osobowość pisarza wpływają na kreację fikcyjnego świata i odwrotnie.

Cudze chwalicie?... W tym wypadku słusznie.


Pierwsze zdanie: "Ojciec często powtarzał: >>Musisz umieć zbudować dom, zanim będziesz mógł go zaprojektować<<".
Gdzie i kiedy: Mała osada w Oslofjorden, Karmack w USA, okolice Baltimore, rok 1969 i współcześnie
W dwóch słowach: fikcja a rzeczywistość
Dla kogo: dla miłośników literackich odkryć, powieści z szaradą i nieszablonowego języka
Ciepło / zimno: 91°

11 komentarzy:

  1. Ja mam za sobą dwa utwory tego pisarza. „Herman” to poruszająca historia o dziecku, które z nieznanych powodów zaczęło łysieć, a „Jubel” to książka z elementami czarnego humoru, o pianiście. Tą pierwszą się zachwyciłam, druga nie za bardzo przypadła mi do gustu. Kolejne książki tego autora w planach. A piętrowe tytuły nie podobają mi się, wolę te niemodne, krótkie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On całkiem sporo napisał, w Polsce niezbyt wiele tytułów się ukazało, w Niemczech sporo więcej. Siłą rzeczy nie wszystkie będą się zatem jednakowo podobać. "Odpływ" jest moją pierwszą książką tego autora, ale pewnie sięgnę po więcej. Przyznam, że tytuł mnie zmylił - sądziłam, że będzie chodziło raczej o odpływ w morskim znaczeniu, a tu gucio :-) Te długie tytuły wydają mi się dość irytujące, w jakiś sposób spłaszczają, trywializują. Sądząc po tym niemieckim, spodziewałabym się raczej czegoś w stylu "Stulatka, który...", a to skojarzenie na pewno krzywdządze dla Norwega.

      Usuń
  2. Tak tak, Norwegowie mają się kim chwalić. A "Odpływ" bardzo mi się podobał, co prawda jeszcze nie czytałam "Półbrata", ale przecież liczy się, że mam :)
    Długie tytuły książek są nudne i sprawiają wrażenie braku sensownego pomysłu, więc najlepiej przepisać pół gotowej strony i włala :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieć to i ja mam jeszcze jedną jego książkę :-) (nie "Półbrata")... "Odpływ" podobał mi się jednak tak bardzo, że na pewno poczytam więcej.
      Taaa... a z tymi tytułami, to mam wrażenie, że niektórzy pisarze (wydawcy) biorą udział w konkursie na najgłupszy (najbardziej irracjonalny) i najdłuższy tytuł. Ze szkodą dla siebie, niestety.

      Usuń
    2. Uśmiałam się z tego: "liczy się, że mam" - bo mam. I "Półbrata" i "Odpływ" i - okazuje się - "Jubel", aczkolwiek do czasu przeczytania komentarzy powyżej nie wiedziałam, że to tego samego autora (;
      W moim przypadku to, że mam liczy się... w latach odkładania przeczytania "na zaś" (;

      Usuń
  3. Wspaniała powieść. Pełna emocji. Zaskakująca fabularnie.
    Jest też dla mnie szczególna, bo to mój pierwszy ebook :)
    tommy z Samotni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie u Ciebie między innymi widziałam fajną opinię - w najlepszych powieściach roku :-)

      Usuń
  4. Półbrata polecam:) Rewelacja, podobny jeżeli chodzi o styl pisania. Zbieram teraz inne tytuły tego autora wydane po niemiecku. Bo, jak będę czekać na polskie tłumaczenia, to osiwieję ze starości:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to masz co zbierać, bo trochę tego wyszło :-) W Polsce rzeczywiście się nie kwapią z wydawaniem.

      Usuń
  5. Christensen jest znany w Polsce przynajmniej od 1999 roku, kiedy wydano jego książkę "Jubel". Potem był "Herman", "Półbrat" i teraz "Odpływ". Liczę,że najlepsza tłumaczka książek norweskich p. Zimnicka jeszcze coś dla nas przetłumaczy :)
    Jeśli podobał Ci się "Odpływ", to i "Półbrat" nie rozczaruje :)
    opty2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, teraz został "odkryty" na nowo przez Wydawnictwo Literackie. Muszę przyznać, że językowo ta książka mnie zachwyciła. Przekład świetny, redakcja chyba też swoje zrobiła. "Półbrata" mam na oku, i jeszcze jedną, wydaną na razie tylko po niemiecku. Też mam nadzieję, że to będzie więcej tego autora po polsku :-)

      Usuń