Ads 468x60px

piątek, 1 stycznia 2016

Arytmetyka (ze szczyptą wodolejstwa) na koniec roku

No dobrze, miałam nie podsumowywać, nie rankingować, nie przechwalać się osiągnięciami ani nie stawiać pod pręgierzem przegranych, ale swędzą mnie palce, więc... zapraszam to krótkich remniscencji z minionego roku.

Przeczytałam mniej książek, niż bym chciała - jakoś nieustannie mam wrażenie, że mnie coś omija. Trawi mnie ciągły głód książek wybitnych, cennych, wartościowych, pozwalających wspiąć się na wyższy poziom człowieczeństwa (wiem, to górnolotne słowa, ale dziś Nowy Rok, więc mi wolno). A kiedy przyglądam się zestawieniu książek przeczytanych, uderza mnie mnogość tytułów miernych, miałkich, nieistotnych, przeciętnych. Więc staram się czytać mniej, za to więcej książek ważnych. A przynajmniej takie są założenia. I postanowienia na przyszłość.

Ale do konkretów. Z 77 przeczytanych (do końca, bo porzuconych było więcej) książek tylko 23 były po polsku. Reszta - po niemiecku. Wniosek na przyszłość: czytać więcej po polsku, więcej po angielsku. I wrócić do lektur rosyjskich. Wśród autorów znalazło się 23 Niemców, 8 Polaków, 16 Amerykanów, 9 Brytyjczyków, 3 Szwedów, 1 Szkot, 1 Nigeryjka, 1 Finka, 2 Norwegów, 2 Duńczyków, 1 Australijczyk, 1 Japonka oraz 1 Francuz.

Czy były objawienia? Nie. Ale kilka oczarowań. Pierwszym z nich, być może największym, okazała się pochodząca z Gruzji, ale pisząca po niemiecku Nino Haratischwili i jej monumentalna powieść, gatunkowo zupełnie odmienna od preferowanych przeze mnie książek. Das achte Leben (für Brilka) (w tłumaczeniu dowolnym Ósme życie (dla Brilki) jest powieścią mamucią (prawie 1300 stron) i podobnym ciężarze gatunkowym. Niezwykła panorama dziejów Gruzji i Rosji, porywająca saga i traktat o tożsamości. Zapamiętajcie to nazwisko. Wiem, że wydawnictwo Otwarte pracuje nad publikacją tej powieści, ze względu na objętość przekład zapewne zajmie jeszcze trochę czasu, ale może zdążą w tym roku?... I kiedy się już ukaże, nie bójcie się tej cegły. Lektura wynagrodzi Wam wszystkie znoje związane z trzymaniem pokaźnego woluminu w ręku (poza tym są jeszcze czytniki).

Zachwycił mnie Tom Hillenbrand i jego kulinarno-kryminalna seria z luksemburskim kucharzem i domorosłym śledczym Xavierem Kiefferem w roli głównej - takiej lekkości pióra, humoru i rozrywki w wydaniu niemieckimdawno już nie doświadczyłam.

Świetna okazała się powieść fińskiej autorki Emmi Itäranty Der Geschmack von Wasser (Smak wody) - wizja przyszłości, w której najcenniejszym dobrem jest woda. Podobny temat, jak u Bacigalupiego, ale kompletnie odmienne ujęcie - bardziej poetyckie, kameralne, delikatne. Jedna z lepszych powieści roku.

Z kolei jedną z najdziwniejszych i zagadkowych książek minionego roku i zarazem bardzo wizjonerskim obrazem przyszłości była powieść młodej Amerykanki Moniki Byrne Die Brücke (oryg. The Girl in the Road). Świeża, frapująca, ale... dziwna. Długo nad nią siedziałam, parę razy przerywałam lekturę, wracałam, bo jednak książka wywierała jakiś magentyczny ciąg. Nazwisko autorki trzeba zapamiętać, bo to na pewno nie ostatnie słowo tej pisarki. Notabene, oceniłam tę powieść znacznie wyżej niż okrzyczaną Zabójczą sprawiedliwość Ann Leckie, która okazała się dziełem przegadanym, upakowanym do granic możliwości i mało przekonującym.

Z klimatów polskich podobały mi się Dygot Jakuba Małeckiego, Tajemnica domu Helclów duetu Dehnel & Tarczyński i - uwaga - Mgła Kai Malanowskiej. Ta ostatnia spróbowała swych sił w kryminale i choć nie jest to powieść idealna, to jednak dojrzała warsztatowo, spójna, o sensownej intrydze i wiarygodnych portretach bohaterów.

Wymagającą, ale satysfakcjonującą lekturą okazały się Serca, dłonie, głosy Iana McDonalda. Kosztowała mnie dużo czasu i wysiłku, ale się opłaciło.

Do rozczarowań minionego roku muszę niestety zaliczyć najnowszą Elisabeth George i jej "Bedenke was du tust"(oryg. A Banquet of Consequences), czyli dziewiętnasty (!) tom przygód inspectora Lynleya i sierżant Barbary Havers. George chyba już jednak wyczerpała pomysły na kontynuowanie tej serii, a sposób, w jaki przedstawia tak wspaniałą niegdyś postać jak Barbara, mogę już tylko określić mianem głupiego i niesmacznego.
Beznadziejnie płytką lekturą okazał się także najnowszy kryminał duetu Hjorth & Rosenfeld , który po świetnej Niemowie jest do bólu wtórny i zwyczajnie nieciekawy, a już to, co autorzy wyprawiają z głównymi bohaterami, to już jakaś farsa. Tanja przypomina zachowaniem pięcioletnią dziewczynkę z przedszkola, a Sebastian... szkoda słów.

Poziom trzymali natomiast Amerykanie: Michael Connelly (Piąty świadek i Black Box), Greg Iles (Natchez Burning) i T. C. Boyle (The Harder They Come).

Aha, i jeszcze chciałam zwrócić Waszą uwagę na jeden debiut, który w tym roku ukaże się również i w Polsce. Tony Parsons, nowy Brytyjczyk na kryminalnej scenie, napisał całkiem zgrabną powieść "Murder Bag" (niem. "Dein finsteres Herz"), którą wyda wkrótce Albatros pod jakimś bezsensownym tytułem "Krwawa wyliczanka". Nie zrażajcie się tym, powieść jest niezła - nie rewelacyjna, ale niezła. A że to początek serii, jest szansa, że będzie komu kibicować w przyszłości.

Próby utrzymania jakiejś równowagi między fantastyką, kryminałami i obyczajówkami, czytaniem po polsku, niemiecku i w innych językach wypadały w ubiegłym roku różnie. Więcej wyważenia! - pragnęłoby się zawołać. Wołam więc, nie tylko do siebie zresztą, i bardzo się cieszę na nowe niezbadane książkowe światy. Niech nas wzbogacą.

29 komentarzy:

  1. Agnieszko, odczuwam ten sam głód ! Trochę go osłabia moja (już) zeszłoroczna Złota Jedenastka, ale wciąż mam wrażenie, że coraz częściej natrafiam na lektury średnie, najwyżej - dość dobre.
    Czekam na polskie wydanie Parsonsa. Martwi mnie słaba forma Elizabeth George i duetu H&R, światełkiem nadziei jest zaś pani Szymiczkowa..
    życzę dobrego, zdrowego, pomyślnego roku 2016,
    tommy z Samotni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za życzenia Tommy :-)
      George strasznie mnie rozzłościła (intryga była wprawdzie fajna, klasyczna, z tych dobrych, dawnych), ale to, że autorka robi z Barbary niechluja i kompletnego dziwoląga, zaś Lynley staje się coraz większą mamałygą, naprawdę jest irytujące.
      Z duetem H&R zaczynam odnosić wrażenie, że oni te książki na zmianę piszą - i wychodzi raz dobra, raz beznadziejna...

      Usuń
    2. Oj, życzyłbym sobie, żeby pani George wróciła do formy, którą prezentowała na początku cyklu z Lynleyem..
      tommy z Samotni

      Usuń
    3. Ja też :-) Ale wiesz, mimo tego rosnącego rozczarowania, podejrzewam, że następną jej książkę również przeczytam. Nic na to nie poradzę :-)

      Usuń
    4. Dobrze, że chociaż w Niemczech dalej ją wydają, bo w Polsce Sonia Draga chyba zaprzestała..
      tommy z Samotni

      Usuń
    5. Niemcy wydają, bo im się świetnie sprzedaje :-) Tutejsi czytelnicy pokochali George miłością dozgonną i pewnie nic tego nie zmieni... Aż dziw, że w Polsce jest najwyraźniej inaczej.

      Usuń
  2. Mnie też się podobała "Mgła", byłam nawet zdziwiona, że jest taka dobra:)Reszty książek niestety nie znam.Czasami także mnie nachodzą myśli odnośnie czytanych przeze mnie książek, ale już dawno doszłam do wniosku, że skoro przy takich akurat się odprężam i odpoczywam, to widocznie tak musi już być.
    Szczęśliwości w nowym roku:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajna ta "Mgła", prawda?...
      Dzięki za życzenia :-)
      A książki dla odprężenia wcale nie są złe. Czasem po prostu tak układa się życie, że człowiek nie ma weny na wiekopomne ambitne dzieła...

      Usuń
  3. Cenne spostrzeżenia - będę wypatrywać tej gruzińskiej powieści (jej objętość chyba potwierdza to, ze ksiazki robią sie coraz grubsze)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym grubasami chyba rzeczywiście tak jest. W ostatnim czasie ukazało się w Niemczech mnóstwo takich cegieł. Efekt: przeczytałabym, ale wizja, że utknę na takim mamucie na pięć tygodni lekko mnie odstrasza...

      Usuń
  4. Zaciekawił mnie "Smak wody", mam nadzieję, że jakieś wydawnictwo się zdecyduje. Zaniepokoiłaś mnie formą duetu Hjorth & Rosenfeldt, bo "Niemowa" bardzo mi się podobała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Niemowa" była bardzo dobra. W tej kolejnej pomysł na intrygę jest bardzo kiepski, w dodatku mało wiarygodny. Też bardzo żałuję...
      A "Smak wody" jest cudowną książką. Taką nieoczywistą, niepozorną, ale po prostu piękną...

      Usuń
  5. Toma Hillenbranda niestety po polsku brak :(

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie w 2015 też 77 książek przeczytanych ;) Z moich postanowień: chciałabym więcej czytać po niemiecku. Po angielsku zamówiłam sobie parę nowości w oryginale (z tych serii, których kolejne tomy nie będą wydawane u nas w przekładzie) - po świetnie mi się czyta w tym języku, ale za długo mi to zajmuje w elektronicznej formie. Tradycyjnie jednak szybciej i przyjemniej :)
    Wszystkiego co najlepsze w 2016 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja po angielsku wolę czytać na czytniku, bo od razu mogę sprawdzać słówka, których nie znam :-) Wygoda, nie trzeba wertować słowników.
      Tobie również najlepszego!

      Usuń
    2. Wbrew twoim zapowiedziom 77 tytułów to nie jest byle co:)
      Będę wypatrywać Nino H. i T.Persona, którzy mnie zaciekawili. Natomiast rozczarowuje fatalna ocena Hjortha i już się nie cieszę na ich nowy tom, buuu.
      Może życzmy autorom kreatywnej weny twórczej?
      Pozdrawiam i życzę samych udanych lektur i przekładów:)
      opty2

      Usuń
    3. Życzmy autorom weny, słusznie! Dzięki, i niech Nowy Rok przyniesie nam dużo oczarowań, a nie ROZczarowań :-)

      Usuń
  7. A ja lubię zestawienia roczne... u siebie i u innych.
    W każdym razie 77 to wcale nie mało i podobnie jak Opty, życzę Ci tych genialnych dzieł - do czytania i przekładu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Zwłaszcza to ostatnie mogłoby się wreszcie spełnić ;-)

      Usuń
  8. W takim razie trzymam kciuki za czytanie książek po polsku :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapamiętam to gruzińskie nazwisko. No dobra, tak naprawdę to zapomnę za parę dni, ale jak się pojawi na rynku coś, co ma autora o gruzińsko brzmiącym nazwisko, zacznie mnie coś swędzić w tyle czaszki i dojdę, dlaczego swędzi. Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tylu gruzińskobrzmiących autorów chyba się u nas nie wydaje, więc jest szansa, że dobrze trafisz. Zresztą pewnie będę jeszcze przypominać o tej książce, jak przyjdzie co do czego :-)

      Usuń
  10. Po słowach: "Trawi mnie ciągły głód książek wybitnych, cennych, wartościowych, pozwalających wspiąć się na wyższy poziom człowieczeństwa" wykrzyknęłam: O! mnie też! (:
    W poszukiwaniu czegoś, co zaspokoi ten głód eksploruję od pewnego czasu półki z literaturą filozoficzną i właśnie odkrywam stoicyzm (nie, nie żartuję - okazuje się, że moje dotychczasowe wyobrażenia o tej filozofii można potłuc o kant tyłka...).

    A z wymienionych przez Ciebie książek czytałam tylko "Mgłę" i nawet dałam jej 6 gwiazdek na lubimyczytac.pl, ale pod koniec roku przeczytałam "Pochłaniacz" Bondy i mi się pewne wątki zaczęły kojarzyć... Tobie się nie kojarzą?

    Do siego roku! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stoicyzm? Kiedyś się fascynowałam, naprawdę. Choć pewnie też raczej nie byłam wielką znawczynią... :-) W ogóle filozofia jest ciekawsza, niż by się mogło wydawać.
      "Pochłaniacza" nie czytałam, więc skojarzeń nie kapuję. A co, podobne wątki?

      Usuń
    2. Mnie się wydają podobne (aczkolwiek na tyle inne, że pisarki raczej nie będą się ciągać po sądach...), ale poczekam na Twoje zdanie, bo nie wątpię, że po twórczość pani Bondy (którą sam Miłoszewski obwołał królową kryminału) kiedyś sięgniesz (;
      Na zachętę dodam, że główną bohaterką "Pochłaniacza" jest profilerka z przeszłością (i to jaką!), a na ostudzenie zapału - że całość odwłoka nie urywa (;

      A niektóre nurty filozoficzne faktycznie są ciekawsze niż mogłoby się wydawać (: Zwłaszcza stoicyzm (;

      Usuń
  11. Agnieszko wypisałam kilka nazwisk, będę je miała na uwadze, a Tobie życzę, żebyś trafiła w tym roku na prozę wybitną i inspirującą!

    OdpowiedzUsuń