Wydawca: Świat KsiążkiW nowy czytelniczy rok wkroczyłam niby kryminalnie, ale gdyby ktoś pokusił się o dokładną analizę gatunku, do którego można by zaliczyć najnowszą powieść uhonorowanej Wielkim Kalibrem Joanny Jodełki, to zapewne padłyby takie zbitki jak "obyczajowa z wątkiem", "sensacyjna", "thriller", a i tak okazałoby się, że żadna z nich nie oddaje prawdy.
Data wydania: 17 października 2012
Ilość stron: 253
Cena: 29,90 zł
Zresztą nie bądźmy małostkowi, nie o szufladkowanie wszakże chodzi. Odnoszę nawet wrażenie, że pewne przełamanie konwencji i utartych skostniałych struktur jak najbardziej leżało w zamysłach autorki, która mogła przecież napisać pozycję bardziej klasyczną, a jednak tego nie zrobiła. O czym jest ta książka? Tak naprawdę o przypadku, o efekcie motyla, czy, jak w tytule, o kamyku, który dostawszy się między tryby maszynerii, może zakłócić rytm jej pracy, bądź zmienić bieg życia.
Zbrodnia jednak jest. Na ulicy zastrzelony zostaje właściciel pewnej poznańskiej firmy, a traf chce, że przypadkiem postrzelona przy tym zostaje pewna kobieta, Ewa Kochanowska, pracownica tej firmy i matka niewidomej dwunastoletniej Kamili, Kamyka. Kobieta ciężko ranna ląduje w szpitalu, a dziewczynką musi zaopiekować się - na skutek, znowu, przypadku - Daniel Koch (przypadkowa zbieżność nazwisk?), przebywający czasowo w Poznaniu biznesmen, mężczyzna w sile wielu, niezależny, niechcący się wiązać, przekonany o sobie i żyjący dla siebie. Traf również chce, że Kamila, jako jedyny, choć niewidzący świadek, jest w stanie rozpoznać mordercę. O tym policja, na skutek splotu rozmaitych przypadków (znowu) dowiaduje się jednak dosyć późno. W ogóle cała praca policji występuje tu tylko marginalnie, gdzieś tam za kulisami przedstawienia, które dzieje się na zupełnie innej scenie. Owszem, jest jakiś anonimowy zasmarkany policjant, jest jakaś w miarę bystra, choć nie mniej anonimowa psycholożka, jest prokurator, też bez imienia, któremu wszystko ładnie układa się w jedną całość, więc nie widzi powodu, by drążyć dalej i głębiej. Cała ta historia, całe śledztwo zresztą, potoczyłoby się zupełnie inaczej, gdyby nie... przypadek. I zaniechanie. Bowiem z wtrącanych tu i tam niewielkich urywków dowiadujemy się, że zbrodnia ta wcale nie była tak anonimowa i niewyjaśnialna, jak mogłoby się zdawać. Tu i tam ktoś coś zauważył, dostrzegł, usłyszał. I zapomniał, wymazał z pamięci. Uznał za nieważne. I tak, to co zapoczątkował zwykły kamyk, przeradza się w lawinę wydarzeń, która zagraża również... Kamykowi.
Intryga kryminalna, z jej umotywowaniem, z wątkiem niewidomego świadka, do odkrywczych na pewno nie należy, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że stanowi tylko tło do pokazania czegoś innego: dwóch odrębnych światów, ścierających się z sobą w dramatycznych okolicznościach, świata Daniela Kocha, widzącego i zapatrzonego w siebie dorosłego mężczyzny i Kamili, niewidomej, acz wiedzącej wiele, apodyktycznej i dość suwerennej dojrewającej osóbki, umiejętnie manipulującej otoczeniem. I w tym tkwi moc tej książki, ukryta w precyzyjnie nakreślonych portretach dwóch głównych postaci (pomijam tu mdławą osobę matki, która chyba się autorce nie udała - a może właśnie taka miała być?), w zgrabnych, nasączonych humorem dialogach, w trafnych obserwacjach z życia wziętych.
Żeby nie było, że narracja gubi się w jakichś poplątanych nieokreślonych rozpsychologizowanych dywagacjach, należy nadmienić, że miejscami robi się ostro i dynamicznie, z porwaniami, bardzo męskimi akcjami, mordobiciem i tym podobnych. Jest też trochę rozkosznych stereotypów - postać geja fryzjera, choć sztampowa, dodała powieści smaczku, podobnie już mniej śmieszna postać tego typa od zabijania i jej puszczającej się laski. Ot, polskie klimaty i klimaciki.
Na plus poczytuję piękny język, pełen trafnych, precyzyjnych określeń, jakże inny i bardziej ożywczy niż niektóre z drewnianych i sztywnych tłumaczeń - dla operujących słowem zawodowo źródło nieocenionych inspiracji, dla zwykłego czytelnika rzecz może niewidzialna, przezroczysta, którą dostrzeże może tylko po tym, że przekmnął się po tekście jakoś gładziej i przyjemniej niż gdzie indziej.
Czy "Kamyk" jest objawieniem, które przewróci do góry nogami polskie zagłębie kryminałów? Raczej nie. Ale dostrzegam tu solidne rzemiosło, nietypowe zarysowanie akcji i frapujące postacie, których starcie budzi refleksje o inności, izolacji i kompatybilności naszych, niekiedy bardzo odrębnych światów. I już dla samego Kamyka, miotającego przekleństwa w stylu "i tak zdechniesz" oraz "śmierdzisz, chyba nigdy nie zmieniasz gaci", warto do tej książki zajrzeć.
Pierwsze zdanie: "Potem pamiętała tylko, że minął ją jakiś mężczyzna."
Gdzie i kiedy: Poznań, współcześnie
W dwóch słowach: nietypowa i zastanawiająca
Dla kogo: dla miłośników polskich realiów i silnych portretów psychologicznych
Ciepło / zimno: 63°
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Anety "Czytamy kryminały".
O! Brzmi zachecajaco. A ja juz ja skreslilam po kilku przeczytanych recenzjach...
OdpowiedzUsuńNie skreślaj, można sobie wydziobać z tej książki parę rodzynek:-)
UsuńJuż sobie wyobrażam recenzję Izy :D
UsuńPorzucone po 40 stronach?;-)
UsuńNie, no, czuje sie wyzwana, ide sprawdzic, w ktorej bibliotece to maja!! ;-))))
Usuń:-)))))
UsuńI to jest to, po książkę nawet mogłabym sięgnąć, pomijając fakt, że kryminałów nie czytam, ale mniejsza o to. Ale te polskie realia, ta przesiąknięta polskością fabuła mnie po prostu odrzuca. A przecież okładka niczego sobie i naprawdę chętnie bym po lekturę sięgnęła. Może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńPatrz, a mnie właśnie te polskie realia zawsze bardzo nęcą:-)
UsuńFajny pomysl z tym krotkim podsumowaniem na koncu... sciagnelabym, ale czuje, ze moglabym sie zawieszac na nim w okresach niskiej kreatywnosci ;-))).
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że możesz mieć rację z tym zawieszaniem się. Poza tym skondensowanie książki w dwóch słowach to zadanie dość karkołomne i piekielnie trudne... Nie wiem, że sobie nie wykopałam pięknego dołka, ale na razie będę dzielnie próbować dalej:-)
UsuńProbuj, warto, to naprawde rewelacyjny pomysl :-)).
UsuńBtw. kiedys mialam nawet pomysl (zreszta sciagniety od kogos, bo widzialam gdzies w sieci taki motyw), zeby zalozyc bloga z samymi pierwszymi zdaniami czytanych ksiazek :-)).
UsuńWlasciwie ostatnie tez bywaja ciekawe :-).
To prawda, ale te pierwsze zdania są często zupełnie od czapy, takie absurdalne, nierealne, nieprzystające... No a mistrzowie słowa to potrafią już w pierwszym zdaniu kupić czytelnika...
UsuńJa czasami staje przed swoja polka z ksiazkami do przeczytania i we wszystkich czytam pierwsze zdania - troche glupia zabawa, ale zawsze daje mi mase radosci ;-)))).
Usuń(ten dreszcz radosnego oczekiwania, jakie wywoluja... ;-)) )
Świetna recenzja :). Ja tę książkę wspominam jako "może być" - jeśli chodzi o polskie kryminały, oczywiście. Podoba mi się krótkie podsumowanie na końcu tekstu - fajnie to sobie wymyśliłaś :).
OdpowiedzUsuńWidać nie trafiłaś na te rodzynki, które mnie w niej urzekły...
UsuńWielką mam ochotę na tę książkę. Na objawienie się nie nastawiam, wystarczy, że zaiskrzy. A to podsumowanie na końcu bardzo mi przypadło do gustu :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba:-) Na razie testuję, okazuje się, że wcale nie jest łatwo podsumować książkę dwoma słowami... Ot, taka gimnastyka umysłu...
UsuńBardzo byłam ciekawa Twojej opinii :)
OdpowiedzUsuńAle pani zasłużyła na Kaliber, czy nie:)?
OdpowiedzUsuńCo prawda po owe dzieło nie sięgnę, naraziła mi się pisarka pewnym wywiadem, ale widzę, że idzie ku lepszemu. Podobno pierwsza jej książka była nie ten tego, przynajmniej tak mówią na mieście...
"Kamyk" to jednak nie kaliber na Kaliber, a tych innych nie znam. Za co ona Kalibra dostała, za Grzechotkę czy Polichromię? Grzechotkę mam i planuję kiedyś przeczytać... A ja nie w temacie jestem z wywiadem i pogłoskami...
UsuńZa Polichromię, pogłosek żadnych nie ma, za to wywiad był, co to mi się nie spodobał, a właściwie jedno zdanie w nim:).
UsuńPamiętliwa jestem...
No już weź zdradź to zdanie, nie daj się prosić:-)
UsuńOj tam, podobno to żart był taki, bo pisarka słynie z tego. Widać, ja się nie znam, więc nie ma o czym gadać:).
UsuńCiekawy kryminał :)
OdpowiedzUsuńNAJBARDZIEJ SPODOBAŁ MI SIĘ TERMOMETR.)
OdpowiedzUsuńHehe, to podsumowanie hot or not jest po prostu świetne:):) A okładka jest magnetyczna.
OdpowiedzUsuńIntryguje mnie ta książka, zresztą jak cała twórczość Jodełki. Na pewno przeczytam, mimo że szału nie odczułaś. Podoba mi się Twój nowy system oceniania z dodatkowymi informacjami :)
OdpowiedzUsuńŚwietne, oryginalne podsumowanie z tym termometrem:-)
OdpowiedzUsuńCo do ,,Kamyka'', to mam mieszane uczucia, ponieważ teraz pod rząd czytałam 3 kryminały, które mnie ogromnie wynudziły i na chwilę obecną mam dość tego gatunku.
To musisz zrobić sobie przerwę... Nie ma nic gorszego od nudnego kryminału:-)
UsuńByłam bardzo ciekawa Kamyka bo też sie do tej książki przymierzam.
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak Ci się spodoba:-)
UsuńParę dni temu trafiłam na bardzo interesujący wywiad z autorką. Wcześniej o niej nie słyszałam. Teraz mam wielką ochotę przeczytać nie tylko jej pierwszą, z resztą nagrodzoną powieść, ale i kolejne. Mam nadzieję, że na nią gdzieś trafię!
OdpowiedzUsuńP.S. Ale się u Ciebie meteorologicznie zrobiło ;) To dopiero daje możliwościu w niuansowaniu ocen! Super fajne!
Ja mam w planach jeszcze "Grzechotkę", "Polichromii" jakoś nigdzie nie da się kupić.
UsuńZobaczymy, jak się sprawdzą termometry:-) Poprzednia skala mi nie wystarczała...
Bardzo zachęcająca recenzja, poszukam koniecznie:) Pozdrawiam noworocznie
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu mam ochotę na tę książkę, mam nadzieję że wpadnie w moje ręce, bo chętnie ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńtez taka chce
OdpowiedzUsuń