Co mają czarodziejskie zaklęcia do tłumaczenia? Czy tłumacz jest pośrednikiem pomiędzy kulturami? Co może doprowadzić tłumacza na skraj rozpaczy? I czy da się żyć z tłumaczeń? Te inne pytania oraz odpowiedzi znajdziecie na stronie Instytutu Goethego. Co miesiąc pojawiają się tam wywiady z polskimi i niemieckimi tłumaczami, którzy zdradzają tajniki swego fachu. W tym miesiącu na języki wzięto Agnieszkę Hofmann (czyli moją skromną osobę) oraz znakomitą tłumaczkę Lisę Palmes, która przetłumaczyła na niemiecki m. in. reportaże Wojciecha Jagielskiego oraz kryminał Czubaja "21:37" (przynajmniej przy tytule się nie musiała nabiedzić... Z resztą już nie poszło tak łatwo, o czym sama opowie w swoim wywiadzie, który ukaże się za parę dni).
Zapraszam na
cały wywiad!
Z przyjemnością już zaglądam:)
OdpowiedzUsuńFantastyczny wywiad...szczerze podziwiam i zazdroszczę ciekawej pracy. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa, Olu!
UsuńJednym słowem, żeby być tłumaczem nie tylko trzeba być artystą, ale jeszcze altruistą posiadającym dobre zaplecze finansowe.I moje niedyskretne pytanie. Jak sobie z tym radzisz? Bo życie jest drogie, w Niemczech pewno też.)
OdpowiedzUsuńMam ten komfort, że dzięki mężowi nie głodujemy;-)...
UsuńTak myślałam,że pewno właśnie kochający mąż daje Ci tę możliwość robić to co lubisz. Z drugiej strony szkoda, że to tak marnie opłacana praca.)
UsuńJaki fajny wywiad.:) Szkoda tylko, że anegdotek tak mało, chętnie poznałabym więcej;)
OdpowiedzUsuńMoże coś kiedyś skrobnę ekstra o wpadkach, anegdotkach i tym podobnych:-)
UsuńBardzo fajnie by było:)
UsuńWłaśnie przeczytałam wywiad i jeszcze raz potwierdzam swój komentarz z FB :)
OdpowiedzUsuńHm, wyszła mi dziwna kolejność zdarzeń w zdaniu powyżej, moja pani polonistka, by mnie sklęła... Tzn najpierw przeczytałam, potem wrzuciłam komentarz, a teraz go potwierdzam :)
UsuńKarkołomne, ale zrozumiałam:-))) Dzięki za miłe słowa!
UsuńDzień miałam paskudnie ciężki, więc sklecenie poprawnego zdania trochę mnie przerosło ;)
UsuńA wiesz, że też tak czasami mam?... Czytam następnego dnia to, co przetłumaczyłam i włos mi się jeży na głowie...
UsuńNajważniejsze, że w ostatecznej wersji tłumaczenia wychodzą Ci rewelacyjne :)
UsuńJak to dziwnie czytać wywiad z osobą, którą się - wirtualnie, co prawda, ale jednak - zna, a Twoje odpowiedzi przybliżają mi Ciebie jako osobę bardziej, niż Twoje recenzje. Podziwiam Twoją elokwencję, cóż - jesteś tłumaczką, więc o wiele bardziej obyta w słowach, ale przy tym bije z Ciebie wiele optymizmu i prawdziwej radości z tego, co robisz. Szkoda, że z samego tłumaczenia wyżyć się nie da, gdyż wedle słów Sokratesa (bodajże) "jeśli znajdziesz pracę, którą kochasz, to do końca życia nie będziesz musiał pracować". A taka praca to czysta satysfakcja, ale i wyzwanie - tym milsze są efekty i tym większa duma, gdy ujrzeć swoje nazwisko na stronie tytułowej książki :) A ja powiem szczerze, że tłumaczy zaczęłam zauważać dopiero niedawno, jakoś nigdy mnie nie zajmowało, kto jest odpowiedzialny za przekład; odkąd prowadzę bloga zwracam uwagę na te nazwiska, na niusansiki, na całą tę sztukę, by nie tyle przetłumaczyć tekst słowo w słowo, ale zawrzeć w nim tę samą magię, tę samą emocjonującą historię, jaką zawarł autor w oryginale. Przekład to o wiele więcej, niż tylko zwyczajne przetłumaczenie słów, i jako czytelnik dziękuję Tobie i wszystkim tłumaczom tego świata za to, że dzięki Wam możemy poznawać książki obcojęzycznych autorów. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńPaulina, mądrze gadasz:-) Szkoda, że nie widzisz, jak urosłam o pięć centymetrów...
UsuńA poważnie, to tłumacza rzadko się dostrzega, zwłaszcza tego zwykłego, ale dobrego rzemieślnika, który potrafi przełożyć w sposób niewidzialny. Dostrzega się tego, który coś skopał, wtedy można mu dokopać i powiesić na nim psa, albo tego wybitnego, ekstrawaganckiego, który wybija się ponad autora... Ale abstrahując od bylejakich honoriariów, to nie zamieniłabym tego zajęcia na żadne inne:-)
O, tak - sama powiesiłam psa na tłumaczu podczas recenzji książki "Anioły śniegu" Thompsona... i trochę mi głupio, ale z drugiej strony - gość naprawdę przetłumaczył, nie przełożył. Bardzo doceniam Marię Skibniewską, "Władcę pierścieni" zdarzyło mi się kiedyś porównać pod względem 3 różnych tłumaczy i, tak jak 2 spartoliło robotę po całości, usuwając z książki całą magię a pozostawiając nieokrzesane, twarde zdania, tak Skibniewska ze swoją lekkością, miękkością ochroniła magię powieści Tolkiena. I to dobry przykład na to, że przekład to nie tylko tłumaczenie :)
UsuńNo niestety, są wśród nas czarne owce, a także często po prostu ludzie z ulicy, którzy nigdy nie powinni brać się za coś takiego (tutaj trzeba wytknąć palcem praktyki niektórych wydawnictw, które biorą ludzi bez doświadczenia, bez kwalifikacji, płacąc im - o ile w ogóle - parę złotych). Rynek jest jaki jest, ale traci na tym jakość, czytelnik, tłumacz z prawdziwego zdarzenia (bo amator pracując z niskie stawki psuje rynek)...
UsuńJa też czytałam przekład Skibniewskiej - magia...
Bardzo sympatyczny wywiad. :)
OdpowiedzUsuńA tak z ciekawości - jaki drugi język kończyłaś w ILS i czy z niego też tłumaczysz?
Rosyjski:-) Do dziś mi się śnią po nocach testy z ortografii i interpunkcji, które oblewało się przy trzech błędach, czyli niemal zawsze... Niestety, nie tłumaczę z rosyjskiego, a szkoda, bo to piękny język. Może się kiedyś przydarzy?
UsuńBardzo ciekawy wywiad :) tommy
OdpowiedzUsuńDzięki:-)
UsuńŚwietny wywiad i bardzo sympatyczne zdjęcia, aż miło popatrzeć :)
OdpowiedzUsuńNo, z godzinę ćwiczyłam uśmiech (mąż mi kazał, bo ja chciałam przybrać poważną minę)...
UsuńMądry mąż, trzeba się uśmiechać ;-)
UsuńTja, ale przez to jarzę się jak głupi do sera na każdym zdjęciu...
UsuńFajnie przeczytać Agnieszko skąd to się wszystko wzięło, skąd pomysł na tłumaczenia. :)) Zazdroszczę tej możliwości obcowania z literaturą w pracy. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWprawdzie istnieją bardziej intratne pomysły na zarabianie pieniędzy, ale właśnie ze zwględu na połączenie pasji z zarabianiem (i ze względu na to, że pracuję, kiedy chcę) jest to idealne rozwiązanie...
UsuńPrzeczytałam :) Bardzo interesujący wywiad :)
OdpowiedzUsuńGratuluję :)
Dziękuję:-)
UsuńŚwietny wywiad:)
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńBardzo sympatyczny wywiad, umiesz zastosować ciekawe porównania:) Coś między rzemieślnikiem a artystą, to jest to :)
OdpowiedzUsuńopty2
Tak się czuję, ale jeśli popytasz wśród tłumaczy, to każdy odpowie coś innego. Zresztą w tej serii rozmów padło trochę naprawdę mądrych słów.
UsuńIdę poczytać. A póki co, pozdrowienia dla Ciebie :)
OdpowiedzUsuńDzięki:-)
UsuńZnakomity wywiad! Serdeczne pozdrowienia dla Pani Tłumaczki. ;)
OdpowiedzUsuńI vis-a-vis, jak mawiała Violetta Kubasińska:-)
UsuńDzięki, nawiasem mówiąc:-)
Nie ma co za dużo pisać, świetny po prostu :)
OdpowiedzUsuńNie co dużo pisać, dzięki:-)
UsuńWciąż się nie mogę nadziwić, że dole i niedole tłumacza i jego rola w procesie wydawania książki była do niedawna dla mnie prawie niewidzialna. Tym bardziej z fascynacją śledzę teraz wypowiedzi dotyczące Twojego zawodu. Świetny wywiad, w którym idealnie uchwyciłaś, o co chodzi w tłumaczeniu literatury :)
OdpowiedzUsuńNiewidzialność jest okay:-) Gorzej, jeśli z winy tłumacza rzucasz książką w kąt... Dzięki za miłe słowa:-)
UsuńZwykle trudno stwierdzić, czy wina leży po stronie autora czy tłumacza...
UsuńBardzo dobrze, że ostatnio mówi się głośniej o roli tłumacza (przynajmniej ja mam takie wrażenie). Jeśli tłumacz źle wywiąże się ze swojego zadania jest to zauważalne nawet dla laika, jeśli zaś jest świetny, jego rola jest zwykle niezauważana :( Trudny zawód wybrałaś, ale najważniejsze, że czujesz się szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńCo do wywiadu, to nie będę oryginalna :) Jest świetny! :)
Mówi się, ale na razie niewiele dobrego z tego wynika dla tłumaczy. Nadal chodzi tylko o to, by przekład był jak najtańszy, więc często bierze się osoby niemal z ulicy. Albo znajomych króliczka. Efekty widać, niestety.
UsuńDzięki za miłe słowa:-)
Świetny wywiad!
OdpowiedzUsuń:-))
UsuńAj... chyba wyrzucę smartphona... Bo czytam posty a potem zapominam dopisać komentarze... Naprawdę fajny wywiad, ujęłaś mnie opowieścią jak do tego doszło, że zajmujesz się tym, czym się zajmujesz :-) Ale żal mi się zrobiło że nie można się utrzymać z tłumaczeń książek o ile nie robi się tego na akord... Na znanych książkach autorzy zarabiają chyba dość sporo, więc czemu praca tłumacza jest (materialnie) tak słabo ceniona...
OdpowiedzUsuńJa mam to samo z i-padem, czytam, ale nie piszę, bo mi brakuje polskich literek, co mnie potwornie irytuje... Zaś co do kwestii honorariów: w większości przypadków tłumacze nagradzani są od arkusza, nie otrzymując procentu od sprzedanych egzemplarzy. Na wynegocjowanie lepszych stawek i procentu od sprzedaży mogą sobie pozwolić największe nazwiska. Ja staram się godzić pracę z dziećmi i choćby już tylko z tego względu nie siedzę nad tekstem dwunastu godzin dziennie, co musiałabym robić, żeby móc z tego żyć...
UsuńTo naprawdę nie w porządku tym bardziej że przecież tłumacz inwestuje mnóstwo pracy, czasu, intelektualnego wysiłku... Bywają pisarze, którym słowa wręcz spływają na papier a tłumacz czasem i parę godzin siedzi nad zręcznym tłumaczeniem paru stron...
UsuńBardzo interesujący wywiad :-) Trochę zaniedbałam zaglądanie do Ciebie ale teraz nadrabianm zaległości(mam urlop-wreszcie trochę wolnego od pracy).Serdeczne pozdrowienia! A
OdpowiedzUsuń:))))
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad! Wszystko co o tłumaczu chciałoby się wiedzieć :)
OdpowiedzUsuń