Ads 468x60px

czwartek, 7 lutego 2013

Uwaga na krawaty!



Chłopy, uważajcie na krawaty!

Dziś jest "unsinniger Donnerstag" (jak mówią w Bawarii) czyli niedorzeczny czwartek, zwany w Badenii "schmotziger Donnerstag" (brudny czwartek), a w zagłębiu karnawałowym nad Renem i w zasadzie całych Niemczech "Weiberfasching" (babski karnawał).

Mężczyźna, którzy tego dnia ośmieli się wyjść z domu w krawacie, może wrócić upokorzony i zgnębiony, ze zwisem męskim smętnie przyciętym, skróconym i obrzępolonym. Dziś na chłopów wszędzie czyhają obłąkane baby z nożyczkami, złośliwie wypatrujące jedwabnych Hugo Bossów i Armanich. Nie chcę nic sugerować, ale jeśli macie w czeluściach szafy, drodzy panowie, krawaty brzydkie, niegustowne, w misie albo inne żenujące motywy, którymi  obdarowała was na przykład kochająca teściowa, to może warto ustroić się takie cudo dzisiaj?...

Miłym akcentem dzisiejszego dnia jest folgowanie babskim przyjemnościom:


Tak, Niemcy też zażerają się pączkami, które w przaśnej Bawarii nazywają się "Krapfen". Jak widać, fantazja cukierników nie ma granic i można się dziś tuczyć pączkami z rozmaitymi nadzieniami, od klasycznych z konfiturą z róży, po czekoladowe, waniliowe, ajerkoniakowe, pistacjowe... i tak dalej. W zeszłym roku moim faworytem był pączek zatyłowany "Heisse Liebe" (gorąca miłość), wypełniony cudowną kombinacją konftury malinowej i sosiku waniliowego... Pięć minut w ustach, pół roku w biodrach...


Nadprogramowe wałki tłuszczu można zacząć zrzucać już we wtorek, w ostatki, czyli Faschingsdienstag, najlepiej przyłączając się do tradycyjnego tańca przekupek (Tanz der Marktfrauen) na monachijskim targu wiktuałów Viktualienmarkt.

A teraz, kobitki, ciap, ciap, do roboty!


29 komentarzy:

  1. Oj pojadłabym takich pączków, pojadłabym... A święto bardzo przyjemne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, teraz się ocnęłam, że nie wzięłaś tematu tak po prostu, tylko dzisiaj jest Tłusty Czwartek. Hm, lepiej późno niż wcale... ;)

      Usuń
    2. Nie ma to jak dobry refleks:-)))

      Usuń
    3. Jedyny plus, że w domu został ostatni pączek, więc jutro nie zabiją mnie wyrzuty sumienia, że znowu objadłam się po same uszy ;)

      Usuń
  2. A według Kichusia majstra Lepigliny w Tłusty Czwartek krakowskie przekupki na Rynku stroiły kawalerów w wieńce z grochowin:) Pewnie z braku krawatów u siedemnastowiecznych (?) mieszczan:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam takie stare tradycje... choć z tymi krawatami, to nie wiem, czy jest naprawdę stara. Co ucinano wcześniej?... ;-)

      Usuń
  3. Ale fajny zwyczaj z tymi krawatami. Nie wyobrażam sobie, aby w Polsce kobiety biegały z nożyczkami i niszczyły mężczyznom krawaty. To mogłoby być bardzo zabawne z jednej strony, ale i niebezpieczne, bo nie każdy zna się na żartach ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście tutaj wszyscy na tyle znają zwyczaje karnawałowe, że nikt się nie burzy:-) No, może trochę cudzociemcy, którzy wpadli na chwilę...

      Usuń
  4. Oo krawaty, a mój mąż chodzi bez, ale fantastyczny pomysł. Co do pączków moim faworytem zawsze jest tradycyjny z różą i posypany cukrem pudrem, no ewentualnie z lukrem. Zaraz powędruję do babci, po mam nadzieję ogromną porcję pączków!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakie egzotyczne nadzienia! My dzisiaj będziemy mieć prawdziwą pączkową ucztę - w pobliskiej cukierni zamówiliśmy pączki z różą, po 4 na głowę:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Super święto :) Pogrom krawatów. Bójta się chłopcy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przezorni zostają w domu. Albo wychodzą bez krawata:-)

      Usuń
  8. Świetny pomysł z tym atakiem na krawaty :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tradycja... Tu z kolei nie znają Śmigusa Dyngusa, a też bywa niebezpiecznie:-)

      Usuń
  9. hehe, przecudne. Zwłaszcza w dużych korporacjach.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mmmm smaku mi narobiłaś, szczególnie na pączki pistacjowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze w cukierni stoję jak cielę i nie mogę się zdecydować...

      Usuń
  11. A ja podczas mojego Erasmusa byłam w Niemczech w czasie karnawału i ostatków, ale przez niedobrą sesję nie miałam czasu na podpatrywanie zwyczajów, czego ogromnie żałuję. Fajnie, że dzięki Tobie mogę ponadrabiać braki.
    Tylko jak tak czasem czytam te Twoje opowieści o niemieckich tradycjach i obyczajach to mi się do Niemiec ckni, bo mi tam baaardzo dobrze było przez ten rok, kiedy studiowałam w Mannheim :)
    (Dodam cichutko, że czasem żałuję, że tam nie wróciłam po studiach)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie dzielimy ze sobą podobne doświadczenia, bo ja również spędziłam kiedyś fantastyczny rok na stypendium:-) Tylko że tu wróciłam...

      Usuń
  12. Jeśli to rzeczywiście wygląda tak jak na zdjęciach, to nasuwa mi się tylko jeden wniosek - że Polska to jednak Winkelriedem narodów jest i musi cierpieć z nudziarstwem i powagą. Przecież u nas (przynajmniej u mnie, w Krakowie) to nawet w śmigus dungus bawią się tylko dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wygląda znacznie lepiej niż na zdjęciach... A Bawaria i tak nie jest karnawałowym zagłębiem. Nad Renem, tam to się bawią! Stan wyjątkowy trwa parę dni i biada, jeśli ktoś chce załatwić jakąś urzędową albo służbową sprawę... Zreszą w Bawarii w Ostatki też sklepy u urzędy tylko do południa:-)

      Usuń